POLECAM

niedziela, 6 grudnia 2020

Listopad 2020 – raport z biblioteczki

Przedostatnie podsumowanie w tym roku, a już wiem, że zakupowo pobiłem swój rekord... Na zdjęciu też książki, które sam nie wiem czy mam, czy jednak nie mam :D Bo są tu też nabytki ze Świata Książki, które z przyczyn opisanych wcześniej, pojechały już z powrotem do księgarni, ale są zamówione ponownie w innej firmie. Na razie sytuacja wygląda tak, że książki dwa razy opłacone (bo ŚK jeszcze kasy nie oddał), a fizycznie ich nie mam.

Licząc z nimi (w końcu opłacone w listopadzie i przez moment fizycznie były u mnie) – przybyło trzydzieści sześć woluminów: zero komiksów, dwie pozycje naukowe, reszta SF i fantasy (+ trochę horroru, czyli gatunku, który uznaję za nieistniejący :D).

Dwie naukowe, to praca źródłoznawcza Wojciecha Barana-Kozłowskiego i lokalne wydawnictwo o powstaniu wielkopolskim.

Zależało mi na tym lokalnym, bo są tam zamieszczone szkice biograficzne powstańców z terenu gminy Strzałkowo (historyczna ziemia wrzesińska), w tym moich krewnych. Szkoda, że nie miałem pierwszego wydania, bo może bym podesłał autorowi jakieś uzupełnienia – np. nie zna daty śmierci Sylwestra Prętkowskiego, a wciąż żyje jego siostrzenica (moja babcia), więc uzyskanie takiej informacji to sprawa jednego telefonu. Przy czym mam też zdjęcia Sylwestra Prętkowskiego (autor tej książki nie miał) i jego brata Franciszka Prętkowskiego (zacznie lepsze, niż to zamieszczone) – uczestnika strajku Dzieci Wrzesińskich, weterana I wojny światowej, powstańca wielkopolskiego, powstańca śląskiego, weterana kampanii wrześniowej 1939, żołnierza AK.

Autor nie korzystał też z książki Zyty Zarzyckiej Polskie działania specjalne na Górnym Śląsku 1919-1921 – gdyby korzystał, to by wiedział, że Franciszek Prętkowski większość II wojny przeżył nie w Warszawie, a w Mińsku Mazowieckim, gdzie działał w tamtejszym ruchu oporu.

U góry: Franciszek Prętkowski,
zdjęcie z moich zbiorów i z książki,
na dole zdjęcia Sylwestra Prętkowskiego z mojego albumu

To teraz Hamilton. Wziąłem wszystko, co było dostępne z dwóch jego cykli. Pierwszy – Wszechświat Konfederacji (Dysfunkcja rzeczywistości obsmarowana o tu). To de facto trylogia, u nas wydana w siedmiu (!) woluminach przez Zyska. Tu, niestety, nie do kupienia jest część środkowa Widmo „Alchemika”. Jak się niedawno dowiedziałem, swego czasu Zysk kupił prawa do wznowienia tego tytułu, ale ostatecznie to olał. I dlatego nie robi rabanu o pirackie ebooki, których pełno w sieci (trudno byłoby im sprzedawać część pierwszą i trzecią, gdyby czytelnik nie miał szansy przeczytać drugiej, chociaż w pirackim ebooku).


I drugi cykl Hamiltona, w którego wydawanie Zyskowi wciął się Mag (podcykl Pustka). Podobna sytuacja – większość wciąż w sprzedaży na rynku pierwotnym, ale absolutnie nie do kupienia druga część Gwiazdy Pandory pt. Inwazja.



Dwie kolejne pozycje od Maga, które podobnie jak trylogia Pustka pojechały z powrotem do księgarni.

I jeszcze jedna od Maga, która przetartym szlakiem wróciła do Świata Książki. Do tego Kafka nad morzem Murakamiego – szukałem tego od dłuższego czasu, niestety książka była trudno osiągalna i za wyśrubowaną cenę. Dziękować panu Czarzastemu (wydawnictwo Muza) za wznowienie. Choć szkoda, że tylko (chyba) w miękkiej oprawie – stare było i na miękko, i na twardo.

Na drugiej liście poszukiwawczej („jak się trafi to kupię” – pierwsza to „muszę to mieć”) miałem Waltera Jona Williamsa. Przypadkowo wpadły mi w oczy trzy jego książki, stan idealny, cena łącznie: dziesięć zł. Swego czasu był to autor dość popularny: Aristoi miało dwa wydania, Metropolita nawet trzy – obie książki wyszły m.in. w tzw. czarnej serii Maga, poprzedniczce Uczty Wyobraźni. I to wydanie bym wolał, ale za tę cenę, to jakbym dostał za darmo, więc nie wybrzydzam :D Te książki to mikst SF i fantasy; Aristoi bliżej SF, Metropolita i Miasto w ogniu – fantasy.

