POLECAM

wtorek, 31 grudnia 2019

Grudzień 2019 – raport z biblioteczki


Podobno to co robisz w Sylwestra, będziesz robić cały rok. To ja się napawam nowymi pozycjami w biblioteczce – sam sobie życzę, żeby przez cały rok tak było :D

Skoro w listopadzie zamiast trzymać się planu, poleciałem na promocje, to w grudniu trzeba było nadrobić zaległości. I stąd przybył Pullman oraz komiksy Studia Lain i KBOOM. Znowu przewaga komiksów (osiemnaście) nad książkami (dziewięć, z tego aż osiem to fantastyka).

Do księgarni Maga polazłem po Artefakty, bo w grudniu tylko tam były dostępne. Na tę pozycję Gene Wolfe czekałem odkąd tylko Mag zapowiedział ją po raz pierwszy, czyli od 2015 roku. Mam nadzieję, że na tym podcyklu wydawca nie skończy i będzie nam dane kupić całość wolfowego cyklona (dwanaście powieści w trzech podcyklach + pięć opowiadań + esej). Choć z drugiej strony Mag się upiera, że ni huhu, reszty nie wydadzą – tylko pięć powieści z podcyklu Księga Nowego Słońca

Z kolei Mathesona w ogóle nie miałem w planach, bo Jestem legendą znam, a dwie pozostałe powieści już samymi tytułami mnie nie porwały – delikatnie to określając, bo Człowiek, który nieprawdopodobnie się zmniejszał jakoś pasuje mi do słabej SF sprzed potopu, czyli z pierwszej połowy XX wieku. Ale ktoś mi na Katedrze wciskał :D, że w tomie są też świetne opowiadania. To zaryzykowałem.


Dalej jest Pullman, który nie dojechał z poprzednią dostawą i Abercrombie, wzięty w charakterze dopychacza – żeby dociągnąć do kwoty dającej darmową przesyłkę.


Tuż przed Wigilią odwiedziłem poznańską księgarnię KIK – miałem tylko do odbioru zamówienie: jedenaście komiksów. Niestety, okazało się, że jedna zamówiona manga (Somali i Strażnik Lasu) nie dojechała na czas. Sami pewnie się domyślacie co było dalej. Tak, od razu w czaszce nałogowca zakiełkowała myśl: „Jakaś kasa się zwolniła, to mogę iść między regały i coś dobrać”. Taaa, zwolniło się ze dwadzieścia zł, a dobrałem pewnie za ponad stówę.

Między innymi niedostępne już (poza KIK, rzecz jasna) książki Miéville i Williamsa. Dworzec Perdido to ponoć najlepsza książka autora, do którego podchodzę jak pies do jeża (ongiś nawet się zaklinałem, że do ręki nie wezmę nic z jego nazwiskiem na okładce). I pewnie Dworzec Perdido będzie ostatnią jego książką w mojej biblioteczce, bo może bym kupił pozostałe części trylogii Nowe Crobuzon, ale Blizna jest właściwie nie do dostania – nawet używki na Allegro pojawiają się rzadko i za kosmiczne kwoty.

A książka Williamsa to zakończenie tetralogii Cienie – czytałem dwa pierwsze tomy, dla mnie to wcześniejszy cykl Williamsa (Pamięć, Smutek, Cierń) zmiksowany z Grą o tron Martina. Ogólnie przeciętne, ale czytało się przyjemnie. Kiedyś tam się zgapiłem i nie kupiłem tomów trzeciego i czwartego. Szukałem tego od jakiegoś czasu, ale z tomem czwartym był ten sam problem co z Blizną Miéville – na Allegro rzadko, wyłącznie używane i za kosmiczne stawki. Więc skoro moje oczęta ujrzały w KIK nówkę za normalną cenę, wahania nie było. Teraz tylko muszę dokupić tom trzeci, ale z tym jest mniejszy problem.

I polski rodzynek – po Mitoświecie, Majka rzucił nam Wieloświat. Muszę przyznać, że Genius Creations bardzo się poprawił edytorsko: okładka ze skrzydełkami, niezła grafika (acz liternictwo nie podoba mi się), lepsza redakcja, niż przy poprzednich książkach Majki.


Dopiero teraz dotarła do mnie książka Artura Wójcika, prowadzącego blog Sigillum Authenticum, o wielkolechickim obłędzie.



