POLECAM

piątek, 17 lutego 2023

Styczeń 2023 – raport z biblioteczki

Cóż, ostatnio blog zaniedbany. Po prostu nie mam czasu, nawet nie bardzo mam czas na czytanie (dla przyjemności, bo robię to zawodowo). W lutym dotąd udało mi się skończyć Pusty ogród Pawlaka (polecam) i zacząć Stalker. Długi Rajd Piotra Abramika. Zresztą nawet ograniczyłem kupowanie fantastyki i komiksów, bo skoro nie mam czasu czytać, to po co?

W styczniu przybyło trzydzieści jeden. Tylko jeden komiks. Fantastyka razy trzynaście, z tym że w znacznej części to ostatnie pozycje z grudniowej promocji Świata Książki (odebrane na początku stycznia), plus jedna książka z wydawnictwa OdeSFa, także zamówiona jeszcze w grudniu, plus siedem książek kupionych na OLX/Allegro, w tym okazyjny zakup pięciu pozycji z Uczty Wyobraźni. A w Świecie Książki – uwierzcie – nie kupowałem kierując się kluczem kolorów (Czarne, Czarny język, Czarne słońce, Czerwona kraina). Dopiero odbierając zamówienie zauważyłem te kolory i zacząłem się śmiać.

Na początek komiks – to druga część cyklu Exist wydawanego przez samą autorkę (jak ktoś jest zainteresowany, to może jeszcze jest do kupienia via fanpage autorki). Wielkie dzięki, że w tomie drugim Monika Laprus-Wierzejska zrezygnowała z opaskudzania okładek meszkiem.

A obok coś, czego nie kupiłem, a mam :D Zamówiłem w Muzeum Tatuażu książkę o Stanisławie Szukalskim (o którym niżej); pomylili się, wysłali nie to, co zamówiłem. Oczywiście, potem dosłali to o Szukalskim, ale zwrotu książki Jelskiego nie chcieli, bo za dużo z tym pierniczenia się. Nie wiem czy jest mi to do czegoś potrzebne, chyba nie, choć jest sporo o historii tatuażu i sporo fajnych zdjęć i rysunków.

Fantastyka anglosaska. Abercrombie to nie jest mój ulubiony pisarz, ale skoro Świat Książki wystawia go po kilkanaście zł, to grzech nie wziąć (tym bardziej że miałem już cztery pozycje z tego cyklu).

Dwójka debiutantów na naszym rynku, nie mam dobrych przeczuć, więc zero oczekiwań – jeśli powieści okażą się przyzwoite to będzie zaskoczenie na plus.

Uczta Wyobraźni, zakup zupełnie przypadkowy. Gdzieś przeczytałem bardzo zachęcającą recenzję książki Priesta Odwrócony świat – w księgarniach już nie ma, wbiłem nazwisko autora w wyszukiwarkę na OLX. Były chyba dwie sztuki Odwróconego świata, jednak z kosmicznymi cenami, ale wyrzuciło mi też to: pakiet pięciu pozycji z Uczty Wyobraźni za sto zł. To atrakcyjna cena, więc nie zastanawiając się łyknąłem. Priest razy dwa:

Ryman i Tidhar:

A na dokładkę Bacigalupi. Tak, niedawno – w listopadzie też kupiłem tę książkę. Mag robił dodruk i wrzuciłem u nich do paczki. Drugi egzemplarz jest mi potrzebny dokładnie do niczego, ale jak brałem pakiet za sto zł, to raz, że wstyd się targować o uszczuplenie pakietu i ceny, dwa, że cena była na tyle atrakcyjna, że zanim bym coś utargował, to ktoś inny pewnie by zwinął mi sprzed nosa (jak kiedyś było z cyklem Rougon-Macquartowie Emila Zoli: była całość za jakieś 45 czy 55 zł, wszedłem w „inne przedmioty” wystawiającego, żeby ewentualnie coś jeszcze dobrać, jak skończyłem przeglądać, to już Rougon-Macquartów ktoś kupił – ostatnio były oferty tegoż cyklu po 1200 i 1600 zł, a dziś jest jedna, fakt oprawione w skórę, za drobne 11 999 zł; cóż Emilu, aż tak cię nie kocham :D). I tak mam Nakręcaną dziewczynę. Pompę numer sześć razy dwa, przy czym ciekawostka: wydanie pierwsze (czyli nabyte teraz) jest grubsze od dodruku o mniej więcej centymetr. Czyli w dodruku jest cieńszy papier, ale chyba lepszy jakościowo.

