POLECAM

poniedziałek, 23 listopada 2020

Cyryl i Metody. 2 – misja cyrylometodiańska na ziemiach południowej Polski? Źródła pisane


To są dwa ściśle powiązane tematy: ekspansja Wielkiej Morawy na ziemie polskie i hipotetyczna chrystianizacja, czy choćby działalność misyjna kościoła morawskiego w Małopolsce i na Śląsku. Tendencja do wiązania początków chrześcijaństwa w Polsce z Cyrylem i Metodym była obecna w piśmiennictwie co najmniej od XVI wieku. Jak już pisałem, bodajże jako pierwszy w sposób naukowy uzasadnił to niemiecki historyk Christian Gotlieb Friese w pracy wydanej w 1786 roku.


W naszej historiografii bardzo istotna była publikacja w 1898 roku pracy Karola Potkańskiego Kraków przed Piastami. Potkański był zwolennikiem tak morawskiego podboju, jak i morawskiej chrystianizacji obu polskich dzielnic południowych. Na długi czas stało się to wręcz dogmatem w polskiej nauce. Nie tylko wśród historyków, bo doszli archeologowie, historycy sztuki, językoznawcy.

Wyobraźnia tak się rozhulała, że np. Widajewicz stworzył całą książkę poświęconą dziejom „państwa” Wiślan – tak dziejom państwa, o którym w źródłach głucho, a które miało stworzyć plemię wzmiankowane co najwyżej trzykrotnie i za każdym razem bardzo lakonicznie. Pięć wersów źródłowych – tysiące stron prac naukowych. Nieprofesjonalistom tezy naukowców przybliżyli Paweł Jasiennica (Słowiański rodowód z 1961 r.) i Janusz Roszko (Pogański książę silny wielce z 1970). I państwo Wiślan, jego podbój przez Wielką Morawę oraz chrystianizacja przez Metodego stały się dogmatem.

Przełom nastąpił w latach osiemdziesiątych XX wieku, wraz z pracami historyka Gerarda Labudy i archeologa Krzysztofa Wachowskiego. Właściwie po kolei zakwestionowane zostały wszystkie dowody mające świadczyć na rzecz obecności chrześcijaństwa cyrylometodiańskiego w Polsce i większość mających potwierdzać podbój Śląska i Małopolski przez Wielką Morawę – te, które przetrwały, dowodzą co najwyżej podboju pogranicznych terenów Śląska.

Państwo wielkomorawskie bliskie wyobrażeniom Henryka Łowmiańskiego,
choć nasz historyk rozciągał je jeszcze bardziej na wschód i północ

Po kolei o źródłach. Najpierw źródła pisane. Listę tych źródłowych „dowodów” na morawski podbój oraz chrystianizację Małopolski i Śląska biorę z dwóch prac autorstwa sensownych historyków – reprezentantem historiografii PRL-owskiej będzie Henryk Łowmiański (Początki Polski, t. 4 z 1970 roku), historiografii emigracyjnej Henryk Paszkiewicz (Początki Rusi – polska wersja z roku 1996, ale wcześniej – w 1954 roku – praca ukazała się w języku angielskim pt. The Origin of Russia).


To owe źródła:

1. Chyba każdy Polak zna tę wzmiankę z Żywota świętego Metodego (tzw. Legendy panońskiej):
Był zaś w nim [Metodym] także dar proroczy, tak że spełniło się wiele przepowiedni jego, z których jedną lub dwie opowiemy. Książę pogański, silny bardzo, siedzący na Wiślech, urągał wiele chrześcijanom i krzywdy im wyrządzał. Posławszy zaś do niego [kazał mu] powiedzieć [Metody]: Dobrze [będzie] dla ciebie, synu, ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi; abyś nie był przymusem ochrzczony w niewoli na ziemi cudzej; i będziesz mnie wspominał. Tak się też stało.
Co z tego fragmentu wynika? Dla zwolenników morawskiej ekspansji, oczywistym jest, że Świętopełk morawski podbił „państwo” Wiślan, a Metody je ochrzcił, od księcia poczynając. Bardzo naciągane interpretacje.

Zacznijmy od tego, że nie ma tu mowy o państwie Wiślan, jest o księciu siedzącym na Wiślech, Istnienie księcia jeszcze nie tworzy państwa – plemiona też miały swoich książąt. Ale zostawmy na boku marginalny tu problem istnienia państwa Wiślan. Otóż z tego fragmentu wynika, że ów książę najeżdżał tereny podległe władzy Świętopełka morawskiego. To typowe na pewnym etapie rozwoju społecznego – rodząca się elita, nie mogąc jeszcze narzucić obciążeń współplemieńcom, szuka dochodów na zewnątrz.

Książę musiał być dość uciążliwy, skoro Metody posłał do niego. Ponieważ ów fragment ma dowodzić daru proroczego, a nie daru perswazji, musimy przyjąć, że stało się tak, jak „prorok” zapowiedział – książę Wiślan został przemocą ochrzczony na cudzej ziemi. Ale z tego nawet nie wynika, że Świętopełk wyprawił się na Wiślan! Książę mógł np. trafić do niewoli podczas nieudanej wyprawy na Morawy. Ponieważ materiał archeologiczny (będzie jeszcze o tym mowa) nie odnotowuje podboju Wiślan, mogło być też tak, że Świętopełk podjął szybką wyprawę odwetową – doszło do jednej bitwy, w której książę Wiślan trafił do niewoli, został przewieziony na Morawy (proroctwo: na ziemi cudzej) i tam ochrzczony. Jakie mamy opcje:

1. Po chrzcie książę już nie wrócił, więc cała heca była bez wpływu na dalsze dzieje Wiślan.
2. Książę został uwolniony po przyjęciu chrztu, opłaceniu okupu i zobowiązaniu się do zaprzestania najazdów – bez dodatkowych warunków.
3. Książę został uwolniony po przyjęciu jakiegoś luźnego zwierzchnictwa Świętopełka – w postaci np. trybutu. Wrócił do ojczyzny i sprawę olał.
4. Książę został uwolniony, przez jakiś czas płacił trybut dla świętego spokoju, po śmierci Świętopełka, podczas sporów między jego synami, płacić przestał.

W żaden sposób z tego fragmentu nie wynika, żeby Świętopełk przyłączył Wiślan bezpośrednio do swojego państwa. A tym bardziej nie wynika, żeby prowadzone były prace misyjne na tym terenie. Naiwnością byłoby zakładanie, że książę ochrzczony przymusowo, po powrocie do ojczyzny czuł się w jakikolwiek sposób zobowiązany do wspierania nowej religii. Prędzej, zaraz po powrocie, złożył ofiarę Perunowi i Welesowi, czy jak tam swych bogów zwał.

2. Druga wzmianka z Żywota świętego Metodego:

gdy Świętopełk wojował z poganami i nie miał powodzenia, a walka się przewlekała, [Metody] (..) posłał do niego ze słowami: Jeśli przyrzekniesz, że dzień św. Piotra, wraz z wojownikami u mnie [w kościele] spędzisz, ufam że Bóg odda ci ich rychło w ręce. I tak się stało.

Ten fragment z dziejów Polski skreślił już Henryk Łowmiański – najprawdopodobniej wzmianka ta dotyczy walk Świętopełka na południe od Wielkich Moraw, nad Cisą, z tamtejszymi słowiańskimi poganami podległymi Bułgarom.

3. Protest biskupów niemieckich wobec odnowienia metropolii św. Metodego (900 r.)

Z owego protestu wiemy, że metropolicie miało podlegać trzech biskupów (co późniejsze przekazy poszerzyły aż do siedmiu). I wg zwolenników morawskiej ekspansji na Śląsk i Małopolskę, co najmniej jeden z owych biskupów musiał rezydować na naszych ziemiach, a być może nawet dwóch (w Krakowie i Wrocławiu). Pytanie: jak musiał, skoro nie musiał? Sokole oczy widzą w źródłach więcej, niż w nich jest... Państwo Mojmira II było wystarczająco rozległe, żeby taką metropolię pomieścić, nie ma potrzeby dopisywać tu Małopolski czy Śląska.

I jeszcze jedna uwaga – ze skargi biskupów niemieckich wynika, że odnowiona metropolia obejmowała tereny chrystianizowane początkowo przez duchowieństwo z bawarskiej Pasawy, co skreśla ziemie na północ od Sudetów i Karpat.

4. Kronika Thietmara

Piszący ponad sto lat po upadku Wielkiej Morawy niemiecki kronikarz, zanotował:
Czesi za panowania księcia Świętopełka byli niegdyś naszymi panami. Nasi przodkowie płacili corocznie Świętopełkowi trybut i miał on w swoim kraju zwanym Morawy własnych biskupów. To wszystko postradał on i jego następcy przez rozpierającą ich pychę...
Według zwolenników ekspansji morawskiej na ziemie południowej Polski, ta wzmianka ma jakoś potwierdzać ich stanowisko. Ale w jaki sposób to, że Niemcy rzekomo płacili trybut Morawianom potwierdza, że Świętopełk zdobył Małopolskę i Śląsk – pojęcia nie mam. No, na zielonej Ukrainie, gdzie murzyński żyje lud, tam gdzie modra Wisła płynie itd.

Państwo wielkomorawskie wg Krzysztofa Polka (1994). Jak widać już znacznie mniejsze,
już tylko część Śląska obejmuje

Niektórzy próbują ten przekaz ratować tym, że Thietmar pisząc o przodkach rzekomo miał na myśli nie Niemców/Sasów, lecz mieszkańców swojego biskupstwa merserburskiego, czyli Słowian Połabskich. Co dalej związku z ziemiami polskimi nie ma.

Inna rzecz, że ten fragment kroniki Thietmara ma charakter dydaktyczny (winni wszyscy przezornie wyciągnąć naukę, czego w przyszłości strzec się im należy) – to opowiastka o tym, do czego prowadzi pycha i nadmierna ambicja w polityce, więc nie fakty interesowały tu kronikarza.