Komiksowo. Ogólnie nie przepadam za trykociarzami, DC w ogóle nie czytam, Marvela właściwie też już nie. Ale Valiant jakoś przypadł mi do gustu. W grudniu przybyło pięć komiksów z tego uniwersum. Pierwszy, Quantum i Woody, wydało już ponad dwa i pół roku temu wydawnictwo Fantasmagorie, które niedługo później zeszło z tego świata i to w bardzo brzydki sposób (nie rozliczając się z klientami z przedpłat). Po Fantasmagoriach wydawanie Valianta w Polsce przejęło KBOOM i to oni puścili kolejne komiksy: X-O Manowar to drugi tom serii, a Divinity debiut nowego superbohatera na naszym rynku.


I tomiki 2-3 z subkiem Bloodshotem.


Po wcześniej zakupionej Dziewannie udało mi się skompletować cykl komiksów Adama Święckiego pt. Przebudzone legendy. Niestety, Dziewannę, Lewiatoma i Szeptuchę wydało po partacku Studio Domino. O ile mały format jakoś przetrawię, o tyle do szału doprowadza mnie okładka ze sztywnego kartonu – nie ma bata, to musi się przełamać podczas czytania. Dwa najnowsze tomiki wydał Timof i to już prezentuje się znacznie lepiej.


I tak dotarliśmy do mojego ulubionego wydawcy komiksowego, czyli Studia Lain. Ich komiksy biorę właściwie tylko w stacjonarnym KIK, a nie byłem tam od marca, to się trochę nazbierało (oj bolało, oberwałem po kieszeni). Ale wziąłem całość zaległości, czyli...

Pakiet dreddowy: sam nasz ulubiony sędzia Dredd (temu PiS by w kaszę nie dmuchał), a do tego komiks z uniwersum Dredda, tym razem w akcji szeryf (ta szeryf) Lawson pilnująca porządku „w najwiekszym zadupiu galaktyki”. Oba komiksy są czarnobiałe.


Pakiet fantasy. Otwiera to szalone Boże Działo, dalej poszerzone wznowienie Slaine Zabójcy Demonów, a na koniec  pięknie narysowane Opowieści czasów z Kobry. Jak sam tytuł wskazuje, nasz najeżony Celt (Slaine, oczywiście) musi zmierzyć się z demonem, ale i dla bandy zdziczałych Rzymian znajdzie chwilę czasu :D


Pakiet SF (czy raczej space-operowy). Ballada o Halo Jones Alana Moore i drugi tom Strażników Masery Massimiliano Frezzato także od Studia Lain, a rządek uzupełnia najnowszy zeszycik z Gwiezdnych Wojen od Egmontu.


Wszedłem w nową mangęFire Punch. Przeczytałem na razie pierwszy tomik. O rany, ależ to jest popaprane. Ale uprzedzano mnie, żebym nie oceniał po pierwszej części (dlatego kupiłem dwie od razu), więc na razie cicho sza.





Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:


22 komentarze:

  1. Piękne zbiory :D. I fajnie, że się dowiedziałem, że Wolfe wychodzi - tego cyklona od dawna mam w planach. Właśnie zdziwiło mnie, że książkę Wójcika dopiero teraz dostałeś. Empik coś schrzanił, czy wcześniej po prostu nie kupowałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zasady nie kupuję w Empiku, a PWN/Ravelo i Świat Książki długo nie miały (nie wiem czy już jest). Ostatecznie wziąłem w tym Empiku, ale tylko się zagotowałem. Bo najpierw nie mogłem zamówić do najbliższego (znowu problem ze zbyt dużą ilością nieodebranych paczek - jakoś Bonito ma duuuużo mniejsze punkty, a tego problemu nie ma), potem okazało się, że mój egzemplarz ma naddartą okładkę - nie reklamowałem, bo użeranie się z Empikiem nie jest wymarzonym spędzaniem czasu :D

      Usuń
  2. Mam to samo z Magiem, chociaż no na tego Mathesona jednak znacznie dłużej czekam, bo kilka lat, a Gene odkąd się pojawiła taka zapowiedź w tym roku. I ogólnie cieszę się bardzo, że nowe artefakty wychodzą (które uwielbiam), bo robiłem sobie wielkie nadzieje co do serii klasyki Rebisa, ale tam to niestety książki do wzięcia są dla mnie na wyrywki, przy czym od Maga to wszystko to, czego jeszcze nie znam/nie mam.


    Ja chyba widziałem Twoją reckę do któregoś Abercrombiego - jesteś na LC jako Paweł Ma? Ogólnie bardzo lubię tego autora. Kojarzysz może kiedy Mag ma wydać "Szczyptę" w starej szacie? Bo Ty się tam orientujesz w Magu teraz na bieżąco, a ja już nie bardzo, przy czym odgrzebać info teraz to masakra. :)


    Co do WIlliamsa to na pewno czytałem Twoją reckę na blogu i jesteśmy zgodni. Koleś pisze bardzo fajnie i dobrze się to czyta, ale niestety kontynuacja to już nie to samo, co poprzednia trylogia. Nie mniej jednak fajne było znowu wrócić do Osten Ard i pozostałe części na pewno łyknę. Myślałem, że będzie jednak gorzej. Widzę też u Ciebie Marchię. Myślałem nie raz, żeby po to sięgnąć, ale coś mi było ciężko zawsze wydać na raz więcej kasy na wszystkie 4 (jak jeszcze były dostępne wszystkie), albo potem polować na pojedyncze na allegro po taniości. I chyba tylko w ten drugi sposób już teraz przyjdzie mi to zebrać. Też mi się to jawi jako GoT i na pewno to łyknę, bo najdalej mi u Williamsa chyba tylko z tymi Smokami i Dollarem.

    Czytałeś już ten Dworzec Perdido? Jeśli nie to powiem Ci, że znając już jako tako Twoje wymagania myślę, że to fantasy idealne w punkt dla Ciebie. Bardzo nieszablonowe, dziwaczne, nawet abstrakcyjne i szalone, ale świetne. Cały czas ubolewam, że część 2 jest nieuchwytna na papierze, bo już bym dawno całą trylogię przeczytał. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie recenzowałem nic Abercrombiego, poza krótką opinią o opowiadaniu z antologii Niebezpieczne kobiety. A na lubimy czytać jestem jako PawelM:
      http://lubimyczytac.pl/profil/579357/pawelm

      Z Cieniami jest tak, że to bardzo wtórne dzieło, ale bardzo dobrze się czyta. Po prostu Williams wrzucił do miksera "Pamięć Smutek Cierń" i "Grę o tron" - musiało powstać coś wtórnego, ale z drugiej strony produkty miksowane są bardzo wysokiej jakości, a miksujący to bez wątpienia dobry pisarz.

      Natomiast kupowanie tego obecnie nie ma chyba sensu - no chyba że gdzieś zdobędziesz "Serce cienia" bo ten tom jest praktycznie nie do dostania (przykładowo dziś na Allegro zero ofert, na szybko sprawdziłem pięć największych antykwariatów: Tezeusz, Waw, SkupSzop, SuperKsiążka, Bazar - nigdzie nie ma). W KIK brałem ostatnią sztukę.

      No właśnie mam z jednej strony nadzieję, że Dworzec to będzie nieszablonową fantasy, ale z drugiej złe doświadczenia z autorem każą mi obawiać się bezsensownej galopady wydarzeń, słabego klimatu i papierowych bohaterów. Sama oryginalność świata i cech fizycznych bohaterów to trochę za mało... Zobaczymy.

      Usuń
    2. To coś mi się musiało pomylić, ale poszło zap, bo lubię poczytać Twoje opinie do książek, które sam czytam lub mam zamiar. Kilka razy mnie przekonałeś, żeby nie sięgać i nie tracić czasu.

      A to nie szkodzi, że wtórne. Ja piałem u siebie przy okazji czytania Gwynne, że tam nie ma absolutnie nic zaskakującego, ale jak autor potrafi pisać tak, że czyta się bez znużenia, to ja lubię takie schematyczne fantasy, bo to zawsze (podobnie jak z powieściami historycznymi i przygodowymi) najlepsza odskocznia od rzeczywistości.

      Może i teraz nie, ale może kiedyś to wznowią. Chociaż mi to się marzy i wielokrotnie pytałem Rebisa o to, żeby wznowili "Inny świat", bo to jest rzecz absolutnie genialna i najbardziej efekciarska spośród całego fantasy, jakie czytałem. A jest co czytać, bo to jakoś 3500-4000 stron. Nie wiem czy to znasz? Też cholernie ciężko całość skompletować. Czasem nie czaję Rebisa czemu nie wznawia takich pozycji chociażby te 500-1000 egzemplarzy.