U tego samego sprzedawcy dorzuciłem dwie pozycje SF wydane przez Zyska – takoż stan idealny, a kosztowały po pięć zł. Nie masz wroga prócz czasu ma dobre recenzje – znowu podróż w czasie do zamierzchłej epoki, acz tym razem nie pliocen, a plejstocen. Starplex ma gorsze recenzje, ale mogę zaryzykować pięć zł i osobiście sobie wyrobić opinię.

Dalej, uzupełniłem cykl Cherryh Unia – Związek. Przypomnę, że we wrześniu kupiłem dziewięć pozycji z tego cyklu, do tego we wrześniu i październiku uzupełniłem dwa inne jej cykle i jeszcze kolejny zacząłem kupować. Chyba Cherryh wyrasta na lidera moich tegorocznych zakupów.

Tak, jak Cherryh wśród autorów, tak chyba Alfa wśród wydawców dominuje w moich zakupach AD 2020. W listopadzie przybyły dwa kolejne tytuły. Tanith Lee mam pierwszy tom Opowieści z Płaskiej Ziemi, drugi czytałem z biblioteki, ale tak dawno, że chętnie odświeżę oba (w wolnej chwili, czyli pewnie w 2022 roku).

Natomiast Dziób księżyca to powieść, o której wcześniej nie słyszałem – jak się okazało, wyszła poza serią Biblioteka Fantastyki, w innej – Biblioteka Dzieł Wyborowych, w której Alfa puszczała głównie prastare ramotki, niekoniecznie fantastyczne. O istnieniu tej książki dowiedziałem się, kiedy nabytkiem pochwalił się na swoim blogu Istimor Izostar. Doczytałem, że to wcale nie prastare, że to animal fantasy, ponoć coś, co może konkurować z Wodnikowym Wzgórzem Adamsa i cyklem Duncton Horwooda. To od razu wjechała u mnie na pierwszą listę zakupową. Z tego co widzę, głównymi bohaterami są nowozelandzkie papugi (Philip Temple to właśnie nowozelandzki pisarz). Książka bardzo ładnie wydana – twarda, płótnopodobna oprawa, obwoluta. I dość trudno osiągalna – na Allegro i OLX nie było, znalazłem na Sprzedajemy.pl.

Serce boli, jak do jednej książki trzeba opłacić przesyłkę, więc u tego samego sprzedawcy dobrałem Briusowa Ognisty anioł – powieść historyczną z elementami fantasy. Akcja umieszczona w Niemczech w XVI wieku. Że zacytuję opinię Leehoo z Lubimy Czytać:

Niewiarygodna dbałość o realia XVI wiecznych Niemiec, cudowna narracja i elementy fantastyczne przenikające się z realnym światem. Inkwizycja, demony, sabaty czarownic, pojedynki i męczarnie miłości w XVI odsłonach. Dzieło niesłusznie zapomniane.

No muszę to mieć :D

Jak już w kręgu rosyjskim,. to druga część Granicy stadnego autorstwa (Marina i Siergiej Diaczenko, duet występujący pod pseudonimem Oldi i Walentinow – sami Ukraińcy, ale piszący po rosyjsku). Pięcioro autorów, to nie może się udać. I też części pierwszej nie doczytałem do końca. Ale mam zamiar zmierzyć się z tym ponownie, więc dorzuciłem część drugą za pięć zł do paczuszki w Dedalusie – tak na wszelkie wypadek, jak mi się jednak spodoba, to będzie jak znalazł.

I książka nie rosyjska, ale rosyjska. Higgins nie tylko stworzył świat wzorowany na Rosji – trochę carskiej, trochę komunistycznej – ale nawet próbuje (udanie) naśladować styl pisania rosyjskich autorów. Bardzo dobra książka.

Trochę klasyki SF – Chalkera lubię jako pisarza fantasy, może i polubię jako twórcę SF, a wziąłem, żeby Demon Śmierci Lee nie był osamotniony w paczce.

Klasyczne postapo Wyndhama leżało w taniej księgarni TakCzytam.

Na koniec polska fantastyka – w całości z tanich księgarń. Zapowiadałem, że kupię Daniela Odiji Kronikę umarłych i masz – znalazłem w taniej księgarni. Nawet tam chyba brakowało amatorów, bo leżała sterta tego, a z naklejek na IV stronie okładki wynika, że nawet w tej taniej księgarni była trzykrotnie przeceniana. Ale nie ma się co dziwić – promocja była taka, że pewnie mało kto słyszał o tej książce, a jeszcze mniej powiązało ją z fantastyką. Z okładki też to na fantastykę nie wygląda.

