Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 kwietnia 2019

Margaret Atwood, Rok Potopu

O ile Oryks i Derkacz mnie wciągnął od pierwszej strony i nie puścił do ostatniej (tu opinia), o tyle Rok Potopu nieco wymęczył. Pewnie dlatego, że czytałem jeszcze raz to samo, tylko trochę inaczej.

Drugi tom trylogii Maddaddam zbudowany jest niemal identycznie jak pierwszy. Mamy dwie bohaterki, które przetrwały zagładę ludzkości – Toby i Ren. Tyle że mało w powieści postapo; autorka niewiele uwagi poświęca książkowej teraźniejszości. Znowu mamy masę retrospekcji, pokazujących nam świat sprzed apokalipsy. Różnica jest taka, że bohaterowie tomu pierwszego to „obywatele” uprzywilejowani, a w tomie drugim przenosimy się do plebsopolis. I poznajemy środowisko Ogrodników – sekty mieszającej chrześcijaństwo z ekologizmem. Mieszającej, dodam, dość naiwnie.

Więc poznajemy jeszcze raz te same wydarzenia, tylko z innej strony. I dla mnie tych retrospekcji jest po prostu za dużo – kolejne sceny już nic nowego nie wnoszą do wiedzy o świecie przed apokalipsą, nie są też jakoś wybitnie wciągające. Owszem, dowiadujemy się coś tam nowego o przyczynach, przebiegu wydarzeń, a także losach bohaterów Oryksa i Derkacza. Tylko cały czas przy czytaniu miałem wrażenie, że w większości są to informacje potrzebne dokładnie do niczego.

Jest to, niestety, najgrubsza z powieści wchodzących w skład trylogii (ilość stron kolejnych tomów: 424 – 560 – 502). Gdyby autorka ścięła z tego ze sto stron, to chyba wyszłoby powieści na dobre.

Pewnie na dobre wyszłoby też nieco utemperowanie wyobraźni, bo mam wrażenie, że Margaret Atwood wrzuciła do powieści wszelkie koszmary senne – tak lewicowe, jak i prawicowe – jakie jej do głowy wpadły. Do tego serwuje je nam znacznie bardziej topornie, niż w Oryksie i Derkaczu. To mnożenie obrazów ukazujących okropieństwa przyszłości sprawiło, że przestało mnie to ruszać, a zaczęło przynudzać.

W porównaniu do Oryksa i Derkacza – duże rozczarowanie. Ale jest to nadal niezła książka, napisana fajnym językiem. Przede mną jeszcze tom trzeci, ale to za jakiś czas – muszę odpocząć od Margaret Atwood. W każdym razie mam nadzieję, że teraz już będzie tylko postapo, że nie będę po raz trzeci czytał o tych samych wydarzeniach.

OCENA: 7/10

M. Atwood, MaddAddam, t. 2: Rok Potopu, tłum. M. Michalski, wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, stron: 560.


ps.
Tak, wiem, coś zapowiedziałem i się nie wywiązałem. Niestety, ostatnie dwa miesiące to nie był najlepszy okres w moim życiu. Ale wracam do formy – co się odwlecze, to nie uciecze :)


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

4 komentarze:

  1. Masz rację, zdecydowanie jest to autorka, od której trzeba robić sobie przerwy na emocjonalne ochłonięcie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że wróciłeś i że wychodzisz na prostą :) Już zaczynałam tu zaglądać z niepokojem ;) Super, że będzie ciąg dalszy rankingu.
    A co do omówionej książki - myślę, że kiedyś sięgnę po tę trylogię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Czy może zechciałby mi Pan sprzedać tę książkę? Nigdzie nie mogę jej dostać:( proszę o kontakt skiczko@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę, bo jej nie mam - miałem wypożyczoną z biblioteki.

      Usuń