POLECAM

sobota, 16 marca 2019

Marcin A. Guzek, Szare Płaszcze: Komandoria 54

Niedawno Sattivasa dopytywał o antyczne postapo, czyli powieść z akcją umieszczoną po upadku cesarstwa rzymskiego. Właśnie czymś w tym stylu jest książka Marcina Guzka. Ale to fantastyka, tylko inspirowana wczesnośredniowiecznymi dziejami Europy.

Tuż przed upadkiem cesarstwa zachodniorzymskiego państwo to przypominało imperium segmentarne. Jak to wyglądało w praktyce:

1. Były tereny pod bezpośrednią władzą cesarza.
2. Tereny poczuwające się do rzymskości zarządzane przez lokalnych kacyków, którzy w różnym stopniu władzę cesarską uznawali.
3. Tereny opanowane przez ludy germańskie również w różnym zakresie uznające cesarską zwierzchność – Germanie mieli status federati, czyli sojuszników „goszczących” na rzymskim terytorium, ale de facto władza cesarska nad nimi była iluzoryczna.

Władza cesarska coraz bardziej się kurczyła, aż ten „cyrk” zakończył Odoaker – Germanin będący rzymskim dowódcą wojskowym, który po prostu zdetronizował ostatniego cesarza Romulusa Augustulusa.

Teraz sobie wyobraźcie, że Odoakra nie było, to „imperium” segmentarne nadal istnieje, choć w odległych prowincjach mało kto zna imię aktualnego cesarza, a miejscowe władze jego wolą przejmują się tyle, co zeszłorocznym śniegiem. Mamy wiek gdzieś VIII-IX, wśród obywateli imperium są osoby o typowo germańskich, ba, skandynawskich imionach. Za to na wschodzie żyją Sklavianie – przedstawiciele owych ludów noszą swojskie imiona Lutoszał (nota bene bardziej słowiańsko brzmiałoby Lutogniew), Jaromir czy Miłowit. Owi Sklavianie są dzicy, brudni i okrutni – i co jakiś czas najeżdżają sąsiednie tereny „imperium”.

Sklavianie są poganami, modlą się do Peruna i Welesa. Natomiast obywatele „imperium” czczą jednego boga – Deusa.

Granic „imperium” strzegą lokalne legiony – prezentujące dość mizerną wartość bojową oraz Szare Płaszcze – zakon powołany do zwalczania zagrożenia magicznego.

Tyle o świecie (w powieści zresztą dość słabo zarysowanym). Bohaterowie książki to załoga jednej z komandorii Szarych Płaszczy – „rycerz” zakonu i garstka nowicjuszy. Czuwają nad bezpieczeństwem mieszkańców kilku okolicznych wsi, a teren trudny, bo to pogranicze. Nowicjusze, jak to nowicjusze, to dzieciaki – nastolatki (płci obojga).

Autor dość rozsądnie uznał, że w debiucie może się wyłożyć na zbyt długiej narracji, więc napisał powieść, która de facto jest zbiorem powiązanych opowiadań. Opowiadania z zasady kończą się cliffhangerem będącym przejściem do kolejnego. Coś na zasadzie: Nadludzkim wysiłkiem zabili wampira. Ale wampir to ch... małe piwo, bo następnego dnia we wsi wylądował zaje... duży smok. I to się jakoś czyta.

Czyli dobra powieść? Niestety, nie. Słaba? Też nie. Przeciętna, przy czym nie jest to jednostajna przeciętność (takie 5/10), raczej falowanie (czasem może nawet 8/10, a czasem 3/10 i to naciągane).

Z czego to wynika... Że z braku doświadczenia autora, to rzecz oczywista. Ale przede wszystkim powieść jest „niespójna”. Coś jakby Gra o tron zmiksowana ze słabą młodzieżówką, a to wszystko doprawione ostrą przaśnością. Niektóre fragmenty naprawdę fajne, a po chwili coś tak infantylnego, że witki opadają.

