POLECAM

wtorek, 18 czerwca 2024

Arena (1989)

Skrzyżowanie Wejścia smoka z Babilon 5. Film z gatunku: tak zły, że ma szansę stać się kultowy.


Fabuła prosta jak drut. Na stacji kosmicznej odbywają się walki istot inteligentnych z różnych gatunków. Ludzie raczej w nich nie uczestniczą, bo są bez szans w starciach z obcymi – ostatni mistrz z Ziemi zwyciężył pół wieku wcześniej.

Oczywiście musi być złol kontrolujący te walki – przypominający Draculę, Rogor. Główny złol musi mieć swoją bandę, pomniejszych złoli, przebiegłego Łasicę i tępego osiłka Horna. Musi być uciśniona niewiasta – konkurentka Rogora, Queen, którą gra, znana też z Babilon 5, Claudia Christian. No i musi być Mesjasz, który wybawi dziewczę od potwora. Mesjasz powinien zaczynać z niskiej półki, w fantasy często jako kucharczyk czy piekarczyk – i co za niespodzianka: Steve Armstrong z Areny też jest kucharczykiem (scena w knajpie zdaje się nawiązywać do Gwiezdnych wojen). Mesjasz z zasady zaczyna jako gamoń i potrzebuje opiekuna. No i jest, czteroręki Shorty. A byłbym zapomniał, jest też femme fatale.


Fabuła jest pretekstowa, bo chodzi niemal wyłącznie o pokazanie nam, jak człowiek obija ryje Obcym. Ale to rok 1989, dwie epoki temu, jeśli chodzi o technikę; tu nie ma efektów komputerowych, Obcy to gumowe kostiumy i makijaż. Jest to wizualnie zrobione całkiem fajnie, ale ma też konsekwencje – kostiumy niekoniecznie ułatwiają poruszanie się, szczególnie jak spojrzymy na takiego Slotha:


Jasne, że pomysłowością i kasą można było zrobić to dobrze, w końcu Gwiezdne wojny powstały kilkanaście lat wcześniej. Jednak Arena to produkcja pod VHS: kasy nie ma (i nie będzie), a pomysłowość... Nawet jeśli była, to z niej nie skorzystano (po co, w końcu to na kasety).

I też te walki są z lekka dziwne. Przede wszystkim ujęcia są takie, żebyśmy zbyt wiele nie widzieli. A dlaczego, to możemy uświadomić sobie już przy pierwszym starciu – które akurat wyjątkowo pokazano momentami z dystansu – wygląda to jak puszczony w zwolnionym tempie taniec dwóch dziwnie przebranych dżentelmenów trafionych napojami wysokoprocentowymi. Pojedynki są bardziej zabawne, niż emocjonujące. Gra aktorska zresztą w ogóle nie powala; w filmach mających trafić do rozpowszechniania na kasetach VHS z zasady nie grywali dobrzy aktorzy.


Sam świat (stacja i jej mieszkańcy) bardzo przypominał mi Babilon 5, wręcz Arena przy niewielkich modyfikacjach mogłaby robić za odcinek (albo dwa) tego serialu. Ale jednak Babilon 5 bije to poziomem na głowę.

Co mogłoby uratować film – odrobina humoru. Niestety, tego brakuje. Pewnie element humorystyczny miał wprowadzać wspomniany czteroręki Shorty, ale to nie wyszło – zdecydowanie nie jest to poziom choćby ambasadora Londo Mollariego z Babilon 5.


Tak jeszcze co do czasu powstania filmu. Na portalach filmowych podawany jest rok 1989, ale znalazłem informację, że w rzeczywistości powstał w 1988 roku, jednak do rozpowszechniania trafił dopiero w 1991.

Czy warto to obejrzeć... Jeśli lubicie te klimaty – gumowe potwory, brak efektów komputerowych – to tak, to będziecie usatysfakcjonowani. Przytoczę dwie opinie z Filmweb:

oglądałem film na starej poczciwej kasecie, typowe kino ery vhs, zero efektów komputerowych daje uroczy klimat, polecam miłośnikom

Ten film jest pełen wyobraźni, fantazji, kolorów.


Jeśli nie lubicie gumowych kostiumów, to raczej omijać, bo dla samej fabuły zdecydowanie nie warto. Ocena taka, a nie inna, bo rozumiem, że dla jednych będzie to 10/10, dla innych 1/10.

OCENA: 5/10.

Arena (1989).
Reżyseria: Peter Manoogian.
Scenariusz: Danny Bilson, Paul De Meo.
Produkcja: USA, Włochy.


Fragment filmu:





Zob. też inne z cyklu czar VHS/DVD:

Stare seriale:





Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz