POLECAM

niedziela, 23 czerwca 2019

Dlaczego żaden Piast nie został świętym? (piastowskie skandale i ciekawostki 3)

Mieszko kruszy bałwany pogańskie - grafika Jana Kazimierza Wilczyńskiego z 1835 r.

Na forum historyków po raz enty toczy się dyskusja o tym, dlaczego żaden przedstawiciel naszej pierwszej dynastii nie doczekał się statusu świętego lub chociaż błogosławionego. Bo rzekomo taki status przynajmniej władcy, który ochrzcił kraj, należał się jak psu micha. To jest zresztą też „argument” turbolechitów: według bystrzejszych (czyli IQ w przedziale 70-80) jest to dowód na nienawiść Watykanu do Polski, a według tych o IQ poniżej 70 – dowód, że chrztu Polski nie było.

Z kanonizacjami jest, jak ze wszystkim – są różne mody. Więc żeby potwierdzić, że władcy-chrzcicielowi kanonizacja się należała, trzeba oprzeć się na materiale z interesującego nas okresu, czyli IX-XI wieku. I oczywiście z naszego kręgu, czyli zachodniochrześcijańskiego, bo chrześcijanie wschodni mogli mieć inne preferencje co do kanonizowanych. To jedziemy:

Karantania: Boruta (o ile przyjął chrzest) – brak kanonizacji, Kakacjusz – brak kanonizacji.
Chorwacja: Wojnimir – brak kanonizacji, Borna – brak kanonizacji.
Wielka Morawa: Mojmir I lub jego nieznany z imienia poprzednik – brak kanonizacji.
Czechy: Borzywoj I – brak kanonizacji.
Dania: Harald Sinozęby – brak kanonizacji.
Węgry: Gejza – brak kanonizacji.
Szwecja: Eryk Zwycięski (o ile był chrześcijaninem) – brak kanonizacji, Olaf Skötkonung – brak kanonizacji.
Norwegia: tu jest pewien problem, trudno ustalić, który władca jako pierwszy przyjął chrzest – wg niektórych źródeł już Harald Pięknowłosy miał być ochrzczony, podobnie jak szereg kolejnych władców. Pierwszym, który na poważnie starał się schrystianizować Norwegię miał być Haakon Dobry (wg części źródeł zmarł jednak jako apostata). Ostatecznie Norwegia stała się (przynajmniej formalnie) chrześcijańska za rządów Olafa Tryggvasona (ten sam władca nakłonił do przyjęcia chrześcijaństwa Islandczyków). W każdym razie ani Olaf, ani jego poprzednicy kanonizowani nie zostali.

Więc, jak widać gołym okiem, samo przyjęcie chrztu nie było powodem do kanonizowania władców w interesującym nas okresie (a i później też, jak pokazuje choćby przykład Jagiełły).

Owszem, niektórzy władcy zyskali status świętego, ale z zupełnie innych powodów. Przykładowo: Wacław I czeski był męczennikiem – wyjątkowo pobożny władca, który został zamordowany w kościele. Olaf II norweski – podejmował działania na rzecz umocnienia chrześcijaństwa w Norwegii, za co został wygnany, po powrocie poległ w bitwie z poganami, zatem także został uznany za męczennika. Duński Knut IV również umacniał chrześcijaństwo i za to został zamordowany w kościele, więc kolejny męczennik.

Takich męczenników – kandydatów na ołtarze znalazłoby się co najmniej dwóch wśród Piastów: Henryk Sandomierski poległ podczas wyprawy na pruskich pogan, a Henryk Pobożny podczas bitwy pod Legnicą trafił do niewoli, po czym został przez Mongołów stracony. Problem polegał na tym, że to już inne czasy, inna moda. Trudno, żeby w okresie wypraw krzyżowych kanonizować każdego poległego w walce z poganami nadbałtyckimi, muzułmanami czy Mongołami (proces beatyfikacyjny Henryka Pobożnego toczy się chyba aktualnie).

