Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 grudnia 2018

Nie otwieraj oczu (2018)

Rzadko sepaczę filma. W ogóle jestem człowiekiem słowa pisanego, ale jak już coś sepaczę, to raczej seriala. Niestety, w kinie fantastycznym widzę przewagę efektów nad fabułą, a do tego drażniącą poprawność polityczną. W tym roku obejrzałem może z dziesięć filmów SF/fantasy/horror, z czego może ze trzy uważam za udane.

W tej trójce jest właśnie Nie otwieraj oczu. Być może dlatego, że to dzieło Netfliksa, więc bez kosmicznego budżetu.

Tak właściwie to wielkiej oryginalności w tym nie ma. To typowy film postapo, jakich masę dostajemy ostatnimi czasy. Fabuła standardowa, z trzema podstawowymi elementami: początek apokalipsy z paniką na ulicach, grupa bohaterów ukrywająca się w domu, wreszcie ucieczka do bezpiecznej enklawy.

Dlaczego wiec ten film mi się spodobał... Zadecydowało o tym kilka elementów. Pierwszy, to nietypowy „wróg”. Zazwyczaj w postapo pojawiają się zombi, rzadziej kosmici lub wampiry – zwalcza się to standardowo, czyli pistoletem, kołkiem i pałką. W Nie otwieraj oczu mamy jakieś „coś” – trudno określić co to właściwie jest, ale pewnie nie pobłądzę nazywając to demonami. I z tym się nie walczy, bo demony nie atakują fizycznie. Czymże więc się przejmować... Otóż wystarczy spojrzeć na takiego demona i zaraz człowiek odczuwa nieodpartą chęć popełnienia samobójstwa. Zatem, żeby przeżyć, trzeba nie patrzeć. Mamy więc bohaterów poruszających się po omacku.


Dość oryginalna jest też główna bohaterka, bo na początku apokalipsy widzimy ją w ciąży, a potem jako opiekunkę dwójki małych dzieci (upilnować bachory, żeby nie patrzały...).

I nie zdradzam Wam teraz zbyt wiele z fabuły. To za sprawą prowadzenia akcji. Na początku widzimy bohaterkę z dwójka maluchów płynących łódką po rzece. A co było wcześniej dowiadujemy się z retrospekcji. Z jednej strony to zabieg nieco ryzykowny – porównując „teraz” na rzece i „wcześniej” z grubsza wiemy co się wydarzy, kto przeżyje, kto nie. Z drugiej strony jednak, taka konstrukcja pozwala utrzymać tempo akcji. A przy tym i tak zostaje tyle niewiadomych, że jakoś film nie przynudza. Wręcz przeciwnie – ktoś to fajnie określił na filmwebie: „film wciągający, niepokojący, wręcz hipnotyczny”.


W każdym razie – warto obejrzeć. Pod warunkiem, że komuś nie przeszkadza poprawność polityczna (nienawiść do białych mężczyzn, wyznań innych niż islam – to jest lewacka poprawność). Bo jeśli bohater jest białym mężczyzną, to jest albo wredny, albo ciulowaty, albo psychiczny, albo chociaż niepełnosprawny (biały niepełnosprawny, w myśl lewackich idei, staje się honorowym Murzynem). Silni, dobrzy i mądrzy to kobiety, Murzyni i Azjata.



Ocena: 7/10

Nie otwieraj oczu (2018), tytuł oryginalny: Bird Box.
Reżyseria: Susanne Bier.
Scenariusz: Eric Heisserer.
Produkcja: USA.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

35 komentarzy:

  1. Eh, będę musiała obejrzeć. PRzez Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Tylko zakończenie - no kończy jakiś etap, ale chyba każdemu, kiedy wlecą napisy, przemknie przez głowę: "No dobra, kurde, ale co dalej?".

      Usuń
  2. Nie wiem, czy bym wytrwał, wnerwia mnie poprawność polityczna, zwłaszcza wciskana nawet w filmie postapo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to jest prawie wszędzie...

      Usuń
    2. A mnie wnerwia, jak kogoś wnerwia poprawność polityczna xD Dla mnie to nie poprawność, tylko normalność.

