POLECAM

środa, 31 sierpnia 2022

Diana Gabaldon, Lord John i sprawa osobista

Książka z homoseksualnym głównym bohaterem, z akcją w znacznej mierze „kręcącą” się koło tematyki LGBT. Przy tym powieść bez współczesnego ogłupolo-ideolo. Bardzo dobra rzecz, nie ogarniam skąd takie niskie oceny (średnia: 6,1) na LubimyCzytać.

Dodam, że to nie jest mój pierwszy kontakt z Lordem Johnem. Wcześniej czytałem dwa opowiadania z tego cyklu (Lord John i sukkub z antologii Legendy II oraz Lord John i plaga zombi z antologii Chodząc nędznymi ulicami). Dość słabo pamiętam te opka (czyli trzeba odświeżyć), ale pamiętam, że przypadły mi do gustu.

Tak formalnie, czym Lord John i sprawa osobista jest gatunkowo... To dość skomplikowane. Jeśli brać pod uwagę tylko ten tytuł, to mamy do czynienia z powieścią historyczną i kryminalną. Ale to nie jest samostojka, to część cyklu i to będącego spin offem innego cyklu. A w innych pozycjach cyklu pojawiają się typowe elementy fantasy. Do tego Lord John jest „odpryskiem” znanego cyklu Diany Gabaldon – Obca. John Grey był jednym z bohaterów Obcej, najwyraźniej popularnym, skoro autorka zdecydowała się przedstawić jego solowe przygody (cykl Obca to dziewięć powieści i sześć opowiadań, cykl Lord John – trzy powieści i sześć opowiadań).

Jeśli ktoś nie zna książkowej Obcej, to chyba będzie kojarzył serialową, znaną pod tytułem oryginalnym: Outlander (na razie sześć sezonów, ale wiadomo, że siódmy też będzie). Sam kiedyś zacząłem to oglądać, nie spodobało mi się, przerwałem po bodajże czterech odcinkach. Należę do tych wyjątków, którzy Lorda stawiają ponad Obcą (w Polsce Obca jest wyeksploatowana na maksa, a Lorda Johna mamy tylko dwie powieści i cztery opowiadania).

Za drugim podejściem wydawca puścił dwie powieści z cyklu. Czas na trzecie podejście i wydanie całości (trzy powieści + zbiór opowiadań)

W każdym razie, Obca to oczywista fantastyka, z wetkniętym np. (nielubianym przeze mnie) motywem podróży w czasie. Czyli Lord John to fantasy, nawet jeśli pojedynczy tytuł z tegoż cyklu elementów fantastycznych jest pozbawiony.

Kurde, zwróciliście uwagę ileż to ja potrafię chrzanić zanim przejdę do sedna? Masakra. Ale już Wasz stary pierdoła bierze się w garść.

Świat powieści, to nasz świat tuż po połowie XVIII wieku. Konkretnie akcja toczy się w Londynie. Niby nic wielkiego, wszak Londyn wyeksploatowany jest do cna. Ale właśnie przez homoseksualizm Johna wkraczamy do miejsc raczej pomijanych – domów, klubów, w których schodzą się geje. Takie spotkania są dla nich wysoce ryzykowne. W Wielkiej Brytanii homoseksualizm był uważany za przestępstwo jeszcze niedawno (w Anglii i Walii do 1967 roku,  w Szkocji do 1980, w Irlandii Pn. do 1982, a w dependencjach jeszcze dłużej – jako ostatnia zniosła karalność czynów homoseksualnych wyspa Man w 1992 roku). Ale, oczywiście, w XX wieku nikt gejów nie skazywał na śmierć – a w czasach lorda Johna właśnie taki wyrok groził.

Tym samym czynni homoseksualiści byli prawnie kryminalistami. Interesujące środowisko, dzięki któremu książka zyskuje specyficzny, ale bardzo dobry klimat. Więc, jak sami widzicie, wprowadzenie wątków LGBT (bo nie tylko o tytułowego bohatera tu chodzi) nie ma nic wspólnego z ideolo, to niezbędny element – bez LGBT ta powieść nie mogłaby powstać.

David Berry jako lord John Gray w serialu Outlander

Fabuła może nie jest już tak dobra, ale i tak niezła. jak pisałem, to kryminał – John ma do rozwiązania dwie zagadki. Pierwsza, prywatna – ustalić czy narzeczony jego kuzynki jest chory na syfilis, inaczej kiłę, chorobę weneryczną, wówczas nieuleczalną (jest oczywistym, że ta choroba byłaby zagrożeniem dla kuzynki, a także jej potomstwa, bo dzieci zarażają się kiłą już w życiu płodowym, to tzw. kiła wrodzona). Druga, wagi państwowej – znaleźć mordercę i szpiega, zanim przekaże wrogowi ważne dokumenty. Oba wątki detektywistyczne całkiem przyzwoite.

Bohaterowie... John Grey, co chyba oczywiste, gra pierwsze skrzypce. Nie jest to bohater wybitnie skomplikowany, ale bez wątpienia taki, którego czytelnik lubi i któremu kibicuje. Do tego mamy plejadę interesujących typów tak z arystokracji, jak i plebsu oraz społecznego marginesu (bo „odwiedzamy” także dzielnice biedy, burdele itd.).

Bardzo fajnie się to czyta, jak wiecie nie przepadam za kryminałami, ale XVIII-wieczny Londyn Diany Gabaldon w pełni wynagrodził mi „męczenie” się z wątkami detektywistycznymi. Chętnie kupiłbym ten cykl, gdyby ktoś (konkretnie chyba wydawnictwo Świat Książki) zechciał rzucić nam całość. Słusznie Wojtek Sedeńko wrzucił Lorda Johna do swojego kanonu fantasy.