W każdym razie, w tym okresie inny model świętego był w modzie – święty asceta, święty duchowny napominający władcę (nieprzypadkowo właśnie w XIII wieku kanonizowany został św. Stanisław), święty organizator (jak Franciszek z Asyżu, Dominik Guzmán, czy z Polaków św. Jacek i bł. Czesław). Tak, ascetów-władców też mieliśmy, że wymienię trzech: Henryk Brodaty, Przemysł I, Bolesław Wstydliwy. Dlaczego nie zostali kanonizowani?

Najprościej to wyjaśnić z Henrykiem Brodatym – osobista pobożność nie szła u niego w parze z dobrymi stosunkami z duchowieństwem. Książę toczył długotrwałe spory z Kościołem na tle majątkowym. Został nawet obłożony ekskomuniką i zmarł wyklęty; to nawet sam jego pochówek był mocno kontrowersyjny, a co tu mówić o kanonizacji.

Na pewno – wg kryteriów średniowiecznych, a może i nie tylko średniowiecznych – na miano świętego zasłużył Przemysł I wielkopolski (ojciec króla Przemysła II). Zacytuję fragmenty Kroniki wielkopolskiej o tym władcy:

W pożyciu i obejściu swoim szczególnej łaski boskiej doznawał: skromniejszy nad duchownych i świeckich, słowa szpetnego lub bezwstydnego nikt z ust jego nie słyszał; nie umiał się gniewać, a jeśli kiedy został do gniewu pobudzonym, nigdy tego dostrzec nie można było (...) z uprzejmością słuchał wielkiego czy małego, niższego czy ubogiego; każdego żądaniu, ile tylko mógł z przyzwoitością, czynił zadość. Pomiędzy współczesnymi książętami polskimi, on jeden łagodny, uczony, skromny, spokojny, dobry, pobożny, miłością niezmyśloną Boga i bliźniego pałający; unikał niezgody, ale kiedy go kto zaczepił, bronił się do ostatniego (...) pragnął pokoju ze wszystkimi narodami.

Pobożnym był bardzo, nigdy o ile mógł nie opuszczał nabożeństwa; lubił piękne śpiewanie, odprawiał ile możności Godzinki o Najświętszej Pannie, którą czcił z wielką pobożnością; uważano z podziwieniem, że gdy wszyscy mniemali, iż układszy się w łóżku spać miał całą noc, on pokrzepiwszy się snem cokolwiek, wstawał o północy, niekiedy wcześniej, i siedząc w łóżku pod namiotnikiem ze świecą w ręku i z Psałterzem, czytywał upodobane Psalmy i Modlitwy.

Brzydził się pychą, opilstwa tak się chronił, że go nikt nie widział pijanym; miernie jadał, miodu przez wiele lat nie pijał, tylko piwo albo wino rozcieńczone, że ledwo zapach jego czuć było; przez cztery lata przed śmiercią nie używał łaźni; powiadano, że przez każdy Post wielki nosił skrycie włosiennicę pod szatą (...) W Wielki Piątek, gdziekolwiek się znajdował, kazał skrycie sprowadzać ubogich w nocy, i nogi im obmywał, które ręcznikiem obtarłszy całował; posilał ich napojem i rozdawał nawet sukno na sukmanki. O nikim źle nie mówił choćby był najgorszego życia; słowem nie było między książętami i panami podobnego jemu.

Dlaczego Przemysła I nie kanonizowano? Cóż, jego rodzina (brat, syn) w ogóle się o to nie starała. A właśnie – to jest coś, o czym turboski nie myślą (myślenie to nie jest ich mocna strona): żeby doszło do kanonizacji, to najpierw ktoś musi podjąć odpowiednie starania.