Do tego – to chyba wpływ Gry o tron – Guzek nieco nadmiernie szafuje bohaterami. Tak mi się przypomniała debiutancka książka Feliksa Kresa (Prawo sępów), gdzie autor też popłynął w sceny makabryczne. A potem wznawiając te utwory, poprawił je właśnie wywalając część takich scen – uznał, że były niedojrzałe.

Podsumowując Komandorię: jak na debiut, może być. Autor nieźle rokuje na przyszłość.

OCENA: 6/10

M. Guzek, Szare Płaszcze: Komandoria 54, wydawnictwo Genius Creations, Bydgoszcz 2017, stron: 454.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

11 komentarzy:

  1. Co do historycznego fantasy, to wieki temu czytałam coś Zagańczyka, o Bizancjum, ale niezbyt mi się podobało. W ogóle wtedy połączenie historii z fantasy nie przypadło mi do gustu, ale teraz gust mi się zmienił, każda powieść historyczna to w dużym stopniu wymysł, więc czemu nie zmieszać z fantasy.
    Ale gatunek chyba mało popularny, w tej chwili nie przychodzą mi do głowy inne tytuły.
    Po tę książkę raczej nie sięgnę, ale skoro debiutant dobrze rokuje, to świetnie, może następnym razem stworzy prawdziwe dzieło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się bardzo nie zgodzę, naprawdę dobre powieści historyczne pozostawiają bardzo mało miejsca na wymysły. A już na pewno powinny trzymać się realiów, dlatego łączenie historii z fantasy jest naprawdę trudne. Zawieszenie niewiary, jak to powiadał Mistrz Tolkien nie przychodzi łatwo.
      Mi też teraz nic takiego od razu do głowy nie przychodzi. Ale ostatnio wyszła jakaś powieść o Lesie Teutoburskim. Nie ma co ukrywać - ci Rzymianie, co przeżyli i chcieli wrócić za Ten to znaleźli się w swoistej rzeczywistości postapo

      Usuń
    2. "Ale gatunek chyba mało popularny, w tej chwili nie przychodzą mi do głowy inne tytuły. "

      No Sapkowski przecież

      Usuń
    3. Sapkowski to przecież dość klasyczne fantasy, nie historyczne :O

      Usuń
    4. A widzisz, zapomniałem o tym, chociaż czytałem. Posypuję głowę popiołem

      Usuń
    5. Trylogię husycką zostawiłam po przeczytaniu I części, więc mi też nie utkwiła w pamięci.
      Istimor Izostar, zależy o czym jest ta powieść historyczna. Ale ogólnie uważam, że o ogromnej większości postaci historycznych - zwłaszcza tych żyjących wcześniej niż te sto lat temu - wiemy tak naprawdę bardzo mało. Można napisać powieść, w której bohaterem będzie jakiś król, rycerz czy renesansowy artysta, ale malutko o tych ludziach wiemy, więc wszystko zależy od widzimisię autora, jak ich przedstawi, jakimi obdarzy cechami charakteru. No i na pewno nie mamy pojęcia o wielu rzeczach, które działy za kulisami, o różnego rodzaju intrygach i dyplomatycznych wybiegach, więc... no, uważam, że powieściopisarz ma spore pole popisu do fantazji :)

      Usuń
  2. Ciekawe porównanie do imperium rzymskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest ewidentnie wzorowane na Imperium Rzymskim w końcowym okresie jego istnienia :)

      Usuń
  3. Bardziej mi się podobało niż Tobie, ale spodziewałam się, że całość będzie infantylna, a nie tylko fragmenty - przedstawiono mi to jako kolejną opowiastkę o dorastaniu w szkole. Ogólnie uważam, że plusy przeważają nad minusami, nawet jeżeli jest sporo niedopracowań. Nie wiem, czy czytałeś drugi tom - wypada znacznie słabiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie ciągnie mnie do tomu drugiego - tyle dobrych książek jest do przeczytania, że nie ma co sobie głowy zaprzątać średniactwem.

      Usuń