POLECAM

poniedziałek, 5 lutego 2024

Battlestar Galactica, sezony 0-4 (2003-2009)

Jeszcze niedawno pisałem, że wymiękłem przy tym serialu, że nie dałem rady obejrzeć do końca. Wina leży po mojej stronie, bo do oglądania Battlestar Galactica podszedłem zbyt ambitnie. Otóż ów serial po raz pierwszy został stworzony pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku (dwie serie: Battlestar Galactica z 1978 i Galactica z 1980 roku). No i te stare odcinki zdecydowanie nie nadają się do oglądania, a ja właśnie od nich zacząłem. Teraz podszedłem mniej ambitnie i ograniczyłem się do serialu z lat 2003-2009 (będącego chyba remakiem starej serii; chyba, bo zmian jest bardzo dużo).


I wiecie co, to się dalej ogląda z przyjemnością. Technicznie może jeszcze momentami nieco niedomaga, ale fabularnie jest całkiem dobrze. A do tego to serial wolny od współczesnej głupoty i narzucania ideologii.

O cóż chodzi. Czterdzieści lat wcześniej doszło do wojny ludzi z robotami – cylonami. Ostatecznie ludzie zaczęli wygrywać, blaszaki wyniosły się gdzieś daleko. Czterdzieści lat pokoju uśpiło ludzi. Nagły atak cylonów doprowadził do zniszczenia wszystkich dwunastu planet skolonizowanych przez człowieka. Przetrwali tylko ci, którzy byli w przestrzeni kosmicznej, głównie na statkach cywilnych, bo flota wojenna została zniszczona w walce. Ocalał jeden okręt, zresztą będący poza służbą – stary rupieć, który miał zostać muzeum. To tytułowa Galactica.


Galactica i cywilne statki wyruszają do trzynastej ludzkiej kolonii – Ziemi. Drobnym problemem jest to, że nikt nie wie, gdzie się znajduje, a właściwie to nawet nie wiadomo, czy istnieje, niektórzy sądzą, że Ziemia jest legendą. Zatem zadaniem szefostwa jest znaleźć tę planetę, doprowadzić tam flotę i zarazem nie wskazać cylonom jej położenia.

Cyloni przez te czterdzieści lat zdecydowanie się zmienili. To nie są już tylko blaszaki – powstało dwanaście modeli, które są nie do odróżnienia od ludzi (nie tyle roboty, co coś na kształt replikantów z filmu Ridleya Scotta Łowca androidów).

Ciekawa jest sama społeczność uciekinierów, bo to nie jest garstka, lecz kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Dostajemy całkiem przyzwoitą wizję takiej społeczności. Uciekający starają się zachować demokrację, ostatnia przedstawicielka rządu zostaje prezydentem. Ale jej władza uzależniona jest od dobrej woli wojskowych, z komandorem Adamą na czele. Jednak okręt wojenny też nie może funkcjonować bez cywilnych statków – ktoś musi produkować paliwo, jedzenie itd. Co jakiś czas dochodzi do konfliktów między cywilami a wojskowymi. Sytuację dodatkowo komplikuje obecność we flocie statku więziennego – przewożącego kryminalistów, w tym wielu niebezpiecznych, z terrorystą Tomem Zarkiem na czele. A przecież są jeszcze cyloni wyglądający jak ludzie – czy są na statkach?

Mamy tu zatem space operę – kosmiczną wędrówkę, starcia flot kosmicznych, mamy dużo polityki, intryg, mamy w pewnym sensie postapo, są problemy religijne, społeczne, a nawet prawne. Całość dość mocno doprawiona mistycyzmem, ale chyba nie przekracza granicy między space operą a cosmic fantasy.


Mamy oczywiście bohaterów czy wątki na pozór bardzo oklepane. Przykładowo dwóch mózgowców – doktor Gaius Baltar i porucznik Felix Gaeta jakoś początkowo kojarzyli mi się z geniuszami z serialu Gwiezdne wrota. Atlantyda: nieco sfiksowanym i egoistycznym (wręcz dupkiem) doktorem Rodneyem McKayem i będącym w jego cieniu, zdecydowanie sympatyczniejszym doktorem Radkiem Zelenką. Ale jednak wyszło, że to początkowe podobieństwo później całkowicie rozjeżdża się.

