Łączna liczba wyświetleń

środa, 10 lipca 2024

Ciemna strona Księżyca (1990)

Interesująca rzecz – kosmiczny horror, ale nie w konwencji SF, lecz fantasy. Nie wiem czy to nie pierwsza taka próba przeniesienia w kosmos „ziemskiej” grozy znanej z klasycznych filmów, książek itp.


Kosmiczny prom Spacecore 1 uległ tajemniczej awarii, załodze niedługo skończy się tlen. I co za szczęśliwy (niby szczęśliwy) zbieg okoliczności – nieopodal przelatuje jakiś statek, jak się okazuje zaginiony kilkadziesiąt lat wcześniej. Statek jest pusty, ale można z niego pozyskać tlen i potrzebne części. Oczywiście bohaterowie badają znalezisko – znajdują zwłoki jednego z członków załogi i przenoszą na swój prom…

Naturalnie, zaraz zaczynają ginąć ludzie. Fabuła dość prosta, a do tego zbudowana z – moim zdaniem – elementów, które niekoniecznie do siebie pasują: kosmos, Trójkąt Bermudzki i biblijny element fantasy. A na dodatek sztuczna inteligencja – w formie atrakcyjnej niewiasty – o możliwościach zbliżonych do współczesnej wyszukiwarki google...


Ale oglądało mi się to całkiem dobrze, być może dlatego, że na VHS się wychowałem. I też oglądałem w stylu VHS – nie wiem czy ten film został jakoś odnowiony, sam oglądałem starą wersję kasetową: wymiary pod prehistoryczne telewizory (np. Rubiny), jakość obrazu bardzo taka se (na początku to wręcz zastanawiałem się czy przypadkiem nie odpaliłem wersji czarno-białej, tak słabe nasycenie kolorami). Paradoksalnie mogło to zrobić Ciemnej stronie Księżyca dobrze – ukryło niedoróbki. I dało klimat, jakoś tak kojarzyło mi się to z dokumentem z kamery przemysłowej.


Budżet pewnie był bardzo skromny, co zawsze rzutuje na poziom efektów specjalnych. No to twórcy Ciemnej strony Księżyca poradzili sobie w ten sposób, że efektów prawie nie ma. A trudno, żeby złe wrażenie robiło coś, czego nie ma, prawda?

Stary klimat dają też wnętrza (jak z jakiejś fabryki z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych), aktorzy – to nie są artyści powalający swoja grą, ale za to nie są to też współcześni wymuskani odtwórcy, tylko raczej „twarzowcy”, do tego część z papierochem w gębie.


Czyli fajnie czuć klimat starego filmu, a także klimat kosmicznego promu (choć od strony naukowej słabo się to spina), ale – niestety – jak na horror, to jest to mało straszne, a pod koniec staje się nawet nieco zabawne.

Czy warto odpalić… Wiele się nie traci. Jeśli macie na zmarnowanie półtorej godzinki to tak, to można rzucić okiem na klimatyczny, ale prościuteńki i mało straszny horror. Warto też rzucić, jeśli jesteście zainteresowani historią kina SF, bo Ciemna strona Księżyca miała wpływ na inne dzieła.


OCENA: 6/10.

Ciemna strona Księżyca (1990).
Tytuł oryginalny: The Dark Side of the Moon.
Reżyseria: D. J. Webster.
Scenariusz: Carey W. Hayes, Chad Hayes.
Produkcja: USA.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz