Wiecie, że nie lubię i nie umiem czytać ebooków – przerobienie ebooka zajmuje mi duuużo więcej czasu, niż papieru i chyba to mnie irytuje. Fantazmatów wcześniej do ręki (znaczy, na ekran) nie brałem, bo dodatkowo zniechęcała mnie objętość (główny projekt to dwa tomy po dwadzieścia opowiadań).
Autorzy opowiadań to w większości początkujący pisarze, znani z kilku, góra kilkunastu opowiadań. Wyróżnia się tu dwoje: Andrzej W. Sawicki to dość znany twórca, autor pięciu powieści i pewnie już kilkudziesięciu opowiadań. Z kolei Joanna Pastuszka-Roczek jest niemal absolutną debiutantką (w tym roku jedno jej opowiadanie ukazało się w internetowym czasopiśmie Magazyn Biały Kruk).
Wiktor Orłowski, Kolor piekła
Nie pierwsze to opowiadanie z motywem konsumpcji, która stała się religią (pamiętam, że ten motyw był w opowiadaniu zamieszczonym ponad dwadzieścia lat temu w miesięczniku Fenix). W tym przypadku konsumpcja stała się okrutną religią wymagającą ofiar z ludzi. Wyobraźcie sobie, że „bitwy marketowe” stają się prawdziwymi bitwami toczonymi w gigantycznym markecie-świątyni (trochę skojarzyło mi się to z kwietnymi wojnami znanymi z prekolumbijskiej Mazoameryki). Pewnie elementy wyglądają satyrycznie, ale nie śmieszą – to jest podane na poważnie.
Całkiem zgrabnie napisany kawałek militarnej SF. Moją ocenę nieco obniża nazbyt potoczny język – nie w dialogach, a w przekazie narratora (np. posiać zamiast zgubić). A mocno obniża zakończenie, bo tak oklepana puenta, że po przeczytaniu najpierw zaniemówiłem, potem wybałuszyłem oczy, zrobiłem pfffff, a na koniec skwitowałem: Nie, no k..., autorze, naprawdę? Nie podobały mi się też nawiązania do naszej rzeczywistości – chyba miały być satyryczne.
OCENA: 6/10.
Andrzej W. Sawicki, Wyrywając dusze
Tak szczerze, to nie przepadam za twórczością Sawickiego. Podobają mi się jego pomysły – łączenie SF, steampunku i fantasy, ale jakoś tak losy jego bohaterów wiszą mi i powiewają.
Ale akurat tu wyszło mu całkiem fajnie. Przede wszystkim bardzo mi się spodobał wymyślony przez niego świat – znowu mikst SF, steampunku i fantasy. Bohaterowie nie są szczytem finezji, ale jest zdecydowanie lepiej, niż w jego opowiadaniach, które dotąd znałem. Fabuła przyzwoita.
Chciałbym coś jeszcze przeczytać z tego uniwersum.
OCENA: 7/10.
Krzysztof Niedzielski, Władcy Ludzkich Ciał
Nie podobało mi się. Pomysł może oryginalny, taki rodem z new weird (a wszak lubię tę odmianę fantastyki), tyle że niezbyt wiarygodny, bardzo wydumany. Stąd z trudem przychodziło mi wejście w ten świat.
Sam styl autora poprawny, ale jest to poprawność dobrego ucznia klasy III LO, nie ma tej lekkości, którą jednak literat powinien mieć. Zero emocji, zero stopniowania napięcia, bohaterowie z papieru (a może drewna, skoro sam autor szafuje słowem „marionetki”). Co ciekawe: brak długich zdań (są krótkie i średnie) – i wychodzi może szybkie, ale jednostajne umcy umcy.
Wynudziło mnie to opowiadanie.
OCENA: 4/10.
Anna Maria Wybraniec, Łukasz Krukowski, Kluczarnia
Nawiązania do Ferdydurki Gombrowicza. Nie umiem tego ocenić – nie doczytałem do końca. Jedyne co mnie zainteresowało w tym opowiadaniu, to rzut mopem niby bumerangiem. Skąd zainteresowanie – bo rzut bumerangiem wymaga podkręcenia, jakoś trudno mi sobie wyobrazić rzut długim mopem w tym stylu.
OCENA: brak.