Co do niskiej oceny na LubimyCzytać, zdaje się, że po tę książkę sięgnęły głównie czytelniczki Obcej, a to jednak pozycja z wątkiem romansowym. Panie mogły być zawiedzione kryminałem LGBT bez wielkiej miłości niszczącej wszelkie przeszkody.

Aaa, co jeszcze – zwróćcie uwagę na objętość, to normalna powieść, a nie rozdęta krowa. I jeszcze „drobny” szczegół – jak widać na moim przykładzie, jak najbardziej da się czytać Lorda bez znajomości głównego cyklu. Możliwe, że coś się traci, bo bohaterowie i wydarzenia z Obcej są przywoływane, ale wolę stracić z Lordem, niż zyskać z Obcą :D

Moja ocena wahała się między 7 a 8, ale za sensowne wykorzystanie wątku LGBT bez wciskania ideolo dam (i tu chwila zadumy, że obecnie normalność zawyża opinię):

Ocena: 8/10.

D. Gabaldon, Lord John i sprawa osobista, tłum. T. Lem, wydawnictwo Świat Książki,  brak miejsca i roku wydania [Warszawa 2006], stron: 296.


Kolejna część cyklu:

Diana Gabaldon, Lord John i Bractwo Ostrza.




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

14 komentarzy:

  1. Gabaldon dotąd omijałam szerokim łukiem, bo to jednak przede wszystkim romans, a ja nie przepadam (zwłaszcza, jak w grę wchodzi długi cykl złożony z wielkich cegieł). I teraz jestem w kropce, bo Lord John wygląda ciekawie, ale kryminałów też nie lubię xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdziesz w bibliotece, to śmiało bierz. A najlepiej przeczytaj Legendy II z opkiem "Lord John i sukkub", z tego co pamiętam, to już nie Londyn, a wojskowy obóz (koszary?) i coś na styku fantasy z horrorem (bliżej fantasy). To dluuuugie opowiadanie, a może mikropowieści - ok. 90 stron.

      Usuń
    2. Aż sprawdziłam w biblio i nawet mają oba tomy. Jak się wygrzebię z pilnych lektur to zerknę ;)

      Usuń
    3. A "Legendy II" też mają? Bo moim zdaniem, to opko najlepiej wprowadza w klimat Lorda Johna.

      Usuń
    4. W mojej filii nie, a dalej mi się nie chce jechać, szczerze mówiąc xD

      Usuń
    5. A ja ogólnie polecam te antologie "Legendy" i "Legendy II". Może nie wszystkie mikropowieści (bo to raczej mikropowieści, a nie opowiadania) trzymają wysoki poziom, ale na pewno warto przeczytać Legendy dla "Siostrzyczek z Elurii" Kinga (a ogólnie za cyklem o rewolwerowcu nie przepadam) i "Błędnego rycerza" Martina, a Legendy II dla "Powrót do domu" Hobb, czy właśnie "Lord John i sukkub" Gabaldon.

      Usuń
  2. "Outlandera" akurat oglądać lubię. Próbowałem czytać i nie dałem rady. Opowiadanie "Lord John i sukkub" czytałem i to jednak coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię Outlandera, bo nie lubię motywu podróży w czasie, o ile "podróż" w przyszłość na zasadzie np. zamrożenia itp. jest jeszcze strawna, o tyle podróż w przeszłość jest niestrawna (chyba głównie przez paradoks dziadka). Pewnie bym na palcach jednej ręki policzył dzieła z tym motywem, które spodobały mi się. W tym przypadku niestrawność potęguje wędrowanie w tę i wew tę (o ile dobrze pamiętam, to nie był jednorazowa wycieczka i zostanie w przeszłości).

      A co ciekawe, jedna z pierwszych przeczytanych przeze mnie powieści fantasy (dziecięcej, naturalnie) to bardzo fajna rzecz własnie z podróżami w czasie: Edith Nesbit "Historia amuletu".

      Usuń
    2. Pamiętasz, co prawie 7 lat temu pisałeś o Stephenie Meyer i "Zmierzchu"? Moim zdaniem te podróże w czasie zapewniają efekt podobny do wampirzego. Dama dostaje szlachetnego Szkota, przystojnego, sprawnego fizycznie, takiego, przy którym nie można się nudzić. Jest też bonus: dama z przyszłości może sobie tego prostaczka urobić.

      Usuń
    3. I właśnie miałem wrażenie, że Obca to może nie paranormal romance, ale z istotnym wątkiem rodem z PR.

      Usuń
    4. No romance przecież jest i trochę tego paranormal też jest.

      Usuń
    5. Tylko ja paranormal romance rozumiem, jako romans z istotą "magiczną" - wampirem, wilkołakiem, aniołem, diabłem czy zombie (gdzieś mi się obiło o oczy, że i romans z zombiakiem ktoś napisał), albo nawet smokiem (jak to ładnie sugerował Sapkowski w "Coś się kończy, coś się zaczyna" :D). A w "Obcej" jest fantasy, jest romans, ale międzyludzki...

      Usuń
    6. Dlatego napisałem "trochę", bo jednak Claire gustuje w zwykłym highlanderze, który nie jest nawet trochę nieśmiertelny, że o Mocy nie wspomnę.

      Usuń
    7. Nie mam nic do dodania, ale jako racjonalista, nie mogę dopuścić, żeby pod notką było 13 komentarzy (to byłoby nieracjonalne) :D

      Usuń