Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 października 2024

Czy ojciec polskiej SF był antysemitą?


„Bezczelny żydziak (...) wychodzi ze sprawy bezkarnie, a Polak zasłużony (...) zostaje zapakowany do kozy!” – darł szaty poznański dziennikarz. Taką znalazłem ciekawostkę o Jerzym Żuławskim, autorze pierwszej wielkiej powieści w historii polskiej science fiction (oczywiście chodzi o Na srebrnym globie). Wyrok z 1912 roku może nie był surowy, ale czy na pewno pisarz zasłużył na łatkę antysemity?

Z tą sprawą zetknąłem się podczas wertowania starych numerów dziennika Wielkopolanin. Dwudziestego czwartego września 1912 roku gazeta donosiła (zachowuję oryginalną pisownię, Polalacy nie są moim bykiem):

Kara za obrazę żyda, Żyd Isydor Rosenbaum z Podwołoczysk w Galicji wschodniej rozsyłał do właścicieli pensjonatów w Zakopanem na otwartych kartach oferty na raki, drukowane w języku niemieckim. Oburzony tą bezczelnością żydowską do żywego, poeta i filozof Jerzy Żuławski odpisał Rosenbaumowi, że do takiej bezczelności tylko parszywy Żyd jest zdolny. Rosenbaum zaskarżył p. Ż, a sąd zasądził go na dwa dni aresztu z prawem zmiany kary na grzywną. Tak więc bezczelny żydziak, żyjący z Polalaków, a obrażający ich uczucia w sposób wprost haniebny, wychodzi ze sprawy bezkarnie, a Polak zasłużony, który upomniał się o krzywdę, wyrządzoną Polakom, zostaje zapakowany do kozy!

Ta lakoniczna wzmianka niewiele mi mówiła o sprawie, więc zacząłem poszukiwania. Okazuje się, że proces był dość głośny w tym czasie. Niestety, poznajemy tylko wersję Żuławskiego – żaden dziennikarz nie zapytał o to ani Izydora Rosenbauma, ani jego adwokata, ani sądu.

Jerzy Żuławski, portret autorstwa Stanisława Wyspiańskiego

Jerzy Żuławski urodził się w 1874 roku w rodzinnym majątku Lipowiec w Beskidzie Wyspowym. I z górami związany był zawsze. Zapalony narciarz i taternik od 1910 roku mieszkał w Zakopanem. Bardzo się tam angażował w życie lokalnej społeczności i propagowanie tatrzańskiej turystyki. Czasami pisywał do miejscowej gazety o prostym tytule: Zakopane; był to dwutygodnik, który w sezonie przechodził na tryb tygodniowy. Właśnie w tej gazecie, w sierpniu 1912 roku, pisarz wylał swoje żale.

Miły sercu Redaktorze, „pisem tu z rela a pisęcy płacę...” – zaczął z góralska Jerzy Żuławski. – Spotkało mnie gorzkie nieszczęście i muszę się komuś użalić, a ponieważ Ty, Redaktorze, chociaż mi nie płacisz honoraryów autorskich, jesteś bliski sercu mojemu, więc pozwól abym (...) wypłakał żal swój w szpalty Twego tygodnika. Muszę Ci się zwierzyć w sekrecie, i że prawdopodobnie będę siedział w kozie.

Zaczęło się, jak już wspomniał dziennikarz Wielkopolanina, od handlowej oferty, jaką Izydor Rosenbaum, Żyd z Podwołoczysk (dziś to Pidwołoczyśk w obwodzie tarnopolskim na Ukrainie) skierował do polskich właścicieli zakopiańskich pensjonatów. Oferta była po niemiecku i to właśnie wkurzyło Żuławskiego. Od ręki napisał do handlarza, że...

postępowanie takie – oznajmił pisarz – uważam za bezczelność, do jakiej tylko parszywy żyd jest zdolny (zwykłego, porządnego żyda bowiem nie uważam za zdolnego do podobnej rzeczy). Pan Izydor Rosenbaum, handlarz raków w Podwołoczyskach, uczuł się tą moją odpowiedzią dotkniętym na czci i honorze i wniósł przeciw mnie skargę sądową, co tem łatwiej mu przyszło, że podpis swój z adresem wyraźnie położyłem.