Joanna Pastuszka-Roczek, Biała brama
Dotarliśmy do debiutantki. I to bardzo udany debiut – moim zdaniem, najlepsze opowiadanie antologii. Choć początek na to nie wskazywał. Przyznam, że znowu oczy wyszły mi z orbit przy opisie samobójstwa przez przyspieszenie oddechu (str. 129), czy przy zdaniu: piaszczysta ziemia usłana była ciałami walczących (str. 130) – znaczy, że co, że oni tak sobie leżeli i walczyli? Czy raczej chodzi o ziemię usłaną poległymi?
Ale szybko wpadłem w opowiadanie i przestałem zwracać uwagę na dalsze ewentualne językowe robactwo. Mamy tu pole bitwy (które się zmienia, raz jest płaskie, innym razem usiane przeszkodami) – każdego dnia potykają się na nim Biali (nietrudno skojarzyć z aniołami) i Czarni (diabły czy demony). Pisane to jest bardzo fajnym, plastycznym językiem. I wciąga jak bagno, bo wszak chcemy się dowiedzieć:
1. Kto za tym stoi i czemu to służy?
2. Co się dzieje z wygranymi, którym uda się przekroczyć bramę?
Taki trochę kamyczek do ogródka autorki: na jedno z pytań dostajemy odpowiedź zbyt wcześnie – więc zakończenie nie zaskakuje, a na drugie wcale (a może to początek jakiegoś cyklu, fragment czegoś większego? – fajnie by było).
OCENA: 8/10.
Agnieszka Fulińska, Słońce Austerlitz
Jak pewnie wiecie, jest u mnie pewien czytelniczy paradoks: nie lubię literatury naukowej i powieści historycznych z XIX wieku, ale lubię powieści obyczajowe osadzone w tym okresie i fantastykę w klimatach XIX-wiecznych. Więc tu Fulińska trafiła – mamy okres napoleoński, akcja opowiadania toczy się tuż przed i w trakcie bitwy pod Austerlitz.
Styl autorki całkiem dobry, niestety, jak dla mnie to opowiadanie ciągnie się zbyt długo, zanim dotarliśmy do meritum, moje zainteresowanie znacznie (acz nie do zera) spadło. Element fantastyczny taki sobie.
OCENA: 6/10.
* * *
Ogólnie całkiem przyzwoita antologia, lepsza od wielu puszczanych drukiem w uznanych wydawnictwach. Przyznam, że patrząc na nazwiska twórców (mało rozpoznawalne), nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze. Polecam – darmocha! Ooo, stąd można zassć.
OCENA CAŁOŚCI: 7/10.
Raz jeszcze w wyłom. Antologia opowiadań bitewnych, wydawnictwo Fantazmaty, Kraków 2021, stron: 207 (w formacie pdf).
Sekup porządny czytnik to polubisz ebooki :) Na telefonie to sezepsujesz oczy.
OdpowiedzUsuńAle po co - kupię i nie będę korzystał :D ja muszę przewracać kartki, czuć zapach papieru, wetknąć milion zakładek z notatkami. I jakoś ebooki czytam za wolno.
UsuńJa w sumie dlatego nie czytam Fantzmatów. Fajne rzeczy robią, nie mówię, że nie, ale musiałabym mieć te wszystkie książki w papierze. Bo tak to ani im zdjęcia nie zrobię, ani czytanie nie będzie tak fajne. No i tak zbyt dużo czasu spędzam z elektroniką.
UsuńW sumie, to można sobie wydrukować najlepsze opowiadania, ale skąd bez czytania wiedzieć, które są najlepsze :D
UsuńZgodzę się z przedmówcą. Czytam prawie wyłącznie ebooki, ale jak pomyślę o czytaniu na smartfonie, to mam stany lękowe.
UsuńNawet czytanie za pośrednictwem komputerowego monitora jest na dłuższą metę męczące. Czytnik, to jednak co innego.
Milion zakładek z notatkami to żaden problem. Akurat pod tym względem ebooki są o wiele lepsze, bo można sobie te zakładki wylistować. A i odręcznie można sobie coś naskrobać, chociaż pisanie rysikiem po ekranie daje w moim przypadku efekt w postaci koszmarnych bohomazów.
