Ktoś ostatnio mnie pytał o półkę z szurowską literaturą, to proszę :) |
Jak sami pewnie zauważyliście, rzeczony Kosiński-nieżaba uporczywie wklejał pod poprzednią notką linki do swojego bloga – bo popełnił coś na kształt polemiki. Oczywiście jego linki stąd poleciały, bo blog nieżaby jest mało popularny (całe dziewięć przejść z niego miałem), więc nie będzie się tu reklamował, a do tego – co chyba oczywiste – polemika nieżaby to tylko popis ignorancji, braku rozsądku, okraszony emocjonalnym pierdupierdu i inwektywami.
Tak właśnie co do inwektyw – bo nieżaba sama rzygając nimi, wciąż skarży się jaka to jest atakowana. Otóż nieżaba prowadzi jakiś tam interesik na Filipinach. I swego czasu latała po polskich mediach skarżąc się, jak to hejterzy ją atakują. To opinia pod artykułem o filipińskim biznesie nieżaby:
Tragedia, właściciel który uważa, że jest hejtowany (nie wiem czy czyjaś opinia lub pytanie to od razu hejt?!), sam hejtuje każdego kto ma inne zdanie. Według jego retoryki wystarczy każdego, kto myśli inaczej niż my, posądzić o hejt i problem rozwiązany. (...) jedyne co ma w odpowiedzi na pytania to atakowanie i wyzwiska...
Taka metoda: hejter krzyczy „łapać hejtera”. Teraz do meritum.
Idole z Prillwitz raz jeszcze
Miałem skończyć bigosowanie nieżaby na dwóch wpisach, ale widzę, że konieczny jest jeszcze trzeci, a pewnie i czwarty. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, bo czuję się nieco podle – jak okrutnik naśmiewający się z dziecka niepełnosprawnego intelektualnie. Ale skoro dziecko głośno się domaga... To do ostatniego jego wpisu – broni tam autentyczności idoli z Prillwitz. W poprzedniej notce dałem osiem punktów, które jednoznacznie przesądzają, że to fałszerstwo. Nieżaba odniosła się – na miarę swoich możliwości. To po kolei argumentacja nieżaby (nie wszystkie punkty, bo część jest tak rozczulająco dziecinna, że nawet nie chce mi się odnosić):
1. Wg nieżaby, idole z Prillwitz mają analogie, np. kamienie mikorzyńskie. Naprawdę nieżaba tak napisała – że kamienie są analogią do figurek odlanych z metalu! Pewnie, że są; jadąc dalej za nieżabą: szafa jest analogią do samochodu, a bumerang do dramatów Szekspira. Bzdura? No właśnie. Nie, idole z Prillwitz nie mają analogi w postaci figurek odlanych z różnych metali, opatrzonych bełkotliwymi napisami łączącymi cztery języki.
2. Pomijając gołosłowny zarzut, powielony za XIX-wiecznym maniakiem poszukującym słowiańskich run, że rzekomo zeznania współpracowników Sponholza były nieprawdziwe, bo złożone pod presją komisji (tak, komisja powołana przez księcia miała wywierać presję, żeby udowodnić, że zabytek kupiony przez księcia jest fałszywy...). Otóż Kosiński twierdzi, że Nawet Lewezow twierdził, że nie wszystkie idole są fałszywe. Zatem kto tu manipuluje faktami? No właśnie, kto tu manipuluje droga nieżabo? Fakt, Lewezow dopuścił możliwość, że niewielka część zbioru – zaledwie kilka posążków to autentyki, na podstawie których potem wyprodukowano falsyfikaty. Ale uznał też, że wszystkie runy są fałszywe.
3. Rzekomo na idolach mogły się pojawić napisy będące czterojęzycznym (słowiańskim, bałtyjskim, łacińskim, niemieckim) bełkotem. Teraz po kolei sposób rozumowania Kosińskiego:
– Idole mogą pochodzić z Retry, skąd zostały wywiezione w obliczu zagrożenia (gdybologia 1).
– Do innej świątyni słowiańskiej (w Arkonie) dary wysyłał król duński (tu trzeba przypomnieć, że Duńczycy rościli sobie pretensje do zwierzchności nad Rugią, gdzie leżała Arkona, więc związki były bliskie).
– Skoro mogli do Arkony, to mogli i do Retry (gdybologia 2).
– Skoro mogli Duńczycy, to i Prusowie (gdybologia 3).
– Skoro wysyłali dary, to słowiański twórca opatrzył idole międzynarodowym bełkotem (gdybologia 4).
I po kolei:
– Z tego, że król duński wysyłał dary do Arkony, nie wynika, że wysyłał i do Retry.
– Z tego, że wysyłał król duński, nie wynika, że wysyłali Prusowie.
– Nawet gdyby Prusowie wysyłali, to i tak niedorzecznością jest twierdzenie, że rzekomy słowiański autor napisów – w miejsce swoich bogów wsadził pruskich.
– Problemem jeszcze pozostaje słownictwo łacińskie i litewskie oraz niemiecka ortografia :)
– No i problemem pozostaje brak wpływów skandynawskich, skoro Duńczycy też mieli wysyłać dary do Retry (skandynawskie wpływy pojawiają się na innym fałszerstwie Sponholza – kamieniach z Neu Strelitz).
Cytat z nieżaby (to o mnie):
Jednoznacznie stwierdza, że Romau to niemiecki napis, choć nie ma pojęcia czy tak właśnie brzmi ta inskrypcja, ani też, na którym z idoli została wyryta.
Dobrze, zajmijmy się teraz bałtyjskimi wątkami na idolach. Otóż, o czym pewnie nieżaba pojęcia nie ma, do XVIII wieku włącznie uważano języki bałtyjskie (pruski, jaćwieski, litewski, łotewski) za słowiańskie. Pozwolę sobie zacytować polskiego przedwojennego językoznawcę Romana Zawilińskiego:
W w. XVIII. panowała wielka nieznajomość etnicznej różnicy Słowian i Litwinów; uważano Litwinów, Łotyszów i Prusów równie za Słowian, albo jak wówczas mówiono za „Wendów”, jak Czechów i Polaków, lub dawnych „wendyjskich” mieszkańców Meklemburgii. (...) Dzisiaj, niestety, wiadomo już powszechnie, że język Słowian w Retrze a język Prusów lub Litwinów był do tego stopnia różny, iżby meklemburski Wenda w litewskim języku wyrytego napisu wcale był nie rozumiał.
Czyli wiemy, że w czasach Sponholza opinia naukowców była taka, że języki Prusów czy Litwinów były słowiańskie. A jednym z orędowników takowego stanowiska był Christoph Hartknoch, z którego dzieła (Alt und neues Preussen z 1684), jak niżej zobaczymy, Sponholz bez wątpliwości korzystał.