W kolejnym przypadku mamy do czynienia z parą, która na kanonizację zasłużyć sobie powinna, ale skutek przyniosło to połowiczny. Bolesław Wstydliwy małopolski i jego żona Kinga z węgierskich Arpadów. Dlaczego tak to połowicznie się stało? Właśnie za sprawą starań – o kanonizację Wstydliwego nikt się nie starał, natomiast o Kingę „upomniały” się siostry klaryski z klasztoru w Nowym Sączu, który ta księżna ufundowała i do którego później wstąpiła jako zakonnica. Do tego Kinga miała być sprawczynią licznych cudów. A i tak jej kanonizacja długo się ślimaczyła. Księżna zmarła w 1292 roku, kilkanaście lat po jej śmierci klaryski zaczęły spisywać cuda, jakie rzekomo wydarzyły się za jej przyczyną. Później sprawę poparł Jan Długosz, za jego namową krakowscy biskupi i do beatyfikacji doszło, ale dopiero w 1690 roku, zaś kanonizacji w 1999!

Patrząc na nasz region, na kanonizację można było zasłużyć w jeszcze jeden sposób – wiodąc przykładne życie i umacniając chrześcijaństwo (przy czym parę cudów było wskazanych). I tu możemy wymienić Stefana I, króla Węgier. U nas dwóch władców odegrało rolę „utrwalaczy” chrześcijaństwa. Niestety, obaj byli słabymi kandydatami na ołtarze, bo życia przykładnego nie wiedli.

Pierwszym z nich był Bolesław Chrobry – wszak za jego czasów mamy wysyp świętych, często dzięki właśnie jego wsparciu (św. Wojciech, Pięciu Braci Męczenników. św. Świerad, św. Bruno z Kwerfurtu). Mamy fundację arcybiskupstwa, biskupstw, klasztorów, wsparcie dla misji wśród pogan, wprowadzenie wyjątkowego postu. Tyle że Chrobry był bigamistą (biorąc za dobrą monetę wszelkie hipotezy, mogło być tak, że jednocześnie żyły jego cztery żony!), gwałcicielem, a nade wszystko – jak podaje Gall Anonim – przed jego śmiercią arcybiskup obłożył Polskę klątwą. Zdecydowanie słaby kandydat na ołtarze.

Drugim był Bolesław Szczodry, który odbudował polską strukturę kościelną po kryzysie z lat trzydziestych i czterdziestych XI wieku. Chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego ten władca kanonizowany nie został...

Jak więc widzimy, ewentualni piastowscy święci pojawili się późno, a kanonizowani nie zostali, bo nikt w Polsce się o to nie starał... A dowodzi tego jeszcze coś: otóż praktyka, że kanonizacja jest wyłącznym uprawnieniem papieża jest dość późna. Historycy nawet nie do końca wiedzą, kiedy pojawiły się papieskie kanonizacje, w każdym razie istnieją hipotezy, że pierwszym kanonizowanym w ten sposób był św. Udalryk (993 r.) lub św. Wojciech (999 r.). Ale są to hipotezy bez dowodów źródłowych. Formalnie przypieczętowano, że kanonizować może wyłącznie papież, dopiero w 1146 roku. Wcześniej kanonizacje były w gestii kościołów lokalnych, na dobrą sprawę nie było przeszkód, żeby Unger kanonizował Mieszka I czy Dobrawę. To dodatkowo potwierdza, że po prostu w Polsce nie było parcia na wynoszenie władców na ołtarze.


Zob. też:
Turbolechickie zidiocenie, czyli dojenie frajerów (cz. 11): Bo na chrzest Mieszka nie ma dowodów.


