POLECAM

poniedziałek, 17 października 2022

Rafał Jaki, Hataya, Wiedźmin. Ronin

Mangowy Wiedźmin wydany m.in. dzięki zbiórce na Kickstarterze. Tym razem zbierali nie sami autorzy, a CD Projekt – firmę stać na wydanie takiego tomiku, więc była to forma promocji i „wciśnięcia” kolekcjonerskich zestawów. I – jak twierdzi CD Projekt – chcieli sprawdzić czy mangowy Wiedźmin przypadnie nam do gustu.

Więc odpowiadam za siebie: mangowy tak, ale ten konkretny niespecjalnie. Gdybym był złośliwy, to bym nawiązał do nazwiska autora i napisał, że komiks jest faktycznie japoński: jakitaki. Ale wszak wiecie, że złośliwość to ostatnia cecha, jaką można mi przypisać, więc takie uwagi sobie odpuszczę.

Moim zdaniem, dość nieszczęśliwym pomysłem było zatrudnienie polskiego scenarzysty, jednak mangę najlepiej czują Japończycy. Czytuję wybrane mangi dla dorosłych, więc trudno mi się wypowiadać za całość gatunku, ale Wiedźmin powinien być zrobiony właśnie jako manga dla dorosłych. Takowe mangi zazwyczaj mają bohatera trochę pogłębionego psychologicznie i trudno przewidywalną fabułę.

Nasz scenarzysta, niestety, nie popisał się. Dostaliśmy coś na wzór gry komputerowej: kolejne levele, na których Geralt odhacza coraz bardziej skomplikowane/groźne potwory. Jeszcze na dwóch pierwszych poziomach mamy próbę wprowadzenia sapkowskiej przewrotności – niestety, w obu przypadkach na jedno kopyto. A potem to już leci: potwór – załatwienie potwora. Po co ten Geralt lezie po czymś przypominającym Japonię i te biedne potwory rżnie, to już Wam nie zdradzę, bo wyjaśnienie mamy dość późno (wyjaśnienie na razie takie se, zobaczymy jak to Jaki rozwinie w kolejnych tomach; gracze pewnie wiedzą, bo manga nawiązuje do gry Dziki gon). No i humoru, jakiego przecież pełno w Wiedźminie Sapkowskiego, tu nie uświadczycie.

Tyle fajnego, że poznajemy kawał bestiariusza z mitów japońskich (na końcu zresztą mamy dołożony bestiariusz, którego autorem jest Matthew Meyer – Amerykanin mieszkający w Japonii).

I w tym kontekście dość trafnie wybrano rysowniczkę, japońską mangaczkę Hatayę. Jest to chyba początkująca rysowniczka, bo znalazłem tylko jedną jej mangę poza Wiedźminem (jednotomówkę Neko no Matasaburou – o kocie, który chciał zostać demonem). Wybór dobry, bo sama Hataya wyznaje, że najbardziej lubi rysować jingai (fantastyczne istoty). I te rzeczywiście wyszły jej fajnie i odpowiednio obco (dla zachodniaków).

Ogólnie rysunki są trochę uproszczone – kwestia gustu czy komuś się to podoba, czy nie (miłośnicy szczegółowych, efektownych ilustracji np. Kentarō Miury mogą być nieco rozczarowani, ale fani Sørena Mosdala powinni być usatysfakcjonowani).

Co ciekawe – Wiedźmin. Ronin jest kolorowy, tyle że ten kolor jest tak ograniczony, że nie psuje klimatu mangi (mangi zazwyczaj są czarno-białe, co najwyżej mają kilka kolorowych stron) – głównie mamy różne odcienie brązu zastępującego typową mangową szarość, ale w paru kadrach znajdziemy też inne kolory, np. niebieski.

Czy polecam... A bo ja wiem. Dopiero kolejne odsłony odpowiedzą na to pytanie – jako samodzielny komiks, moim zdaniem, scenariuszowo to się nie broni, ale może jako część większej całości... Na razie „robotę robią” japońskie potwory, na pierwszy tom obleci, ale jeśli tak będzie dalej, to będzie słabo.

Technicznie: wydanie w twardej oprawie, ale – nie wiem czy tak ma tylko mój egzemplarz – strasznie ten wolumin trzeszczy, jakby chciał mi rzec: Zara się rozletę!

Scenariusz: 3/10.

Rysunki: 7/10.

OCENA: 5/10.

R. Jaki, Hataya, Wiedźmin. Ronin, [t. 1], wydawnictwo Egmont, Warszawa 2022, stron: 128.



6 komentarzy:

  1. Z tego co piszesz, wygląda jakby twórcy (czy raczej osoby zamawiające tę mangę) nie mogły się zdecydować czy chcą komiks czy mangę, czy chcą skierować ją do nastolatków czy dorosłych i wyszło takie dzieło zawieszone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej to skrzyżowanie mangi z grą (scenarzysta na co dzień coś tam robił przy grach komputerowych - nie wiem co, bo sam nie gram, to mnie to nie interesuje - a także robił scenariusz do gry planszowej "Wiedźmin: Stary Świat"). I tak, to jest dla wszystkich od lat 12 do lat 102. Zapomniałem jeszcze napisać, że Geralt mało przypomina tego z książek Sapkowskiego, a raczej tego z serialu Netfliksa - ponuraka komunikującego się pomrukami (jaki jest Wiedźmin z gier, oczywiście nie wiem).

      Usuń
  2. Bidne te rysunki. Widziałem dużo lepiej narysowane mangi. Do historyjki "magii i miecza" pasowało by coś bardziej efektownego i dynamicznego. Ale jaki scenariusz taka i oprawa graficzna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu rysunki są ogólnie poprawne do niezłych w przypadku jingai. W mandze jednak (przynajmniej z mojego punktu widzenia) istotniejszy jest scenariusz i tu jest słabo.

      Usuń
  3. Kiedy zaczynali zbiórkę na Kickstarterze, Jaki był jeszcze w CD Projekcie. Najpewniej decyzja o kampanii była jego. Bleh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To on nadzorował wszelkie promocyjne akcje, w tym serię komiksów (sądząc po tym, że wszędzie wciskał swoje nazwisko. W komiksach jest bardziej widoczne niż Sapkowskiego). Szczególnie mierzi mnie, że w Dzieciach lisicy nigdzie nie dali informacji o tym, że to adaptacja.

      Usuń