5. Kronika Kosmasa – pierwsza wzmianka

Tu już mamy źródło z XII wieku, więc bardzo oddalone od czasów wielkomorawskich.
Świętopełk król Moraw (...) podniósł broń przeciw Arnulfowi, panu swojemu, cesarzowi i kumotrowi, który podporządkował mu nie tylko Czechy, ale też inne krainy – stąd aż do rzeki Odry i stamtąd w kierunku Węgier aż do rzeki Hron.
I tu mamy babola, którego później historycy przerobili na giga babola. Zacznijmy od tego, że Kosmas te informacje czerpał z kroniki Reginona, pisarza z początków X wieku. Tyle że Regino nie podawał granic państwa wielkomorawskiego – to już własna inwencja twórcza Kosmasa. Zwróćmy uwagę, że wg czeskiego kronikarza Wielka Morawa miała sięgać Odry na północy i Hronu na wchodzie. Ale Wielka Morawa nie miała granicy na Hronie, bo znacznie przekraczała tę rzekę. Czyli wiemy już, że Kosmas nie miał dobrych informacji o zasięgu państwa wielkomorawskiego – dłubał coś i podkładał (...) pojęcia geograficzne swoich czasów (G. Labuda, Studia nad początkami państwa polskiego, t. 2, 1988, s. 123).

I giga babol historyków XIX-XX w. Tak chcieli poszerzyć zasób źródeł do naszych dziejów, że z góry założyli, iż Kosmas pisząc o Odrze miał na myśli cały jej bieg na odcinku śląskim. Tymczasem Odra rzeczywiście mogła być uznawana za punkt orientacyjny, wg którego można było określić granicę polsko-morawską. Ale nie cała Odra, czy choćby na odcinku śląskim, lecz jedynie jej źródła lub początkowy bieg przez tzw. Bramę Morawską, czyli najdogodniejszy szlak między Sudetami i Karpatami. Zapewne podobnie granica polsko-morawska została określona w naszym najstarszym dokumencie, tzw. Dagome iudex: od tego Krakowa aż do rzeki Odry, prosto do miejsca, które nazywa się Alemure – nazwę „Alemure” większość badaczy wywodzi od Ołomuńca, stolicy Moraw (w Dagome iudex także Małopolska nazwana jest Craccoa, czyli po prostu Kraków).

Czyli wzmianka bez związku z ekspansją Wielkich Moraw na ziemie polskie.

6. Kronika Kosmasa – druga wzmianka

jego [tj. Świętopełka morawskiego] synowie posiadali jego królestwo, po części rozszarpane przez Węgrów, po części przez wschodnich Niemców, po części przez Polaków wrogo spustoszone.
W dawniejszej historiografii podawano to na dowód, że Piastowie wykorzystali słabość Wielkich Moraw i odebrali im Małopolskę oraz Śląsk. Dziś, po badaniach dendrochronologicznych, wiemy, że to było niemożliwe – kiedy upadały Wielkie Morawy nie mamy jeszcze śladu władania Piastów nawet w okolicy Gniezna, a pierwsze przesłanki ich ekspansji na południe (potężnej ekspansji, bo aż do Lądu, czyli prawie 30 km od najstarszego grodu piastowskiego w Grzybowie :D) pochodzą dopiero gdzieś z lat 920-940.

Po prostu Kosmas chciał pokazać jaka potęga była potrzebna do zniszczenia Wielkich Moraw i w roli niszczycieli obsadził wszystkich sąsiadów państwa czeskiego w XII wieku.

7. Dokument praski z 1086 roku

Dokument ten jest oparty na falsyfikacie – rzekomym przywileju uzyskanym przez biskupa praskiego św. Wojciecha (był biskupem praskim w latach 982-996).

W dokumencie z 1086 roku cesarz niemiecki potwierdza, że początkowo na całe księstwo Czech i Moraw ustanowione było jedno biskupstwo – praskie. I dalej poświadcza granice owego biskupstwa. Darujmy sobie dokładną analizę, w każdym razie owo biskupstwo miało obejmować nie tylko Czechy, nie tylko Morawy, ale też: Śląsk, Małopolskę po Bug i Styr oraz północno-zachodnią Słowację (prowincję Wag). Przy czym uwagę zwraca precyzja w określeniu granic na odcinku czeskim i śląskim i brak tej precyzji na pozostałym obszarze. Najprawdopodobniej fałszerz miał przed sobą dokument fundacyjny biskupstwa praskiego, nie miał takowych dokumentów dla pozostałego terenu.

Na czym polega fałszerstwo... W latach siedemdziesiątych X wieku powołano biskupstwo praskie, w którego skład zapewne wchodził także czeski wówczas Śląsk (do 1000 roku, kiedy to powstała diecezja wrocławska podporządkowana arcybiskupowi gnieźnieńskiemu).

Także w latach siedemdziesiątych powstało biskupstwo morawskie. Niestety, jego dzieje w X wieku są dość słabo naświetlone źródłami. Ale już tu wiemy, że biskupstwo praskie wcale nie było jedynym ustanowionym początkowo dla Czech i Moraw.

Jak wyglądała sytuacja w Małopolsce... W 1000 roku biskup krakowski Poppon podporządkowany został arcybiskupowi gnieźnieńskiemu. Ale czy wtedy dopiero powstała diecezja krakowska? Jeśli tak, to wcześniej te ziemie musiały podlegać biskupom morawskim. Ale nie jest to jedyna opcja – XIII-wieczny katalog biskupów krakowskich zna dwóch poprzedników Poppona: Prohora i Prokulfa. Z katalogu Prohor i Prokulf dostali się do polskich roczników, które przypisały im daty objęcia urzędu: 969 i 986. Istnienie tych biskupów i przypisanie ich do biskupstwa krakowskiego budzi liczne wątpliwości (bo źródło bardzo późne) – tu o tym już pisałem. Ale jest możliwość, że czescy Przemyślidzi powołali trzecie biskupstwo – krakowskie, o którego dziejach praktycznie nic nie wiemy.

O co więc chodziło w dokumencie praskim – o pretensje biskupów praskich do sprawowania rządów biskupich na całym terenie państwa czeskiego w granicach sprzed 980 roku (bo zajęcie Małopolski przez Mieszka I można kłaść na okres po śmierci Dobrawy – 978, a przed zajęciem tzw. Grodów Czerwieńskich przez Rusinów – 981). Te pretensje w 1086 roku mogły iść w parze z pretensjami ówczesnego władcy czeskiego – Wratysława II, który wg Kosmasa, miał być koronowany na króla Czech i Polski. Jest możliwe, że dokument z 1086 roku był oparty na jakimś falsyfikacie z czasów św. Wojciecha.

Państwo wielkomorawskie wg Gerarda Labudy (1988).
Już zupełnie bez nabytków na ziemiach polskich

I teraz dochodzimy do pomysłów fanów morawskiej ekspansji. Otóż z nieznanych przyczyn owe rzekome rozmiary biskupstwa praskiego przenoszą na wiek IX i twierdzą, że to metropolia św. Metodego, w której skład wchodziło kilka biskupstw. Na tym bajdurzenie się nie kończy, bo po upadku owej metropolii, miało przetrwać biskupstwo krakowskie podległe... metropolicie bułgarskiemu! Te wymysły są zupełnie odklejone od źródła – szkoda czasu i miejsca na ich rozbiór.

Kolejne źródło bez związku z Wielką Morawą, jej rzekomą ekspansją na ziemie polskie i równie rzekomą misją cyrylometodiańską w Małopolsce i na Śląsku.

8. Kronika Galla Anonima – pierwsza wzmianka
za jego czasów [tj. Chrobrego] Polska miała [aż] dwóch metropolitów wraz z podległymi im sufraganami.
Fani misji cyrylometodiańskiej w Polsce widzą tu dowód na istnienie dwóch równoległych struktur kościelnych – łacińskiej i słowiańskiej. Tyle że w czasach Chrobrego da się naliczyć dla Polski nie dwóch, a nawet trzech metropolitów i do tego jeszcze połowę czwartego :D I żaden nie był obrządku słowiańskiego. Po kolei ci metropolici:

1. Gnieźnieński – to wiadomo.
2. Magdeburski – do metropolii magdeburskiej (konkretnie biskupstwa miśnieńskiego) należały Łużyce i Milsko, które po długich wojnach z Niemcami opanował Bolesław Chrobry.
3. Moguncki – podlegały mu diecezja praska (przynależna do państwa Chrobrego w latach 1003-1004) i morawska (od 1003 zapewne do śmieci Chrobrego i potem jeszcze przez kilka lat).
4. I teraz dochodzimy do połówki. Otóż jednym z symboli arcybiskupa jest paliusz. Ale czasami zdarzało się, że paliusz dostawał biskup misyjny. I w Polsce za czasów Chrobrego był taki biskup mający prawo do noszenia paliusza – św. Bruno z Kwerfurtu. Być może to dla niego budowano katedrę w Kałdusie, na pograniczu z Prusami, której budowę z nieznanych przyczyn porzucono. Bruno został zabity przez pogan, zapewne Litwinów, podczas wyprawy misyjnej w 1009 roku. Przez ów paliusz Bruno mógł być mylnie uznawany za arcybiskupa.

Jak widać, mamy opcji do wyboru, do koloru, nie ma potrzeby wymyślania jakieś nieznanej źródłom archidiecezji obrządku słowiańskiego. Osobiście postawiłbym na pkt. 3 – metropolię moguncką, bo Gall pisze o metropolii i sufraganach, a do tego miał jakieś informacje o ekspansji Polski na południe (jak pisał o Bolesławie Chrobrym: Czyż to nie on ujarzmił Morawy i Czechy, a w Pradze stolec książęcy zagarnął i swym zastępcom go poruczył? Czyż to nie on wielekroć pokonał w bitwie Węgrów i cały ich kraj aż po Dunaj zagarnął pod swoją władzę?).

9. Kronika Galla Anonima – druga wzmianka

To fragment pieśni o śmierci Bolesława Chrobrego:
Wszyscy ze mną czcijcie pogrzeb męża tej zacności:
Bogacz, nędzarz, ksiądz czy rycerz, i wy, kmiecie prości,
Czy kto rodem jest z słowiańskich, czy z łacińskich włości!
Wielka wyobraźnia fanów misji cyrylometodiańskiej kazała im widzieć w tym fragmencie ponownie dualizm religijny: obrządek słowiański i łaciński. A któż to może wiedzieć, co poeta miał na myśli... Mogło chodzić o to, że Chrobrego opłakiwano w Polsce i innych krajach. A może po prostu Gall Anonim po raz kolejny zaznaczył swoją wiedzę o obyczajach Chrobrego, który chętnie osadzał w Polsce obcokrajowców – także duchownych i wojowników (jak to pisał Gall w innym miejscu: I którykolwiek zacny przybysz znalazł u niego uznanie w służbie rycerskiej, uchodził już nie za rycerza, lecz za syna królewskiego; i jeśli kiedy o którymkolwiek z nich – jak to się trafia – król posłyszał, że nie wiedzie mu się w koniach lub w czymkolwiek innym, wtedy w nieskończoność obsypywał go darami...).

