Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 listopada 2025

Październik 2025 – raport z biblioteczki

Przybyło dwadzieścia osiem: czternaście pozycji naukowych lub popularnonaukowych, dziesięć razy beletrystyka (w tym siedem fantastyka i trzy – powieść historyczna), cztery mangi.


Przekroczyłem ostatnie standardy (przez trzy miesiące było to po szesnaście), a to za sprawą wizyty w konińskim antykwariacie i pomysłu, który wpadł mi do głowy na OLX.

Miesiąc w ogóle miał być mangowy, miałem uzupełnić różne serie, które zbieram. Ale ostatecznie niewiele z tego planu wyszło, bo uzupełniłem tylko Gigantis i jestem na bieżąco (to niedługa seria – na razie wyszły cztery tomy, a ukaże się jeszcze tylko jeden):


...oraz kończyłem kompletowanie nader krótkiej, bo dwutomowej mangi o śmieciarzach w krainie baśni: After Märchen. I wszedłem w kolejną serię, postapo, dość chyba znaną, bo było popularne anime: Nausicaä z Doliny Wiatru. To też nie jest wybitnie długa seria – siedem tomów. Co ciekawe, wyszło to nie w formacie mangowym, tylko znacznie większym, typowym raczej dla amerykańskich komiksów.


Beletrystyki w ogóle miałem nie kupować w tym miesiącu, ale… Wszedłem na listę tego, co obserwuję na OLX (obserwuję mało bacznie, bo rzadko tam zaglądam) i ze zdumieniem zauważyłem, że ktoś od chyba pięciu lat nie może sprzedać cyklu Konrada Lewandowskiego – alternatywna historia z akcją na przełomie XIX i XX wieku. Sprzedający wywalił dość słoną cenę i pewnie przez to tak długo się z tym bujał. To napisałem, że mogę kupić, ale za tyle i tyle (kwotę dla mnie akceptowalną) i od razu się zgodził.


A potem byłem w Koninie, konkretniej w urzędzie miasta, a ze sto metrów od urzędu jest księgarnia-antykwariat Mawi – sprzedają i książki nowe, i antykwaryczne. Nie handlują w internecie, więc ceny mają atrakcyjniejsze, niż allegrowi i OLXowi handlarze. I wyszedłem z ośmioma woluminami.

Minusem kupowania stacjonarnego jest to, że szukanie w telefonie informacji o danych pozycjach zabiera sporo czasu, a książki z okresu PRL najczęściej nie miały blurbów czy informacji na ostatnich stronach. Zatem Zwierzę obdarzone rozumem Roberta Merle brałem trochę na wyczucie, i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła – to dość leciwe (wydanie oryginalne z 1967 roku) francuskie SF.

Obok Przepiórki w płatkach róży Laury Esquivel, książka wielokrotnie wydawana po polsku, z opinii wnoszę, że to jakieś kulinarne fantasy.


Podobnie jak powyższe pozycje, Sprawiedliwość owiec Swann jest nabytkiem antykwarycznym, ale Syreny z Tytana Vonneguta to nówka (znaczy nie śmigana, bo wydanie sprzed sześciu lat); jeśli szukaliście wydania Syren w twardej oprawie, to sami wiecie, że używki kosztują słono (wydanie z Albatrosa – 120-150 zł, z Zyska – 140-200) – a tu w Mawi leżała sobie nówka z wydawnictwa Zysk za cenę okładkową, czyli 45 zł.


Beletrystykę kończy trylogia Michała Rusinka (nie mylić ze znacznie młodszym pisarzem Michałem Maciejem Rusinkiem, byłym sekretarzem Wisławy Szymborskiej) o Krzysztofie Arciszewskim – może kojarzycie, to polski szlachcic, z rodu ariańskiego, za zbrodnie skazany na banicję; od 1623 roku mieszkał w Holandii, służył w holenderskiej marynarce m.in. podczas niderlandzkich prób skolonizowania Brazylii – przez pewien czas był nawet wodzem naczelnym wojsk holenderskich w Brazylii. Zapewne był pierwszym polskim nurkiem korzystającym z czegoś w rodzaju skafandra i rury umożliwiającej oddychanie – spędził pod wodą kilką godzin. Był też pierwszym polskim etnografem – jego opisy obyczajów brazylijskich Indian do dziś są cennym materiałem. W 1624 roku wrócił do Polski, żeby zostać dowódcą artylerii koronnej, walczył z Kozakami i Tatarami. Był też niezłym poetą.

Ta trylogia Rusinka doczekała się wielu przekładów, a sam autor m.in. został członkiem brazylijskiej akademii literatury.

Nota bene, poszukuję (może być ksero) – jeśli ktoś coś, to proszę o info – przedwojennych fantastycznych książek Michała Rusinka: Bunt w krainie maszyn i Kapitan Czerwonego Widma.


Historia. Na początku były (i są) źródła. A zacznę od czegoś, co sam nie wiem czy jest źródłem, czy literaturą piękną: Eposy Czarnej Afryki. Konkretnie są to dwa dzieła, z czego mniej mnie interesuje epos o Sundżacie, żyjącym w XII/XIII wieku założycielu Imperium Mali, a bardziej o Czace, którego czasami zwie się Czarnym Napoleonem. Dlaczego? Dawno, dawno temu bardzo lubiłem serial Zulus Czaka. Ów wódz, w XIX wieku, siłą zjednoczył zuluskie plemiona, przy czym, o czym się zapomina, był także wielkim zbrodniarzem – jego dokonania na tym polu po dziś budzą… no wiem czy „podziw” jest tu dobrym słowem; w każdym razie, nie mając machiny pokroju nazistów i komunistów, zdołał pozbawić życia około milion osób, co pewnie daje mu miejsce w pierwszej dziesiątce największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości.