      Usuń
    3. Znaczy uważasz, że normalnością jest kiedy białym mężczyznom, niemuzułmanom z zasady przypisuje się złe cechy? Bo fakt, straszni jesteśmy - w przeciwieństwie do bogów współczesnego lewactwa, czyli tolerancyjnych, pokojowych, mądrych czarnoskórych muzułmanów :D

      I pamiętaj - akcja zawsze rodzi reakcję. Akcja - nienawiść do białych mężczyzn, reakcja - wzrost wpływów organizacji skrajnie prawicowych. Im więcej będzie akcji, tym więcej reakcji. A skutek można sobie wyobrazić patrząc na końcówkę Republiki Weimarskiej - naparzanie się na ulicach nazistów z lewakami, a w końcu rządy nazistów.

      I jeszcze jedno warto pamiętać - tę cywilizację stworzyli biali mężczyźni - chrześcijanie, żydzi, ateiści. Cywilizacyjnie islam i Afryka wnosi do tego świata tyle co nic. Islam i Afryka to dwa kamienie uwiązane na szyi ludzkości. I o ile dla Afryki może jakaś nadzieja jest (choć patrząc na średnie IQ, niewielka - w 7 krajach afrykańskich, i to tych szybko zwiększających się demograficznie, m.in. Nigerii, IQ jest poniżej 68 pkt. czyli w strefie upośledzenia umysłowego!), o tyle dla islamu nie ma - to ideologia i religia zarazem, coś nie do przeskoczenia w jakimś ogarnianym czasie.

      Usuń
    4. Jeśli bierzesz dane o średnim IQ w Nigerii z "IQ and the Wealth of Nations", to wiedz, że metodologiczne nie jest to dobra książka.

      "Some criticisms have focused on the limited number of studies upon which the book is based. The IQ figures are based on 3 different studies, one study in 34 nations, and two studies in 30 nations. There were actual tests for IQ in 81 nations. For 104 nations there were no IQ studies at all and IQ was estimated based on IQ in surrounding nations.[2] The limited number of participants in some studies has also been criticized. A test of 108 9- to 15-year-olds in Barbados, of 50 13- to 16-year-olds in Colombia, of 104 5- to 17-year-olds in Ecuador, of 129 6- to 12-year-olds in Egypt, and of 48 10- to 14-year-olds in Equatorial Guinea, all were taken as measures of national IQ."

      Usuń
    5. "IQ and the Wealth of Nations" to ksiązka z 2002 roku. A Richard Lynn i Tatu Vanhanen cztery lata później odnieśli się do krytyki i zebrali znacznie bogatszy materiał - książka z 2006 roku „IQ and global inequality”. Wyniki były zbliżone. Tu polska recenzja:
      https://www.kul.pl/files/714/media/Recenzja_3.50.2007pdf.pdf

      Zresztą ich pewne braki (szacowanie IQ na podstawie średniej dla państw sąsiednich) niekoniecznie dają fałszywe wyniki. Zacytuję polskiego ekonomistę (to o książce z 2002 roku):

      >Niestety jedynie w 81 przypadkach poziom inteligencji zmierzono w sposób bezpośredni, tzn. przy pomocy odpowiednich testów. Dla pozostałych 104 krajów oszacowano IQ na podstawie średnich poziomów we wszystkich krajach sąsiedzkich. Choć metoda Lynna i Vanhanena może się na pozór wydać arbitralna, to jak argumentują Templer i Arikawa (2005, s. 128), nie jest ona zupełnie pozbawiona podstaw, gdyż dla krajów, w których można szacować inteligencję na dwa sposoby, wyniki estymacji bezpośredniej i pośredniej są do siebie zbliżone<.
      http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/21971/021.pdf

      Usuń
  3. Ej, a oni tak niepaczą tylko na otwartej przestrzeni, czy w domu też niepaczą? (alsoł, przepływanie rzeki "na słuch" to jest jednak ten poziom abstrakcji, który anihiluje mój kołek do zawieszania niewiary).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy zasłoniętych oknach paczą.

      Usuń
    2. W domu paczo - demony do domu nie wchodzo (się bojo czy cuś) :D Na rzece to niesie nurt. Gdyby była rzeka bez wirów, wodospadów, skał itp. to pewnie paczeć nie trzeba.

