Zakupy skromne i zupełnie spontaniczne, bo sierpień u mnie minął pod hasłem „zwiększamy powierzchnię książkonośną” (o czym niżej). I w ogóle nie miałem zamiaru kupować książek, ale zawinił Wojciech Zembaty – nawet o tym nie wie, a jest winny :D
Jak niedawno – chyba dość jasno – dałem do zrozumienia, bardzo mi się spodobała jego dylogia Głodne Słońce. I tak z ciekawości zacząłem poszukiwać informacji, skąd pomysł na świat Zembatego i z jakich pozycji korzystał. Chodziło mi przede wszystkim o literaturę naukową o historii Mezoameryki.
No i w jednym wywiadzie nieco doczytałem, a przy okazji Zembaty rzekł coś takiego:
Cenię fantasy z zacięciem antropologicznym i złożonym tłem, jak u Bakkera, Wegnera czy Stovera.
Sam za Wegnerem nie przepadam, Stovera nawet lubię, ale bez szału (jeśli ktoś nie kojarzy faceta – to autor tetralogii science fantasy Akta Caine'a wydanej ongiś przez Maga). Natomiast Bakker był mi zupełnie nieznany. Dawno temu rozważałem zakup trylogii Książę nicości, jednak recenzje były mało zachęcające. Ale skoro zachwala Zembaty twierdząc, że to fantasy z zacięciem antropologicznym i złożonym tłem (lubię) – to polazłem na Allegro szukać. Znalazłem, ale płacić za przesyłkę dla jednej książki...
To sprawdzam co jeszcze księgarz ma w ofercie. I była książka, do której przymierzałem się od dawna – niektórzy uznają, że Chaga to najlepsza powieść McDonalda, lepsza nawet od Rzeki bogów. To jak nie brać, jak brać. Tym bardziej że Mag, nie raz, nie dwa pytany czy wyda tę pozycję w Uczcie Wyobraźni, jakoś zainteresowania nie zdradzał. Być może więc wznowienia się nie doczekamy.
I jeszcze dorzuciłem antologię fantastyki (mało)humorystycznej. W założeniu miało być jajecznie, lecz nie wszystkie opowiadania to kryterium spełniają. Ale warto kupić, bo nazwiska mówią wszystko: Kurt Vonnegut, H. G. Wells, C. S. Lewis, Ray Bradbury, Philip K. Dick, Arthur C. Clarke, Stephen R. Donaldson, Douglas Adams, Isaac Asimov, Ursula K. Le Guin, Fritz Leiber, Terry Pratchett, Henry Kuttner, Lord Dunsany, Larry Niven, Brian W. Aldiss. No same gwiazdy SF i fantasy. Bo, choć tytuł by na to wskazywał, nie jest to antologia fantasy – jedna z trzech części poświęcona jest właśnie SF. Dla porządku dodam, że to co kupiłem wydał Zysk i S-ka w 1999 roku, a cztery lata później wznowił to Proszyński i S-ka w innym tłumaczeniu i pod zmienionym tytułem (Czarnoksiężnicy z Krainy Osobliwości).
A sierpień minął u mnie pod znakiem zwiększania powierzchni ksiażkonośnych. Przy okazji konieczne było niewielkie przemeblowanie – ale nawet niewielkie przesunięcie mebli wiązało się z koniecznością wyjmowania książek. Od tygodnia to układam i jeszcze końca nie widzę :D Książki wyładowały na stole, gdzie jak widać, mam pomocników w układaniu...
...i na podłodze (ale tu zdjęcia nie dam, bo burdel okrutny). Dokupiłem dwa regały, o wymiarach maksymalnych, jakie jeszcze mogłem dostawić. Pierwszy szerokość 60 cm – sześć półek dość płytkich, więc raczej jeden szereg (dwa tylko dla wydań kieszonkowych), drugi – 45 cm, głęboki, dwa rzędy jak nic (ale raczej będzie to pod duże komiksy), tylko cztery półki + szafka na dole. I teraz biblioteczka w trakcie układania książek wygląda tak:
Dwa regały – po prawej z lat pięćdziesiątych (lubię meble z czasów PRL). Tonę by na niego wetknął, a on się nie ugnie. Tylko cztery półki, ale bez to tamto wchodzą dwa rzędy książek, a jeszcze można na pięterko dorzucić. No i na górę regalu można kłaść i kłaść. Długość 120 cm, czyli ponad dziesięć metrów książek wchodzi.