Przez sześćdziesiąt pięć odcinków dostajemy solidną, choć na pewno nie genialną, produkcję, którą można z przyjemnością śledzić. Trzeba jednak pamiętać, że kiedy Battlestar Galactica powstawało, seriale tworzono inaczej, niż obecnie. Przede wszystkim ilość odcinków – dziś to jest siedem-dziesięć, no max trzynaście, a kiedyś jednak kręciło się to najczęściej w okolicach dwudziestu. To naturalnie ma wpływ na tempo akcji, czasami Battlestar Galactica wpada w tory opery mydlanej. Czasami też trochę brakuje logiki. Ale żeby tylko takie słabości miały współczesne seriale...

Piszę o sześćdziesięciu pięciu odcinków, bo sześćdziesiąty szósty zasługuje na osobne potraktowanie. Co tu się, kurna, od... stało. Nawet mam problem z oceną tegoż, bo walczą we mnie dwa wilki: wilk logiki („o kurde, jakie to głupie”) i wilk emocji (tu już tylko krótkie „o kurde”). W każdym razie nie jest to zakończenie, które można było przewidzieć. I na pewno nie jest to też zakończenie, jakie chcieliby fani. Toteż nie dziwi złość na twórców, widoczna w opiniach widzów. Ale na pewno jest to zakończenie, którego łatwo nie zapomnimy (a jak się skończyło choćby Expanse, już nie pamiętam).


Podsumowując, mimo słabości, warto obejrzeć. Zresztą słabości słabościami, ale w kategorii „serial space opera” nie mamy wielkiego wyboru – śmiem twierdzić, że Battlestar Galactica spokojnie może rywalizować z Expanse o miano numeru 1.

OCENA: 8/10.

Battlestar Galactica, miniserial pilotażowy (sezon 0), 2 odcinki, 2003.
Battlestar Galactica, sezon 1, 13 odcinków, 2004-2005.
Battlestar Galactica, sezon 2, 20 odcinków, 2005-2006.
Battlestar Galactica, sezon 3, 20 odcinków, 2006-2007.
Battlestar Galactica, sezon 4, 21 odcinków, 2008-2009.
Produkcja: USA.



39 komentarzy:

  1. Jeszcze tu, tylko w kwestii ostatniego zdania. Ależ tak - Expanse, Babylon 5 i nowe Battlestar Galactica to najlepsze, co w serialowej kosmicznej SF w paru ostatnich dekadach zrobiono :) gdzieś za nimi wlecze się maruder w postaci Fundacji, a potem jest przepaść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, przemęczę te początkowe odcinki Babylon 5, potem coś skrobnę.

      Fundacja mnie wymęczyła, przerwałem oglądanie po odcinku z pierwszym pojawieniem się czarnej heroiny.

      Usuń
  2. To był mój pierwszy serial "Nowej Epoki Seriali". Podrzucił mi go kumpel-fandomita, na kilkudziesięciu DVD. Połknęliśmy z Żoną w parę tygodni, w przerwach między piastowaniem niemowląt. I całkowicie się zgadzam z Autorem. Dodam tylko, że jeżeli wybaczyć operomydlane skrzywienie, mamy naprawdę dobry kawałek historii, w którym mistyka nie jest kwiatkiem do kożucha, a i spełniającym postulat Lema nt. fantastyki. No i piękne (ale nie sztucznie zbyt piękne) kobiety wszelkich typów - o tym też nie wolno zapomnieć. Stara, dobra szkoła. Dziś ówczesne niemowlęta są już pełnoletnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ostatni odcinek podobał Ci się?

      Usuń
    2. (Ujawniam się) Wiesz, to było dość dawno temu, po "20" wciąż szły liczby jednocyfrowe w oznaczeniu roku. Mam wspomnienie, że najpierw było wielkie WTF, co spowodowało, że ostatnie dwa odcinki obejrzałem ponownie, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie zasnąłem. Potem doszedłem do wniosku, że po tylu sezonach jakoś to jednak musieli zakończyć i tą metodą im to nawet wyszło.