31 komentarzy:

  1. Serio turbolechici nawet takie argumenty wysuwają? To się uśmiałem, chyba naprawdę nie wiedzą już, co wyciągać. Chociaż, po tym jak znaleźli sobie autorytet w osobie abpa Lengi, to naprawdę już mało co mnie zdziwi.
    Ja osobiście zawsze byłem zdziwiony, że świętymi nie zostali właśnie Bolesław Wstydliwy i Henryk Brodaty. By znosić takie pomysły małżonek, to trzeba istotnie być świętym :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacytuję psychicznego Czesia (Białczyńskiego):

      >Data chrztu 966 – jest wymyślona – magiczna, kabalarska. To już wystarczy za wszelkie dowody, ale mało tego – dowodem jest właśnie to ze Mieszko nie został świętym ponieważ każdy książę chrzciciel słowiański zostawał świętym. A ten nie. Nawet jego syn, Chrobry Bolesław, był uważany za pogańskiego księcia i dopiero pod koniec życia doczekał się korony z powodu swojego pogaństwa<.

      I wypowiedź z komentarza na blogu soft-turbolechity Opolczyka:

      >„Pytanie: kiedy był chrzest Polski? Prawidłowa odpowiedź brzmi: żadnego chrztu Polski nie było. Mieszko I nie ochrzcił kraju w 966 roku, ponieważ gdyby tego dokonał, po śmierci ogłoszono by go świętym, zgodnie z ówczesnym zwyczajem<.

      Usuń
    2. A kanonizowana to powinna zostać Elżbieta wrocławska - żona Przemysła I, skoro tenże "przez cztery lata przed śmiercią nie używał łaźni" :D

      Usuń
    3. O proszę, Opolczyk i Białczyński w czymś się zgadzają :D.
      Natomiast, co do księżnej Elżbiety to pełna zgoda. Nie doczytałem, a jak faktycznie jej mąż tak postępował, to nie wiem, czy nie zasłużyła i na palmę męczeństwa :D

      Usuń
    4. Nie, ta druga wypowiedź nie jest Opolczyka - to jakiś typ o nicku Słowianin nabazgrał w komentarzu. Swego czasu próbowałem też o tym dyskutować z turbolechitką chyba o nicku Lawinka na wykopie - próżny trud, nic się do niej nie przebijało - Mieszko chrztu nie przyjął i koniec.

      Dam Ci lepszy wytwór turbowski - Mieszko nie przyjął chrztu, bo żadne źródło nie zanotowało, gdzie miał być ochrzczony. Wiesz, to pewnie Mieszka w ogóle nie było, bo żadne źródło nie odnotowywało ani kiedy, ani gdzie się urodził (a w Gnieźnie i okolicach jest jednak kilka szpitali :D )

      Usuń
    5. Ja to nie wiem, czemu się dziwisz. Wiesz, jaki jest koronny dowód nieistnienia Aleksandra Wielkiego i Czyngis-chana? Wszak albowiem nikt nie wie, gdzie są ich groby. I tego się czymajmy, oto jest mondrość internetuf.

      Usuń
    6. Ale to zabawne mądrości - jak z tym świętym, najpierw wymyślą nieistniejącą zasadę ("każdy książę chrzciciel słowiański zostawał świętym"), a potem na wymyślonym absurdzie tworzą antyźródłową "hipotezę" :D

      Usuń
    7. "i dopiero pod koniec życia doczekał się korony z powodu swojego pogaństwa"
      Z tego zdania wynika, że doczekał się korony, bo był poganinem XD

      A poza tym przebijam Aleksandra i Czyngis-Chana Karolem Wielkim ^^ Ponoć Karol nie istniał. Dowód? Zbyt dużo o nim wiemy jak na władcę z wczesnego średniowiecza, więc na pewno ktoś go wymyślił później :D


      Karmena

      Usuń
    8. Karmena
      No, logika powalająca. Ciekawe są też wymysły turbolechitów zafascynowanych skróconą chronologią - jadę z pamięci, więc mogę coś poplątać, ale szło to jakoś tak: Jezus to de facto Słowianin Jesza, którego w XV wieku zabito w Konstantynopolu.