Natknąłem się gdzieś na recenzję, z której wynikało, że ów „epos”, to może być fantasy. Po prostu, Thomas Mokopu Mofolo, na podstawie krążących ustnych opowieści o Czace, wyprodukował coś, co nie wiem na ile jest wiernym oddaniem opowieści, a na ile rettelingiem. W każdym razie elementy fantasy są. A sam Mofolo jest o tyle interesującym dla nas twórcą, że to chyba jedyny pisarz z Lesotho, który doczekał się polskiego przekładu. Lesotho to niewielkie państwo (poniżej dwóch milionów mieszkańców), które jest enklawą w Republice Południowej Afryki.

Obok Żywot cesarza Henryka II – to ten cesarz, z którym przez wiele lat wojował nasz Bolesław Chrobry. Autor Żywota, Adalbold z Utrechtu, był współczesny opisywanym wydarzeniom – żył w latach około 975-1026, do tego był „pupilem” Henryka II i z jego woli został w 1010 roku biskupem Utrechtu.


Cztery razy Skandynawia (wikingi zawsze na propsie). Trzy przekłady skandynawskich sag, w tym ważnej dla nas Sagi o Jomswikingach, a na dokładkę najstarsza norweska kronika.



Coś o źródłach. Książkę Łozowskiej-Patynowskiej o kronice Kadłubka odradzam. Nic nowego to nie wnosi, a do tego napisana jest potwornie bełkotliwym językiem.

Zbiór artykułów Tazbira jest nie tyle o źródłach, co o „źródłach”, czyli różnych falsyfikatach.


Pakiet słowiański. Stary numer pisma Balcanica Posnaniensia. Potrzebowałem na dopchnięcie paczki w Starej Szufladzie, a że to numer o średniowieczu na Bałkanach (szczególnie w Bułgarii), to dorzuciłem.

Jak widać, żeby dostać książkę o bogach naszych przodków, musimy tłumaczyć Czechów – po Perunie Michala Téry, teraz dostajemy Welesa Michaeli Gajdošíkovej-Šebetovskej. Wreszcie wydawnictwo Replika przestaje być „pasożytem” ograniczającym się do wznowień, w tym pozycji tak starych, że nie trzeba płacić za prawa autorskie, lecz zaczyna wydawać rzeczy nie tylko nowe, ale także tłumaczone.


W Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej nabyłem ich popularnonaukowy zeszycik o Zakonie Braci Dobrzyńskich, uchodzącym (częściowo zasadnie, może kiedyś coś skrobnę) za jedyny polski zakon rycerski.

Polska w świecie. Szkice z dziejów kultury polskiej z 1972 roku, niestety, tylko w kserówce.


Kupiłem jedną z brakujących mi piastowskich biografii, rzecz już dość leciwą, bo pierwsze wydanie z 1914 roku: pracę o Elżbiecie córce Łokietka, siostrze Kazimierza Wielkiego i matce Ludwika Węgierskiego.

I rodzynek z historii zdecydowanie mniej odległej – numer Kroniki Miasta Poznania poświęcony Karolowi Marcinkowskiemu (kolejny nabytek z Malwi).




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

4 komentarze:

  1. O, też mam w planach kupno Welesa. I może tej nowej książki Kajkowskiego.
    Bardzo lubię książki Swann, te o owcach czytałam chyba z 3 razy. Szkoda, że napisała o nich tylko 2 książki. Bardzo fajne te było "Kroczac w ciemności", to już bardziej typowa fantastyka.

    Widzę, że ograniczanie się z zakupami średnio Ci wychodzi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczanie zakupów wychodzi albo średnio, albo całkiem dobrze - zależy do czego porównać, bo jeśli do moich nabytków np. z 2024 to jest bardzo dobrze :D

      Swann chyba na naszym rynku spadła z rowerka, bo ostatnia jej książka wyszła w 2017, a potem napisała jeszcze kilka. W tym trylogię o pani Sharp - z blurba do pierwszego tomu (Mord in Sunset Hall):
      >grupa seniorów, z pomocą przedsiębiorczego żółwia, próbuje wyjaśnić jedno morderstwo, jednocześnie tuszując inne".

      Od drugiego tomu do żółwia dołącza jeszcze wąż. Fajnie jakby ktoś to u nas wydał, ale chyba kryminały animal fantasy nie są u nas zbyt popularne (cykl Felidae Akifa Pirinçci też przestał wychodzić po tomie piątym - z ośmiu)

      Usuń
    2. O, książki o pani Sharp były u nas wydane! Przynajmniej dwie. Są nawet w mojej bibliotece, fajnie, że mi o nich przypomniałeś. Ja raczej nie czytam kryminałów, ale czasem robię wyjątki, np. Zatruty kielich bardzo mi się podobał, choć głównie ze względu na oryginalny świat.
      Jeśli panujesz nad zakupami, to dobrze, ja tam się cieszę, jak kupujesz więcej, bo często coś wypatrzę dla siebie :)

      Usuń
    3. "książki o pani Sharp były u nas wydane!"
      Mój błąd - sprawdziłem w Encyklopedii Fantastyki, a nie w LubimyCzytać. Rozumiem, że u Ciebie wciąż leżą na kupce wstydu i nie wiesz czy polecasz? Bo muszę przemyśleć czy nabyć.

      Co do zakupów, to listopadowe są ciekawe, ale nie wiem czy coś wypatrzysz, bo to rzeczy stare (lata 1980-2015) i rzadkie (a w każdym razie, w tej postaci :D).

      Usuń