Jakie słowa bałtyjskie mamy na idolach:
Perkun – co już samo w sobie jest przezabawne, bo wg nieżaby, słowiański twórca run miałby swojego boga (Peruna) nazywać w obcym języku. I, żeby było jeszcze zabawniej, ów Perkun jest zapisany tak samo, jak w naukowych niemieckich opracowaniach z czasów Sponholza – nie jako Perkunis (tak go zwali Prusowie), a jako Percun. Mało tego, fałszerz na jednym z idoli „poprawił” ten zapis na Percunust – dlaczego? Po prostu stworzył sztuczne słowo dodając bałtyjskiemu Perkunowi słowiańską końcówkę znaną z imienia Radagast (jak miał się zwać bóg czczony w Retrze).
Mamy tu ewidentne potwierdzenie sfałszowania napisu, a dowody na to są cztery: 1) imię boga litewskiego czy pruskiego w miejsce słowiańskiego Peruna, 2) zapis pochodzący z niemieckiej literatury naukowej XVII/XVIII wieku, 3) dodanie do bałtyjskiego trzonu słowiańskiej końcówki; wreszcie 4) „przypisanie” owego Percuna do pruskiego Romowe (o tym za moment). Czyli już tylko to jedno słowo jest zabawnym „kundlem” bałtyjsko-niemiecko-słowiańskim. Nie trzeba chyba dodawać, że nie ma możliwości, żeby coś takiego zostało spłodzone we wczesnym średniowieczu.
Romowe. Najpierw trzeba by się zastanowić czy w ogóle taka miejscowość istniała, a tym bardziej – jeśli istniała, czy rzeczywiście miała charakter przypisywany przez jedyne źródło (bo wartość drugiego, XVI-wiecznej kroniki Szymona Grunaua, jest dość wątpliwa).
Otóż dopiero w XIV wieku krzyżacki kronikarz Piotr z Dusburga odnotował, że bałtyjscy poganie mieli swojego „papieża”, który rezydował w miejscowości Romow na terenie Nadrowii (część Prus leżąca najdalej na wschód, czyli najdalej od Prillwitz). Zastanawiająca jest sama nazwa, bo wyraźnie nawiązuje do Rzymu – Romy: chrześcijański papież w Romie, a pogański w Romow...
Rzecz druga, i tu zacytuję Antoniego Mierzyńskiego: żadnej miejscowości prusko-litewskiej z zakończeniem -ow nie znamy. Ponieważ taka końcówka nie występuje w językach zachodniobałtyjskich, uczeni dość zgodnie (bo i polscy, i niemieccy, i litewscy) uznali, że Piotr z Dusburga – Niemiec piszący po łacinie – zniekształcił nazwę. „Roboczo” więc przyjęto zapis Romowe/Romove (przez analogię do np. Sunegove, Velove, Grebove, Rudove).
Z jaką rzeczywistą miejscowością w Nadrowii to łączyć – nie wiadomo. Acz na terenie Prus występują podobne nazwy: np. miejscowość na Sambii raz zwana Rummowe (1325), innym razem Rumayn (1335), z Litwy znamy Romene, Ramotem, na Żmudzi – Romini, na Łotwie – Ramkas. Znamy też inne Romowe, na Sambii (identycznie zresztą zapisane przez Niemców, jako Romow).
W każdym razie owa nieodnaleziona miejscowość pruska, o nieustalonej prawdziwej nazwie, na idolu z Prillwitz zapisana jest w wersji niemieckiej – jako Romau/Romav.
Co jeszcze ciekawsze, fałszerz nie umiał po słowiańsku odmienić tego słowa! napis en Romav dowodzący, że fałszerz od napotykanej formy nominatiwu (np. u Hartknocha) nie umiał utworzyć odpowiedniego do tej prepozycji przypadka (np. Romovę lub Romovei) – Zawiliński.
Kriwe – wg tegoż Dusburga, w Romowe miał rezydować pogański papież zwany Crive. Nazwa owego kapłana pochodzi zapewne od bałtyjskiego słowa krivule oznaczającego laskę. I co za niespodzianka – na idolach znowu mamy zapis niemiecko-łaciński – crive, a nie bałtyjski (krive) czy słowiański (ongiś rekonstruowano słowiańską wersją jako krzywula).
saydit – słowo pochodzące z XVI-wiecznej kroniki Szymona Grunaua, wg kronikarza znaczy „strzeż się”. Według językoznawców, jest to bardzo zepsute słowo pruskie, które w rzeczywistości brzmiało saugit/saugis.
Jak więc widać gołym okiem, słownictwo pruskie i litewskie na idolach nie pochodzi wprost z tych języków, a „przepuszczone” zostało przez filtr kronikarzy i wczesnonowożytnych naukowców – bez wyjątku Niemców, czasami piszących po niemiecku, czasami po łacinie. Autorzy ci tworzyli w wiekach od XIV do XVIII. Co jednoznacznie pozwala ustalić, że idole z Prillwitz nie są dziełem słowiańskim i nie pochodzą z wczesnego średniowiecza.
Przyjrzyjmy się jeszcze słownictwu słowiańskiemu:
Radegast – tak wg średniowiecznych kronikarzy miał się zwać bóg czczony w Retrze. Przy czym kronikarze różnie zapisywali jego imię – czasem Radegast, czasem Ridegast. I co ciekawe – na idolach występują obie wersje, ale najwyraźniej fałszerz nie połapał się i uznał, że tu chodzi o dwóch różnych bogów! W każdym razie figurki z bogiem odzianym mają podpis „Radegast”, a z bogiem nagim „Ridegast” (a w jednym przypadku nawet Redegast).
I co jeszcze zabawniejsze – wszystkie trzy wersje są niepoprawne! To znowu zapisy niemieckich kronikarzy. Imię tego boga pochodzi od słów: rad – miły, oraz gostь – gość, czyli po słowiańsku było to Radogost.
Retra – tak zwał się gród Redarów, będący centrum religijnym wszystkich Luciców. Niemiecki kronikarz Adam Bremeński (druga połowa XI w.) nazwę tę zapisał jako Rethre. Jeszcze później w niemieckiej literaturze pojawia sie wersja Rhetra. M.in. tak ją zapisał (i to aż 37 razy!) Clüver w dziele z XVIII w. (Beschreibung des Herzogthums Meklenburg, wyd. 2, Hamburg 1737). I właśnie ta późna, niemiecka wersja pojawia się na idolach.
Arkona – gród Ranów z wyspy Rugii. Na idolach zapis Arcona.
Swaróg lub Swarożyc – występuje na idolach pod bardzo późną, zniemczoną nazwą – jako Schwayxtix. Z takim właśnie, niemieckim zapisem: np. z „sch” na oznaczenie głoski „sz”.
Czarnobóg i Białobóg. Zacznijmy od pierwszego. Bóstwo to pojawia się w XII-wiecznej kronice Helmolda, jako „Diabol sive Zcerneboch” – „Diabeł czyli Czarnobóg”. Uczeni nie są pewni czy takowy bóg w ogóle w religii Słowian istniał, czy może to tylko projekcja chrześcijańskiego diabła. Ale to mniej istotne. Ważniejsze jest, że pod koniec XVII wieku wydawca kroniki zapisał owego boga jako Zornboch. W tej samej wersji pojawia się w pierwszym wydaniu dzieła Clüvera. Dopiero w drugim wydaniu podano „Zerneboch”. I – co za niespodzianka – identycznie zapisane mamy to bóstwo na idolach z Prillwitz.