      Usuń
    9. Pawel.M.
      W tym jest faktycznie jakaś pokrętna logika. Jeśli Jezus według tych szurów był Słowianinem, to nie jest Żydem, więc można spokojnie nienawidzić tych współczesnych.
      No i jak ładnie połączyć katolicyzm z turbolechityzmem :P

      Usuń
    10. Ale współcześni Żydzi - wg szurów - to Chazarzy, więc i tak nie mają nic wspólnego z Jezusem :D

      Usuń
    11. Właśnie, przypomniałeś. Posłuchaj tych bredni, jak masz chwilę, szur i w Kościele się znajdzie:
      https://youtu.be/Fvbt1SrWmes?t=1664
      Akurat tych opowieści o tym, jak Talmud powstał z nienawiści do Chrystusa to ciężko mi zweryfikować, ale jest i o słynnej Chazarii (notabene awansowała do rangi królestwa).

      Usuń
    12. Ooo, i mój proboszczunio jest. Do dziś krążą o nim podania wśród ludu strzałkowskiego. Że dwa przytoczę:

      1. Pierwsza msza Knebla (takiej ksywy się w Strzałkowie dorobił). Knebel włazi na ambonę, gdzie od dawien dawna żaden ksiądz nie wchodził i zaczyna kazanie:
      >Ciemni jesteście, ale przybyłem, żeby was oświecić<.

      2. Knebel umyślił sobie, że trzeba zmienić nazwy ulic (1 Maja, XXX-lecia PRL i 22 Lipca) - napisał do rady gminy, a mieszkańcy tychże ulic zrobili protest przeciwko kneblowemu wymysłowi. Najbliższa msza, Knebel na ambonę i prawi:
      >Od dzisiaj nie będę zbierać składek z ławek, w których zasiadają mieszkańcy 1 Maja, XXX-lecia PRL i 22 Lipca, ponieważ z tych ławek wieje bolszewickim smrodem<.

      Protest wiernych pod kurią w Gnieźnie. W końcu arcypapa wpada na błyskotliwy pomysł - akurat kilka dekanatów ma być przekazanych nowo powstałej diecezji bydgoskiej./ To tam wysyła Knebla i podrzuca go kurii bydgoskiej :D Ale żeby mu mnie było za wesoło - diecezja włocławska musi przekazać z kolei kilka dekanatów archidiecezji gnieźnieńskiej i pozbywa się "przy okazji" księdza Wargi. O nim też krążą podania wśród ludu - tym razem słupeckiego. Np. jak Warga kazał wyłączyć wodę i oświetlenie na cmentarzu. Wierni wściekli, dawaj na plebanię i do proboszcza, że ciemno i nie ma czym kwiatów podlewać. Na co Warga:
      >Na cmentarzu panuje światłość wiekuista, a trupy mają się suszyć, a nie moczyć<.

      :D

      Usuń
    13. W tym porównaniu ks. Warga zdecydowanie zwyciężył :D. Ks. Knebel to odleciał, ale tak stosunkowo zwyczajnie w porównaniu z tym pierwszym :P. Tak swoją drogą, to biskup bydgoski ma go odesłać na wcześniejszą emeryturę, w świetle tych podań to ta wieść nabiera nowego wymiaru.
      Sorry za autoreklamę swoją drogą, ale jak nie widziałeś, to zerknij sobie na moją notkę o arcybiskupie Lendze. To też niezwykle ciekawy przypadek :D
      https://naksiazkowymszlaku.blogspot.com/2019/02/arcybiskup-i-turbolechici.html

      Usuń
    14. Info prasowe:

      >Ks. Roman Kneblewski, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy dekretem z 5 czerwca br. został odwołany przez bp. Jana Tyrawę z urzędu i przeniesiony na emeryturę z prawem zamieszkania w Domu Księży Emerytów<.