Po lewej regał z okolic 1970 roku. Bardzo już sfatygowany, bo obciążony był ponad wszelką miarę. Pierwotnie mial trzy półki książkowe, a na dole szafki – oczywiście wymontowałem drzwiczki i w ten sposób zrobiło się pięć półek. Książki w dwóch rzędach. A na regale też dwa rzędy na wysokość gdzieś pół metra. No to dostał w tyłek :D Regał ma równo metr, co daje dziesięć metrów powierzchni książkonośnej.
A to tworzy komplet z poprzednim, czyli też okolice 1970 roku. Półtora metra długości – góra mieści dwa rzędy, dół trzy rzędy książek. Łączna długość półek: trzynaście metrów. Plus szuflady, też zawalone książkami. Tu da się jeszcze powierzchnię nieco zwiększyć – była jeszcze jedna półka, szklana na jakieś ładne bibelociki. A na jakiego grzyba mi bibeloty... To szkło poszło w piz... do śmieci, a w to miejsce wstawię deskę (deskę, bo to dość długie, płyta nie wytrzyma).
Dalej klimaty PRL-owskie. To meble importowane w latach osiemdziesiątych z Węgier – mój kolega stolarz mówi, że to mercedes wśród mebli z tego okresu (i koniecznie chce odkupić). Te dwa regały mają sześć półek po 75 cm, niestety, tu w dwóch rzędach się nie zmieści. Czyli tylko cztery i pół metra książek wejdzie...
Kolejny regał z tego samego zestawu, a obok nowy nabytek. Węgier jest niższy o jakieś 30 cm, co jakby samoistnie stworzyło dodatkową półkę na szczycie :D Czyli Węgier: 5 x 75 = 375. Do węgierskiego kompletu należy jeszcze sekretarzyk z półką (tu już bez fotki) – oczywiście też zaksiążkowioną, czyli kolejne 75 cm.
Obok Węgra stoi Nowy – sześć półek po 60 cm = 360 cm. W takich kartonikach z Poczty Polskiej, jak dwa widoczne na fotce (a jest tego duuuużo więcej), trzymam książki i artykuły skserowane, niemal wyłącznie naukowe – sam nie wiem ile tego jest w przeliczeniu na książki...
I kolejny kąt biblioteczki: dwa regały po sześć półek i 80 cm, co daje 960 cm. Obok Nowy 2 – cztery półki x dwa rzędy x 45 cm = 360 cm.
A to jest góra szafy – teoretycznie powinna być wypełniona ciuchami itp. Ale jest książkami i kserówkami :D Dwie półki x trzy rzędy x 90 cm = 540 cm. Dół szafy też jest zapchany książkami, ale w kartonach, więc nie będę robił foto.
Na zdjęciach nie ma też biurka, które – a jakże – ma półkę :D 120 cm x dwa rzędy = 240 cm.
Po podliczeniu wychodzi, że mam obecnie (nie licząc ok. ośmiu metrów w sypialni) ponad 66 metrów powierzchni książkonośnej. Dodać do tego osiem szuflad i kartony... I to wszystko będzie zajęte, jak już poukładam. Więc słabo widzę dalsze wzbogacanie biblioteczki. Niby jest jeszcze opcja zrobienia nadstawki na regał z lat pięćdziesiątych (powinien wytrzymać). Teoretycznie da się zrobić coś na metr wysokie i 160 cm szerokie. Czyli doszłoby jakieś 4,8 metra półek. Jest to jakaś myśl, bez wątpienia atrakcyjna dla nałogowca :D Ale to już ostatnia przestrzeń, jaką mogę zagrabić pod książki... Kurde, a ja młody jestem; tyle lat kupowania książek przede mną – i jak tu żyć?
Ojejku, jestem dziko zachwycona, tyle książek! Nie można wzroku oderwać :) Koty jeszcze wspanialsze :) Na pewno są zadowolone z rozgardiaszu :) Właściwie to dobry powód, żeby kupować książki: można je wtedy układać w stosy, żeby koty miały na co wskakiwać i za czym się chować :)
OdpowiedzUsuńMeble PRLowskie faktycznie były stabilne, no i pakowne. Też mam meblościankę z tego okresu, no, niecałą, można tam spokojnie wrzucać pełno książek bez strachu, że coś się ugnie. No i mieści się tam sporo rzeczy.