Z zakładkami jest jeszcze jeden problem. Zazwyczaj mniej więcej wiem jakiego cytatu szukam, natomiast zupełnie nie wiem w której to było książce.
To z czym się zgodzę - ebooki czyta się jednak inaczej niż papier. I nie chodzi nawet o szelest przewracanych stron, czy zapach farby drukarskiej, lub choćby kolorowych ilustracji, tylko o coś bardziej ulotnego.
Podobno ludzie wcale nie przyswajają tekstu literka po literce, tylko prześlizgują się po akapicie, przy czym mózg sam dośpiewuje treść z kontekstu.
Przykładowy tekst:
"Zdognie z nanjwoymszi baniadmai perzporawdzomyni na bytyrijskch uweniretasytch nie ma zenacznia kojnoleść ltier przy zpiasie dengao sołwa. Newajżanszjie jest to, żbey prieszwa i otatsnia lteria byla na siwom mijsecu, ptzosałoe mgoą być w niaedziłe i w dszalym cąigu nie pwinono to sawrztać polbemórw ze zozumierniem tksetu. Dzijee sie tak datgelo, że nie czamyty wyszistkch lteir w sołwie, ale cłae sołwa od razu."
Podejrzewam, że szybkość czytania zależy też od ilości tekstu, który obejmuje wzrok. Smartfon tego tekstu dużo nie ma. No, ale na to podejrzenie nie mam uniwersyteckich badań.
Tak na marginesie - przykładowy akapit z przestawionymi literami w pewnym stopniu rozgrzesza literówki przepuszczane przez redaktorów korygujących tekst.
Literówki to przepuszcza raczej korekta, ale to nawet nie jest ich grzech. Jakość tekstów pierwotnych jest bardzo często okropnie niska i redakcja oraz korekta skupia się na poważniejszych błędach, niż literówki. Zaś wydawca zwykle goni całą ekipę, by się streszczała, nie ma ani czasu, ani kasy na to, by kilkukrotnie książkę przejrzeć... i literówki w tekście gotowe.
UsuńTa okropnie niska jakość pierwotnego tekstu raczej źle świadczy o autorach. Albo nie chce im się sprawdzić własnej pisaniny, albo nawet nie mają świadomości istnienia tych poważnych błędów. Tym samym "psują" i redaktorów i korektorów, bo po kilkakrotnym zetknięciu z powtarzającym się błędem, człowiek zaczyna mieć wątpliwości, która forma jest poprawna.
UsuńOstatnio czytałem książkę, gdzie między innymi podjęty był temat psucia języka. Ze skruchą przyznaję, że sam mam sporo grzechów na sumieniu, ale niektóre błędy są kuriozalne. Jeśli autor na łamach gazety "Rzeczpospolita" pisze w artykule: "Rzeczypospolita nie godziła się..." i powtarza ten błąd kilka razy, to nie jest dobrze.
Anonimowy5 listopada 2021 19:54
UsuńPróbowałem na czytniku - nie, to nie dla mnie, ja muszę czuć papier.
Katrina
UsuńOsobiście wolę tropić językowe robactwo, niż dostać tekst bezbłędny ortograficznie czy stylistycznie, ale za to koszmarnie chaotyczny, gdzie trzeba akapity ciąć, przestawiać itp.
A zabawna rzecz:
Swego czasu kierowałem redakcją, w której wydawca nie uznał za stosowne zatrudnić korektora. Kiedyś była dziura w gazecie, więc musiałem na szybko coś napisać - w pliku tekstowym (nie znoszę pisać w txt), bo akurat takie pliki były przesyłane składaczom, w harmidrze redakcyjnym, przez pośpiech nie czytając tego co piszę.
Jak zobaczyłem w gazecie w moim artykule "póścić" to dostałem amby - sięgnęło się szefowi, że szkoda mu kasy na korektę. Na co dziennikarz sportowy, który akurat coś pisał, odwrócił się od monitora i ze stoickim spokojem mówi: "Paweł, ale czego się sadzisz, błędy to nasz znak rozpoznawczy, czytelnicy byliby zawiedzeni, jakby żadnego nie znaleźli". :D
A to przepraszam. Zawsze mi się wydawało, że to bezpróbna niechęć do czytników, ale skoro próby były, na dodatek nieudane, to faktycznie nie ma sensu męczyć się na siłę.