Późniejsi uczeni chcieli chyba widzieć religię Słowian jako dualistyczną, z bogiem zła (czyli owym Czarnobogiem) i bogiem dobra. Boga dobra nie znaleziono w źródłach wczesnośredniowiecznych, więc go sobie wymyślono i nazwano Białobogiem – Belbogiem. Oczywiście i ten wymyślony bóg pojawia się na idolach – znowu zapisany z niemiecka, jako Belboeg czy Belbock.
A teraz najzabawniejsze – Sponholz najwyraźniej nie wiedział, że to nazwy odrębnych bóstw. Uznał, że są to epitety określające charakter innych bogów, stąd Radegasta (odzianego) zwie raz Belbogiem, raz Czarnobogiem, a Ridegasta (nagiego) i Schwayxtixa – Belbogiem.
Nie muszę chyba dodawać, że Czarnobóg i Białobóg ani w takim zapisie, ani w takim charakterze nie mogliby się pojawić na oryginalnym zabytku słowiańskim z X-XII wieku. Jest to ewidentnie płód osoby korzystającej z drugiego wydania dzieła Clüvera, czyli powstały po 1737 roku.
4. Kolejny argument potwierdzający, że Sponholz tworzył idole mając przed sobą dzieło Clüvera w drugim wydaniu (znowu cytat z Romana Zawilińskiego):
5. Następny argument nieżaby (w odpowiedzi na te moje słowa: Na figurkach z Prillwitz powielony jest błąd pisarza Jana Łasickiego z XVI wieku, skopiowany później przez Christopha Hartknocha w pracy z 1684 r.):
Błąd ten powiela Małecki i Seczytam, a nie twórca napisu na idolu. Ani Małecki, ani Łasicki, ani Lelewel (zwolennik run słowiańskich i rekonstruktor alfabetu run wendyjskich), który o tym pisał (a Małecki nie wspomniał nawet, że to od niego to zapożyczył), nie wiedzieli jak w XII wieku mogło brzmieć to zaklęcie. Poza tym byłaby to sugestia, że „Sponholtz-fałszerz” czytał prace Łasickiego (co jest mało prawdopodobne), których ani Seczytam ani większość krytyków idoli nie zna.
Mamy tu argumentację infantylną (nie wiedzieli jak w XII wieku mogło brzmieć to zaklęcie...), doprawioną argumentacją głupkowatą. Bo jeszcze raz sam siebie zacytuję: powielony jest błąd pisarza Jana Łasickiego z XVI wieku, skopiowany później przez Christopha Hartknocha. Więc nie, Sponholz nie znał dzieła Łasickiego, ale znał książkę Hartknocha.
Na idolu mamy tylko początek owej modlitwy, urwany w pół słowa: Percune deuuaite ne muski und mana. Nie powinno tam być „und”, lecz litewskie „ant”. A niezależnie nawet od tego błędu, wciąż nieżabciu nie wyjaśniłeś skąd i dlaczego na rzekomych słowiańskich, wczesnośredniowiecznych zabytkach litewska modlitwa znana z XVI wieku...
6. I jeszcze jeden „argument” nieżaby – proszę się z niego nie śmiać! Otóż na moją uwagę: Figurki mają motywy, które u Słowian nie miały prawa wystąpić, np. bóstwo z głową lwa – nieżaba odpisała:
No tutaj Seczytam robi z siebie jednak „mistrza” inteligencji, znafcę i histeryka od siedmiu boleści. Motywy lwa były akurat znane na całym świecie, w różnych kulturach, nawet tam gdzie nie występowały, także u Słowian. Podobnie było z gryfami (popularnymi choćby na Pomorzu), czy smokami (popularnymi w krakowskich legendach) i innymi stworami mniej lub bardziej prawdziwymi.
Wiesz nieżabciu, jak inwektywy stosuje ktoś znający temat, to jest tylko chamsko, a jak stosuje je taki ignorant jak ty – to już jest prześmiesznie. Otóż niekumający kolego, jasne: lwy czy gryfy były popularnymi symbolami na Słowiańszczyźnie. Ale na chrześcijańskiej Słowiańszczyźnie, a nie u pogańskich Słowian – bo to symbolika chrześcijańska! Dowiedz się najpierw ciemna maso od kiedy lew jako symbol występuje w Polsce, od kiedy Gryfici zachodniopomorscy używali herbu z gryfem.
Moje notki o turbolechitach (vel osłoszczękowcach):
Część szósta o paleniu słowiańskich ksiąg.
Część siódma o Lechii w Biblii, czyli Imperium Oślej Szczęki.
Część ósma o kosmicznym pochodzenie Lechitów.
Część siódma o Lechii w Biblii, czyli Imperium Oślej Szczęki.
Część ósma o kosmicznym pochodzenie Lechitów.
Część dziewiąta o Kolumnie Zygmunta.
Część dziesiąta - dno turbolechickiego szamba.
Część jedenasta: Bo na chrzest Mieszka nie ma dowodów.
Część dziesiąta - dno turbolechickiego szamba.
Część jedenasta: Bo na chrzest Mieszka nie ma dowodów.
O rzekomym słowiańskim piśmie 1: idole z Prillwitz.
O rzekomym słowiańskim piśmie 2: kamienie mikorzyńskie.
O rzekomym słowiańskim piśmie 2: kamienie mikorzyńskie.
Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:
A, to ja prosiłem o szurską półkę. Dzięki, wspaniały widok, zwłaszcza ci "Wandalowie" xD.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze polemiki z Kosą. No i podbijam temat, kiedyś coś możesz napisać szerzej o kamieniach mikorzyńskich
Dobra, napisze o tych kamieniach - jeszcze w tym roku :D
UsuńDzięki :D
UsuńZaiste, nie masz nad Kosą zmiłowania. Prawie mi go żal.
OdpowiedzUsuńSam się dopomina :D
UsuńNo to jak mi ktoś teraz wyskoczy z tymi figurkami to już wiem gdzie go odeślę ;).
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
UsuńFajnie, ale trafił sie jeden bład merytoryczny: Schwayxtix to nie Swaróg/Swarożyc, tylko litewski Żvaizdukas czyli Szwajstiks ze źródeł niemieckich.