Co do powierzchni książkonośnej, to nie wchodzi w grę inne pomieszczenie, piwnica, strych?
Nie wchodzi - mieszkam w drewnianej chacie bez piwnicy i bez strychu, a budynki gospodarcze rozpirzyła mi wichura dwa lata temu (przy okazji straciłem archiwum gazet, w których pracowałem).
UsuńWspaniałe :D. Sam lubię meble z PRL-u, może kiedyś wrzucę zdjęcia :P. Podpinam się pod pytanie Karmeny - masz ogród, to może jakaś przybudówka do domu? :P.
OdpowiedzUsuńI dzięki za polecenie tego Bakkera, sprawdzę.
PS. Czy można liczyć na przedstawienie i zdjęcia kaukazów? :D
Ogród mam i to duży. Może kiedyś przybudówka :D
UsuńCo do zdjęć, zajrzyj na maila :)
PS. Czy może znasz tę książeczkę? Z opisu wygląda dobrze, no i wydał to Avalon, więc zdaje się w porządku. Ale jak masz jakieś uwagi, czemu ewentualnie nie warto tego kupować, to chętnie posłucham:
OdpowiedzUsuńhttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/300446/nawrocenie-i-chrzest-mieszka-i
Daj mi czas do końca tygodnia, to wrzucę reckę :)
UsuńSuper :D
UsuńO rany, wiedziałam, że masz bogate zbiory, ale wiedzieć a zobaczyć to dwie różne rzeczy :D
OdpowiedzUsuńWidzieć, to ja sam dawno całego księgozbioru nie widziałem :D Przykładowo, "Faraon" Prusa powinien być w trzech egzemplarzach (2 x wydania jednotomowe, 1 x dwutomowe), a widzę tylko połowę wydania dwutomowego :D Gdzieś jest reszta, ale gdzie :D
UsuńTo prawie jak te legendarne, znikające skarpetki :P
UsuńSkarpetki porywa potwór spod łóżka :D
UsuńA książki porywa potwór zaszafkowy i czasem gnom parapetowy. Znam to z własnej autopsji.
UsuńZ moich książek, to ostatnio mi w jasyr trzy pozycje wzięła pewna gnomica :D
UsuńU mnie ten od skarpetek jak nic kryje się w łazience - nigdy nie zgadza mi się liczba skarpetek wrzuconych do prania i z niego wyjętych :P
UsuńA skoro gnom został zintentyfikowany jako gnomica, zgaduję, że został rozpoznany :P :)
A gdzie miejsce na jakiekolwiek inne rzeczy...? Nigdy nie pomyślałabym, by w m2 liczyć powierzchnie przeznaczoną na książki, chociaż kto wie, czy kiedyś podejścia nie zmienię. Inna sprawa, że mam tylko tyle książek, ile przeczytam, więc też mi się te zbiory nie powiększają aż tak intensywnie.
OdpowiedzUsuńAle jakie inne rzeczy? Ciuchy, pościele itp.? To mp. Węgier poza półkami na książki, ma łącznie sześć dużych i jedenaście małych szuflad + dwie szafki. Reszta leży w szafie na kartonach z książkami :D
UsuńA z innych rzeczy - telewizji nie oglądam, muzyki nie słucham, więc takiego sprzętu nie mam.
>mam tylko tyle książek, ile przeczytam<
Znaczy, że co - przeczytanych się pozbywasz (wydajesz, odsprzedajesz)? Ja nie, po prostu lubię książki także jako przedmioty, więc nie pozbywam się nawet tych, które czytało się źle.
Więc tak się wtrącę z pytaniem: Szury mają swoją specjalną, honorową półkę? Bo ja przyznam, że też nie wywalam tego, co czasem niestety kupię, ale stoją gdzieś w tylnym szeregu :P
UsuńNo o takie inne rzeczy mi chodzi. xD Mam tyle, ile przeczytam w sensie - tak z 90-95% książek na półce mam przeczytane + stosik do czytania. Nie wyrzucam, raczej nie oddaje (choć parę razy zaniosłam parę sztuk do biblioteki, bo mała miejscowość i małe zbiory), ale jednak w zeszłych latach czytałam te 100-150 książek rocznie, więc mniej więcej tyle mi dochodziło do zbiorów. Półki się zapełniają, ale nie w tempie, w którym tonęłabym obecnie w książkach. Chociaż nie tonę głównie dlatego, że trzymam je w domu rodzinnym, nie u siebie w mieszkaniu. XD Na ten moment książki mieszczą mi się w biblioteczce przy łóżku i paru półkach w "garderobie" [w której prawie nie ma ubrań, bo raczej nie ma mnie w domu]. Więc w sumie ktoś musiałby przyjść do mnie, by jakiekolwiek książki w domu uświadczyć.