UsuńNie wiedzieć czemu mój mail postanowił mnie teraz, w styczniu, poinformować, że pojawiła się odpowiedź na komentarz. XD Ja się zawsze boję, że sama będę takim chaosem właśnie.
UsuńChciałabym mieć ogólnie takie doświadczenia. XD Gdy robiłam staż w dzienniku, to oddałam tekst po evencie. Pismo organizowało, nikt tam prawie nie przyszedł, temat był drażliwy, a mi było głupio i tam być (serio, w ciągu 5 godzin przyszło do nas 3-4 osoby), i rozmawiać z "bohaterami" wydarzenia. Smutno im było trochę, a ja byłam zbyt delikatna. Więc nie bardzo miałam nawet o czym pisać, mimo że sam temat należał do tych niby ważnych.
No to napisałam tekst, trochę tak bez polotu, bo czułam się przytłoczona. I nie dość, że zostałam opieprzona, bo w ogóle nie poruszyłam w nim istotnych tematów (nikt mi-studence nie wyjaśnił, co jest dla pisma ważne), nie wiedziałam, o jakiej organizacji pisze (pomyliłam miasta - w Trójmieście łatwo czasem) i jeszcze robiłam nagminnie jedną literówkę, bo źle przeczytałam słowo. A że mam dysortografię to czasem mi się coś wbije do głowy i siedzi. To w ogóle był drugi i chyba ostatni raz, gdy ktoś bardziej zwrócił uwagę na mój tekst (przez 3 miesiące) i postanowił nad nim popracować. XD Ale oczywiście ton osoby poprawiającej wcale fajny nie był i ogólnie kiepsko się czułam w tamtej ekipie. Pracowałam w paru miejscach i tam chyba było najgorzej.
W ogóle po tym wszystkim stwierdziłam, że nie kręci mnie news, ja mogę się bawić najwyżej w publicystykę (ewentualnie news, ale w radiu + publicystyka w audycji, bo do tego mam głos), a w tym pracę trudniej znaleźć. I chyba i tak wolę się zajmować prywatnymi firmami ludzi, niż scricte dziennikarstwem.
Ciekawie jest porównać wrażenia z lektury - ja w pierwszym opowiadaniu widzę znacznie większe pole do interpretacji - jak bezrefleksyjnie obchodzimy niektóre święta, nie mając nawet pojęcia, z czego się wywodzą i w pełni dostrzegam ironię, którą zawarł tu autor. Bardzo przypadło mi do gustu światotworzenie we "Władcach Ludzkich Ciał", rzadko udaje się je tak dobrze przeprowadzić w opowiadaniach.
OdpowiedzUsuńPoza tym warto wspomnieć, jak dopracowane językowo są antologie Fantazmatów - jako polonistka dostrzegam to bez trudu. Ich poziom jest niejednokrotnie wyższy pod tym względem niż u nawet znanych wydawnictw typu Mag.
I namawiam Cię do kupienia osobie czytnika - wbrew pozorom te z technologią e-ink wcale nie psują oczu tak, jak inne ekrany. I możesz bez trudu czytać w podróży, na wakacjach itd.
>Bardzo przypadło mi do gustu światotworzenie we "Władcach Ludzkich Ciał", rzadko udaje się je tak dobrze przeprowadzić w opowiadaniach<.
UsuńOwszem, ale ja zacząłem się zastanawiać, jak to mogłoby działać w praktyce i wyszło mi, że chyba nie bardzo. A światotworzenie to jedyne co może zachwycić w tym opowiadaniu - bo język, kreacja bohaterów, to już nie. Więc kiedy mój umysł odrzucił uniwersum, zostało nic.
A w pierwszym opowiadaniu puenta mnie rozwaliły, to było coś w stylu "Bo my, ludzie już tacy jesteśmy". Nosz qfa, naprawdę odkrywcze.
Jak dla mnie wyłącznie Sawicki powyżej progu czytalności.
OdpowiedzUsuńsF militarna to trudny pogatunek. Ech, jak wspomnę "Jeszcze jeden bohater" Wegnera...
Nie czytałem, bo to w antologii "Herosi", a z recenzji wnoszę, że z niej do czytania nadaje się tylko opko Wegnera. Wpadnie mi w ręce jakiś pirat, to przeczytam :D
Usuń