No i 16 sierpnia 1912 roku pisarz musiał udać się do sądu w Nowym Targu. Tak opisywał tę przymusową podróż:

Jadąc (...) rozglądałem się w pociągu za towarzyszami niedoli, nie wątpiłem bowiem, że ostra odprawa, jaką panu Izydorowi Rosenbaumowi dałem, nie jest jedyna i że zapewne otrzymał podobne karty od wielu patryotycznych właścicieli pensyonatów w Zakopanem, którzy również zasiędą ze mną na ławie oskarżonych. Widocznie jednak przeważył apetyt na podwołoczyskie raki, czy też wzgląd na własne bezpieczeństwo, bo w rezultacie ja jeden okazałem się tak źle wychowanym i niegrzecznym, że odważyłem się otwarcie, pod własnem imieniem i nazwiskiem napisać, co o takiej niemieckiej reklamie u nas myślę.

Sam Rosenbaum nie stawił się w sądzie, reprezentował go „pan Karol Mandel, z kancelaryi adwokata Bernarda Kohna w Nowym Targu, sześć koron za trud ów sobie licząc”.

Jerzy Żuławski (foto z lat 1903-1907, arch. rodzinne)

Jerzy Żuławski klarował przed sądem, że chodziło mu jeno o obronę języka polskiego. Na to Karol Mandel udowadniał, że wcale nie tak, bo Żuławskim kierowała jedynie rasowa nienawiść do Żydów. A dowodem na zoologiczny antysemityzm pisarza miała być jego polemika z Wilhelmem Feldmanem. Wówczas również oskarżano Żuławskiego o antysemityzm, więc rzućmy okiem i na tę sprawę.


Żuławski vs Feldman


Wilhelm Feldman (1868-1919) był polskim publicystą, krytykiem i historykiem literatury. Pochodził z żydowskiej ortodoksyjnej rodziny, jednak był wielkim zwolennikiem asymilacji Żydów do narodu polskiego (został zresztą poturbowany w synagodze za „profanację”, jaką było propolskie przemówienie, w którym podkreślał obowiązki Żydów wobec Polski; proszę pamiętać, że było to w okresie rozbiorów, kiedy państwo polskie nie istniało).

Konflikt między Feldmanem i Żuławskim zaczął się w 1900 roku, kiedy po krytycznej opinii Feldmana o dziele Żuławskiego, pisarz odpowiedział listem prywatnym. Możliwe, że Feldman próbował ułagodzić Żuławskiego, bo w 1901 roku nader pochlebnie ocenił inne jego dzieło. Nic to jednak nie dało, bo… Zacytujmy autora Na srebrnym globie:

Temi płytkiemi i śmiesznemi pochwałami nie dałem się jakoś ująć i zdania swego o panu Feldmanie nie zmieniłem.

Jedno z dzieł adwersarza Żuławski wyśmiał „jak na to zasłużył”, czym „diabolo suadente z... Feldmanem wojny rozpocząłem święte”. I też „coraz głośniej” mówił „ile jest wart” Feldman, co oczywiście do krytyka docierało „wprawiając go w istny szał wściekłości”.

W zamian pisarz dostawał „zabójcze krytyki” swoich dzieł; np. w 1909 roku Feldman pisał, że twórczość teatralna Żuławskiego rozwija się „w kierunku najmniej pożądanym”, jego zamiłowania intelektualne okazały się „erudycyą bardzo tanią”, skąd „krok już tylko do poziomu umysłowego najtrywialniejszego mieszczaństwa”.

Wilhelm Feldman

Trzeba jednak oddać, że Feldman czynił chociaż pozory obiektywizmu, natomiast Żuławski w ogóle się nie szczypał. Co prawda łaskawie przyznawał przeciwnikowi „jakieś” zasługi dla polskiej kultury, zwłaszcza dziełu Piśmiennictwo polskie 1880-1904, które...

zapoznało bądź co bądź społeczeństwo polskie z pewną ilością nazwisk dotąd nie znanych i zachęciło może do poznania pracy u źródła...My jednak wszyscy z wrodzoną nam polską łaskawością przeceniamy zazwyczaj tę zasługę nad miarę. Przede wszystkiem bowiem, choćby tak było, to nie jest to zasługa pana Feldmana, jako pisarza, lecz raczej wydawcy (…).

Jednak nawet co do tej książki Żuławski miał zastrzeżenia, że opinie Feldmana są płytkie, nadęte i fałszywe, że prawdziwe w tym dziele mogą być tylko daty, „choć i w tym względzie mam zastrzeżenia”. Jak widać, Żuławski jeńców nie brał (podobnie zresztą jego przeciwnik). Do tego, metodą internetowego trolla, powoływał się na zgodną opinię ogółu (co ostatecznie okazało się nieprawdą), np. na krytykę Feldmana przyjętą podczas spotkania dwudziestu kilku pisarzy przez aklamację.

