Nie lubię, po prostu nie lubię książek, które czyta się jak Długosza z dorobionymi dialogami. I mojego wrażenia nie zmienia to, że Cherezińska korzystała z wielu źródeł, nie tylko ze wspomnianego kronikarza. Być może nie da się inaczej pisać beletrystyki historycznej, której akcja osadzona jest w XIII-wiecznej Polsce, bo Długosz skrupulatnie pozbierał źródła z tego okresu i niewiele da się wymyślić ponad to, co opisał.
Mojego wrażenia nie zmieniły też elementy fantastyczne, po części zresztą nie wiem czemu mające służyć - te herbowe lwy i orły, ograniczające się do prężenia, nic właściwie do fabuły nie wnoszą. Ogólnie fantastyka wydaje mi się wprowadzona na siłę, żeby podpiąć się pod sukces Pieśni lodu i ognia Martina.
Bohaterowie też jacyś tacy papierowi, o skomplikowaniu psychologicznym 12-latków. Po pewnym czasie od lektury w pamięci mam tylko jakieś cechy Łokietka, czyli pozostali niczym specjalnym się nie zapisali.
Bohaterowie też jacyś tacy papierowi, o skomplikowaniu psychologicznym 12-latków. Po pewnym czasie od lektury w pamięci mam tylko jakieś cechy Łokietka, czyli pozostali niczym specjalnym się nie zapisali.