Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 grudnia 2024

Tajemnica Syriusza (1995)

Kolejny przyzwoity film ery VHS – może nie powinno to dziwić, skoro zrealizowany na podstawie motywów opowiadania Philipa K. Dicka Druga odmiana (zresztą w Polsce jest znany pod czterema różnymi tytułami, oryginalny: Second Variety). W rankingu kategorii „robot horror” na pewno pierwsza piątka.


Ludzkość rozwiązała problem niedoborów energii dzięki minerałowi nazwanemu berynium (w polskich przekładach: beryn, beryt lub – niedorzecznie – beryl). Minerał ów wydobywany jest – a raczej był – m.in. na planecie Syriusz 6B.

„Teraz” mamy rok 2078, toczy się wojna między Sojuszem a Nowym Ekonomicznym Blokiem (NEB). Wydobycie na Syriuszu 6B wstrzymano, w wyniku działań wojennych ludność planety niemal wyginęła, zostały tylko garstki żołnierzy obu stron. I gwóźdź programu: roboty. Sojusz wymyślił miniaturowe blaszaki operujące pod ziemią. Są wyposażone w piły tarczowe i po wyczuciu bicia ludzkiego serca atakują tnąc na kawałki. Swoich nie ruszają, bo żołnierze Sojuszu są wyposażeni w bransoletki maskujące bicie serca. Co istotne: roboty potrafią się replikować, ba, mało, że replikować – potrafią tworzyć nowe, ulepszone modele.


Przez to zagrożenie spod ziemi, wojska NEB-u praktycznie nie opuszczają swojego bunkra. Żołnierze Sojuszu też nie, bo i po co wychodzić na zewnątrz, skoro planeta jest opustoszała, a do tego klimatycznie przypomina jakąś Alaskę czy Grenlandię.

Na początku filmu mamy dwa istotne wydarzenia. Po pierwsze, dowództwo garnizonu NEB wysyła posłańca do dowódcy wojsk wroga – chcą negocjować. Po drugie, na planecie rozbija się transportowiec wojskowy Sojuszu, ocalał tylko jeden żołnierz; od niego załoga dowiaduje się, że Syriusz 6B przestał interesować szefostwo. W tej sytuacji dowódca placówki, Joseph Hendricksson, przyjmuje zaproszenie NEB-u do negocjacji.


To na podstawie Dicka, więc mamy dwa charakterystyczne motywy jego twórczości: rzeczywistość ukryta przed bohaterami, którzy muszą się przedrzeć przez „zasłonę” i dylemat, kto jest człowiekiem, a kto tylko go udaje.

Fabuła niegłupia (to akurat nie dziwi przy adaptacji Dicka, ale scenarzyści też spisali się nieźle), do tego twórcy umiejętnie budują napięcie. Trochę mam problem z zakończeniem, które dziś może się jawić jako oryginalne, ale akurat w tamtym czasie było raczej oklepane (nie będę tu przytaczał tytułów – a imię ich Legion – bo jeśli któryś z nich znacie, to popsułbym Wam oglądanie Tajemnicy Syriusza). W każdym razie, jeśli przewrotność staje się powszechna, to przestaje być zaskoczeniem.


Efekty specjalne, jak na tamten czas, przyzwoite, co jest o tyle interesujące, że budżet był nader skromny (11 mln dolarów, dla porównania filmy z 1996 roku: kiszkowaty Dzień Niepodległości – 75 mln, a taka se komedia Marsjanie atakują – 101 mln). Mnie urzekły widoki – czy to zimowej planety, czy też industrialnych pomieszczeń.


Film broni się po latach, wciąż warty obejrzenia. Jak już pisałem, wśród horrorów z robotami czołówka, choć może ciut zbyt mało straszy.

OCENA: 7/10.

Tajemnica Syriusza (1995)
Tytuł oryginalny: Screamers.
Reżyseria: Christian Duguay.
Scenariusz: Dan O'Bannon, Miguel Tejada-Flores.
Produkcja: USA, Kanada, Japonia.


1 komentarz:

  1. Jak widzę w scenariuszu palce maczał współtwórca obcego-aliena, co tłumaczyłoby dobry poziom

    OdpowiedzUsuń