      Usuń
    3. Ja, im więcej czasu mija od obejrzenia, tym bardziej doceniam zakończenie. Zaraz po seansie było: "co jest, k..., co tu się stało się?". A teraz jednak doceniam nieszablonowość i odwagę twórców (bo zrobić coś aż tak wbrew oczekiwaniom widzów, chyba wymagało odwagi). Tylko trochę żal, że jest to definitywne zakończenie, bez szans na sequel.

      Usuń
  3. Jakby ktoś szukał to warto podać, że pilot w sieci jest bez podziału na odcinki jako jeden film mający prawie 3 godziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, oglądałem to na portalu, którego nazwa zaczyna się od "v" (to chyba pirackie, więc pełną nazwę sobie daruję). W każdym razie jest tam opisany jako:

      "Battlestar Galactica S01E00 Pilot Lektor".

      Trwa 2:55:05

      Usuń
  4. O tak, oglądałem te serial i uważam za jeden z lepszych (mimo malkontentów próbujących mi wmówić, że to GINO czyli Galactica in name only). Prequel zaczął się nieźle, ale potem go przerwali i w efekcie wyszedł gniot. A szkoda.

    ~ szopen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prequel, czyli Capricę, zacząłem oglądać, ale jakoś nie mam parcia, żeby dokończyć.

      Usuń
  5. Daniel Muszyński7 lutego 2024 18:40

    "Jeszcze niedawno pisałem, że wymiękłem przy tym serialu, że nie dałem rady obejrzeć do końca. Wina leży po mojej stronie, bo do oglądania Battlestar Galactica podszedłem zbyt ambitnie. Otóż ów serial po raz pierwszy został stworzony pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku (dwie serie: Battlestar Galactica z 1978 i Galactica z 1980 roku). No i te stare odcinki zdecydowanie nie nadają się do oglądania, a ja właśnie od nich zacząłem."

    Też tak ambitnie podszedłem do GALACTIKI, ale ja mężnie zwyciężyłem te wszystkie seriale, zaliczyłem też większość księstw przyległych w postaci mniejszych spin-offów i CAPRIRIKĘ. Potwierdzam, że tak naprawdę warto zagłębić się tylko w podstawowy serial BATTLESTAR GALACTICA z lat dwutysięcznych i ewentualnie CAPRIRIKĘ.

    Mam sporo nostalgii do oryginalnych serii, bo w młodości widziałem parę filmów telewizyjnych opartych o te stare odcinki i lubię retro sci-fi estetykę. Takie rzeczy jak LOGAN"S RUN, oryginalny WESTWORLD, BUCK ROGERS IN THE 25TH CENTURY i FLASH GORDON po prostu fajnie dla mnie wyglądają. Oryginalny design cylonów i statków kosmicznych jest bardziej ikoniczny i lepszy od tego CGI-owego. Ale te stare seriale GALACTIKI zdecydowanie dobre nie są.

    https://youtu.be/BINijYepahA?si=t5m8zJ3xVq6L3HxJ

    Podobało mi się też zakończenie serialu 2004-9. Może jestem w mniejszości, ale jak dla mnie im, wraz z kolejnymi odcinkami, dziwniejszy się ten serial robił tym stawał się lepszy.

    Oglądałem BABYLON 5 mniej więcej w czasach kiedy się oryginalnie ukazywał i poprzestałem gdzieś tak na pierwszym sezonie. To było coś jak z BUFFY THE VAMPIRE SLAYER, trochę oglądałem, przestałem, bo mnie nie wciągnął, a parę lat potem się okazało, że to najlepsza rzecz jaką spłodziła telewizja. BABYLON pewnie jest świetny, byłem młody i głupi kiedy to oglądam, ale wolałem oglądać odcinki SPACE RANGERS zamiast BABYLONU. Poza tym, zdecydowanie nie trzymałem ręki na pulsie ówczesnej krytycznej opinii, ale miałem wrażenie, że ludzie są bardziej zainteresowani SPACE: ABOVE AND BEYOND i EARTH 2 niż BABYLONEM.

    https://youtu.be/lhmsCDeLjxY?si=4r6Iwc5c7O_as859

    Nie byłem za bardzo przekonany do THE EXPANSE aż do drugiej połowy 3 sezonu, jak otworzyli tą międzygalaktyczną bramę serial zrobił się zajebisty.