Aleksandry Janusz Dom wschodzącego słońca miałem kupić, ale potem okazało się, że wydawca jednak nie wyda kontynuacji – Mandali, więc odpuściłem. Ale w taniej księgarni można wziąć.

Na koniec antologia, prastara ze śp. Runy. Z ciekawości, bo autorzy opowiadań raczej nie kojarzeni z horrorem (poza Kryczem i Śmiglem) – to raczej twórcy fantasy, SF i powieści historycznych (Komuda). Muszę ułożyć te antologie z Runy w „kupie”, bo już się gubię co mam, a co nie.



Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:


19 komentarzy:

  1. A to mnie się czepiasz, gdzie ja upycham książki. :P Jeszcze balkon mam pusty, tylko muszę wymyśleć, jak je tam uchronić przed deszczem i śniegiem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się chyba zakorkowałem. Ale kupiłem zdecydowaną większość książek z listy "muszę to mieć", więc przyszły rok będzie uboższy. Tak na marginesie - sam sobie ten rok wywróżyłem, że zacytuję sam siebie z 31 grudnia 2019:

      >Podobno to co robisz w Sylwestra, będziesz robić cały rok. To ja się napawam nowymi pozycjami w biblioteczce – sam sobie życzę, żeby przez cały rok tak było<
      https://seczytam.blogspot.com/2019/12/grudzien-2019-raport-z-biblioteczki.html

      No to było/jest (bo jeszcze parę dni roku zostało).

      Usuń
  2. Ojej, nie wiedziałam, że Uroboros odpuścił Janusz i w sumie po prostu czekam od dawna na kontynuacje! To takie miłe i ciepłe było i na pewno wzięłabym więcej, bo brakuje mi mocno tego typu literatury, która trzyma jakiś fason. :( "Dzień tryfidów" to ciekawa rzecz jest. Trafiła do mnie przypadkiem, bo była wśród niezbyt licznej rodzinnej biblioteczki mojego chłopaka. Na własność nie mam, ale przeczytałam w jakimś takim staaarym wydaniu i dopiero po lekturze dowiedziałam się, że to jakaś ważna dla gatunku książka. Więc podeszłam do niej jak do taniego i masowo wydawanego SF, przez czytaniem spodziewając się kompletniej kiszki. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałaś się - a spodziejstwo zostało potwierdzone czy wręcz przeciwnie? Pytam, bo sam czytałem "Dzień tryfidów" w czasach, kiedy wyginały ostatnie mamuty, czyli w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, w wydaniu Iskier i już nic nie pamiętam - poza tym, że tam jakieś chodzące chwasty były. Ale skoro było to trzy razy przenoszone na ekran, to chyba jest niezłe...

      Usuń
    2. Na pewno było lepiej, niż się spodziewałam, że będzie, ale jednocześnie chyba nie do końca wtedy zaczaiłam o co w książce chodzi. Wydała mi się jakaś taka... dziwna. W sensie, tam są te wielkie rośliny - owszem. Ale jednocześnie (spoiler?) ludzie tracą wzrok i mamy te dwa motywy pomieszane. Autor nie skupia się na jednym.

      Usuń
    3. Aaa, tak, rzeczywiście coś było z utratą wzroku przez większość ludzi.

      Usuń
  3. Ognisty anioł zainteresował mnie mocno, poszukam w bibliotece. Też zamówiłam Piranesi �� choć wolałabym kupić JSMN, może będzie dodruk... Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mag miał rzucić w grudniu dodruki chyba trzech pozycji z UW (nie rzucił - niby przez COVID), ale nie wiem czy "Jonathan Strange i pan Norrell" miał się załapać. Obstawiam, że to były raczej:

      1. Hal Duncan "Welin".
      2. Ian R. MacLeod "Dom burz".
      3. Michael Swanwick "Córka żelaznego smoka. Smoki Babel".

      Te dwie pierwsze chyba najczęściej przewijały się w prośbach na Katedrze, trzecia w związku z wydaniem "Matki żelaznego smoka".

      A "Jonathan Strange i pan Norrell" w wydaniu z UW ma ceny. Wcześniejsze wydanie - trzytomowe z Wydawnictwa Literackiego - jest z kolei trudne do skompletowania, bo bez problemu i tanio można kupić tomy 1-2 (dziś na Allegro t. 1 - ok. 10 zł, t. 2 - 17-20 zł), ale tomu 3 nigdzie nie ma.

      Usuń
    2. Na fb trochę ludzi pytało o dodruk JSMN, więc pewna szansa jest �� no 3tomowego nie chce na razie kupować, chyba że uda mi się znaleźć całość. Naprawdę mogliby dodrukować, książka prawie zniknęła z rynku, a jak już się pojawia na allegro to za szalona cenę. Karmena

      Usuń
    3. Widzę te ceny: na Allegro 130-200 zł, na OLX jeszcze lepiej - dziś jedna oferta za 220 zł.

