tag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post4722708916440329945..comments2024-03-27T10:41:29.973+01:00Comments on se czytam: Stała nam się nowina, pani pana zabiłaPaweł Miłoszhttp://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comBlogger11125tag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-52591234494777414712020-10-18T10:43:08.581+02:002020-10-18T10:43:08.581+02:00Rozumiem punkt widzenia, ale ludzie różnie do tego...Rozumiem punkt widzenia, ale ludzie różnie do tego podchodzą. Lubię mieć książkę kompletną. W jednej całości. Taka mania. Np. Waldemar Łysiak "Szachista". W przypisie 255 wydania z 1990 r. jest informacja:<br /><br />"W tym miejscu brakuje w Memoriale prawie połowy kartki, urwanej od góry. W pierwszej wersji książki wypełniłem tą lukę rozmową mnicha z arendarzem, zrezygnowałem z tego wszakże, gdyż była to czysta fantazja literacka, niezbyt istotna dla rozwoju wydarzeń."<br /><br />I tak zaczęła się moja pogoń za pierwszą wersją książki, co na logikę biorąc, prowadzi do wydania I z roku 1980. Może "to czysta fantazja literacka, niezbyt istotna dla rozwoju wydarzeń", ale chciałem mieć i już. Kupiłem na Allegro I wydanie i co widzę? Dokładnie taki sam przypis. Pierwsza wersja, to prawdopodobnie rękopis, co skutecznie moją pogoń zatrzymało. Niemniej zakupu bez wahania dokonałem, mimo że chodziło zapewne o pół strony niezbyt ważnego tekstu.<br /><br />Podobną historię miałem z Grobickim i jego "Skarbami na dnie mórz". Rzecz jest o poszukiwaczach skarbów. Za młodu niezwykle chętnie to czytałem, mam sentyment i dla ochrony sfatygowanego egzemplarza, kupiłem na Allegro wydanie II. Czytam:<br /><br />"W pierwszym wydaniu tej książki wiele miejsca poświęciłem skarbom pirackim, z morzem przecież nierozłącznie związanym. Od tego czasu jednak przybyło wiele nowego materiału i trzeba się było zdecydować co w jej drugim wydaniu pozostawić, a co - z konieczności - zastąpić nowościami. Decyzja była trudna, doszedłem wszakże do wniosku, iż z prawdziwą przykrością (jakież to bowiem romantyczne, barwne i krwawe zarazem kartki historii) rozstać się muszę właśnie z tymi skarbami pirackimi, na wybrzeżach lub wyspach ukrytymi, i ograniczyć się li tylko do skarbów leżących dosłownie na dnie mórz. Tak więc trzeba się było również rozstać z korsarzami i piratami: z Giovanni de Verrazano, Henry Morganem, kapitanem Kiddem, z Jeanem Lafitte, Czarnobrodym, Gasparillą, Benito Bonito Krwawą Szablą zwanym i La Bouse zza grobu śmiejącym się z poszukiwaczy jego skarbów - a wraz z nimi z Wyspą Skarbów (Kokosową), Wyspą Dębów, Seszelami i innymi kryjówkami pirackich łupów.<br />Ich miejsce w tym nowym wydaniu książki zajmują "łowcy skarbów", w poprzednim dość ogólnikowo potraktowani. Są może mniej romantyczni i jeszcze nie owiani legendą, ale do tego samego celu dążą: do zdobycia skarbów, tyle że nie z pływających po morzach i oceanach statków, ale z ich leżących na dnie wraków."<br /><br />Zamysł może i logiczny, ale ani trochę nie przypadł mi do gustu, więc chcąc nie chcąc, złapałem za skaner i zrobiłem sobie ebooka. Wiem, wiem, ebooki są be. Niemniej skutecznie koją kolekcjonerskie zapędy. Chciałem komplet i mam komplet. Rozszerzony w każdą możliwą stronę.<br /><br />Dlatego właśnie niezbyt do mnie przemawiają artykuły, bądź broszury dodatkowe.<br /><br />Wracając do Delestowicza, zamysłem mogło być wycofanie niekompletnej wersji, pod którą autor nie chciał się już podpisywać i wydanie właściwej. To bym zrozumiał, nawet jeśli minęło zaledwie trzy lata, ale w księgarnianym obiegu są dwie i tego już zrozumieć nie mogę.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-14995924864234721202020-10-17T13:13:58.748+02:002020-10-17T13:13:58.748+02:00Wiesz, ja rozumiem, że po latach autor ponownie mi...Wiesz, ja rozumiem, że po latach autor ponownie mierzy się z tematem - np. taki Kętrzyński napisał dwie wersje biografii Kazimierza Odnowiciela, ale drugą ponad czterdzieści lat po pierwszej. Natomiast jeśli praca mediewistyczna wymaga znaczącego poprawienia i rozszerzenia po 3,5 roku, to znaczy, że za pierwszym razem autor słabo się przyłożył i puścił nam produkt niepełnowartościowy.<br /><br />Tym bardziej że nie były to lata jakoś wybitnie doniosłe, jeśli chodzi o badania nad rządami Bolesława Szczodrego. To zupełnie inna sytuacja, niż w przypadku Strzelczyka "Mieszko Pierwszy", gdzie akurat archeologia, dendrochronologia, badania nad chrztem Polski (okolice 1050 rocznicy) itd. dały bardzo dużo nowego materiału. Ale i tak te poprawione wydania Strzelczyka nie wychodziły co 3,5 roku, tylko po latach siedmiu i siedemnastu! (kolejne wydania: 1992, 19999, 2016).<br /><br />A jeśli autor dostrzegł po czasie, że czegoś nie uwzględnił (co już świadczy o jakości pracy), to wydaje uzupełnienie w formie artykułu w czasopiśmie lub w jakimś zbiorze artykułów. Albo w formie samodzielnej książeczki - Avalon ma doświadczenie w wydawaniu takich zeszycików, wszak wydali Zientary "Bolesława Wysokiego" w formie książki, chociaż oryginalny tekst autora to zaledwie 45 stron.<br /><br />Można tez to wydać, tak jak zrobił to Rymar ze swoim "Rodowodem książąt pomorskich", gdzie najpierw wydał to w dwóch tomach (lata 1995-1996), a kiedy zgromadziło się sporo nowego materiału, wydał "Rodowód książąt pomorskich. Suplement" (2003) - zawierający wyłącznie nowy materiał i niemal jednocześnie (2005) nowe poprawione wydanie całości - czytelnik mógł zadecydować czy chce Suplement, czy całe nowe wydanie.Paweł Miłoszhttps://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-89158546986692288482020-10-17T02:31:40.693+02:002020-10-17T02:31:40.693+02:00Wydawnictwa robią różne cyrki, ale w tym przypadku...Wydawnictwa robią różne cyrki, ale w tym przypadku to wcale nie musi być takie jednoznaczne.<br />Żeby napisać dobrą biografię Bolesława Szczodrego, trzeba trochę czasu poświęcić. Podobno im więcej na coś czasu poświęcimy, tym bardziej na tym nam zależy. Być może autor po fakcie zauważył, że mógł dodać coś jeszcze i tak go to męczyło, że nie zdzierżył i dodał. Albo wyciął. Albo przeinterpretował. Nie wiem jeszcze. Ale będę wiedział, bo dzięki idiotyczno kuriozalnej pomyłce, mam obecnie trzy egzemplarze tej książki. Dwa pierwotnej i jeden rozszerzonej. Dobrze, że cena za egzemplarz była na poziomie niespełna 15 zł, a nie 50.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-13529501325262214872020-10-16T18:39:03.440+02:002020-10-16T18:39:03.440+02:00"Zbigniew" jest dość słaby. Natomiast &q..."Zbigniew" jest dość słaby. Natomiast "Bolesław II Szczodry" to dobra biografia. Tyle że mam taką uwagę - wydawanie po trzech i pół roku wersji poprawionej i znacząco rozszerzonej uważam za chamówę wobec nabywców pierwszej wersji (a sam mam właśnie pierwszą). Bo z tego wynika, że najpierw Avalon dał nam produkt niepełnowartościowy, a potem puścił pełnowartościowy. Nabywcy niepełnowartościowego zostali z ręką w nocniku. NIe znam nowszej wersji i nie zamierzam jej kupować. Chyba że Avalon okaże się poważnym wydawcą i za darmo wymieni pierwotnego bubla na wersję właściwą.Paweł Miłoszhttps://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-31696872723114375872020-10-16T09:04:59.169+02:002020-10-16T09:04:59.169+02:00Se poszukałem i już wiem:
"Biografia Zbignie...Se poszukałem i już wiem:<br /><br />"Biografia Zbigniewa, brata Bolesława Krzywoustego, jest rozczarowująca. Norbert Delestowicz (autor niezłej biografii Bolesława Szczodrego) chyba trochę nie miał pomysłu na tę książkę. Zastanawiam się też, kto wymyślił takie okładki do cyklu biografii w Wydawnictwie Poznańskim – od patrzenia na to oczy bolą."<br /><br />Która z biografii jest niezła? "Bolesław II Szczodry. Tragiczne losy wielkiego wojownika 1040/1042 - 2/3 IV 1081 albo 1082", czy "Bolesław II Szczodry - trzeci król Polski. Od władzy po wygnanie"?Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-7651357197766660512020-10-16T08:56:19.043+02:002020-10-16T08:56:19.043+02:00Ech... I tak Barkowski wyleciał z grona autorów, k...Ech... I tak Barkowski wyleciał z grona autorów, których zdarzało mi się kupować. Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że książek z okresu wczesnopolskiego nie ma co kupować, bo albo będą to odgrzewane kotlety, albo twórcze kreacje fantastów. A skoro nie ma żadnych nowych źródeł, to tak już pozostanie.<br />Stało się aż nazbyt jasne, że książek z "przełomowymi odkryciami", albo "faktami" na nowo modelującymi historię, należy unikać jak ognia, ale Barkowski wydawał się nie popełniać tego grzechu. Albo i popełniał, ale nie zdążyłem jeszcze jego książki przeczytać. Szkoda, bo pisał o Słowianach połabskich. Ten temat jest dla mnie okryty mgłą niewiedzy i miałem ją trochę rozproszyć Barkowskim. No to już nie rozproszę.<br />A co z Norbertem Delestowiczem? Kupiłem ostatnio "Zbigniewa. Księcia Polski" i już jestem pełen obaw, że ten też zbierze kopniaki.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-19425529946422075752020-10-15T23:45:15.236+02:002020-10-15T23:45:15.236+02:00Barkowski (krótko, bo na więcej nie zasługuje):
ht...Barkowski (krótko, bo na więcej nie zasługuje):<br />http://seczytam.blogspot.com/2016/04/mowia-wieki-kwiecien-2016.htmlPaweł Miłoszhttps://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-53412518018472634702020-10-15T19:58:53.649+02:002020-10-15T19:58:53.649+02:00Rzeczywiście, historia jak z tabloidu. Już i ten M...Rzeczywiście, historia jak z tabloidu. Już i ten Mickiewicz brzmi przez to ciekawiej :P. Prawie równie dobre, co "piastowskie skandale".<br />PS. Może byś omówił twórczość niejakiego Barkowskiego? Co rusz mi się reklamuje na Facebooku. Wiem, że raczej nie warto tego czytać (kojarzę, że to raczej poziom Skroka), ale zawsze szersze omówienie byłoby na miejscu.Istimor Izostarhttps://www.blogger.com/profile/12471345451979234148noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-27469425269942859602020-10-14T22:38:10.616+02:002020-10-14T22:38:10.616+02:00>"Opieszałość arcybiskupa gnieźnieńskiego ...>"Opieszałość arcybiskupa gnieźnieńskiego musiała irytować Mikołaja Boglewskiego." - Mikołaja, czy Jana?<<br /><br />Oczywiście Jana Boglewskiego, którego omyłkowo Długosz zwie Mikołajem, a ja ów błąd powieliłem. Już edytowane.<br /><br />Wczoraj nie mogłem edytować, bo mi co chwila prąd wyłączali, więc ze stacjonarnego się nie dało. A z telefonu, po "reformie" bloggera, nawet nie wiem jak edytować.Paweł Miłoszhttps://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-68270586544889427822020-10-13T23:45:03.402+02:002020-10-13T23:45:03.402+02:00>Nie, żebym się czepiał, ale obsada tej histori...>Nie, żebym się czepiał, ale obsada tej historii sama w sobie wprowadza mętlik, np.:<br />Dorota Boglewska, żona Jakuba, córka wojewody czerskiego Jana.<br />Jan Boglewski, brat Jakuba, wojewoda czerski.<br /><br />W pierwszym momencie można pomyśleć, że Jakub Boglewski ślub z bratanicą popełnił<.<br /><br />Jak to mówią: niejednemu psu Burek. Jan Rogala (ojciec Doroty) zmarł w 1461 r., a Jan Boglewski (szwagier Doroty) był jego następca na urzędzie wojewody czerskiego.<br /><br />Taka ciekawostka jeszcze, której do tekstu nie wprowadziłem, żeby nie zamulać. Dorota Boglewska wyszła po raz drugi za maż za Ninogniewa z Kryska, który z pierwszego małżeństwa miał syna, także Ninogniewa. I tenże pasierb Doroty poślubił córkę Jana Boglewskiego. Dziwnie nieraz plotły się rodzinne koligacje w średniowieczu.Paweł Miłoszhttps://www.blogger.com/profile/01351440134537469563noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4495226927224314134.post-16394588670460803112020-10-12T21:50:46.095+02:002020-10-12T21:50:46.095+02:00Polska zawsze była jakaś zacofana. W takiej np. Br...Polska zawsze była jakaś zacofana. W takiej np. Bretanii spór mógł zakończyć się "sądem bożym". U Waldemara Łysiak we "Francuskiej ścieżce" można się z takim przypadkiem zaznajomić.