I proszę mi pokazać – wyzywał Żuławski – drugiego historyka, drugiego krytyka w Europie, który by się tak powszechną i zasłużoną „cieszył” sympatią?

Z drugiej strony jednak i do niego „środowisko” miało zastrzeżenia, że używając knajackiego języka sam sobie ubliża.

Zapewne nie jest to przyjemne – przyznał pisarz – ale trudno! Nie będę przecież bił się na florety z łobuzem, którego trzeba z domu usunąć.

No dobra, te kwieciste słowa Żuławskiego są interesujące same w sobie, ale gdzie tu antysemityzm? Bo przecież nawet zarzut „krzywdzenia społeczeństwa polskiego” nim nie jest. Że zacytuję:

Kwitnął tedy pan Feldman przez kilka lat między nami, dotykając „duszy narodowej" brudnemi łapkami swemi, wchodząc w zabłoconych kaloszach z czapką na głowie do świątyni sztuki, trącając się poufale łokciem z wszystkiemi zdobyczami myśli naszej i... głosząc nieustannie swą własną chwałę. Kwitnął i krzywdził społeczeństwo polskie najciężej, nie przez to nawet, że podawał mu sądy fałszywe, ale, że wogóle sądy podawał, na miarę własną przykorojone, płytkie, chaotyczne i ciasne, obniżając brzęczącym frazesem u młodzieży to, co w każdym człowieku jest najcenniejsze: zdolność poważnego, krytycznego i ścisłego myślenia.

Za antysemickie trzeba chyba uznać wyzwisko, jakimi Żuławski obrzucał Feldmana: pachciarz literatury polskiej (co w Dzienniku Poznańskim zostało przekręcone na arendarz literatury polskiej). Dziś te słowa już z użytku wyszły, więc objaśnię: pachciarz i arendarz to synonimy, w starej polszczyźnie tak nazywano dzierżawców, najczęściej właśnie Żydów. Dzierżawili oni od ziemian m.in. karczmy – chyba do dziś można spotkać oskarżenia wobec arendarzy o rozpijanie polskich chłopów (Kraszewski karczmarzy nazwał prawdziwymi pomocnikami szatana, a karczmę gniazdem wszelkiego zła). Co jeszcze ważne, karczmarz zazwyczaj był też lichwiarzem.

Wilhelm Feldman, portret autorstwa Stanisława Wyspiańskiego

Dla tak zasymilowanego Żyda jak Feldman, musiały to być bolesne wyzwiska. Nie podjął z nimi polemiki, „gdyż z takim panem się nie dyskutuje”. Odpłacił takoż wyzwiskami – napisał o obracającej się w bagnie zemście grafomana.

Wszystkie – dodał Feldman – pseudo-fakty, podane o mnie przez p. Żuławskiego, są zwyczajnym fałszem.

I krytyk złożył na pisarza skargę do Towarzystwa Pisarzy Polskich. Co zresztą nic nie zmieniło. Także w 1909 roku Feldman pisał, że zorganizowano (czyli chyba Żuławski zorganizował) przeciwko niemu formalną nagonkę. Żuławski odpowiedział dopiero po trzech latach, bo Czekałem całe trzy lata „aż się uspokoją namiętności”:

Ostry przypadek manji prześladowczej, która zazwyczaj obłędowi wielkości towarzyszy. Nikt w bandycki sposób dotąd pana Feldmana nie napastował, nikomu nie śniło się o organizowaniu jakiejkolwiek naganki przeciw niemu ani o poniewieraniu po kanałach jego pięknego imienia.

Choć z odpowiedzią Żuławski czekał aż trzy lata, to jednak zareagował wcześniej, bo najwyraźniej ukłuł go zarzut fałszu. Jeszcze w 1909 roku zażądał, żeby Towarzystwo Pisarzy Polskich zwołało sąd polubowny do rozstrzygnięcia sporu. Na co Feldman się nie zgodził, bo takowe sądy mają tendencyę do zatuszowania spraw i nie mają uprawnień do zbierania dowodów, przesłuchiwania świadków itd. Krytyk odesłał pisarza do sądu karnego, a jeśli ten sprawy nie wytoczy, to będę uznawał za przyznanie, iż dowodów prawdy nie posiada.

