Jak już pisałem, zacząłem dziś czytać dwie książki, ale szybko przywołałem się do porządku: Taki stary, a taki głupi – pracę masz, znowu chcesz nockę zarywać? Zamknąłem książkę.
Ale najwidoczniej nie byłem jeszcze gotowy mentalnie na zmierzenie się z obowiązkiem, zerkam co chwila na Italo Calvino... W końcu mobilizacja: To robimy tak, dwa opowiadania i spadam do roboty. W oczekiwaniu na Calvino, padło na opowiadania innego Włocha: Dino Buzzatiego. Mam dziś tak dobry humor, że nawet on stanu depresyjnego nie wywoła.
A mógłby. Krótko charakteryzując jego pisarstwo: świat jest podły, a ludzie to świnie. Opowiadania są smutne, przygnębiające, właśnie depresyjne. Kończą się albo źle, albo happy endem nader wątpliwym. Ale zmuszają do myślenia, są świetnie napisane, choć bez językowych fajerwerków – nie ma przerostu formy nad treścią.