<br /><br />"On - jako że "kobieta to pół mężczyzny" - stał do połowy ciała, do pasa, wewnątrz wykopanego w ziemi dołu i miał dla obrony dębową palkę, zaś lewą rękę wolną lub (według odmiany tego prawa) przywiązaną u pasa. Kobieta biegała wokół niego z kamieniem wielkości męskiej pięści owiniętym chustą, czyli z maczugą posiadającą miękką rękojeść. Był to zaiste taniec śmierci, gdyż kto pierwszy dał sobie wytrącić broń lub wyrządzić obrażenia — tego bezzwłocznie zakopywano żywcem w owym dole."<br /><br />Faktem jest, że i Bretania ówcześnie nie była wystarczająco postępowa, ale jakoś mi się wydaje, że i dzisiaj feministki nie domagałby się zanadto wprowadzenia pojedynkowego równouprawnienia, przymykając w drodze wyjątku oczy, na to oburzające "kobieta to pół mężczyzny".<br />Rzeczona niewiasta, miast podstępnie rezać męża, mogła go w majestacie prawa błyskawicznie pogrzebać. Choć było też ryzyko, że to jednak ona spocznie pod ziemią.<br /><br />Prócz "sądów bożych", były też "sądy miłości":<br /><br />"Najgłośniejszy był wyrok ferowany przez "sąd miłości" Marii hrabiny Szampanii wobec kluczowej kwestii: "Czy może być miłość prawdziwa w małżeństwie?" — "Niniejszym oświadczamy i stanowimy, że miłość nie może rozciągać swych praw na męża i żonę. Małżonkowie są skrępowani powinnością, gdy kochankowie udzielają sobie wszystkiego bez przymusu, z dobrej woli. Niech ten wyrok, który wydajemy po najdojrzalszej rozwadze i po wysłuchaniu wielu szlachetnych pań, uważany będzie za stałą i nienaruszalną prawdę. Dan roku 1174, dnia 3 maja...".<br /><br />Prawie trzysta lat przed gorszącym wydarzeniem, francuska hrabina po najdojrzalszej rozwadze, wydała wyrok, po którym właściwie męża nie było po co wysyłać do grobu, bo on przecież nie do miłości stworzony.<br /><br />W tym kontekście całkiem logiczny wydaje mi się inny wyrok: "Sąd miłości pięknej Ermenegardy, hrabiny Narbonny, zawyrokował, że rozwiedziony małżonek może zostać kochankiem swej byłej żony gdy ona już poślubi innego."<br />Otóż to. Jako małżonkowie nie mogli się kochać prawdziwie, bo krępowała ich powinność, ale po rozwodzie miłość mogła już kwitnąć bez przeszkód.<br /><br />Gdybyż te mądrości były propagowane w Polsce, dałoby się uniknąć zbrodni, choć jak czytam "serdecznie i więcej jak mąż miłował", to wydaje mi się, że i w Polsce rozumiano, iż mąż, to tylko do pewnego stopnia może miłować.<br /><br />Wracając do tematu, trochę dziwnych rzeczy się tu dzieje.<br /><br />Brat zabitego najwyraźniej z miejsca przeszukał szwagierkę i odnalazł przy niej kompromitujące listy (ile tych listów przy sobie trzymała i po co?). On, jak widać, mocno sobie wziął do serca wieści o romansie szwagierki, z czego ona powinna sobie zdawać sprawę i nie paradować z listami. Zgłupiała do reszty?<br /><br />Czym do spisku namówiono Jaszczechowskiego?<br /><br />Tortury torturami, ale żeby sam się przyznał, że jako pierwszy ofierze głowę siekierą roztrzaskał? Technicznie rzecz biorąc, ani pani zabiła pana, ani nawet Pieniążek, tylko zrobił to Jaszczechowski. Pieniążek ze sługami poćwiartowali trupa. Aż dziw, że Jaszczechowski się do tego przyznał, zamiast zwalić winę na zbiegłego Pieniążka.<br /><br />"Opieszałość arcybiskupa gnieźnieńskiego musiała irytować Mikołaja Boglewskiego." - Mikołaja, czy Jana?<br />Nie, żebym się czepiał, ale obsada tej historii sama w sobie wprowadza mętlik, np.:<br />Dorota Boglewska, żona Jakuba, córka wojewody czerskiego Jana.<br />Jan Boglewski, brat Jakuba, wojewoda czerski.<br /><br />W pierwszym momencie można pomyśleć, że Jakub Boglewski ślub z bratanicą popełnił.Anonymousnoreply@blogger.com