OdpowiedzUsuńGeneralnie to mam pomysł, żeby napisać petycje o uznanie Kosińskiego za gatunek chroniony. Postawiliby go w parku i zakazali ścinać ;)
Co do tego Schwayxtiksa, to Zawiliński też twierdzi, że to z litewskiego. Natomiast na stronach niemieckich znalazłem info, że to "późny" Swaróg - wymieniono go w jednym zdaniu z XV-wiecznym Flinsem (także na niemieckiej wiki Schwayxtix to bóg słowiański). Ale oczywiście się nie upieram - byłbym zobowiązany, jakbyś rzucił jakąś literaturą:)
UsuńO, jaka piękna półka ;D I kolejny ciekawy wpis, dzięki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam, że w listopadzie wychodzi kolejna książka Kosińskiego "Bogowie Słowian". Myślę, że będziesz miał o czym pisać :)
Już czytałem fragmenty tej wypociny - odlot totalny, w tym wywodzenie słowiańskiego RAdogosta od egipskiego RA, ludowe językoznawstwo...
UsuńZ reklamowaniem pisaniny Kosińskiego to radze uważać. Nie daj Boże, a zamiast trylogii Kosy zrobi nam sie cała saga Kosińskiego.
OdpowiedzUsuńI tak się zrobi, on jest jakimś zakompleksionym megalomanem i będzie pisał do oporu. Teraz nawet sobie założył konto na academia.edu - udaje naukowca :D
Usuń"Podobnie było z gryfami (popularnymi choćby na Pomorzu), czy smokami (popularnymi w krakowskich legendach) i innymi stworami mniej lub bardziej prawdziwymi."
OdpowiedzUsuńZawsze w myślałem, że w krakowskich legendach był tylko jeden smok. ;-) No chyba, że Kosiński uznaje każdą wersję legendy za osobnego smoka. Wychodziłoby wtedy, że Kraków nawiedziły co najmniej trzy. A to już normalnie plaga.:-) Z wypowiedzi Kosy wynika, że smoki i gryfy zalicza do kategorii stworów mniej lub bardziej prawdziwych.
W smoki celowo nie wchodziłem, żeby mu nie dawać podniety do kolejnej "polemiki".
UsuńA że poważnie traktuje bajania Kadłubka o smoku wawelskim... Wszak też poważnie traktuje "teorię" Bieszka o przybyciu Ario-Lechitów z Kosmosu, takoż poważnie traktuje wypociny kreacjonistów. Dla niego autochtonizm i allochtonizm są hipotezami równoprawnymi z kosmo-bieszkizmem. Facet absolutnie pozbawiony zdolności do krytycznej oceny.
Ciekawe, czy Kosiński nabrałby się też na śp. Kościeja Papiginisa. Jak dla mnie ta pomyłka Dębka nadal jest w czołówce lechickiego odlotu :P
UsuńBędę się upierał, że Tomasz Kosiński wyprzedza Bogusława Dębka o kilka długości maratonu. Oto fragment jego refleksji o dinozaurach (http://slavia-lechia.pl/10-bzdurnych-argumentow-histmagow-ze-imperium-lechitow-nie-istnialo-id98 ):
Usuń"Można ich zapytać, jakie źródła historyczne mamy z epoki lodowcowej o dinozaurach (...)"
A to przecież tylko drobny fragment jego "przemyśleń". Mnie tam zauroczyło szczególnie coś takiego:
"Jeżeli słyszał ktoś o neolitycznych kulturach naddunajskich i o kulturze lendzielskiej, to może zastanawiał się też skąd się wzięła jej nazwa. Ano od miejscowości Lengyel na Węgrzech. A Lengyel co znaczy do dziś po węgiersku? Ano Polak." (...) Ciekawe dlaczego naukowcy znając źródłosłów tej kultury nazwali ją jakąś lendzielską, a nie po prostu polską?"
Akurat dinozaury żyły również podczas epoki lodowcowej.
UsuńAnonimowy
Usuń1. Nie, dinozaury nie żyły podczas epoki lodowcowej (czyli - wg obecnej terminologii - plejstocenu) - chyba że chodzi ci o ptaki, rzeczywiście będące potomkami dinozaurów. Ale ani Kosińskiemu, ani Sattivasie o ptaki nie chodziło.
2. W wypowiedzi Sattivasy nie chodzi też o to czy dinozaury żyły w epoce lodowcowej- to tylko ukazanie idiotyzmów i manipulacji w argumentacji Kosińskiego. Może napiszę o idiotyzmach i manipulacjach w jego argumentacji odrębną notkę na podstawie wypowiedzi o chrzcie Mieszka I.
Właśnie o ptaki mi chodziło. Często się je pomija mimo, że w istocie są dinozaurami.
Usuń@Sattivasa Zerknąłem do tego jego tekstu. Nie jestem przekonany, czy przebił Dębka, ale na pewno porównywalny poziom. A zaczyna się zgoła niewinnie, jakieś tam bełkoty o haplogrupach i tak dalej (cytowanie Klyosowa zawsze na czasie), ale potem... Te dinozaury, Jezus. Czysta poezja. Myślałem, że on tylko ignorant historyczny, ale widzę, że w szkole nie tylko te lekcje przespał.
UsuńProponuję, byś zerknął też na inne dokonania Tomasza Kosińskiego, np. w dziedzinie lingwistyki. Oto mała próbka (http://slavia-lechia.pl/szlach-mnie-trafia-id29 ):
Usuń"Inną ciekawostką jest arabska partykuła Ibn (przestawiana często na 'bin' lub 'ben') oznaczająca 'syn'. Np. Osama Ibn Laden, Ibrahim Ibn Jacob. Nazwiskiem jest tu imię ojca. Podobnie jak u Skandynawów np. Ericsson to syn Eryka. Z tym że słowo 'Ibn' ma ciekawy etnonim, gdyż pochodzi od czasownika 'jebany' - zrodzony. Jak wiadomo ani w arabskim ani w hebrajskim nie zapisywano samogłosek np. YHWH można było czytać Jahwe lub Jehowa w zależności jakie samogłoski się wstawiło. W polskim chyba każdy wie co czynność 'jebać' oznacza. W sanskrycie to 'jebati'."
Cóż, idąc tokiem "rozumowania" tego tytana intelektu; Papuasi to oczywiście Lechici - wszak ich nazwa pochodzi od jedzenia (papu). A imię naszego Tomaszka pochodzi od słowa "tępy" - pierwotnie było to Tępasz, w przypadku Kosy imię okazało się wróżebnym :D
UsuńHaha, ta etymologia słowa "ibn" mnie położyła :D. Przypomniało mi się, jak Kosiński łączył Basków ze Słowianami na zasadzie Baskowie - Vascones - waść. Gotów również nie pominął - Got od godka, czyli Goci to "gadający Słowianie".
UsuńJego metoda "badawcza" - bierzemy dowolne słowo obce, szukamy dowolnego słowa polskiego brzmiącego podobnie. Następnie słowo obce wywodzimy od polskiego i ogłaszamy: istniało Imperium Lechickie :D Taki to głupol.