      Powiem Ci tak, że czytając opinie ludzi, którzy czytali "Dworzec" i inne książki Mieville'a to nie przypominam sobie, żeby ktoś narzekał na to, a za to narzekali na inne, najbardziej te najnowsze. Ja osobiście czytałem tylko to i "Ostatnie dni Nowego Paryża", które jest maksymalnie abstrakcyjne i czułem się jakbym czytał mając przed oczyma obrazy Daliego i Boscha. Nieco podobne do "Podziemii Veniss" VanderMeera. A "Dworzec" jest BARDZO dziwaczny, ale w pozytywnym sensie. Tam nie ma jakiegoś mocnego rozwinięcia postaci, poza może 2-3, ale klimat super, świat super, fabuły już tak dobrze nie pamiętam, ale no nie nudziłem się ani chwilę i czytałem ze świecącymi oczami jak dziecko mające w rękach nową zabawkę. Czytaj to i daj znać, bo jestem ciekaw. Podobno "Blizna" gorsza, a trzeci tom bliższy pierwszemu. Próbuję jakoś Ci narzucić obraz, czego połączenie mogło by to ewentualnie być, ale cholera nie potrafię.

      Usuń
    3. Dla mnie podstawowa różnica między VanderMeerem a Miéville jest taka, że VanderMeer skupia się na człowieku - zastanawiałem się nawet przy czytaniu Shrieka, czy on nie ma wykształcenia psychologicznego, bo rodzeństwo Shrieków to modelowe wręcz przykłady DDD/DDA. A sam świat u niego jest nakreślony niejako "przy okazji". Z kolei Miéville raczej buduje płaskich bohaterów, jego największą (a może jedyną) zaletą jest wyobraźnia co do wymyślonych światów i cech fizycznych bohaterów. Do tego w Krakenie doszła galopada wydarzeń i klimat mi całkowicie zginął.

      Z cyklu Nowe Crobuzon do kupienia jest też "Żelazna rada", ale nie wiem czy to da się czytać bez znajomości "Blizny".

      Nie, nie czytałem "Innego świata", poza jedną nowelką chyba z antologii "Legendy II". To miało taki trochę cyberpunkowy klimat, a nie lubię cyberpunku.

      Usuń
    4. Po prostu sobie to przeczytaj. Zobaczysz sam. Czekam na opinię. ;)

      To nie do końca taki stricte cyberpunk, ale coś w tym jest. Ten cykl to miszmasz gatunkowy fantasy,sf, thriller, mitologia, przygodówka i kilka innych opartych jakby na silniku cyberpunku, ale tylko jako punkt wyjściowy. Generalnie chodzi o to, że pewna korporacja wymyśliła grę i użytkownicy w niej uczestniczacy podpinają się jakby w matrixie, wchodzą do jednego wielkiego świata, gdzie sami mogą tworzyć mnóstwo pomniejszych pomiędzy którymi użytkownicy mogą się przemieszczać. Ale to nie ma w ogóle podobieństwa do cyberpunku znanego z książek Gibsona, które mnie osobiście w ogóle nie ruszają, a nawet wręcz odrzucają.

      Usuń
    5. Może przeczytam, jak uda mi się skompletować. Dwa tomy widziałem w taniej księgarni, ale muszę sprawdzić jak jest z dostępnością pozostałych.

      Usuń
  3. "Serce cienia" to I część serii, w której występuje m.in. królewskie rodzeństwo, dziewczyna ma na imię chyba Briony? Jeśli tak, to kiedyś zaczęłam czytać, ale niezbyt wciągnęło. Ale myślę, żeby wrócić, więc nie mogło być złe ; )
    Przepiękne są okładki Pullmana. Ale same książki... Nie wiem. Trochę jednak rozczarowanie, ale cieszę się, że przeczytałam.
    Nie wiedziałam, że Sigilium Authenticum wydał książkę! No to już wiem, co będę wkrótce czytać : )
    U mnie też Sylwester z książką (albo z filmem, jeśli okaże się ciekawy). A na Nowy Rok życzę Ci jeszcze więcej fajnych książek i komiksów, zero problemów z dostawą i wielu pomysłów i chęci na blogowe notki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tetralogia Cienie to o tym rodzeństwie. Odszukałem swoją pradawną (2009 r.) opinię o Cieniach z Katedry:

      >A ostatnio czytałem Tada Williamsa, Rozgrywka cienia (t. 2 cyklu). Niby nie najgorsze, ale chyba autor zaczyna ganiać własny ogon. Miałem wrażenie, że czytam jakiś mix jego wcześniejszego cyklu (Pamięć, Smutek, Cierń) z Pieśnią Ognia i Lodu Martina. Przy czym oba te cykle są znacznie lepsze od Rozgrywki Cienia.

