W lutym ubiegłego roku Nowa Fantastyka ogłosiła konkurs na opowiadanie „30 lat Wiedźmina”. Od grudnia najlepsze dzieła możemy czytać na łamach pisma. Później, podobno, ma się ukazać antologia.
Nie da się uniknąć porównań z inną antologią wiedźmińską, którą swego czasu wydało Solaris. Podstawowa różnica jest taka, że teraz mamy do czynienia z tekstami polskich amatorów lub początkujących pisarzy, natomiast teksty dla Solaris przygotowali uznani autorzy rosyjskojęzyczni. Jak wypadli nasi na tle reprezentantów Wschodu?
Solarisowa antologia, jako całość, jest dość przeciętna, ale to po wyciągnięciu średniej, którą bardzo zaniżają teksty Andrieja Bielanina (mierne przeniesienie Geralta i Yennefer do czasów współczesnych) i Siergieja Liegiezy (oklepane i słabo wykonane przeniesienie do gry). Część tekstów przyzwoitych, acz tylko dziełem Sapkowskiego inspirowanych (kolejne opowiadanie Władimira Wasiljewa z cyklu o Wiedźminie z Wielkiego Kijowa czy – fajne nawet – kolejne przeniesienie do czasów nam bliższych pióra Aleksandra Zołotko).
Z bardziej „sapkowskich” opowiadań na uwagę zasługuje Władimira Arieniewa Wesoły, niewinny i bez serca – akcja toczy się kilkaset lat po śmierci Geralta, a inspirowane jest Piotrusiem Panem. Perełką zbioru jest Marii Galiny, Lutnia, i to wszystko – bardzo kobiece, na pozór dalekie od stylu Sapka, ale zarazem bardzo wiedźmińskie. Galina pisząc „po swojemu” najlepiej oddała ducha oryginału.
Polskie i rosyjskie wydanie antologii Solarisu |
To teraz, jak polscy amatorzy wypadli na tle rosyjskich i ukraińskich zawodowców. Konkurs NF wygrał Piotr Jedliński; akurat o nim powiedzieć „amator” to za mało, a „zawodowiec” – za dużo. Coś tam wcześniej popełnił z uniwersum Metro 2033. Jego opowiadanie – Kraina cudów – zamieszczono w grudniowym numerze Nowej Fantastyki.
Tak reklamuje ów tekst przedstawiciel redakcji na forum katedry.nast:
Konkurować z tekstami Andrzeja Sapkowskiego, zwłaszcza opowiadaniami, jednymi z najlepszych w historii polskiej fantastyki w ogóle, to wyzwanie, które dla wielu może wydawać się co najmniej, hm, absurdalne, straceńcze i szalone. Jedliński wychodzi z tych zapasów z tarczą, kreśląc historię bardzo „sapkowską”, z wciągającą fabuła, wyrazistymi bohaterami i niegłupim, raczej gorzkim niż słodkim przesłaniem. Rozsiane po tekście mrugnięcia do miłośników prozy AS-a są dodatkowym smaczkiem, który ornamentuje lekturę. Zasłużone grand prix!
Przyznam, że mam nieco inne odczucia. Piotr Jedliński naprawdę przyłożył się do warstwy językowej – to język chyba bardziej „sapkowski” od tego, którym posługuje się sam AS. A może nawet za bardzo sapkowski. Twórca Wiedźmina stosował delikatną archaizację pomieszaną ze współczesnym językiem naukowym. Piotr Jedliński – takie odnoszę wrażenie, bo przecież nie liczyłem – wplata jeszcze więcej słówek tak archaicznych, jak i „nowoczesnych”. Ale nie jest to na poziomie jakoś rażącym. Autorowi udało się też dobrze oddać rubaszne poczucie humoru Sapkowskiego.
Natomiast odnoszę wrażenie, że skupiając się na popisach krasomówczych, zapomniał o innych niezbędnych elementach, czyli fabule i bohaterach. Akcja się po prostu ślimaczy. Dostajemy długie opisy, długi fragment z dzieła Jaskra, dialogi, które dają szansę popisania się językiem, ale poza tym niewiele wnoszą. Opowiadanie jest wyraźnie wzorowane na Sapkowskim: zadyma w mieście, kłopoty – oferta nie do odrzucenia (oczywiście rozprawienia się z potworem), moralne dylematy Geralta. Wielkie nic.
Podczas czytania przyszło mi do głowy malarstwo akademickie – świetne technicznie, ale bez serc, bez ducha.
Po lekturze pomyślałem – pewnie takie były preferencje jury, docenili niezłą imitację, a może wśród ocenionych niżej były utwory pisane mniej po „sapkowsku”, za to coś wnoszące. Dlatego kupiłem kolejny nr NF, w którym zamieszczono opowiadanie Przemysława Gula, Lekcja samotności. O rany... A nie, najpierw reklama ze wspomnianego już forum katedry.nast:
W opowiadaniu, oprócz wyrazistych bohaterów, niewymuszonego humoru, gorzkiej puenty, jest też coś, co w tekstach AS-a zostało jedynie wspomniane. Kto chciał się dowiedzieć czegoś więcej o bitwie na Wzgórzu Czternastu, teraz ma na to szansę.