Obok książka, którą ktoś mi polecał na Katedrze. Też już jest niedostępna w większości księgarń, ale handlarze z Allegro mają.

Z fantastyki-egzotyki tylko jedna książka – powieść ukraińskiej pisarki z wydawnictwa OdeSFa.

Z polskiej fantastyki dwa razy Anna Kańtoch. Czarne bo było na promocji w Świecie Książki, a Światy Dantego, bo znowu przeczytałem gdzieś dobrą opinię.

Z historii powszechnej tylko znalezione na wystawce w bibliotece wypociny Zdzisława Skroka. Skrok to człowiek mający nawet jakieś przygotowanie merytoryczne (archeolog), ale realizujący się w wymyślaniu dziwnych „hipotez” (np. to on ożywił martwy już nurt najazdowców normańskich – wiarę, że Piastowie byli wikingami). Tu mamy przegląd mniej czy bardziej dziwacznych hipotez dotyczących odkrycia Ameryki. Może mało sensowne, ale mam w jednym woluminie zebrane wszystkie te wymysły (z przyczyn chronologicznych, oczywiście bez fantasmagorii Gavina Menziesa z książki 1421 – rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę i opłynęli świat).

Wspomniany Szukalski. Wielki artysta i wielki szur (twórca jednej z „teorii” turbolechickich, którą nazwał zermatyzmem). Akurat w lutym miałem występ na konferencji popularnonaukowej o Wielkiej Lechii, gdzie prezentowałem dokonania (wiekopomne :D) szurów emigracyjnych z lat 1944-1989. Nie można tu pominąć Szukalskiego. Ciekawostka – jak każdy szur, Szukalski był przekonany o doniosłości własnych „badań”, jak to pisał w jednym z listów: Polska się nie orientuje w fakcie, że Szukalski jest jednym z najświatlejszych umysłów epoki naszej, że więcej uczynił niż Kopernik i w innym: Powinienem dostać nagrodę Nobla za te cuda jakie dokonałem.

Pierwsza książka to właśnie to z Muzeum Tatuażu. Taniocha – z przesyłką jedyne 155 zł (w lutym nabyłem jeszcze droższą rzecz o tym artyście). Jest to o tyle ciekawe, że oddano głos samemu Szukalskiemu (mówił zza grobu, bo zmarł w 1987 roku) – są to fragmenty (całość to ponad sześćdziesiąt tomów rękopisów) jego wypocin turbolechickich plus opinia językoznawcy. To ostatnie, niestety, dość lakoniczne, a do tego wzbudzające refleksję: jaką moc uwodzenia ma Szukalski, że nawet współcześni uczeni zdają się być pod wrażeniem jego wymysłów (uwaga! bycie pod wrażeniem nie oznacza poparcia).

Druga pozycja, z Muzeum w  Bytomiu, to zbiór artykułów z konferencji naukowej o Szukalskim.

Trochę średniowiecza. Bardzo fajny zbiór artykułów Antoniego Gąsiorowskiego i kolejna jubileuszowa zbiorówka.

Ciekawa rzecz o piastowskich fundacjach. Książka Tanasia nieco mnie rozczarowała. A Ślązacy pod Grunwaldem jeszcze bardziej – to katalog wystawy, który za 10 zł kupiłem w pakiecie ze zbiorówką o Szukalskim – kupiłem przez artykuł o księciu Konradzie Białym oleśnickim. Artykuł jest typowy dla takich katalogowych wydawnictw, w niczym nie poszerza mojej wiedzy.