UsuńJak czytałem jego książkę, to co chwila parskałem śmiechem. Dam coś jeszcze - otóż wg naszego tytana intelektu, Włocławek znaczy "mały Wrocław", oczywiście filipińska mądrala nie wie, że nazwy Włocławek i Wrocław mają zupełnie różne pochodzenie - Wrocław od imienia Wrocisław/Wratysław, a Włocławek od imienia Włodzislaw/Władysław (we wczesnym średniowieczu Włocławek nazywano Włodzisław, Władysław, Władysławia).
@Sattivasa A, to, że z niego ludowy językoznawca, to wiedziałem. Zapomniałem o tym wspomnieć, ale dziedzina nieco do historii zbliżona. Ale dzięki, tych jego etymologii nie znałem :P
UsuńAcz, jeśli chodzi o językoznawstwo, uważam, że jednak Paweł Szydłowski jest lepszy. Mój faworyt to Kleopatra = Ojcisława.
Tym niemniej, dla takich kwiatków, chyba się przełamię i kupię jego nową książkę - jak obsmaruje, to poczuje się rozgrzeszony, że sypnąłem mu parę groszy :P
UsuńIstimor Izostar
UsuńU Szydłowskiego dobry jest też Herakles - Wyrwidąb :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytająć te wasze komentarze + te na Rakach... memy same przychodzą do głowy. Na przykład Przecież tak napędzacie mu sprzedaż. Większa sprzedaż = groźba sagi (nie trylogii ani nawet tetralogii czy Pięcioksięgu) Kosińskiego całkiem realna. A tak poważnie traktujecie poważnie gościa który to wszystko robi z wyrachowania, dla hajsu. Przykład pierwszy z brzegu: za tydzień premiera jego nowego "dzieła", a on zaczyna udostępniam posty CB, przypadek? Nie sądze. W dobie internetów mieć przyjaciela Białczyńskiego to poważne wsparcie w promowaniu tych bzdetów. Czyli marketing + kalkulacja. Żadna tam nauka czy wiedza.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby ktoś mu napędzał sprzedaż. Wyznawcy Wielkiej Lechii i tak to kupią, a ludzie normalni po zapoznaniu się z tekstami o kompetencjach Tomaszka raczej z zakupu zrezygnują. A taka informacja jest potrzebna - niedawno zadzwonił do mnie kumpel, który nie śledzi mojego bloga (jego problem :D) i mówi: "Tej, kupiłem coś o Słowianach, autor Bieszk, co to za kupa idiotyzmów?". Jakby wcześniej poczytał coś o Bieszku, to na pewno by nie kupił :)
UsuńInna rzecz, że paliwko się kończy - sądzę, że właśnie m.in. dzięki takim blogom jak mój, czy Sigillum Authenticum, Piroman, Mitologia Współczesna itp. oraz fanpagom facebookowym jak "Imperium Lechickie to bzdura".
Kosiński się chwalił, że jego trzy książki sprzedały się w ilości 20 000 sztuk, to słabo - wychodzi po 6666 (:D) na tytuł. A patrz - pierwsza książka Bieszka - ok. 70 000, Szydłowski - ok. 10 000. Coraz mniej tego gufna sprzedają.
Jest jeszcze zabawniej. Właśnie mistrzowi Kosińskiemu zamarzyło się wydanie kolejnego dzieła i właśnie szuka sponsorów:
Usuńhttps://pomagam.pl/bohaterowieslowian?fbclid=IwAR3uBR2MTeRSBFDS1vBw1lOR6zJ9fUoQjDc2ChQ0QUDFyo3VxD_CFTAFNgI
Waldemar Wróżek już wpłacił 50 Zeta.
Widziałem. To by wskazywało, że Bellonie przestały się te śmieci sprzedawać. Bo najwyraźniej Tępaszek Kokosiński ma problem ze znalezieniem wydawcy, stąd ta żebranina.
UsuńNiespecjalnie się mu ta zbiórka udaje. Obawiam się, że prędko tego wiekopomnego dzieła nie ujrzymy.
UsuńSzkoda, bo to cenne opracowanie, bohaterowie Słowian od mistrza Yody po Nelsona Mandelę :D
UsuńA czy Kosiński już wpadł na to, że muzułmański Allach, to Al-Lach? Nie muszę chyba dodawać, kogo nazywają Lachami? Któryś z naszych musiał nawiedzić Mahometa i stało się. Może nawet jakiś Lech. Tym samym nie tylko nam Lechistan potężnieje geograficznie, ale też pojawiają się nowi podejrzani o chęć "cenzurowania" turbohistorii.
OdpowiedzUsuńW porównaniu z licznymi otkryciami Kosy (albowiem wielgim jest on otkryfcom) ten Al Lach to prawie naukowa ortodoksja jest. Spójrz tutaj: http://slavia-lechia.pl/nazwy-panstw-i-narodow-europy-czyli-nie-godej-mi-tu-gupot-id30
UsuńOstrzegam - czytając to zachowaj ostrożność. Nade wszystko nie pij w tym czasie niczego, byś się ze śmiechu kawą na przykład nie zachłysnął.
Autor z całą pewnością należy do plemienia Sami, bo zostawiłem go samego już na początku tejże fascynującej rozprawki. Ja rozumiem, że każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, ale żeby teksty ewidentnie kabaretowe wygłaszać na poważnie i w nie wierzyć?
UsuńW "Fantazmatach Wielkiej Lechii" Artur Wójcik cytuje stopnie "oświecenia" wg Kosińskiego. Punkt piąty głosi: tożsamość — sympatie panslawistyczne, historia Lechii i Wielkiej Rosji, sarmackie dziedzictwo, samookreślenie.
No i mamy problem, bo szermujący genetyką Rosjanie wypięli się na Kosińskiego i spółkę. Cytując za Anatolijem Tarasem (Białorusinem) z "Anatomii nienawiści":
"Badania te, przeprowadzone także przez naukowców rosyjskich, pozwoliły spojrzeć inaczej na historię Europy. Między innymi w latach 2002-2005 pracownicy Laboratorium Genetyki Populacji Człowieka Centrum Medyczno-Genetycznego Rosyjskiej Akademii Nauk pod kierownictwem doktora nauk medycznych Jeleny Bałanowskiej przeprowadzili badania puli genetycznej narodu rosyjskiego i sąsiadujących z nimi narodów. (...) Do analizy genetycznej grup etnicznych naukowcy stosują metodę sekwencjonowania (odczytu kodu genetycznego) mitochondrialnego DNA i DNA chromosomu Y człowieka. (...) Udowodnili, że rosyjska grupa etniczna (czyli rosyjska część ludności Rosji) w 85%-90% składa się z zeslawinizowanych Finów (potomków plemion Weś, Meria, Mieszczera, Moksza, Mordwa, Narowa, Permów, Peczorów), z potomków Turków (Tatarów, protobułgarów, Baszkirów i innych), a także mieszanki jednych i drugich. Czyli według chromosomu Y, różnica między Rosjanami a ludami fińskimi (Wepsami, Maryjczykami, Mordwinami i in.) mieszkającymi dzisiaj na terytorium Rosji wynosi równo 2-3 jednostki. Mówiąc prościej, genetycznie są one niemal identyczne.