      Usuń
    3. Ooo, właśnie Sattivasa dobrze gada (dać mu wódki) - w domu paczo, ale za okno lepiej nie :D

      Usuń
    4. Pawel.M.
      No właśnie nie do końca - o ile samo płynięcie i nawet przycumowanie od biedy dałoby się ogarnąć, to problem polega na tym, że człowiek nie jest za bardzo w stanie określić, gdzie właściwie wylądował, a więc i dokąd teraz ma iść (to jest główna przyczyna, dla której o ile osoby niewidome mogą sobie świetnie radzić w znanej, zamkniętej przestrzeni domu czy mieszkania, o tyle w otwartej, zmiennej przestrzeni poza mieszkaniem potrzebują wsparcia, choćby psa przewodnika). Ogólnie kusi mnie obejrzenie, żeby sprawdzić, jak bardzo twórcom peron w tej kwestii odjechał.

      Usuń
    5. Wódki to nie lubię, ale piwo (piwo, a nie produkt piwopodobny), whisky, mojito, daiquiri przyjąć mogę.

      Usuń
    6. Moreni
      Co do lądowania, to mieli instrukcje jak trafić we właściwe miejsce po "zachowaniu" rzeki i dźwiękach. No nie opiszę dokładnie, bo nie jestem aż tak wredny, żeby film streszczać :D

      Usuń
    7. Sattivasa
      To jesteśmy niekompatybilni trunkowo, bo ja tylko naszą kochaną, słowiańską wódzię. Nie jestem jakimś pijakiem, żebym dziwne wynalazki pijał :D

      Usuń
    8. Słowiańskie piwo było przed wódzią.

      Usuń
    9. No, i zostało wymienione na trunek lepszy :D

      Usuń
    10. @moreni. To jest właśnie magia ekranu... gdzie prasłowiańska grusza chroni plebejskiego uciekiniera...

      Usuń
  4. Widziałam "zajawkę" na Netflixie i się zastanawiałam czy oglądać.
    Jednak jak Ty twierdzisz, że warto, to pewnie "rzucę okiem". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko uprzedzam - filma się dobrze paczy, ale fajerwerków w nim nie ma. Ani efektów, ani nie wiadomo jak skomplikowanej fabuły. Mnie podobało się to życie po omacku i stosunki międzyludzkie, zwłaszcza głównej bohaterki i dzieci. I tajemniczość sprawców apokalipsy.

      Usuń
    2. Na fajerwerki się nie nastawiam, ale ostatnio właśnie "hladałam" filma na który dobrze się paczy. :P

      Usuń
    3. Wczoraj "wyhladałam" na wieczór "Life" na Netflixie. Też bez fajerwerków, ale dobrze się oglądało :)

      Usuń
    4. Czytałem recenzje tego Life - bardzo różne, więc sobie odpuściłem. Ale skoro chwalisz, to oblukam.

      Usuń
    5. Chwalić to za dużo powiedziane. Dobrze się oglądało i tyle.

      Usuń
    6. Też mi się podobał "Life", ładnie sfilmowany i trzymał w napięciu. Choć kino ambitne to na pewno nie jest ; )

      Usuń
  5. Wystarczy zamienić zombiaki, kosmitów albo komete na demony i już film zasługuje na miano oryginalnego, nowatorskiego ;)) Czekam na głębokie psychoanalityczne tłumaczenia, dlaczego tak a nie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie wystarczy. Acz ta zamiana niesie za sobą konsekwencje - zamiast łubudubu, ludzie kontra potwory lub ukrywania się mamy "niepatrzenie". A to zdecydowanie coś nowego i ciekawego.

      Usuń
    2. No właśnie. Ciekawe kiedy ktoś odkryje, co (albo kto) się za tym kryje ;) Słyszałem już różne psychologiczno-filozoficzne egzegezy np. Obcego. Czekam na interpretatora tego pomysłu z zakrywaniem oczu i demonami.

      Usuń
  6. Trochę przypomina to japońskie demony Satori. Spotkanie twarzą w twarz w pewnym przypadku mogło skończyć się śmiercią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą różnicą, że na satori można patrzeć, ale nie można wtedy myśleć - demon czyta nasze myśli i jak "odczyta" pustkę, to ucieka. Tylko pytanie: jak to zrobić, żeby nie myśleć?

      No, ale Szydłowskiemu czy Bieszkowi ten demon nie straszny :D

      Usuń
  7. Z podobnych produkcji polecam "Ciche miejsce". Zamiast braku patrzenia jest brak wydawania odgłosów, a wróg jest mniej mistyczny.

    OdpowiedzUsuń
  8. totalny gniot -zatrudnienie 2 aktorów z pewnym dorobkiem zawodowym nie prztkrywa totalnej badziewiarni scenariusza i reżyserii. zdjęcia też z dupy

    OdpowiedzUsuń