      Zajrzę, ale później, teraz muszę wybyć :D

      Usuń
  2. O, jaki ciekawy artykuł.
    Szczerze nienawidzę Bolcia Chrobrego, ale jakim sposobem miałby mieć cztery żony naraz? To Emnilda mogła żyć podczas jego ślubu z Odą?
    Widać według turbosów wprowadzenie chrześcijaństwa automatycznie sprawiało, że papież wynosił człowieka na ołtarze. Czyli znów wychodzi brak wiedzy ^^ Zabieganie o kanonizację wymagało zapewne niejednego poselstwa, zabiegów, badania sprawy, wręczania kosztownych prezentów... W sumie skomplikowana sprawa i nic dziwnego, że rzadko krewni zmarłego się tym zajmowali, zwłaszcza że stosunkowo wcześnie "zdobyliśmy" świętego męczennika, czyli św. Wojciecha. No i łatwiej było kanonizować kogoś, którego świętość nastręczała mniej problemów, niż załóżmy takiego Mieszka nie wiemy nic, jak się prowadził, ale np. jego walki z Niemcami, a więc chrześcijanami mogły być czymś, na co papież spojrzałby krzywo. Już na pewno łatwiej było zaliczyć w poczet świętych takiego księcia Kazimierza z Jagiellonów, który zmarł dość młodo, przez co nie zdążył nikomu się narazić (no i pewnie rzeczywiście był pobożny).

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1.Córka Rygdaga - odprawiona przez Chrobrego jeszcze za życia Mieszka, nie wiadomo kiedy zmarła.
      2. Węgierka - odprawiona przez Chrobrego jeszcze za życia Mieszka, nie wiadomo kiedy zmarła.
      3. Oda.
      4. Peredsława - wg niektórych Chrobry miał ją poślubić, przez co stawał się ewidentnym bigamistą, a to było przyczyną rzucenia klątwy przez Radzima Gaudentego.

      Usuń
    2. Oo, w takim razie Emnilda nie istniała? Czytałam ostatnio parę ciekawych i nowych (przynajmniej dla mnie) teorii dotyczących piastowskich czasów, ale takiego spisu żon Chrobrego - bez Emnildy - jeszcze nie widziałam.

      Usuń
    3. Emnilda w okresie, którego dotyczy owo wyliczenie potencjalnych jednoczesnych żon Chrobrego, była już denatką :D To wyliczenie na okres od 1018 roku, a Emnilda zmarła w 1016/17.

      Za życia Emnildy stan zabigamienia Chrobrego był mniejszy o jedną żonę :D Bo były "tylko": córka Rykdaga, Węgierka i Emnilda. Później ubyło jeden (Emnilda), przybyło dwa (Oda i Peredsława).

      Usuń
    4. Tak z ciekawości, gdzie można wyczytać, że Peredsława mogła zostać żoną Chrobrego? Ja pamiętałem, że była kochanką.

      Usuń
    5. Np. G. Labuda, Studia nad początkami państwa polskiego, t. 2, Poznań 1988, s. 405. Na następnej stronie nazywa Peredsławę żoną Chrobrego "via facti" (zob. też strony 421-423). Ale trzeba przyznać, że w tej sprawie Labuda źródła pisane interpretował dość karkołomnie, a źródła archeologicznie błędnie.

      Usuń
    6. A, dzięki za wyjaśnienie. Myślałam, że pojawiły się nowe teorie o nieistnieniu Em ;)
      I myślę, że to raczej pobożne życzenia pana Labudy, żeby jakoś zmniejszyć winę gwałciciela :/ A jak było naprawdę, tego raczej już się nie dowiemy.

      Usuń
    7. Dzięki :D. W sumie przypomniałeś mi, że miałem sięgnąć po tę pozycję :P

      Usuń
  3. Jak to miło na twoim blogu poczytać notkę historyczną po długim czasie...