      Usuń
  4. Hamilton chodzi za mną od dawna, ale czy jako osoba, która nie czyta sci-fi (trochę młodzieżowego może) odnajdzie się w ogóle w takich książkach. Zawsze się boję, że się pogubię, bo mega łatwo się rozpraszam.

    Robisz jakieś podsumowanie roczne ile wydałeś na książki? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz "Grę o tron" (książkową, nie serialową)? Bo jeśli nie odpowiada Ci taka narracja rozłożona na wielu bohaterów, to Hamilton Ci się nie spodoba. Natomiast jeśli Ci taka narracja nie przeszkadza, to warto spróbować.

      Finansowego podsumowania nie jestem w stanie zrobić, bo nie pamiętam ile za co dałem. Ilościowe mogę - od 1 stycznia do 10 grudnia 2020 kupiłem 402 książki i komiksy.

      Usuń
  5. No żeś zaszalał tym razem ;)

    Z Hamiltona mam jakieś tomy, które Luby swego czasu kupował, ale ponieważ to jest osoba, której kompletnie nie przeszkadza czytanie tomów cykli w sposób losowy, to nawet nie wiem, czy one są po kolei i czy wszystkie XD Mnie szczerze mówiąc, ten autor nie ciekawi jakoś szczególnie.

    Biłam się z myślami, czy "Piranesi" sobie zamówić (było w Świecie Ksiązki wczoraj za 15 zł), ale w końcu nie kupiłam (za to pojawiło się już na Legimi, więc nie przepadło. W ogóle z twórczością Clarke mam problem: ja widzę, że obiektywnie to jest świetna literatura, ale ona tak bardzo do mnie nie trafia...

    O, mam nadzieję, że niedługo napiszesz coś o "Aristoi". Mam ją na liście ciekawych tytułów, którą tworzyłam jakoś na przełomie gimnazjum i liceum i kompletnie nie pamiętałam, anie o czym ta książka jest, ani co mnie w niej właściwie zainteresowało.

    "Dzień tryfidów" mam w wydaniu Solarisu, w omnibusie z "Poczwarkami". Też dorwane na taniej książce XD

    Ale wiesz, że "Dom Wschodzącego Słońca" to typowa młodzieżówka? Czytałam to w wydaniu Runy, nawet kiedyś o niej pisałam (tak średnio mi się podobała): https://kronikaksiazkoholika.blogspot.com/2013/04/jakies-takie-zacmione-dom-wschodzacego.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy całość Hamiltona wymaga czytania po kolei, ale w podcyklach na pewno. Wiem, że niektórzy czytali np. samą trylogię "Pustka", ale nie wyobrażam sobie czytania "Widma >Alchemika<" bez znajomości "Dysfunkcji rzeczywistości".

      Piranesi za 15 zł? Ale ebook?

      Przeczytałem Twoją opnie o książce Janusz. Kurde... Ale może będzie lepiej, bo drugie wydanie w znacznym stopniu zostało zmienione.

      Aristoi może niedługo wciągnę, bo założyłem, że książki Hamiltona będę "przekładał" samostojkami - żeby nie było za dużo na raz tego samego :) Tylko chwilowo się zatarłem na tym "Widmie >Alchemika<" - nie lubię ebooków, źle mi się tak czyta i idzie jak krew z nosa. A to w papierowym wydaniu miało 1270 stron - normalnie bym łyknął w dzień, a tak będę się męczył ze dwa tygodnie.

      Usuń
    2. Normalnie papier. Oni teraz mają taką promocję, że codziennie do Wigilii kilka papierowych tytułów jest za 15 zł (i kilka ebooków za dyszkę). Przedwczoraj było akurat Piranesi, ale codziennie jest coś z Maga.

      Ja ostatnio nawet jak czytam papier to symultanicznie z ebookiem xD (o ile jest na Legimi). O ile papier czyta się przyjemniej, o tyle telefon wygodniej trzyma się w jednej ręce kiedy w drugiej trzyma się wijącego się bombla. No i można czytać po ciemku xD

      Usuń
    3. Na dziś interesuje mnie jedna pozycja Maga - "Matka żelaznego smoka", jest już w przedsprzedaży w ŚK, ale rabat bez szału: z 39 przecenione na 32 zł. Inna rzecz, że książek Maga nie kupuje się w przedsprzedaży, bo ich terminy należy traktować niezobowiązująco.

      Usuń
  6. Zbieram koparę z podłogi. 😅 I jak ślubny będzie się czepiał, że za dużo kupuję, podeślę mu linka 🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj, na początku stycznia zrobię podsumowanie roku :D

      Usuń