      Podobieństw do Martina jest tyle, że nie może to być dzieło przypadku. Nawet rody, których przedstawiciele odgrywają główna rolę (Starków u Martina, Eddonów u Williamsa) mają identyczny herb - wilka. Już nie wspomnę o podobieństwach takich jak np.:
      - Pradawne zło na północy oddzielone barierą
      - Starkowie i Eddonowie władają zaraz za barierą, więc do nich należy powstrzymanie zła jeśli "wypełznie"
      - Nieszczęścia zaczynają się gdy ojciec - głowa rodu jest nieobecny (Stark zostaje zabity, Eddon jest w niewoli)
      - Najstarszy syn ginie tragicznie
      - Młodsze rodzeństwo zostaje "rozproszone" (przy czym jeden z synów jest kaleką)
      - Córka błąka się po świecie ucząc się walki
      - Jeden z synów rusza na północ, poza barierę
      - itd., itp., itd., itp....<

      Usuń
  4. Piękne zdobycze.
    Majki jestem ciekawa. W Metro nie do końca się nam ułożyło i Mitoświat obeszłam trochę bokiem.
    Ten Fire Punch - popaprane powiadasz? Zaintrygowałeś mnie - czekam na więcej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem się odnieść, bo Metra nie czytam. Ale Majka jest świetnym światotwórcą, czego w Metrze z przyczyn oczywistych nie mógł pokazać.

      Fire Punch postaram się zaprezentować w ciągu powiedzmy 10 dni :D

      Usuń
    2. W Metrze Majka też kreował świat, ale go w mojej opinii trochę "przekreował". ;)

      Usuń
    3. A to może Ci się Majka nie spodobać, bo jego światy są dość... hmmm, posłużę się terminem noblistki: bizarne (bo to jednak ma nieco inny wydźwięk, niż "dziwaczne").

      Usuń
  5. Ja to mam nadzieję na jakąś styczniową promocję w magowej księgarni, bo chcę kupić komplet Pullmana i Artefakty (choć z Wolfe'a wolałabym zbiór opowiadań, cykl o kacie próbowałam czytać i ledwo zmęczyłam pierwszy tom).

    A z komiksów to właśnie czekam, aż mi "Aldebaran" dowiozą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mag promocje robi najczęściej przy okazji wydania czegoś nowego z Artefaktów lub Uczty Wyobraźni, więc możesz trochę poczekać :D

      Na "Aldebarana" się czaję, ale Leo nieco mi obrzydł scenariuszowo po "Kenii". Z drugiej strony, skoro Egmont chce tak wydać całość cyklu ("Aldebaran", "Betelgeza", "Antares" i "Survivants") to pewnie się skuszę.

      Usuń
    2. Liczę na jakiegoś fajnego boxa z "Mrocznych materii" ;)

      W "Aldebaranie" urzekła mnie głównie egzofauna, więc w sumie pies trącał scenariusz XD I nawet nie wiedziałam, że jest więcej tomów w cyklu (słyszałam tylko o "Betelgezie").

      Usuń
    3. A tak, faunę Leo wymyśla i rysuje świetnie.

      U nas wychodzi jeszcze jeden jego komiks, dość podobny w klimacie do Aldebarana, ale chyba z akcją w innym wszechświecie: Centaurus. U nas wydaje to Timof w tomikach po 48 stron w miękkiej oprawie - na razie wyszło pięć części.

      Usuń
  6. Jak zwykle fajne zestawienie, ja tez omijam empik szerokim łukiem, szczególnie, ze ceny mają tam z kosmosu. Jestem ciekawa książki Majki i serii komiksów Przebudzenie legendy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przebudzone legendy" są już chyba nie do skompletowania. W każdym razie na Glidii brałem ostatnie tomiki Lewiatoma i Szeptuchy. Te trzy pierwsze części, wydane przez Studio Domino, wychodziły w latach 2003-2008.

      Usuń
  7. Mam nadzieję, że to z Sylwestrem to nieprawda, bo u mnie w domu trwał wtedy atak ospy wietrznej :P
    A zdobycze piękne, jak zawsze. Na nowe Artefakty będę polowała w styczniu, bo niedługo mają być dostępne w pozostałych księgarniach.
    Widzę też kolejnego Slaine'a. Rogatego boga zaczęłam parę dni temu, ale jakoś mi nie podszedł... może miałam do niego zły nastrój. Na razie leży i jeszcze poczeka, zrobię kolejne podejście za parę dni :P

    OdpowiedzUsuń