Finowie i Turcy nie należą do Indoeuropejczyków. A Polacy i Białorusini, w odróżnieniu od Rosjan, są genetycznie tą samą grupą etniczną, która powstała w wyniku wymieszania się zachodnich Bałtów ze Słowianami. A to oznacza, że prawdziwe jest twierdzenie, iż Rosjanie (z jednej strony) oraz Białorusini i Polacy (z drugiej) należą do różnych grup antropologicznych.
"Czystych" Słowian - według genetyków - na ogromnym obszarze Rosji nie ma więcej niż 6%-8%. Można przypuszczać, że to zrusyfikowani potomkowie Białorusinów, Polaków, Ukraińców, Bułgarów, Serbów, Słowaków i Czechów."
W tm momencie parsknąłbym śmiechem, bo okazuje się, że Kosiński, opuszczony przez Rosjan, znów potwierdza przynależność do plemienia Sami, ale muszę się zaasekurować - Taras nigdzie nie podaje żadnych szczegółów dokumentujących, że badania się odbyły i zakończyły się dokładnie takimi wynikami. Są co prawda artykuły, które Tarasa cytują, ale też nie podają żadnego potwierdzenia, zadowalając się jedynie słowami Białorusina, a to trochę mało, żeby brać rzecz na poważnie.
Ejże! "Anatomia nienawiści" to tez jest dzieło maniaka1 Akurat co do ustaleń genetycznych nie jestem kompetentny, ale całe mnóstwo interpretacji historyczno-społecznych jest tam w oczywisty sposób skrzywionych poprzez selekcję, wyolbrzymianie jednych i pomniejszanie innych danych. Na wszelki wypadek: w obecnym stanie rzeczy państwo rosyjskie musi być u nas traktowane jako długoterminowe zagrożenie, co nie oznacza zgody na historyczne interpretacje autora.
UsuńOpowieści Anatolija Tarasa to należy raczej traktować z taką hm... rezerwą.
OdpowiedzUsuńTo smutne, bo książka jest już moją własnością i czekała w kolejce do przeczytania... Cóż, nie zawsze jest niedziela. Jak rozumiem fraza "hm... rezerwa" oznacza, że autor ma własną wersję historii, niekoniecznie zgodną z powszechną wiedzą, za to stuprocentowo zgodną z własnym widzimisię.
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji chciałbym zasięgnąć porady. Czy ktoś czytał książkę Władysława Duczko "Od Sclavinii do Polanii"? Ta pozycja niby została wydana, a nikt jej na półkach księgarskich nie widział. Z kolei autor wydaje się być personą poważną i zastanawiam się, czy warto sięgnąć po ewentualny dodruk.
Kosiński nie ma pojęcia o sprawach, o których się wypowiada, a do tego jest - to stwierdzenie faktu, a nie inwektywa - facetem niezbyt inteligentnym. To skutek opłakany.
UsuńCo do Duczki, to obstawiam, że nigdy ta książka nie wyszła - mam ją w schowkach w kilku księgarniach i nigdy nie dostałem maila z informacją, że jest do kupienia. Zresztą wydawca albo już się zwinął, albo powoli zwija - przeleciałem po księgarniach, wychodzi, że Trzecia Strona w 2018 wydała tylko dwie książki, a w 2019 zaledwie jedną.
Nieuk Kosiński znowu wypłakał swoje żale w Twoją stronę, jak zwykle zero merytorycznej dyskusji, same obelgi. Które swoją drogą brzmią tak śmiesznie i żałośnie, widać, że wspina się na swoje "wyżyny" intelektualne sklecając bieda inwektywy :) Będzie część trzecia o tym półanalfabecie?
OdpowiedzUsuńCzytałem, że Słowianie mogli znać lwy, skoro Sumerowie znali :D Analogicznie: Słowianie mogli znać kangury, skoro Aborygeni znali. Cóż, mamy do czynienia z dużym dzieciakiem, który zdecydowanie słabo kuma.
UsuńNie żebym bronił Kosińskiego, ale lwy były niegdyś bardziej rozpowszechnione. Jakieś trzy tysiące lat temu były obecne na południu Europy (nawet na Węgrzech). Ostatnie europejskie egzemplarze dotrwały na terenie Grecji do początków naszej ery. Rzecz jasna, jeśli ktoś wierzy w farmazony o 10 tysiącach lat Wielkiej Lechii, to już w ogóle nie ma problemu - na terenach obecnej Polski żył lew jaskiniowy.
OdpowiedzUsuńMnie ciekawi jeden fakt - zasięg tzw. Wielkiej Lechii był ogromny, co potwierdzają spreparowane w photoshopie mapy. Jeśli na naszych terenach historię o potędze Lechitów wymazali papież z cesarzem, to kto wymazał tę historię na wschodzie? Tam ani papież, ani cesarz nie sięgali. I jak w ogóle dało się wymazać tak ogromne państwo? I jakim cudem, po 10 000 latach cywilizacji nie pozostało po niej kompletnie nic? Żadnej architektury, żadnych słów pisanych, żadnych ozdób na miarę potężnego państwa o wielowiekowej historii. Zwolennicy Lechistanu zamiast szukać potwierdzenia w Kronikach Kajka i Kokosza, powinni raczej pójść po rozum do głowy.
Ale obecność lwa w Grecji 2000 lat temu nie ma znaczenia. Bo to i tak dzieli dwa tysiące km i tysiąc lat od powstania owych figurek - wg datacji Kosińskiego oczywiście.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGdyby Lechiści zdolni byli udać się w podróż do głowy po rozum, to w tej chwili rozprawialibyśmy tutaj wyłącznie o książkach, piastowskich ekscesach i temuż podobnych.
UsuńPrzypominam też, że Wielka Lechia jest tylko małą gminą w rozległych dziedzinach Wielkiej Szurlandii.
"Skoro wysyłali dary, to słowiański twórca opatrzył idole międzynarodowym bełkotem" super!
OdpowiedzUsuńCzytam Kosińskiego i widzę, że jest zabawniejszy, niż z pozoru wygląda. Odkrył na przykład jakiegoś nie znanego dotąd cesarza.
OdpowiedzUsuń„Fryderyk Wielki (1712 - 1786) kaiser pruski” („Bogowie Słowian” s. 81)
Czy równie nie znany dotąd „język cyrylicki”: „Włodzimierz Wielki (...) wszedł we flirt z chrześcijaństwem, niszcząc zarazem wszystko to, co niedawno postawił, wprowadzając jednocześnie cyrylicę jako język urzędowy.” („Słowiańskie skarby” s. 10)
Czytam dalej i jest jeszcze zabawniejszy. W tekściorze „Wandalowie to nie Germanie, ani też Polacy” nasmarał „Turbogermański mit o germańskości Wandalów trudno obronić. Nasi naukowcy jednak jak mantrę powtarzają ten dogmat, opierając się na mało przekonujących przesłankach, jednocześnie wyśmiewając dość solidne argumenty przemawiające za ich słowiańskością. Lekceważą oni zapiski kronikarskie o powiązaniach Słowian i Lechitów z Wandalami, nazywanie w niemieckiej historiografii Mieszka królem Wandalów, skojarzenia nazewnicze ze słowiańskimi Wendami (niem. Wenden).”