    IMO inne dobre współczesne serialowe space opery to: STARGATE UNIVERSE, DARK MATTER i nowy LOST IN SPACE (nie oglądałam jeszcze 3 sezonu, ale do 2 było spoko).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Space: Above and Beyond (w Polsce leciało jako: "Gwiezdna eskadra") i Earth 2 niedawno próbowałem oglądać - nie było bolesne, ale wciągające też nie.

      Lubię (albo lubiłem, bo jakoś trudno mi do tego wrócić) Stargate, ale być może z racji kolejności w jakiej oglądałem, bardziej Stargate. Atlantyda, niż serię główną. Lubię też Stargate. Universe. W każdym razie obejrzałem całość serii głównej, Atlantydy i Universe + te wszystkie filmy pełnometrażowe. Obejrzałem też Stargate Origins, ale tu zdecydowanie szału nie ma.

      Dark Matter obejrzałem, ale o czym to było - nie pamiętam. Wniosek: oglądanie było bezbolesne, ale też jakoś nie zapadające w pamięć.

      A oglądałeś takie coś, jak Firefly (2002)?

      Usuń
    2. Daniel Muszyński13 lutego 2024 14:06

      Ja, poza UNIVERSE, widziałem tylko pojedyncze odcinki innych serii STARGATE, ale wszystko co widziałem (co prawda, też już bardzo dawno) oceniam pozytywnie.

      DARK MATTER jest o załodze statku kosmicznego, która budzi się z hibernacji bez pamięci o swojej przeszłości i wszystko wskazuje na to, że mogą być niezbyt dobrymi ludźmi. Zacząłem to oglądać w tym samym czasie, co THE EXPANSE i do drugiej połowy jego 3 sezonu, uważałem DARK MATTER za lepszy serial.

      Nie, nigdy nie widziałem FIREFLY i SERENITY. W poprzednim komentarzu wspomniałem, że nie wciągnąłem się w BUFFY THE VAMPIRE SLAYER i tyczy się to większości twórczości Jossa Whedona, ominęły mnie wszystkie jego seriale. Podobnie jak z BABYLON 5, planuję to kiedyś nadrobić, bo opinie zachęcają, ale nie jest to dla mnie priorytetowa sprawa. Czasami takie kultowe hity nie wytrzymują zderzenia z oczekiwaniami. Jakiś czas temu obejrzałem THE MIDDLEMAN, który, wśród swoich wielbicieli, chyba cieszy się podobnym statusem do FIREFLY i byłem rozczarowany. Serial był nawet dobry, ale z kapci nie wyrwał.

      https://youtu.be/ErwMV4kXXfc?si=A2X1tXx-W-BvJmjh

      Jeśli chodzi o serialowe sci-fi z podróżami w kosmosie, to ostatnio chyba najbardziej sobie ostrze zęby na AVENUE 5. Bardzo lubię komedie polityczne Armando Iannucciego takie jak VEEP i THE DEATH OF STALIN, więc spodziewam się czegoś dobrego.

      Usuń
    3. FIREFLY i SERENITY polecam.

      AVENUE 5 - tytuł odnotowany :)

      Z komediami mam ten problem, że rzadko podobają mi się. Ze space oper, próbowałem zachwalanego "Czerwonego karła" i dwa razy nie obejrzałem do końca nawet pierwszego odcinka (w tym świetle, trzynaście sezonów nieco przeraża :D)

      Usuń
  6. Z tym nie narzucaniem ideologi to bym ostrożnie, bywają tacy co doszukują się konkretnych przejawów tej ideologi w pewnych wątkach czy postaciach. Na przykład taka Starbucks, zaczyna się niewinnie a kończy biblijnymi motywami, z wstaniem z grobu na czele. Nowy mesjasz na nowe czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że Starbucks ma być nam mesjaszem?

      Usuń
    2. Daniel Muszyński13 lutego 2024 14:08

      Twórca oryginalnego serialu, Glen Larson, był mormonem i powyrzucał do niego motywy ze swojej religii. Nie wiem jak Ron Moore, twórca remake'u, ale wydaje się, że to trochę norma, że amerykańscy autorzy sci-fi i fantasy mają jakieś "egzotyczne" wyznania.

      Co do Starbucks, to ona i Tricia Helfer są pewne najbardziej rozpoznawalnymi postaciami z serialu, ale z tego co pamiętam, to w późniejszych sezonach trochę spada na drugi plan, a drugoplanowe postacie zaczęły się robić od niej trochę ważniejsze. Więc nie przesadzałbym z tym mesjaszem.

      Usuń
    3. W ogóle nie odbierałem tego, jako formę indoktrynacji. Tym bardziej że monoteiści wcale nie są ukazani w dobrym świetle.

      Usuń
  7. Oglądałam chyba ze dwa lata temu, pierwszy raz. Póki są na statku - super. Potem, na planecie, serial traci impet. Ogólnie wolę Babylon 5, a nawet ST:DS9, ale nie zaprzeczę - Battlestar Galactica to dobra space opera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do mniej jakoś Star Trek nie trafia...

      Usuń
    2. A bo jest specyficzny i trzeba lubić ten dość pozytywny przekaz bijący z całości. Dla mnie to miła odmiana po wszystkich dark fantasy i dystopiach (no oprócz Star Trek: Discovery, wszyscy wiemy, że coś takiego nie istniało).

      Usuń
    3. Te odcinki ST, które oglądałem, to były procedurale (każdy odcinek zamkniętą całością), a ja w ogóle nie przepadem za proceduralami - jednak wolę bardziej rozbudowane fabuły.

      Teraz oglądam - po raz drugi - "Primeval" i to jest coś pośredniego: niby sprawa na odcinek, ale są też wątki stałe. Z tego co pamiętam (a to może być zawodne) im bliżej końca, tym bardziej widoczne są te długie wątki.

      Usuń
    4. Właśnie w DS9 wprowadzono ten system pośredni z jednym powoli rozwijającym się wątkiem - wojną z Dominium. A dlaczego? Bo Babylon 5 miał, to i Star Trek musiał. W ogóle na temat podobieństw między B5 a DS9 były różne spekulacje, pojawiały się oskarżenia o plagiat - rzucane przez fanów, nic nigdy nie trafiło do sądu. Podobieństwa są, nie mam pojęcia, jak bardzo zamierzone, ale moim zdaniem Babylon 5 oddziaływał na Deep Space 9.

      Usuń
    5. W Babilonie 5 jeszcze nie dojechałem do wątku ponadodcinkowego. Ale mam nadzieję, że niedługo się zacznie. Ależ ten serial jest fajnie stary - łącznie z obrazem na stare telewizory, a nie panoramicznym.

      Usuń
    6. Aaa, przeczytałem opis Deep Space 9, to rzeczywiście wygląda na klona Babylon 5.

      Usuń
    7. Zabawne jest, że oryginalnie Babylon 5 był kręcony na taśmie w formacie kinowym, tylko taśmy gdzieś zaginęły i dziś możemy oglądać tylko wersję do telewizji. Ogólnie powstawanie tego serialu mogłoby być kanwą niezłego filmu. Straczynski napisał ten serial praktycznie sam - rzecz niespotykana w dzisiejszych czasach. Co więcej - serial miał wyglądać zupełnie inaczej, ale po pierwszym sezonie główny aktor musiał odejść. Dziś wiemy, że było to spowodowane jego chorobą psychiczną, ale wtedy prawdziwy powód był trzymany w tajemnicy. Krążyły różne plotki, że marny aktor, że pił, że podrywał kobiety z ekipy, że miał konflikt z innym aktorem (to akurat prawda). Od drugiego sezonu serial zaliczył niespodziewany miękki restart, a Straczynski musiał dopasować nową linię fabularną do wątków zasygnalizowanych w pierwszym sezonie, a napisanych z myślą o zupełnie innym rozwoju wydarzeń. Potem pojawiły się kłopoty ze stacją: obcinali budżet, wymusili na Straczynskim dorzucenie do głównej obsady młodego pilota "bo ludzie będą chcieli to oglądać", którego on bezceremonialnie uśmiercił po niedługim czasie, wreszcie powiedzieli mu, że nie będzie piątego sezonu, dlatego wydarzenia w czwartym tak pędzą. Potem, po sukcesie czwartego sezonu, pieniądze na piąty się znalazły i jest on czymś w rodzaju nostalgicznego, odrobinę według mnie niepotrzebnie rozciągniętego (wątek sekty telepatów) epilogu.
      No i jeszcze w Babylonie 5 zobaczyliśmy rzeczy, których nie oglądało się wtedy w serialach telewizyjnych. Sam główny wątek był pomysłem dość świeżym. Część aktorów wyciągnięto z teatru, mieli zupełnie inny warsztat niż typowi aktorzy serialowi. Ze względu na niedostatki w budżecie bawiono się pracą kamery (pamiętam odcinek z ujęciami a'la z kamer monitoringu, jak na stację przyjechała reżimowa telewizja robić reportaż). Odcinek z dwoma aktorami w ciemnym pomieszczeniu? Nie ma sprawy, da się zrobić, będziecie go pamiętać przez lata.
      No ja uwielbiam ten serial po prostu i nic na to nie poradzę.