EDYCJA (2024):
Zdaje się, że tajemnicę owych słowiańskich i łacińskich włości ostatecznie wyjaśnił Tomasz Jasiński. Otóż Gall Anonim niemal na pewno był Chorwatem...

Jak zatem rozumieć ten zwrot? Otóż to typowy zwrot, którym posługiwano się na określenie wszystkich mieszkańców w dokumentach wystawianych w Słowiańszczyźnie Południowej, a zwłaszcza w Dalmacji, zamieszkałej przez ludność słowiańską i romańską. Okazuje się, że w Dalmacji i najbliższych jej krajach słowiańskich, gdzie obok siebie mieszkała ludność romańska i słowiańska, zwrot Latini et Slaui był powszechnie w użyciu jako element formularzowy w tamtejszych dokumentach w XI i XII w. W moich wcześniejszych publikacjach przytoczyłem wiele przykładów na użycie tego zwrotu. Najpewniej Gall w swoich rodzinnych stronach nie tylko często czytał takie dokumenty, ale też jako mistrz ars dictandi niejednokrotnie je układał. Stąd trudno się dziwić, że w ferworze układania strof Gall użył machinalnie zwyczajowego zwrotu, którym nagminnie posługiwano się w jego ojczyźnie. [T. Jasiński].

Ot, i zagadka rozwiązana.

10. Rocznik o śmierci arcybiskupów

Otóż w Roczniku Kapitulnym Krakowskim mamy w krótkim czasie wzmianki o trzech arcybiskupach:
1027. Ypolitus archiepiscopus obiit, Bossuta successit.
1028. Stephanus archiepiscopus obiit.
Czyli mamy informację, że w 1027 roku zmarł arcybiskup Hipolit, jego następcą został Bossuta, a w 1028 roku zmarł arcybiskup Stefan. Zwolennicy istnienia metropolii słowiańskiej na ziemiach polskich twierdzą, że to niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie doszło do tylu zmian szefa archidiecezji gnieźnieńskiej, wiec chodzi o dwie metropolie. Cóż, mam dalece odmienny pogląd na to, co jest, a co nie jest możliwe (ludzie umierają nie przejmując się tym, co inni uznają za możliwe lub niemożliwe)...

Przykładowo, nie wydaje mi się możliwe, żeby łacinnicy w swoim roczniku upamiętniali zgon  konkurencyjnego arcybiskupa obrządku słowiańskiego.

I wcale nie musiało być tych arcybiskupów wymienionych w roczniku aż trzech. Bossuta to słowiański Bożęta; duchowni o imionach słowiańskich najczęściej mieli też drugie imię – chrześcijańskie. Zapewne wiec ów Bożęta i Stefan z kolejnej notki są tą samą osobą.

11. Opowieść o piśmiennictwie słowiańskim

Za panowania Michała cesarza i Ireny prawowiernej posłan był filozof Konstantyn przez Michała cesarza do Moraw, bo książę morawski prosił o filozofa. Szedł więc tam i nauczał Morawę i Lachów i Czechów i inne ludy i wiarę prawowierną utwierdził w nich i księgi im napisał w języku ruskim i dobrze ich nauczył. (...)
Potem, gdy mnogo lat minęło, przyszedł Wojciech do Moraw i do Czech i do Lachii, zniszczył wiarę prawdziwą i słowiańskie pismo odrzucił i zaprowadził pismo łacińskie i obrządek łaciński; obrazy wiary prawdziwej popalił; biskupów i księży jednych pozabijał, drugich rozegnał i poszedł do Prus, chcąc i tych na swoją wiarę nawrócić i tam ubity był Wojciech, biskup łaciński.
Tu zwolennicy misji cyrylometodiańskiej mają dowód na to, że to św. Wojciech zniszczył obrządek słowiański w Krakowie,. A skoro zniszczył, to znaczy, że wcześniej musiał takowy obrządek być.

Problem jest taki, że to bardzo późne źródło – zapewne dopiero z XV wieku. I oddaje klimat niechęci prawosławnych i katolików właśnie w tym okresie.
To przeciwstawienie Wojciecha Cyrylowi – pisze Aleksander Naumanow – jest jednym z pierwszych ruskich śladów polemik wyznaniowych, świadectwem odmiennego postrzegania słowiańskiej kultury Zachodu i Wschodu, dowodem zerwania ze swoistym średniowiecznym słowianofilstwem...
Nawet ci historycy (nader nieliczni), którzy bronią wartości tego źródła (jak Henryk Łowmiański czy Norbert Mika), przyznają, że mamy do czynienia z tekstem tendencyjnym. I druga rzecz: nawet gdyby przyjąć mało prawdopodobną wizję, że św. Wojciech rzeczywiście zniszczył obrządek słowiański w Krakowie, to w niczym nie potwierdza ani ekspansji morawskiej na ziemie południowej Polski w IX wieku, ani też będącej jej skutkiem misji cyrylometodiańskiej. Wszak duchowni słowiańscy mogli być ściągnięci do Krakowa po czeskim podboju.

