Niby wielkie nic, ale fajnie się oglądało. Wielkie nic, bo to wszystko znamy z masy seriali emitowanych w stacji Sci Fi (czyli Syfy). Mnie najbardziej przypominało skrzyżowanie Stargate Atlantis ze Stargate Universe (co nie jest dziwne, skoro obaj scenarzyści maczali palce w Gwiezdnych wrotach). Znajdziemy nawet motyw z filmu Prometeusz. Taki trochę produkt z recyklingu.
Nieco odmienny mamy tylko wstęp do historii (odmienny od Stargate, bo w ogóle przecież częsty, daleko nie szukając, w niedawno omawianej przeze mnie książce Adriana Tchaikovsky'ego Dzieci czasu). To teraz na czasie: ekologia. Ludzie tak zasyfili Ziemię, że życie na niej staje się niemożliwe, więc trzeba spadać. Zbudowano Arki, które mogą zabrać na inne planety po około trzysta-pięćset osób. Nasi bohaterowie to pasażerowie Arki 1 – jak sama nazwa wskazuje, odleciała pierwsza, więc nie wiadomo ile tych Arek ostatecznie powstało i szwenda się po galaktyce. Możliwe, że mamy do czynienia z ostatnim statkiem ludzkości (taaaa, znowu Battlestar Galactica).
Na początku pierwszego odcinka dochodzi do katastrofy – coś (meteor, a może celowy atak?) przywaliło w Arkę 1. Część statku uległa zniszczeniu, zginęli wszyscy wyżsi oficerowie i naukowcy. Sytuację próbuje opanować troje poruczników.
Dalej mamy problemy znane z wcześniejszych seriali tej stacji. A to czegoś brakuje, a to coś zagraża, a to coś się psuje… Oczywiście wszystko udaje się naprawić i to tak w starym stylu – typu: rozbroić bombę na sekundę przed bum.
Bohaterowie pozytywni naturalnie są przesympatyczni, zuole złe, ale bez przesady – nie słychać ich szatańskiego chichotu. To znaczy: biorąc pod uwagę same wyczyny głównej zuolki, to trzeba by ją uznać za psychopatycznego czuba, którego naturalnym końcem powinna być przymusowa utylizacja. Ale w serialu jest tak zaprezentowana, że w ogóle tego nie czujemy. Bo to w gruncie rzeczy jest młodzieżówka.
Oczywiście bohaterowie wpisują się w schematy znane z takich produkcji:
Dowódca fachowiec nad fachowce – jest.
Zastępcy, sympatyczne, ale momentami nadambitne wsparcie dla dowódcy – jest.
Dwóch dobrych geniuszów, nieco nieporadnych i roztargnionych – jest.
Kompetentny i sympatyczny dowódca sił zbrojnych (w tym przypadku ochrony) – jest.
Zły geniusz – jest, a nawet jest razy dwa.
Mnie się podobało, ale lubię też oba wspomniane spin-offy Stargate. A może właściwsze byłoby użycie czasu przeszłego: lubiłem. Bo niedawno próbowałem wrócić do Stargate Atlantis i niestety poległem – już to znam, a to nie są takie arcydzieła, żeby przykuwały uwagę po raz drugi. Za to w Arce dostałem to samo, tylko inaczej, więc z przyjemnością obejrzałem.
Ideolo niby jest, ale tak podane, że nie razi.
Ogóle polecam, jednak nie oczekujcie nie wiadomo czego – to sympatyczny powrót do tego, co już świetnie znamy. No i jeśli nie lubicie seriali z lat 1990-2010, to nawet nie odpalajcie Arki.
Od 17 lipca drugi sezon leci w krajach anglojęzycznych. U nas pierwszy odcinek w stacji Sci Fi w najbliższą środę, drugiego października, o 22.00 (powtórka w sobotę, piątego października, o 12.30). Kurcze, ależ ten świat się zmienił – kiedy byłem dzieckiem, mieliśmy czarno-biały telewizor Ametyst, a dziś już telewizja jako taka w ogóle staje się przeżytkiem, teraz wydaje mi się krzywdą siadanie przed odbiornikiem o wyznaczonej godzinie i potem czekanie cały tydzień na kolejny odcinek. Chyba poczekam aż całość będzie w sieci w różnych dziwnych miejscach (których absolutnie nie reklamujemy!).
Ocena jest, oczywiście, subiektywna, bo obiektywnie proszę jeden punkcik odjąć, a jeśli nie lubicie seriali w stylu Stargate, to odejmijcie nawet dwa.
OCENA: 6/10.
Arka (The Ark), serial.
Sezon 1, dwanaście odcinków.
Reżyseria: Dean Devlin.
Scenariusz: Dean Devlin i Jonathan Glassner.
Produkcja: USA.
Zob. też seriale sprzed 2016 roku:
Ja - im starszy - tym bardziej cenię sobie oglądanie odcinka raz na tydzień. Lubię sobie przeżuwać w myślach, ewentualnie z kimś na chwilę na fb (bo fora martwe) w potencjalnych drogach, w którą fabułę może pójść. Zgaduję, że Arka to nie serial dla takich rozkminek, ale np. ruszył niedawno trzeci sezon From i tam to jest gimnastyka umysłu.
OdpowiedzUsuńFrom to chyba najlepszy serial ostatnich lat, ale też czekam aż będą wszystkie odcinki III sezonu.
UsuńLubię (może trochę głupio się przyznać) serial o Xenie. W takim razie pewnie ten mi przypadnie do gustu?
OdpowiedzUsuńIzostar
A nie oglądałeś nic z "Gwiezdnych wrót"? Chodzi mi zwłaszcza o te dwa spin-offy, które wymieniłem wyżej.
UsuńJeżeli to serial sf, to powinien szanować podstawowe prawa fizyki. I nie mam na myśli głośnych wybuchów w kosmosie. Całe to towarzystwo winno skończyć jako czerwone, mokre plamy na ścianach, po natychmiastowym zatrzymaniu rotacji tej części statku, odpowiedzialnym za "sztuczną grawitację". I serial skończyłby się po dziesięciu minutach. Mógłby też być wspaniałym filmem krótkometrażowym z cyklu: "Co się stanie, gdy Oreo dam wampirowi?".
OdpowiedzUsuńTo pisałem Ja, Jarząbek....
Ale to nie jest hard SF, tylko space opera, a space opery z natury rzeczy tylko udają naukowość.
Usuń