      Usuń
    8. O rany, widzę że to dla Ciebie istotny serial. Obejrzę B5 do końca, to się podzielę wrażeniami. Ale oglądanie idzie mi powoli, bo "przymusiłem" lubą i ogląda razem ze mna, a to trzeba zgrać, żebyśmy oboje mieli czas.

      Usuń
    9. z B5 to też trzeba oglądać w odpowiedniej kolejności, bo filmy i serial się mocno uzupełniają ale też spoilerują. Swoją drogą fani zrobili remaster całego serialu łącznie z filmami, bo nie mogli się doprosić, by TNT jakoś to porządnie wydało.
      Avenue 5 (5 ma podobne znaczenie co w Babylon ;) ) też polecam, bo to nie tyle satyra na space opery co na korpo hi-tech i komercyjne podróże kosmiczne. Krótkie to i absurdalne na brytyjski sposób.
      Jest jeszcze Orville czyli tak jakby Star Trek TNG na śmieszno ale też nie do końca. Nawet ma to calkiem niezły budżet, więc cgi i efekty nie wypalają gał. Jak można się domyślić to procedural z sezonową fabułą ale jak ktoś nie lubi poczucia humoru Setha MacFarlane (Family Guy, American Dad) to może być ciężko.

      Usuń
    10. Daniel Muszyński19 lutego 2024 11:15

      Hej, właśnie skończyłem AVENUE 5 w ten weekend i wrażenia bardzo pozytywne. To taki anty-STAR TREK, zamiast pozytywnego przekazu i lepszej przyszłości dla ludzkości, serwuje absolutny cynizm, mizantropie i czarnowidztwo. Na ogół lubię czarne poczucie humoru, ale nawet jak dla mnie niektóre żarty jechały po bandzie :)

      Również na marginesie, wyżej pisałem że znam BABYLON 5 i kilka innych klasycznych serii we fragmentach. I tak samo jest ze STAR TREKIEM, ale fragmenty DS9, które znam akurat cenie sobie bardziej od znanych mi fragmentów B5. Pilot DEEP SPACE NINE, na przykład, to całkiem fajna wizja kontaktu człowieka z obcym, który nie postrzega czasu i rzeczywistości w taki sam sposób jak my, osadzona w ciekawą geopolityczną sytuację. Coś podobnego do oscarowego ARRIVAL, ale chociaż starsze i z telewizyjnym budżetem, to moim zdaniem lepsze od ARRIVAL.

      Usuń
    11. Napiszesz coś o Primeval?

      Usuń
    12. Anonimowy21 lutego 2024 14:36
      Pewnie tak.

      Usuń
  8. ja tam jestem w miarę na świeżo z DS9 tj. z rok temu oglądałem i ma on sporo problemów z tzw. pacingiem, bo o ile uj tam z fillerami (dopchać do 24 odcinków z takim budżetem nie łatwo) ale pierwsze 3 sezony to takie męczenie buły i brak pomysłu, że głowa mała. Fajny początek (odbudowa Bajora, zimna wojna z Kardasia, Maquis no i wormhole i co z tym fantem zrobić) taki niestartrekowy co fanów w sumie wkurzało :D. I co? I dupa, bo teraz zajmiemy się ważkimi prablemami jak dziad co się nie ruszy z księżyca, bo on tam mieszka od przedwojny czy szukanie smarkaczy, bo się uwali ze szkoły. Wątek obcych z tunelu też w zasadzie znika by pojawić się od czapy jak macguffin. Od trzeciego sezonu czyli pojawienia się Dominium jest znacznie lepiej i trzyma niezły poziom do końca, też dość kontrowersyjnego (oczywiście nie licząc "śmiesznych" fillerów w stylu Quark przemyca jakiś nielegalny szajs na stację, a Odo go ściga). Ogólnie to ze wszystkich Treków to mój ulubiony ale nie bez powodu na początku przezwano go Deep Sleep Nine :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daniel Muszyński20 lutego 2024 11:09