Ale, jeszcze raz się powtórzę, taka opcja jest bardzo mało prawdopodobna. Informacja z Opowieści o piśmiennictwie słowiańskim jakoś też nie wyjaśnia w jaki sposób św. Wojciech mógłby podejmować takowe działania poza swoją diecezją.

12. Jeszcze raz Gall Anonim

Na koniec dowód rodem z kabaretu – otóż dawniejsza historiografia uważała, że owych dwóch podróżnych, którzy odwiedzili legendarnego Piasta i wróżyli Siemowitowi panowanie, to byli albo Cyryl i Metody, albo chociaż ich uczniowie. U góry notki malowidło Włodzimierza Tetmajera, Cyryl i Metody, z katedry św. Mikołaja Biskupa w Kaliszu. Jak widać, Cyrylowi i Metodemu towarzyszy Piast Kołodziej.

Podsumowując: nie ma ani jednego źródła pisanego donoszącego o podboju Małopolski i/lub Śląska przez Wielką Morawę. Nie ma też w źródłach wzmianek o prowadzeniu na ziemiach południowej Polski misji cyrylometodiańskiej.

W przyszłości jeszcze jedna notka na ten temat: o źródłach archeologicznych i językowych.

Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa notka. Właśnie książki o takiej tematyce, chętnie bym dorwał, ale jak łatwo zauważyć, autorzy rekomendowani jako sensowni, pisali dość dawno temu. Zgaduję, że ostatnie wydania owych książek, są również wiekowe.
    Skoro poruszany jest wątek Moraw, zapytam grzecznie, czy teoria, iż to właśnie błękitnokrwiści uciekinierzy z walących się Moraw stworzyli linię Piastów, jest równie pozbawiona sensu? Nagły skok jakościowy na ziemiach Polan musiał mieć jakąś przyczynę, a równie dobrze mógł to być import morawski, który był obeznany w funkcjonowaniu dużego państwa, zatem łatwiej mu przyszło tę wiedzę wykorzystać i rozpocząć reformy prowadzące do powiększenia stanu posiadania.
    Nie pamiętam, gdzie tę teorię czytałem i w żadnym wypadku nie będę o nią kruszył kopii, bo wiedzę z tego okresu mam zbyt małą, niemniej wydaje mi się na tyle logiczna, że bez znajomości rzeczy, nie da się jej zbyć wzruszeniem ramion.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >autorzy rekomendowani jako sensowni, pisali dość dawno temu<

      Ogólnie byli to sensowni autorzy, ale akurat w tym punkcie błądzili. Przy ostatniej notce zrobię spis tego, co warto przeczytać.

      > czy teoria, iż to właśnie błękitnokrwiści uciekinierzy z walących się Moraw stworzyli linię Piastów, jest równie pozbawiona sensu?<

      Któż to wie. Taką hipotezę postawili poznańscy archeologowie: Zofia Kurnatowska i Michał Kara (Urbańczyk tylko sprowadził to do absurdu). Ale ich przesłanki są raczej słabe:

      1. Trochę luksusowych przedmiotów pochodzenia wielkomorawskiego, konkretnie z okolic słowackiej Nitry, znalezionych w Poznaniu.

      2. Sama nazwa Poznania - pochodzi od imienia Poznan, a na Słowacji był ród Poznanów (a dokładniej, znany od XIII w., ród Hont-Pázmány). Tyle że wg tradycji tegoż rodu, byli oni potomkami przybyszów z Niemiec - braci Honta i Pázmánego (Poznana), którzy osiedlili się na Słowacji dopiero w czasach Gejzy lub św. Stefana, czyli w drugiej połowie X wieku lub na przełomie X i XI w. I to przyjmuje część historyków. Inni jednak twierdzą, że skoro jeden z braci miał słowiańskie imię, to nie mógł być Niemcem. I ci historycy uważają, że niejako doszło do zlania się dwóch rodów - niemieckiego Hontów i słowiańskiego Pázmánych (Poznanów). Jeszcze inni uznają, że oba rody były słowiańskie-wielkomorawskie i po węgierskim podboju zachowały swoje znaczenie.
      Ale z drugiej strony, imię Poznan występowało też na ziemiach polskich, czyli nie ma potrzeby poszukiwać założyciela Poznania na Słowacji.

      Więc, jak widać, słabe te przesłanki. Co do pochodzenia Piastów, można jedynie przyjąć, że byli Słowianami, skoro ich tradycja przekazała słowiańskie imiona przodków Mieszka I. Ale czy miejscowymi, czy przybyłymi - i skąd przybyłymi, trudno określić.

      Usuń
  2. Czyli są dwie opcje: albo to tubylcy, którzy samodzielnie, bądź z jakąś zapożyczoną wiedzą, zaprowadzili nowy ład nad Wisłą. Albo import. Tylko kto w takim razie mógłby być tym słowiańskim importem?

    Sherlock Holmes powiedział Watsonowi w "Znaku czterech" Arthura Conan Doyle'a: "Jak często powtarzałem ci, że gdy wyeliminuje się niemożliwe, cokolwiek pozostanie, jakkolwiek nieprawdopodobne mogłoby się wydawać, musi być prawdą".

    Cóż więc w tej sytuacji wydedukowałby Sherlock Holmes :)?