UsuńSkąd wytrzasnął „króla Wandalów”? W „Żywocie św. Ulryka” jest „dux Wandalorum – książę Wandalów” jeśli już.
Przemysław Urbańczyk robi za ałtorytet „A ci naukowcy, co się wychylą, jak M. Kowalski, P. Makuch czy nawet P. Urbańczyk, czeka ostracyzm środowiska.” ta odmiana przez przypadków, polska język trudna. A teraz najlepsze:
„Według niektórych germanofilów, nie ma ani jednego starożytnego toponimu słowiańskiego, za to są germańskie takie jak: Odra (od Ra, czyli słońca), Bug (od bóg, germ. God), San (sań+ce - słońce), Tanew (tan - toń, jak Tanais - jasna toń, Balaton - biała toń), Skrwa (skrywa), Strwiąż (stary wiąż - wąż, nurt), Wiar (wiara), Bieszczady (bies+czad), Beskidy (bies+kity), czy Grudziądz (gruda - lód, jak grudzień). Tłumaczenia tych toponimów podane w nawiasach chyba są czytelne, jasne i nawiązują do ich charakteru, jak rzeka - toń, biesy dające czadu, kity -ogony biesów, bo to koniec biesowych gór itp. Ale oczywiście nasi lingwiści mają lepsze etymologie, odgermańskie i nawet się nie zająkną, by mogło być inaczej.”
Czyli egipski bóg Słońca Ra miał imię ... jakie właściwie? Słowiańskie czy germańskie, bo już się gubię.
Mnie rozbawiła jego "hipoteza", że podczas uczt ku czci Pierona (jak nazywa Peruna) Słowianie spożywali pier-niki i pier-ogi.
UsuńKokosiński zaś czci Pierona swoim pier-dolcem :D
Jedno jest pewne ... jezeli komus zalezy zeby wymazac slowian z histori to kazdy kto bedzie bronil naszych przodkow bedzie osmieszany wysmiewany i bedzie sie go oczerniac ze pisze glupoty ... a prawda jest taka ze nienawawidza nas na swiecie bo polacy byli jak spartanie byli turbo wojownikami ... jesli ktos twierdzi inaczej to musi byc smierdzacym zawistnym zydem i jebac takich zasrancow
OdpowiedzUsuń🤣🤣🤣
UsuńPiękne słowa, wręcz jak wstęp do jakiegoś eposu. Tylko tak trochę z pisownią na bakier, ale nieważne jak kto pisze, ważna polska dusza i żar w sercu :D
UsuńJa to myśle że trzeba by troche pomóc turbowskim. Przecież to nie takie trudne, wymyśla się coś, podaje że to z kroniki kogoś X z jakiegoś tam roku. można mu dodać jakiś tytuł dla uwiarygodnienia. I tak tego nie sprawdzą, a jakby szukali to wiadomo, że niemcożydzi niszczą źródła, ale to nam udało się dociec do tego zanim zniszczyli.
OdpowiedzUsuńJa bym Zaczął że Troja, to tak naprawdę była Throna, miaaasto tronu jak sama nazwa wskazuje. Stolica prowincji Atalantis( Lach Landis, ziemia lachów, a to "a" jakoś przypadkiem dodali później. Zniszczona podczas wojen punnickich. Punnickich to troche brzmi jak ponton, więc jest związek z wodą, wszystko sie zgadza. Oczywiście przegraliśmy przez zdradę, bo jakżeby inaczej. Jakiej narodowości był zdrajca to nie trzeba pisać bo dla każdego badacza oczywiste. Jakby zrobić kooperacje i wydać wspólnie dzieło to można by parę groszy zarobić.
Osoby o dwucyfrowym IQ w to nie uwierzą, a Turbosie i tak są straceni. A tak to się przynajmniej trochę ucieszą.
A to już było. Na stronie smoki.eu mamy pseudohistoryczną czy może nawet satyryczną historię smoków. Jest tam artykuł "Smok a sprawa polska"
Usuńhttp://www.smoki.eu/alma_kp_sprawa_polska.htm
Cytuję ówże artykuł:
>W bitwie pod Cedynią książę Mieszko I zastosował oswojone smoki do niszczenia siły żywej przeciwnika. Historyk niemiecki Thietmar w swej kronice pisze: "... i tedy ten plugawy xiążę sprzymierzył się z diabłami, które w postaci latającej maszkary paliły bogobojnych i pokojowo nastawionych rycerzy germańskich..."<
W tenże spreparowany cytat uwierzyła jedna z gwiazd Bellony, konkretnie Bogusław Dębek i w swym wiekopomnym dziele "Słowiańskie dzieje" na ów "cytat z Thietmara" się powołał. NIe chce mi się grzebać w jego wypocinach, więc na szybko z wywiadu z nim zamieszczonego na blogu RudegoŁeba:
>dobitnie brzmi zdumiewający zarzut, jaki Thietmar (X/XIw.) – historyk niemiecki – kierował pod adresem Mieszka I, iż ten skumał się z „diabłami, które w postaci latającej maszkary paliły bogobojnych”<.
Teraz gwóźdź programu: rzeczony Dębek jest z wykształcenia... historykiem i w wioskowej szkole podstawowej w Kępie Celejowskiej koło Garwolina (której jest też dyrektorem) dzieci historii naucza.
Może jeszcze śmieszniej być. Rudy Łeb się odgraża, że książkę ma zamiar napisać.
UsuńCóż, może zbiór artykułów mniejszych gwiazdek turboszurowskich, np. Prawdzic-Tell, RudyŁeb, Ćwirko, Rafzen, Kabaciński i ten najnowszy, co mnie od satanisty wyzwał, który jest turboszurem twierdzącym, że nie jest turboszurem - Galadhorn.
UsuńA jaja, jak mogłem zapomnieć - i koniecznie artykuły takich tytanów intelektu jak Nosal i Wróżek :D
UsuńTo jak poznam kogoś z Kępy Celejowskiej to będe wiedział że należy go traktować z wyrozumiałością.
OdpowiedzUsuńJa rozumiem że turboludy uwierzą we wszystko co fajne z historii/mitów co można połączyć z lechią, ale historykowi trochę nie wypada. No chyba że to ten jeden z nielicznych nieprzekupionych przez żydów/niemców/ruskich/illuminatów. Gdybym wiedział że każdy historyk dostaje regularnie granty za fałszowanie starożytnej historii lechi to sam bym na historie poszedł.
tylko dwie kwestie mnie zastanawiają
1. Jak to przekupywanie ma wyglądać? ilu ludzi jest przekupywanych i za ile. To tak licząc koszt przekupstwa, prania kasy i koszty operacyjne, wychodzi ostrożnie licząc setki milionów ojro rocznie.