      A to nie jest krytyka, którą da się podciągnąć pod B5? Opinie o B5 na ogół są takie, że warto przesiedzieć pierwsze sezony, bo potem postacie i wątki robią się coraz bardziej interesujące. Jako ktoś, kto dawno temu poległ na pierwszych sezonach BABYLONU mogę potwierdzić, że miał swoje dłużyzny i postacie, które na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie komicznych i rzucały czerstwymi dialogami. DS9 miał lepiej opanowane oldskulowe podejście do seriali z fabularnie zamkniętymi odcinkami, przez to, moim zdaniem, lepiej się go ogląda czekając na bardziej epickie, rozbudowane wątki. Poza tym, będąc już starszym, kiedy przypadkowo trafiałem na pojedyncze odcinki tych seriali w telewizorni, bo jakiś dziwny kanał puszczał powtórki, to DS9 miał ten swój kampowy Trekowy klimat i dawał mi przystępną, miłą rozrywkę, a B5 sprawiał wrażenie napuszonego i pompatycznego.

      Usuń
    2. Nie no całkowicie się zgadzam :) dodałbym też to co napisałeś wyżej o B5 i pewnie coś jeszcze ale oglądałem to chyba 15 lat temu, choć planuję powtórkę w zremasterowanej wersji to 174.7 GB średnio chce mi się ściągać przy moim uber internecie ;) a w streamingu chyba nie ma. Co do napuszonego i pompatycznego to udało się parę lat później w Andromedzie i Earth: Final Conflict (tak wiem ale wg pomysłu G. Roddenberrego) no i po części w Star Trek: Enterprice, Scott Bakula to najgorszy trekowy kapitan ever :D.
      Z ciekawostek to jeśli nie oglądaliście to polecam Lexx. Niemiecko-Amerykański SF (film+3 sezony) z '97. Jest dziwnie i w sumie ciężko określić gatunek i może być potrzebne wspomaganie się środkami powszechnie uznanymi za nielegalne (scenarzyści na pewno coś brali, więc widzowi mogą się przydać). Opowiada o cieciu imieniem Stanley który w czasie drobnego przewrotu palacowego trafia na pokład tytułowego Lexxa czy wielkiego i zdolnego na strzała niszczyć planety statku kosmicznego którego zostaje kapitanem (i w pewnym sensie panem). Wraz z nim na pokładzie są ostani ze swojej rasy nieumarły 780 letni zabójca Kai, zabujała w nim seks-niewolnica Zev i zabujały w niej (do czasu w niej) robot w typie Bendera (konkretnie to jego głowa) 790. Po kilku pertubacjach planują w końcu ukatrupić złego imperatora zwanego Cieniem, bo ten nie jest ukontentowy tym, że zajumali mu nową zabawkę. Brzmi jak parodia i komedia ale jest depresyjnie i psychodelicznie przerywane jakąś niedorzeczną sceną lub dialogiem, a od 2 sezonu robi się dziwnie :D. Jeśli ktoś lubi takie klimaty to polecam.