Żuławski odpierał także zarzut o rasizm, antysemityzm, które już nawet nie tyle Feldman wygłaszał, co „kibice”. Np. dość znany polski pisarz, także fantastyki, Tadeusz Miciński napisał w Nowej Gazecie (i to samo w Krytyce):

Wulgarna, mściwa, osobista, nie wybredzająca w tem, czem i jak uderzy – jest naganka, niby ideowa, na W. Feldmana. (…) Bo jest żydem, który stoi sam bez oparcia się na kahał i na jakąkolwiek partyę. Więc niebronny, więc – okna łatwe do wybicia!! Nie piszę apoteozy, lecz gardzę ulicznym tumultem.

Na Żuławskiego „napadł” też znany dziennikarz, narodowiec (!) Antoni Chołoniewski. Ciekawy typ, bo jego stosunek do Żydów był dwojaki: uważał, że należy ich zasymilować, a tych, którzy nie chcą zostać Polakami – z Polski wypchnąć np. bojkotem. Chołoniewski krytykował zarówno nieasymilujących się Żydów, jak i antysemitów. Oczywiście zasymilowany Feldman był dla niego właściwym modelem Żyda. I też w jego obronie stworzył oświadczenie, które powielił i rozesłał kilkaset egzemplarzy wzywając do podpisywania. Chołoniewski pisał o „wyuzdanej orgji pastwienia się gromady nad jednostką”, o „wydobytym z głębin obskurantyzmu argumencie, iż o literaturze polskiej nie może pisać – żyd“.

W prasie pojawiło się także oświadczenie kilkudziesięciu polskich intelektualistów oburzonych „nie przebierającą w środkach kampanią” wymierzoną w Feldmana. Wśród podpisów znajdujemy uczonych i pisarzy do dziś popularnych, ze znanym historykiem Aleksandrem Brücknerem oraz pisarzami Stefanem Żeromskim, Leopoldem Staffem, Wacławem Sieroszewskim i Gabryelą Zapolską na czele. Spośród ówczesnych twórców fantastyki oświadczenie sygnował Franciszek Mirandola (dla odmiany inny fantasta, Antoni Lange, z pochodzenia Żyd!, chyba stanął po stronie Żuławskiego, a w każdym razie był jego „delegatem” w tym sporze).

Wpierające Feldmana oświadczenie uczonych i pisarzy polskich (Krytyka, miesięcznik poświęcony sprawom społecznym, nauce i sztuce. r. 11, t. 4, 1909). To samo oświadczenie było drukowane w szeregu czasopism polskich (zob. np. Nowa Reforma, 9 czerwca 1909)

Co ciekawe, dość łagodne Oświadczenie było intelektualistom rozsyłane wraz z listem i ten był znacznie ostrzejszy, jak zapisał sam twórca Na srebrnym globie:

Mowa tam o świadomej i planowej (?) nagance (!) na p. Feldmana, mającej rzekomo podkład polityczny i rasowy (!), o godności stanu pisarskiego, o zasługach p. Feldmana i jego niewinnem męczeństwie etc. etc.!

W każdym razie te głosy musiały zaboleć Żuławskiego. I zaczął się tłumaczyć; dość mętnie zresztą, cała jego błyskotliwość gdzieś uleciała.

Przedewszystkiem – podkreślał – nie miałem na myśli zgoła rasowej przynależności pana Feldmana, lecz wyłącznie stosunek jego do literatów polskich.

I rzekomo nazwał Feldmana arendarzem, bo arendarz sprzedaje spirytus, a spirytus po łacinie to duch, więc można by: mylnie przypuszczać, że pan Feldman ma cośkolwiek z duchem do czynienia. A pachciarz, bo tak ponoć chłopi nazywali hurtowych odbiorców mleka, którzy wszak o krowy nie dbali (bo nie ich bydło), tylko o zysk. I niby stosunek Feldmana do pisarzy był taki sam, jak pachciarza do owych krów…

Oczywiście także Żuławski miał swoich stronników, należał do nich np. słynny poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer, który wydał broszurkę przeciwko Feldmanowi. Może mniej jednoznacznie, ale też za Żuławskim stanął Karol Irzykowski (krytyk, poeta, dramaturg), który nie usprawiedliwiając Żuławskiego przypominał, że adwersarz wcale dłużny mu nie pozostawał. I nie tylko jemu. Tu Irzykowski przytoczył sprawę skrytykowania Feldmana w konserwatywnej gazecie Czas przez niejakiego Rosnera (chyba chodzi o Ignacego Juliusza Rosnera – adwokata, polityka i dziennikarza). Wówczas Feldman...

chcąc osłabić zarzuty Rosnera przypomina wciąż, że to pisze w konserwatywnym „Czasie” jakaś tam przekupna kanalja ze względów czysto partyjnych atakując w nim, w p. Feldmanie, nie konkretną osobistość lecz pisarza postępowego w ogóle.