2. Po kiego uja? Serio, co niby wg turbosłowian mają z tego mieć wrogie imperia?
Jak zaczynałem czytać tutaj o Turbolechitach, to myślałem że moja fantazja o lechickiej Illiado-Trojańskow-Punnickiej wojnie jest przegięciem, a wychodzi że to prawie naukowa ortodoksja przy tym co głoszą prorocy słowaniańscy.
>historykowi trochę nie wypada<
UsuńZ Dębka to taki historyk, jak nauczycielka z tej pani, którą opowiadała dzieciom, że wieloryb jest rybą, a Kolumb - Polakiem :D Tylko ta pani zaliczyła dyscyplinarkę, a Dębek nie.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-warmia-madrosci-niedouczonej-nauczycielki,nId,90308
*Trojańsko-Atlantydzko-Punnickiej Wojnie, przepraszam za pomyłkę
OdpowiedzUsuńKamierzenie mikorzyńskie i wiele innych na szczęście to autentyki
OdpowiedzUsuńCo dzieciak, pogonili z historycy.org to szukasz nowego miejsca do spamowania? Nie ten adres - spadówa. Każdy twój kolejny post poleci do spamu.
UsuńA gdzie on tam się produkował?
UsuńJako Wyszomir, Leszek Popielida, slavo i jeszcze kilka nicków (ale mod poczyścił):
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=16362&st=1590
A pacz pan, jako Wyszomir ocalał (znaczy postyy, bo user ma bana). Od tego miejsca:
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=16362&st=1440
(post 1453)
Jakoś mi to umknęło.
UsuńTeraz to przeczytałem z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Toć to przecudny kącik satyry i groteski. Jednego nie rozumiem - dlaczego pozwolono mu tak długo hasać?
Pierwsze wcielenie tego usera, czyli Wyszomir, to user z dość długim stażem (pewnie z 10 lat), mający na koncie kilkaset postów. Zawsze bredził, ale nie aż tak (najwyraźniej ostatnimi czasy choroba psychiczna się nasiliła). Pewnie dlatego moderacja nie zareagowała od razu.
UsuńA dziś mamy kolejne brednie tego usera - zawzięty jest, z nowego konta (nick: komoo). Mnie osiołek rozbawił, np. tym, że Prokosz ma potwierdzenie w rocznikach Awentyna (inna rzecz, że ustalać wiarygodność falsyfikatu za pomocą "źródła" z XVI w. to też niebyt mądry pomysł):
> Niestety niektórych przekonuje teza jakoby Dyamentowski czy inny byle jaki Mości szlachcic żyjący w XVII czy XVIII w. miał w ręku dzieło Aventinusa, a może i był w Bawarii i go sobie przeczytał - albowiem Aventinus był dziejopisarzem pochodzenia bawarskiego i mieszkającym w Bawarii - a następnie wcielił przekaz kronikarski tegoż Bawarczyka do swojego rzekomego fałszerstwa. Tylko nie wiedzieć czemu drobny szlachcic polski miał dostęp do takiego źródła niewystępującego i nieczytanego nad Wisłą<.
Ten osiołek nawet nie wie, że roczniki Awentyna tylko w XVI wieku były dwukrotnie wydane drukiem, jemu się wydaje, że to był jakiś rękopis dostępny tylko w Bawarii :D
Spieszmy się czytać jego posty, tak szybko znikają... Właśnie odświeżyłem stronę i już jest zniknięty - moderacja czuwa :D
Oho, już jest znowu - teraz jako reptow. NIe wiem czy zdążysz przeczytać:
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=253738&pid=1949357&st=0&#entry1949357
Zdążyłem.
UsuńTen tekst jest wspaniały. Powinien go opublikować w "Szuria Antiqua" lub "Zeszytach Naukawych University of YouTube".
A tak to zawistni "brunatni historycy" zniszczą eugeniusza w powiciu jeszcze.
I popłynął.
UsuńJuż jest znowu - jako szatto:
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=253744&pid=1949431&st=0&#entry1949431
Zacięty typ :D
I znowu popłynie.
UsuńKurcze, jest niezmordowany. Teraz jako "kawidun" :D
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=253756&pid=1949520&st=0&#entry1949520
Rozkoszny jest. Nie jestem żabą i zupełnie nie kumam, co on chce osiągnąć.
UsuńJuż byłem nieco rozczarowany, bo rzeczony zamilkł, ale jednak na krótko, już jest jako varsawa:
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=253811&pid=1950155&st=0&#entry1950155
I znowu go nie ma.
UsuńJeszcze nie powiedział ostatniego słowa :D Teraz jako "koszysko:"
Usuńhttp://www.historycy.org/index.php?showtopic=253814&pid=1950213&st=0&#entry1950213
I zniknięty.
UsuńTak się będą z nim bawić, a powinni mu zrobić wątek i niech tam z siebie głupka robi. Tym bardziej że jego post - moim zdaniem - regulaminu nie narusza, ot pytanie laika o przyczyny deprecjonowania kroniki Prokosza. Są tam osoby potrafiące to wyjaśnić, ot choćby Gniewko Syn Rybaka czy Szapur II.
UsuńA i owszem, naruszył pkt 28 rozdziału I regulaminu - ten o mnożeniu kont
UsuńOsobiście uważam, że na pewnego rodzaju "forumach" powinno się szurię eliminować. Czym innym jest pytanie laika (tu można coś wytłumaczyć), a czym innym jest szurowanie. A on akurat zaczyna bardzo przypominać "klasyka" Juliusza. Ależ wystarczająco duże doświadczenie, by wiedzieć, jak może się skończyć otwarcie furtki szurom - może być tylko coraz gorzej.
Byłbym zapomniał: pkt 23 też naruszył.
UsuńPanie Pawle, przczytałem Pana spostrzeżenia. Sugeruję aby Pan napisał własną książkę na temeat kultury i wierzeń Słowian.
OdpowiedzUsuńNie siedzę aż tak w tym temacie. Zresztą nie wiem czy historyk ma tu jeszcze coś do dodania - zasób źródeł znany, nie raz wykorzystywany (jakieś nowe źródłowe strzępy się pojawiły, ale obrazu nie zmieniają). Sądzę, że to co historycy już napisali, jest wszystkim co wydusić ze źródeł pisanych mogli. Teraz czas archeologów, językoznawców, religioznawców, antropologów kulturowych. Jak już się naprodukują to za parę, może paręnaście lat jakiś historyk powinien to zebrać i porównać ze źródłami pisanymi (co jakiś czas potrzebna jest taka "kontrola"). Na dziś polecam książki Gieysztora, Sikorskiego i Łuczyńskiego - bardzo różne spojrzenia; po przerobieniu tych prac czytelnik niekoniecznie będzie miał szerszą wiedzę o religii Słowian, ale na pewno będzie wiedział jakie są problemy z jej badaniem.
Usuńtest
Usuń