      Usuń
    3. bamboose
      Jakże jestem wdzięczen za przypomnienie tytułu Lexx - od dwóch tygodni starałem się sobie przypomnieć, jak ta psychodela była zatytułowana i nic. Nawet na forum pytałem i zero odpowiedzi. Oglądałem to, ale trudno mi określić odczucia - to było dziwne :D

      Usuń
    4. Daniel Muszyński23 lutego 2024 11:29

      @bamboose
      "planuję powtórkę w zremasterowanej wersji to 174.7 GB średnio chce mi się ściągać przy moim uber internecie ;) a w streamingu chyba nie ma"

      Przeglądarka internetowa Opera GX ma wbudowanego darmowego VPN-a. Jak sobie ją zainstalujesz i go włączysz z ustawieniem na europejską lokalizację, to amerykańskie serwisy streamingowe takie jak Roku Channel i Tubi cię rozpoznają jako osobę z obszaru, w którym oferują swoje usług. No i tam BABYLON jest za darmo, właśnie chyba w tej najnowszej zremasterowanej wersji. Są pewnie lepsze VPN-y, ale ten Operowy jest prosty do ustawiania i można sobie dość szybko i (powiedzmy) quasi-legalnie oglądać serial w tej przeglądarce.

      Też coś tam kojarzę LEXXA, na pewno widziałem kiedyś jakieś odcinki, ale zlewa mi się z innymi serialami z przełomu wieków takim jak: THE ADVENTURES OF SINBAD, THE SENTINEL, THE NEW ADVENTURES OF ROBIN HOOD, THE LOST WORLD, ANDROMEDA, QUEEN OF SWORDS, JACK OF ALL TRADES i CLEOPATRA 2525

      https://youtu.be/OursiNGFycc?si=VFpkBw88ODaK7bIP
      https://youtu.be/D8YIOKBQbmg?si=B7Q4Un79Dp2VTfzR
      https://youtu.be/AJtqWz832uE?si=aRWahfAb92lc7XnL
      https://youtu.be/EnLouG6KNeE?si=KrvCUR0jwiHkmDF8
      https://youtu.be/MUsUTkwbeAk?si=AdYKSTVnoGXqwYTp
      https://youtu.be/YzWB6p1y8o0?si=AJj9wW57lcWzjULv
      https://youtu.be/ZuPU3WRQ8H4?si=asenfu0TkpjX9O_4

      Ogólnie rzecz biorąc, LEXX jest z czasów kiedy siedziałem całe dnie przed telewizorem i funkcjonuje u mnie jako serial z gatunku "mamy dziewczyny w bustierach z których wyskakują piersi i pokazują brzuch" :) Ale dobrze wiedzieć, że to "niedoceniona perełka", będę pamiętał.

      Usuń
    5. nie no to, że na amerykańskich vod są to wiem, raczej mi o "polskie" chodziło, bo vpn płatne mam (norda i adguarda) ;).
      Co do tych wymienionych seriali to chyba tylko Cleopatry 2525 i Jacka wszystkich talentów nie kojarzę, gdzie to leciało?
      Teraz w sumie to seriali new adventure się już chyba nie kręci, a szkoda, bo to plus animu było idealną papką dla gimbusa wracajacego ze szkoły. Dodałbym do tej menażerii Sliders i wymienione już Earth: Final Conflict und Andromedę, które zostały zmasakrowane ostatnimi sezonami :[.
      Ps. W Lexxie były NAGIE cycki i penisy :D

      Usuń
    6. Cleopatra 2525 już namierzona - dzięki. Z recenzji wnoszę, że nie jest to serial wysokich lotów, ot taki średniak, ale jak mam oglądać średniactwo, to wolę sprzed 2015 roku, bo chociaż nikt mi ideolo nie wciska.

      Usuń
    7. Daniel Muszyński4 marca 2024 10:51

      @bamboose
      "Co do tych wymienionych seriali to chyba tylko Cleopatry 2525 i Jacka wszystkich talentów nie kojarzę, gdzie to leciało?"

      Z tego co pamiętam, to chyba na Polsacie - jak swego czasu większość takiej śmieciowej telewizji :) To były produkcje Sama Raimiego, jak HERCULES i XENA.

      Tak zasadniczo, to nie polecam żadnego z tych seriali. Ja je ciepło wspominam, bo to lata młodości, ale wątpię żeby się dobrze zestarzały. Ostatnio obejrzałem kilka odcinków RENEGATA i nie mogą powiedzieć, żeby serial był tak dobry jak go zapamiętałem :) Chociaż to niby Stephen Cannell (facet od maszyny do pisania) i ma w zanadrzu kilka produkcji, które wciąż daje radę jak THE ROCKFORD FILES i WISEGUY.

      Usuń