To opowiadanie prezentuje poziom fanfików i to skierowanych do nastoletnich czytelników. Doczytałem do końca tylko dlatego, żeby móc napisać tę notkę – inaczej w połowie bym rzucił to w diabły. Szkoda, że w NF nie podkreślili fragmentów z wyrazistością bohaterów, niewymuszonym humorem i gorzką puentą – jakoś mi to umknęło. Znaczy puenta była, ale wybitnie infantylna.
Być może zresztą taki był zamiar autora – napisać Wiedźmina dla gimbazy. I może nawet pod tym względem mu się udało – ze względu na wiek, nie mnie to oceniać. Odrzuciły mnie od tego „dzieła” niekończące się przekomarzania nastolatków, długaśne starcie z Szelobą – czy jakimś jej kuzynem. Króciuteńkie akapity na sporych stronach NF sprawiają, że utwór wydaje się chaotyczny.
Czy coś mnie zmusiło do refleksji? Tak, pochodnia zrobiona z kości – ciekawe czy autor kiedyś próbował podpalić kość. Bo ja tak – zabrałem ongiś psu gnat od golonki, żeby się nie zadławił, i wrzuciłem do pieca. Następnego dnia wyciągnąłem niespalony. Ale kto magikowi zabroni – będzie chciał, to sobie nawet kamienną pochodnię zrobi.
Tak na koniec jeszcze, ktoś powinien zwrócić uwagę zarówno autorowi, jak i redaktorowi NF, że biblioteka nie może „posiadać” grzybów, szczurów i myszy. Wiem, że to słowo ostatnio robi zadziwiającą karierę – na jednej ze stron policyjnych przeczytałem nawet, że delikwent „posiadał czynny zakaz prowadzenia pojazdów”. Ale to chyba nie jest powód, żeby zaśmiecać język w czasopiśmie literackim...
Podsumowując, w starciu z Rosjanami i Ukraińcami, na razie, nasi na tarczy. Zobaczymy kolejne opowiadania (już zapowiedziano, że następne ukaże się w numerze lutowym NF).
Piotr Jedliński, Kraina cudów, Nowa Fantastyka, nr 12 (411), 2016, str. 17-28.
OCENA: 6/10
Przemysław Gul, Lekcja samotności, Nowa Fantastyka, nr 1 (412), 2017, str. 24-34.
Osobiście poczekam do momentu jak Supernowa wyda wyróżnione opowiadania w antologii (o wydaniu takowej jestem dziwnie spokojny i będzie to zapewne jedyna pozycja wydana przez wydawnictwo w tym roku) i wtedy zamierzam pochłonąć wszystko za jednym zamachem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że gdybym teraz czytał po kolei opowiadania jak się ukazują w kolejnych numerach NF to pewnie przy czytaniu następnych, zapomniałbym o tych pierwszych i nie miałbym jak porównać i ustalić według własnej oceny ogólny poziom wszystkich opowiadań :)
Co do poziomu to raczej nie ma szans na teksty wysokich lotów i raczej spodziewam się czegoś na poziomie antologii z Uniwersum Metra 2033 czy Pióra Falkonu, czyli mówiąc delikatnie miernego. Mam jednak nadzieję na pozytywne zaskoczenie i może znajdę choć jedno ziarno wśród plew.
A mnie się marzy antologia wzorowana na rosyjskiej - Wiedźmin pióra Piekary, Piskorskiego, Majki, Kossakowskiej, a może Kresa (jeśli mu wypalenie przeszło) czy Białołęckiej (o ile leń ją opuścił).
UsuńFaktycznie, świat wiedźmina spod pióra elity polskiej fantastyki z pewnością byłby na wysokim poziomie, a do grona wymienionych autorów dorzuciłbym jeszcze Brzezińską (choć w tym wypadku, mamy chyba do czynienia z podobną sytuacją co z Kresem), Wegnera i Dukaja (bardzo jestem ciekaw jak by sobie poradził w niecodziennym dla siebie środowisku klasycznej fantasy).
UsuńTylko według mnie Ci renomowani autorzy raczej z niechęcią podeszliby do sytuacji by wchodzić na cudze poletko, a sam Sapkowski z pewnością także nie byłby zachwycony z takiej sytuacji - w końcu mogłoby się okazać, że któryś z wymienionych lepiej by się odnalazł w świecie stworzonym przez Sapka i skradł by trochę sławy (natomiast z żółtodziobami, albo z tymi co mają niewielki dorobek literacki, raczej takiego zagrożenia nie ma).
Eee, Sapek by się zgodził. Jest tak przekonany o swojej przezajebistości, że nawet przez myśl by mu nie przeszło, że ktoś napisze lepiej :D
Usuń