POLECAM

środa, 31 lipca 2019

Agnieszka Hałas, Śpiew potępionych

Że Agnieszkę Hałas lubię, chyba nikogo przekonywać nie muszę. Czytam wszystko co puściła na papierze (no, poza poezją) od początku – od 1998 roku i jej debiutu w Feniksie. Jak dotąd nie „udało” jej się mnie zawieść :D Uważam, że to jedna z ważniejszych polskich autorek – dla mnie ta sama półka co Sapkowski, Kres czy Huberath.

W przeciwieństwie do trójki panów, Hałas długo nie miała szczęścia do wydawców – publikowała w manufakturach, ze słabą promocją i dystrybucją. Manufaktury najczęściej szybko kończyły działalność (np. Ifryt zdążył wydać aż trzy książki).

Ale wreszcie, po latach doczekała się – najpierw W.A.B. wydało jej Olgę i osty (2016), potem Hałas „przejął” Rebis. I to bardzo dobra wiadomość, bo wśród wydawców fantastyki to jeden z najpoważniejszych, a przy tym najsolidniejszy gracz. Choć oprawa graficzna... Co tu dużo mówić – okładkowe ilustracje ranią oczy. Ale litościwie spuśćmy na to zasłonę milczenia – najważniejsze, że od czerwca możemy cieszyć się już czwartym tomem cyklu o Krzyczącym w Ciemności. 

Że Agnieszkę Hałas lubię, chyba nikogo przekonywać nie muszę

Śpiew potępionych to nieco inna powieść, niż poprzednie z tego cyklu. Inna już na poziomie konstruktorskim – poprzednie tomy były czymś w pół drogi między zbiorem opowiadań a powieścią; liczne poboczne wątki sprawiały wrażenie opowiadań wetkniętych w główną linię fabularną. Ten pozorny chaos konstrukcyjny świetnie (moim zdaniem, oczywiście) współgrał z duszną i szaloną atmosferą miasta Shan Vaola czy Otchłani.

I zmiana w konstrukcji, właśnie w tym momencie, ma sens. Bo Śpiew potępionych to zdecydowanie inny klimat. Autorka ograniczyła elementy rodem z urban fantasy, dark fantasy i new weird. Dostaliśmy taką bardziej klasyczną fantasy. Być może to przez zmianę lokalizacji – na wyspach południowych wszak jest ciepło, słonecznie, ładnie i przyjemnie. Co oczywiście nie oznacza, że Krzyczący w Ciemności jest na wakacjach.

Czy ta zmiana mi się podoba? Pewnie, że tak – coś nowego w twórczości Agnieszki Hałas. Ale nie chciałbym, żeby była to zmiana trwała. Jednak lubię klimat miasta Shan Vaola czy Otchłani.

Z drugiej strony fajnie poznać kolejny kawałek świata Krzyczącego. Przyznam, że mam problem z odkryciem, który konkretnie fyrtel naszego świata był inspiracją dla autorki – Indonezja, Karaiby, Oceania? W każdym razie mamy wyspy kolonizowane przez dwa mocarstwa, ich mieszkańców – niektórzy dobrze współżyją z kolonizatorami, inni podskakują, mamy piratów, mamy morskie undyny. Zaglądamy też na chwilę do Sfer i Otchłani.

Fabuła dość standardowa dla tego cyklu. Przypomnę, że Krzyczący – czyli Brune Keare to czarny mag, czyli niby zły, wampiryczny. Wciąż ścigany, a to przez „konkurencję” – srebrnych, „dobrych” magów, a to przez Otchłań. Zastajemy go w sferze Sylfów, gdzie się schronił po wydarzeniach znanych z poprzedniego tomu. I tam odnajdują go srebrni – Brune dostaje ofertę z gatunku „nie do odrzucenia”: w zamian za bezpieczeństwo ma zażegnać kryzys na Wyspach Śpiewu.

Przyznam, że miałem nieco obawy zasiadając do lektury – nie, nie o poziom, bo tu Agnieszce Hałas ufam. Obawy dotyczyły mojej pamięci; poprzednie tomy czytałem dość dawno. Ale okazało się, że autorka nienachalnie przypomina to, co jest ważne do ogarnięcia fabuły.

Mnie się podobało (choć byłbym autorce zobowiązany, gdyby w kolejnych tomach wyeliminowała posiady i pókica – o posiadach tu, a pókica to niepoprawny w języku polskim rusycyzm „póki co” – może nie ma ich jakoś szczególnie dużo, ale i tak irytują).

Na dziś uważam, że Śpiew potępionych to jedna z powieści (obok np. niedawno prezentowanego przeze mnie drugiego tomu dylogii Wojciecha Zembatego, Głodne Słońce), które powinny dostać nominacje do Zajdla i Żuławi za 2019 rok. Czy same nagrody – nie wiem, być może nie, bo rok zapowiada się dobrze (nowe książki Majki, Raka).

Ocena: 8/10

Agnieszka Hałas, Teatr węży, t. 4: Śpiew potępionych, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2019, stron: 448.


Tu notki o:


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

12 komentarzy:

  1. Dla mnie zdecydowanym numerem jeden w fantastyce jest Anna Brzezińska <3 I Sapkowski, i Huberath specjalnie mi nie podeszli (Kresa muszę dopiero skosztować)
    Ciekawi mnie bardzo ten cykl Agnieszki Hałas, zbiera sporo pozytywnych komentarzy w necie. Mam nadzieję na coś w miarę oryginalnego i z fajnym klimatem. Szkoda, że moja biblioteka tak niechętnie zaopatruje się w fantasy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a mnie nie podeszła Brzezińska, a przynajmniej powieściowo, bo opowiadania OK.

      Usuń
  2. Mnie również spodobała się ta zmiana klimatu, trochę przelamala to rodzące się po trzech tomach wrażenie, że Zatoka Snów jest całym światem. W sumie to nie miałabym nic przeciwko, gdyby Brune ruszył w turne po świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałbym wycieczkę po sferach i otchłani :D

      Usuń
    2. Ale Otchłań to oni regularnie odwiedzają przecież :P

      Usuń
    3. Łeeee tam tak wpadają jak po ogień :D A może tak cała powieść z akcją w Otchłani? Coś - oczywiście nie identycznego - w stylu "Miast pod Skałą" Huberatha albo "Szczęśliwa godzina w piekle" Wiliamsa (tak, z tego cyklu o Bobbym Dollarze, który Ci się nie podobał :D).

      Usuń
  3. Mam pierwszy tom na półce... Porośnięty kurzem i pajęczyną, bo stoi i czeka na swoją kolej, ale chyba w końcu się nad nim ulituję. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już dawno kupiłam dwa pierwsze tomy w ebooku i zebrać się nie mogę. A jak Ty zachwalasz... :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie tak dawno poznałam pierwszy tom jej serii i osobiście zachwycona nie byłam. Ot, historia dark/high fantasy, którą czytać mogłam, ale nie była szałowa. Pewnie kiedyś jeszcze do autorki wrócę (tzn. jak mi się skończą pomysły, co kompletować dalej i będzie promocja), ale jakoś mi nie śpieszno szczerze mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No paczcie ludziska, jaka krytykantka :P Może trzeba zacząć od opowiadań, żeby wciągnąć się w podziemia Shan Vaola?

      Usuń