Irzykowski ocenił, że Feldman, który zarazem był Polakiem i Żydem, przyjął wszystkie wady Polaków…

Jerzy Żuławski i Jan Kasprowicz, 1911 r. (fot. z arch. rodzinnego Żuławskich). Przyjaźń przyjaźnią, ale Kasprowicz podpisał wspomniane wyżej Oświadczenie w obronie Feldmana przed Żuławskim

Krytyka, jaka spadła na Żuławskiego, sprawiła, że wycofał się z walki z Feldmanem. Jak napisał trzy lata później do wspierających przeciwnika:

Messieurs! składam broń przed wami! Nauka poskutkowała; na przyszłość będę mówił wyłącznie we własnem imieniu. Ponieważ jednak należę do tych obłąkańców, którzy w każdej sprawie mają jedno tylko zdanie, to samo na użytek publiczny, co i prywatny, więc darujcie, że sądu swego nie zmienię. Pana Feldmana zaś pozostawiam wam w roli „sternika duchami napełnionej łodzi“, jeśli tak chcecie; płyńcie z nim w nieśmiertelność (…).

Ale widać, jak głośnym echem odbił się wówczas konflikt Żuławskiego z Feldmanem, opisywany w prasie codziennej we wszystkich zaborach. Nic dziwnego zatem, że Karol Mandel – adwokat Izydora Rosenbauma – chwycił się tej sprawy, żeby wykazać, że Żuławski nienawidzi Żydów.


Dwa dni kozy


Wróćmy do procesu Rosenbaum – Żuławski. Na zarzuty mecenasa Mandla Żuławski odpowiedział listą dzieł literatury żydowskiej, które tłumaczył na polski, a także listą swoich dzieł, z których miał tryskać „tkliwy sentyment do żydostwa, a nie rasowa nienawiść”. Jednak...

napróżno zaklinałem się na wszystko co mi święte – relacjonował Żuławski w piśmie Zakopane – że sprawa z panem Feldmanem nic z rasą i rasowością nie miała do czynienia; pan Karol Mandel okazał chwalebną stałość przekonań i zdania swego nie zmienił.

Ostatecznie pisarz został skazany na dwa dni „kozy” (czyli aresztu) z zamianą na grzywnę w wysokości trzydziestu koron. Ile to było w przeliczeniu na „nasze”... Gazeta Zakopane kosztowała 30 halerzy, czyli 0,3 korony. Współcześnie odpowiedniki tego pisma kosztują około 5 zł. Czyli owe 30 koron to dziś mniej więcej 500 zł (podobna suma – około 517 zł – wychodzi z przeliczania wartości srebra). Bez wątpienia nie była to kwota zdolna położyć finansowo Żuławskiego. Dostrzegł to też mecenas Mandel, więc zgłosił sprzeciw od opcji zamiany „kozy” na grzywnę, ale najwyraźniej bezskutecznie (w każdym razie tak można wnioskować z opisu Żuławskiego).

Czy pisarz odsiedział wyrok? Nie ma o tym informacji w ówczesnych mediach, więc obstawiam, że nie, że po prostu zapłacił tę niezbyt wygórowaną grzywnę (bo gdyby odsiedział, to pewnie by się pochwalił w gazetach).


Dalsze losy bohaterów


Co ciekawe, podczas I wojny tak Jerzy Żuławski, jak i Wilhelm Feldman wstąpili do Legionów.

Żuławski zmarł już 9 sierpnia 1915 roku, w wojskowym szpitalu, na tyfus. Zostawił trzech synów, wszystkich utalentowanych pisarsko i artystycznie: Marka (malarz, eseista, krytyk), Juliusza (poeta, prozaik) i Wawrzyńca (pisarz, kompozytor).

Jerzy Żuławski, 1915 r.

Wilhelm Feldman zmarł 25 października 1919 roku na czerwonkę.

Nie udało mi się znaleźć nigdzie innych informacji o Izydorze Rosenbaumie z Podwołoczysk, acz nazwisko było w tej miejscowości znane. W latach 1931-1932 szeroko po Polsce reklamowała sprzedaż miodu niejaka Frida Rosenbaum właśnie z Podwołoczysk.