    A jaka jest Twoja teoria? Ze względu na niewielką bazę źródłową, zdaję sobie sprawę, że będą to jedynie spekulacje, ale i tak jestem ciekaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu odpowiedź wymaga czasu - to prawie temat na odrębna notkę :D Więc krótko i w punkcikach (moja koncepcja, oparta głównie na podstawie pracy Michała Kary, Najstarsze państwo Piastów - rezultat przełomu czy kontynuacji?: studium archeologiczne, Poznań 2009):

      1. Mieszkańcy ziem Polan do pocz. X wieku byli społecznością dość zacofaną - ziemie te są słabo zaludnione (w porównaniu do sąsiadów), brak większych oznak istnienia elity.

      2. Inaczej ma się sytuacja na południowy zachód od Polan, czyli na ziemiach Obrzan: szereg małych gródków dowodzi powstania licznej elity, konkurującej ze sobą i - jak można domniemywać - szukającej łupów, niewolników i trybutu na zewnątrz. Do tego ich ziemie były bronione licznymi akwenami i bagnami, co utrudniało ewentualne wyprawy odwetowe.

      3. Dodać 1 do 2 = Polanie pewnie byli ofiarami najazdów Obrzan, być może Polanie lub część Polan była zmuszona opłacać jakiś trybut na rzecz sąsiadów. Taka zgnębiona społeczność jest zawsze chętniejsza do przyjęcia na siebie zobowiązań wobec energicznej jednostki, która może zapewnić bezpieczeństwo i godność (historycy często zapominają o psychologii, a ludzie to nie roboty). Jak sądzę taką osobą był Siemowit.

      4. Piastowie zapewne bardzo szybko podpięli się pod miejscową religię, przerabiając się na potomków herosa-żywiciela Piasta i jego żony, takoż żywicielki Rzepki. Dalej mamy ojca owego herosa, czyli Chościsko - zaryzykuję tezę, że mamy tu do czynienia z lokalną wersją jakiegoś słowiańskiego boga, najpewniej Welesa (związek Chościska i Welesa z włosami chyba nie ulega wątpliwości).
      Czego znowu to dowodzi - Piastowie mogli się tak przerobić, przy czym zwraca uwagę krótkie drzewo genealogiczne przed powiązaniem z boską rodziną (u Piastów tylko trzy pokolenia przed Mieszkiem - u czeskich Przemyślidów jest to aż siedem pokoleń przed Borzywojem I). Jaki z tego wniosek: genealogia piastowska była słabo znana wśród Polan. Więc albo ma rację Gall Anonim i Siemowit pochodził z niskiego, nieznaczącego rodu, którym się mało kto interesował, albo też był przybyszem z innych terenów słowiańskich, niekoniecznie z Moraw, bo mógł pochodzić zza miedzy - np. właśnie być Obrzaninem, albo przybyszem znad Prosny (dawnej Presny, gdzie Nalepa lokalizuje znanych z Geografa Bawarskiego "Prissani" - czyli wg tego badacza, Presanie - Presnanie). W przypadku Prosny byłoby zrozumiały dość szczególny stosunek Piastów do Kalisza, o którym pisał prof. Buko.

      5. Co ciekawe, Piastowie w pierwszej kolejności ubezpieczyli się od strony Obrzan i ich domniemanej forpoczty nad Wartą - najpierw budowa Grzybowa (także Bnina), potem podbój czterech grodów nadwarciańskich i odbudowa grodu w Lądzie.

      Tak trochę fantazjując: Polanie mogli (jak pokazuje przykład ruski) sami wytypować i przywołać taką energiczną i dysponująca drużyną jednostkę np. właśnie z ziem nad Prosną, przekazać takiej jednostce władzę zwierzchnią i np. gród w Gieczu (też szczególnie traktowany przez Piastów) do dyspozycji + opisane przez Modzelewskiego prawa Wielkiego Sąsiada (prawo do zajmowania w każdym opolu ziem nieuprawianych i np. osadzania tam niewolnych) + być może taki archaiczny podatek zwany krową opolną.

      W ogóle sprawa piastowskiej ekspansji jest dość zaciemniona. Historycy, bezpodstawnie, przyjmują, że najpierw "musiała" być opanowana Wielkopolska, tylko dla Piastów Obrzanie byli takimi samymi sąsiadami, jak ludy ze wschodu czy północy, nie było wtedy żadnej Wielkopolski. Więc dlaczego Piastowie mieliby ograniczać ekspansję na wschód i północ przed podbojem Obrzan? Bo ten miał miejsce dopiero koło połowy X wieku. Niewiele wcześniej udało się Piastom wzmocnić swoją władzę nad samymi Polanami przez "zmonopolizowanie" miejsca kultowego na górze Lecha - budowa ok. 940 r. grodu w Gnieźnie.

      Usuń
    2. ... Takie komentarze koszmarnie rujnują moją samoocenę. Jak mówiłem, ekspertem nie jestem, ale wydawało mi się, że jakiś zarys tematu mam. A teraz jestem jak ten Sokrates, który stwierdził: Wiem, że nic nie wiem...

      W Pradze był chyba największy targ niewolników w Europie, więc wydawało mi się, że to raczej z tego kierunku szły wyprawy najeźdźcze. Ale w sumie nie wiem, czy te dwa tematy mają jakąś styczność chronologiczną. Zresztą niewolnicy wcale nie musieli być przeznaczeni na sprzedaż, tylko do użytku własnego. A to do prac polowych, a to w celach ofiarno-rzeźniczych.