Historia regionalna. Cztery książki, które dostałem w prezencie od czytelnika bloga – jeszcze raz wielkie dzięki. To bardzo dobry wzór do naśladowania :D A poważniej, to z takimi regionaliami jest pewien problem – najczęściej wydają to urzędy gmin, starostwa, powiatowe biblioteki czy muzea; nie jest to przeznaczone do powszechnej dystrybucji (w mojej gminie, przykładowo, taką książkę można było jedynie dostać w samym urzędzie gminy – za darmo dla mieszkańców). No nie sprawdzam regularnie stron internetowych około trzystu samorządów na terenie historycznej Wielkopolski, żeby wyłowić takie wydawnictwa. Często dowiaduję się o nich, kiedy dana pozycja jest już nie do kupienia. Więc takie prezenty naprawdę mnie cieszą.


Zbiór artykułów o szlachcie z okolic Wschowy (historyczna Wielkopolska, dziś woj. lubuskie). Obok książka o Jakobie Steinhardtcie, żydowskim malarzu rodem z wielkopolskiego Żerkowa (pow. jarociński). Już kiedyś o tym pisałem, że Żydzi z terenów zaboru pruskiego stali się Niemcami. I tak też było z Steinhardtem, który wyniósł się do Berlina już na studia i tam mieszkał aż do 1933 roku – po dojściu Hitlera do władzy, wyemigrował się do Palestyny.

Pozycja o Powstaniu Wielkopolskim na zachodzie historycznej Wielkopolski (dziś to częściowo woj., wielkopolskie, częściowo lubuskie). Rzecz dla mnie interesująca także dlatego, że obaj autorzy to moi wykładowcy ze studiów.

I nader ciekawa rzecz o wielkopolskiej opozycji wobec komuny w latach 1956-1970 (to taki trochę mniej znany okres, bo 1956 rok to Poznański Czerwiec, z kolei 1970 to następny duży bunt społeczeństwa przeciwko komunie, a tu mamy o tym, co było pomiędzy).

A co do bloga, to pewnie będzie mniej notek i chyba skupię się bardziej na fantastyce polskiej i egzotyce (czyli raczej anglosaską sobie odpuszczę).



Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

6 komentarzy:

  1. Szkoda że mniej wpisów ale rozumiem że czasu brak.a co do wyborów że polska i egzotyka popieram ja teraz Raka czytam i uważam że to top światowy D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza te pozycje "egzotyczne", bo to często wydają oficyny niespecjalizujące się w fantastyce, a do tego nie afiszujące się, że to"to, panie, jest fantasy/SF" - przecież nawet Marpress wydawał Kivirähka czy Karilę jako "główny nurt".

      A co czytasz Raka? Bo tak, te trzy książki z Powergraph to klasa światowa, debiutancka od Prószyńskiego jest nieco słabsza, ale i tak dobra (choć to raczej nie jest "typowa" fantasy, raczej realizm magiczny).

      Usuń
  2. Właśnie skończyłem lilith dla mnie bomba (trochę prywatnie bo Rymanów i okolice znam bo z moją jeszcze nie żona ale prawie spedziliśmy 2tyg na obozie jako opiekunowie dla niepełnosprawnych i mieliśmy kurs malowania ikon było śmiesznie :D ) ,wcześniej Baśń o Jakubie Szeli ,teraz na tapetę biorę Aglę trochę się boje bo troszkę zmienił klimat bo to pachnie młodzieżówką .się zobaczy a z egzotyki ostatnio czytałem Ziemiożerczyni znowu realizm magiczny z ameryki południowej mocna super polecam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja jednak uważam, że "Kocham cię, Lilith" jest słabsze od późniejszych powieści Raka. Tyle że co dla Raka jest podłogą, dla większości pisarzy jest sufitem.

      "Ziemiożerczynię" mam, leży na kupce wstydu.

      Usuń
  3. Też mam Córke Azrai i Czarne słońce, tyle że jeszcze nie zaczelam czytać. Też ostatnio mniej kupuję, bo jednak sporo miejsca książki zajmują, co prawda, wynoszę czasem te przeczytane do biblioteki, ale jeśli mi się podobają, to wolę zostawić. Z czasem na czytanie też krucho. Najważniejsze, że bloga nie zostawiasz, i fajnie, że chcesz się skupić na tej mniej popularnej fantastyce. Taką trudno wyhaczyc i jesteś moim głównym źródłem, jeśli chodzi o nie anglosaska fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w końcu tyranie się skończy i wrócę do błogiego lenistwa :D

      Usuń