Reklamy Fridy Rosenbaum z Dziennika Bydgoskiego (15 listopada 1931) i Górnoślązaka (22 stycznia 1932)


Trylogia księżycowa Żuławskiego wciąż jest chętnie czytana (i słusznie, bo to dobra rzecz). W tej chwili mamy na rynku dwa wydania papierowe (na zdjęciu Wydawnictwa IX) i masę ebookowych



Zob. też:


i...:




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

16 komentarzy:

  1. G. Braun tamtych czasów. Jakiś wariat. Ewidentnie miał problem z Żydami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było to "wariat" w przypadku artystów to nie jest, aż taka wielka obelga.

      Usuń
    2. Bez przesady, do Brauna mu było daleko. Braunowy antysemityzm to jakieś opary absurdu (że wspomnę, jak "odkrył", że Yoda jest Żydem). I druga rzecz, warto pamiętać, że to było nie tylko przed II, ale też przez I wojną - stosunek do Żydów, czy w ogóle "obcych" nacji był inny. Że przypomnę tę notkę:
      https://seczytam.blogspot.com/2021/04/polsko-zydowski-pisarz-rasistowski.html

      Usuń
  2. Pamiętajmy, że antysemita to nie ten, który nie lubi żydów, ale ten, którego nie lubią żydzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z głupszą kliszą antysemicką nie mogłeś przyjść?

      Usuń
    2. Oj tam, pewnie jakiś fan Piekary

      Usuń
    3. A co ma Piekara z tym wspólnego?

      Usuń
  3. No to w przypadku Żuławskiego chyba oznacza, że nie był antysemitą, ponieważ to on pierwszy się spruł do tego krytyka, a nastepnie do tego sprzedawcy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że to odpowiedź dla Anonimowy 2 listopada 2024 02:55? Fakt, popadł w sprzeczność sam ze sobą :D

      Usuń
  4. raczej dziwna ksenofobia dość charakterystyczna dla przełomu XIX/XX w. no ale wtedy nie mieli twittera by się obrzucać kałem. Obecnie Żuławski założyłby bloga na WordPress i kanał na YouTube by obsmarowywać oponentów, bo jak widac ulało mu się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem ksenofobia typowa dla tamtego okresu, ale nie do końca dla tamtego środowiska - jak widać po profeldmanowskim Oświadczeniu naukowców i literatów.

      Usuń
    2. Nie no zgadzam się, że nie całego środowiska ale sam nasz szacowny literat jak najbardziej, bo spruł się o to, że nie dość, że żyd to jeszcze po niemiecku śmiał napisać ;).
      Ale przepychanka Żuławski vs Feldman to typowe "argummentum ad żydum" i przyppmina trochę lajtową wersję Pujszo vs Raczek albo Białowąs vs Walkiewicz czyli zabolała krytyka i zamiast wziąć to na klatę lepiej dymy publicznie kręcić :D. Fakt, że poziom wyższy, bo trudniej było się poobrzucać guanem no i troszkę dłużej to trwało ;)

      Usuń
  5. No proszę, na długo wcześniej, nim się zaczęły g...burze w necie, taka tradycja już była, tylko, jak widać, ponieważ wszystko szło słowem drukowanym, dłużej się to ciągnęło. Ale mechanizm podobny.

    Beatrycze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale tamte "okoliczności" dawały czas na ochłonięcie. Co, jak widać na powyższym przykładzie, nie zawsze powodowało uspokojenie nastrojów, ale za to pewnie podnosiło poziom literacki takiej kopaniny :D Bo przyznam, że język Żuławskiego bardzo mi się podoba.

      Usuń
  6. Odpowiedź na komentarz z Salon24 (tępy moderator nie zrozumiał kontekstu tej odpowiedzi i usunął, chyba jako antysemicką...)

    >>latawiec
    7 listopada 2024, 21:58
    Z tekstu wynika tylko, że Żuławski pokłócił się z dwoma Żydami. Kłótnia z Żydem to jeszcze nie antysemityzm<<.

    - "parszywy żyd"
    - "pachciarz".
    - obcy, który kala polską narodowa duszę "brudnemi łapkami swemi".

    Jeśli to nie jest antysemityzm, to nie wiem czym jest antysemityzm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc o tej sprawie warto zwrócić uwagę i na "Dwa listy z podróży" J.Ż.:
      https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/zulawski-miasta-umarle.html

      Usuń