      Typowanie jednostki, która obroni ode złego, jest stara jak świat. Tu przykładów nawet podawać nie trzeba.

      Rodowodowe koligacje z bóstwami, to też raczej standard. Zawsze lepiej swoje pretensje do tronu podeprzeć nie tylko mieczem, lecz też boskim kuzynostwem. Np. Japończycy wierzą, że ich cesarze wywodzą się od bogini słońca, bo czemu nie? Cesarzom rzymskim też się zdarzało odkryć powinowactwo z panteonem bóstw. O Grekach i ich mitologii nawet nie ma co wspominać. Tam bogowie imponowali jurnością i nieślubnego potomstwa mieli całe zastępy.

      Drzewo genealogiczne Piastów z czasów przedmieszkowych nie jest szczególnie bujne, ale nie samymi Piastami człowiek żyje. A to Krak się objawiał w legendach, wraz z córą Wandą, a to Popiel pożarty przez myszy. Nawet jeśli są to postaci zmyślone, to raczej mają swoje pierwowzory i jakieś formy organizacji musiały wcześniej nad Wisłą być.

      Kierunki ekspansji, to dla mnie czysta magia. Chętnie bym ją rozwiał przemęczając się ebookowo, ale wydawnictwa ebookowe zdominowały Bieszki i ich koleżki. A na papier miejsca u mnie brak.

      Usuń
    3. >W Pradze był chyba największy targ niewolników w Europie, więc wydawało mi się, że to raczej z tego kierunku szły wyprawy najeźdźcze<

      Nie w tym okresie. Zmianę na ziemiach Polan widać na przełomie IX/X wieku, już ok. 915 zaczyna się budowa grodu w Grzybowie.
      A Przemyślidzi dopiero za Wacława Świętego (ok. 925-935) zaczynają podbój pozostałych plemion czeskich. Z ekspansją poza kotlinę czeską wyszli nie wcześniej, niż w latach czterdziestych X wieku, czyli kiedy Piastowie już dość mocno siedzieli na ziemiach Polan. Do tego tereny piastowskie długo były oddzielone od Śląska czy Małopolski przez niezależne plemiona, m.in. wspominanych Obrzan i Presnan.

      Być może z czeskim zagrożeniem można wiązać falę budowy grodów piastowskich w latach czterdziestych X wieku (tak sądzi Tomasz Jasiński - wcześniej uważał, że wpłynąć mogła ekspansja niemiecka na Połabiu, potem zmienił zdanie pod wpływem pracy Marzeny Matli-Kozłowskiej, acz sam sądzę, że wpływ dalej mogło mieć sąsiedztwo Obrzan).

      Usuń
    4. PS
      Nie ma dobrej pracy o początkach piastowskiej ekspansji. Po badaniach dendro dyskusję zdominowali archeologowie ze swoim - jak ja to nazywam - fetyszem grodów, który akurat zakwestionowała - słusznie - wspomniana Matla-Kozłowska. Słusznie, ale marginalnie, bo w pracy o początkach Czech: "Pierwsi Przemyślidzi i ich państwo (od X do połowu XI wieku)", Poznań 2008.

      Archeologia, niestety, nie "widzi" innych form sprawowania władzy na danym terenie, niż pokrycie go siecią grodową. Czyli nie widzi zwierzchności trybutarnej, poludzia itp.

      Do tego dochodzi jeszcze fetysz opanowywania kolejno dzielnic: najpierw cała Wielkopolska i ani kroku poza Wielkopolskę przed jej podbiciem w całości. Przecież to idiotyczne, przed Piastami nie było Wielkopolski, Mazowsza, Pomorza - to dopiero Piastowie, na potrzeby swojej administracji, tworzyli dzielnice.

      Mamy w Gdańsku "coś" wydatowane na 932 r. Wg badaczy, nie może to być gród piastowski, bo Piastowie jeszcze nie podbili Obrzan. Co ma piernik do wiatraka? Dlaczego niby Piastowie mieliby rezygnować z jakiejś okazji do opanowania szlaku wiślanego i kawałka Pomorza w imię nieistniejących dzielnic?

      Co ciekawe, są jeszcze dwie przesłanki na rzecz wczesnego opanowania jakiegoś skrawka wybrzeża: tylko w Wielkopolsce i na Pomorzu Wsch. znany jest ten archaiczny podatek opolny, o którym wspomniałem (później widocznie Piastowie zrezygnowali z jego nakładania na rzecz bardziej skutecznych), do tego właśnie w latach trzydziestych X wieku w Wielkopolsce zaczynają pojawiać się skarby srebrne, przez część badaczy wiązane z obyczajami Skandynawów - to by wskazywało, że gdzieś doszło do styku Piastów i wikingów.

      Dodam, że ekspansja w kierunku szlaku wiślanego, to najbardziej oczywisty kierunek. Bo dojście do morza szlakiem odrzańskim było dużo bardziej skomplikowane i nigdy się w pełni nie udało przed Krzywoustym (a i temu właściwie nie w pełni, a jedynie przez narzucenie zwierzchności miejscowym książętom).

      Usuń