UsuńNo, 150 rocznie dla przyjemności. A ja jeszcze mam edukację w trzech kierunkach zakończoną i dwóch niezakończoną/przerwaną - to choćby z tego powodu pojawiła się dodatkowa masa książek. I dochodzą komiksy. W ubiegłym roku kupiłem łącznie 334 woluminy, w tym 169 książek i 165 komiksów.
UsuńW sumie może to nieczytanie komiksów mnie akurat ratuje. Marzy mi się chwilowo "Doom Patrol" ale cena trochę mnie odstrasza. Wiem, skąd się bierze, no ale... to dużo droższe hobby niż zwykłe książki.
UsuńOj tak, dużo droższe... Odczuła to moja kieszeń :D
UsuńKonkret biblioteka. Simmons na propsie, a 10 września premiera w Polszy kolejnej jego książki. Się doczekać się nie mogę.
OdpowiedzUsuńMam pytanie do fachowca odnośnie Coreya. Śledzę Twojego bloga od niedawna w zasadzie, nie przeglądałem archiwum, ale do rzeczy. Jeśli rozpisywałes się na temat Ekspansji Coreya, to wrzuć proszę kierunkowego linka, jeśli nie, to jestem ciekaw Twojej opinii na temat tej serii. Ja póki co skończyłem 2 część Wojna Kalibana i nie do końca jestem przekonany, co sądzić o tej serii. Na pewno nie jest jednopłaszczyznowa i wybiórcza, ale też mam nadzieję, że wysoki poziom utrzyma się chociaż z większej części Wojny Kalibana.
Pozdrawiam.
Nie czytam Coreya. Jakoś tak po przeczytaniu książki mogę film/serial obejrzeć, w drugą stronę to nie działa. Więc skoro zacząłem oglądać serial, to nie kupuję książek.
UsuńJak by co, w tym przypadku nie mamy do czynienia z adaptacją 1:1. Serial zmienia niektóre wątki i w fajny sposób przerabia je po swojemu. Więc choć historie są podobne to nie identyczne.
UsuńJakoś nie lubię takich powtórek z rozrywki...
UsuńTaki regał z 1970 mam wciąż wypełniony moimi książkami u rodziców. Potwierdzam, mieści się w nim "po kokardki". :D
OdpowiedzUsuńNo i muszę przyznać, że aż się rozpływam widząc taką biblioteczkę. :D
Ale wrzucenie na regał książek na pół metra w górę (na "dach") jednak mu dowaliło. A ten starszy, z lat pięćdziesiątych, przy takim obłożeniu nawet nie stęknął :D
UsuńAż na pół metra, to "narzutu" nie robiłam, więc całkiem nieźle znosi ładunek. ;)
UsuńUrke Nahalnik też się tak zestarzał, bo nie wiem czy w ogóle tego szukać?
OdpowiedzUsuńPytasz poważnie czy przyszedłeś coś zareklamować? Bo akurat od 2018 r. książki Nahalnika wznawia Replika i przynajmniej dwie ("Życiorys własny przestępcy" + "Żywe grobowce") są dostępne bez problemu...
UsuńPoważnie pytam
OdpowiedzUsuńProszę, np. tu:
Usuńhttps://bonito.pl/autor/urke+nachalnik/0
Nie zrozumieliśmy my się, mnie chodzi o to, czy Nahalnik zestarzał się literacko, tak jak Lenin Ossendowskiego. Za link dziękuję, nie wiedziałem, że był reprint.
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale akurat Nahalnika mam w planach zakupowych, to się przekonam :D
UsuńCo sądzisz o książkach Roberta Barkowskiego?
OdpowiedzUsuńhttp://seczytam.blogspot.com/2016/04/mowia-wieki-kwiecien-2016.html
Usuń