    OdpowiedzUsuń
  4. hm a jak wytłumaczyć obecność wozu na wazie z Bronowic. Wóz nawet z napędem wołowym zakłada istnienie dróg. Trudno mi wyobrazić że ktoś budowę ,konserwację drogi traktował jako rozrywkę , No przy swoim obejściu utrzymać dla porządku rozumiem. Ale gdzieś tam parę kilosów dalej ( nie znamy ówczesnych miar) raczej dobrowolnie bym nie poszedł. To samo z grodami wycięcie tysięcy pni dębiny ( w przypadku Biskupina około paru lat zwiezienie i wbudowanie , przekraczało możliwości domniemanej populacji wewnątrz. Badania dendrologiczne 50% drzew datuje na 748 rok p.n.e zaś waza szacowana jest na lata 3635-3370. Czyli różnicy jest około dwa tysiąclecia. Skoro za czasów wazy potrzebna była organizacja do budowy i remontu dróg to przez dwa tysiąclecia powinien powstać jakiś organizm państwowy. Zakładanie że 500 chłopa, mieszkańców Biskupina zwiezie drewno i w ciągu kilku lat zbuduje gród troszcząc się w międzyczasie o spyże. Jest bardzo optymistyczne. Zakładam pomoc z zewnątrz grupy kilkudziesięciu cieśli najmniej i kilkudziesięciu wolarzy z bydłem. Zatem może nie turbo lechia ale jakies inne organizmy państwowe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Bronowic to była dziewczyna Gierymskiego. A gryzmoł, w którym można dopatrzeć się wozu jest z Bronocic. To po pierwsze primo, a po drugie primo o Lejkach (sztywniacy nazywają ich kulturą pucharów) trochę wiemy, śladów "organizmu państwowego" nie znaleźliśmy. "Powinien powstać"? Może i powinien, ale czy my zawsze robimy to, co powinniśmy? :)

      Usuń
    2. >Wóz nawet z napędem wołowym zakłada istnienie dróg<

      Nie, nie zakłada. Toż nawet w RON zbytnio dróg nie budowano. Ba, ja ci mogę pokazać współczesną drogę, której nikt nie budował - sama "się wyjeździła".

      Usuń
  5. Fajny blog. Żałuję że tak późno tu dotarłem bo widzę że i zainteresowania i poglądy zbieżne z moimi. Będę zaglądał :) A nawiązując do tematu tego wpisu. Czy kobiety się liczą? Bo mi mój lokalny raciborski patriotyzm podpowiada Eufemię (Ofkę) Piastównę. Córka Przemysława ksiecia raciborskiego. Została przeoryszą dominikanek w ufundowanym przez ojca klasztorze i aktualnie beatyfikowana chyba jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wśród kobiet jednak jest lepiej, zwłaszcza wśród żon Piastów. Św. Jadwiga, św. Kinga, bł. Jolenta... Lokalnych kultów, choć bez formalnej beatyfikacji doczekały też Rycheza (żona Mieszka II), Grzymisława (żona Leszka Białego) i Anna (żona Henryka Pobożnego, obecnie chyba planuje się jej beatyfikację).

      Natomiast wśród Piastówien kojarzę tylko dwie: bł. Salomeę (córka Leszka Białego) i właśnie Ofkę.

      Usuń
  6. Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź i za całokształt działalności. Chodzi mi głównie o prostowanie turbobredni bo zjawisko to poprzez skalę jaką przyjmuje zaczyna być moim zdaniem groźne. Korzystając z okazji miałbym prośbę: parę lat temu przeczytałem dwie książeczki Skroka. Wtedy wydały mi się ciekawe a wiarygodność jego argumentów akceptowalna. Dziś wiem że to co ten pan forsuje nie ma, delikatnie mówiąc, poważania wśród poważnych historyków. A ja z racji braku czasu nie jestem w stanie przysiąść i porządnie poszukać czegoś co wyośliłoby mi dlaczego tak jest. Jesteś w stanie tak w dwóch zdaniach (da się w ogóle "w dwóch zdaniach"?) to wyjaśnić? Albo choć odesłać w jakieś miejsce (link, tytuł książki...) gdzie mógłbym się dowiedzieć dlaczego nie powinno sie brać na poważnie historii pochodzenia Mieszka I by Z. Skrok? Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się zmobilizować i coś w tym temacie napisać.

      Usuń