Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 kwietnia 2022

Idalia Mastrino, Bogini. Pamiętnik seksterapeutki

Taa, pornol z aspiracjami do bycia czymś ciut więcej. Nie przepadam za pornolami, romansami, kryminałami – z zasady tego typu literatura jest schematyczna, kręci się wokół tych samych tematów. A tu dodatkowo self-publishing...

Dlaczegóż więc to przeczytałem... Zwróciłu się do mnie pisarzu, które cenię, że ma taką książkę znajomej, debiutantki i pomaga jej w promocji, czy mogę rzucić okiem. Celowo używam form stworzonych przez Jacka Dukaja w Perfekcyjnej niedoskonałości, żeby nie zdradzać nawet płci pisarzu, bo może moje podejrzenia, o których niżej, są błędne. W każdym razie, zgodziłem się na ów rzut oka, bo blurb sugerował, że może to mieć coś wspólnego z fantastyką:

Jestem wcieleniem pradawnej bogini. Kiedy kocham, Ona się we mnie budzi. Dzięki Niej mogę leczyć – tak mówi o sobie bohaterka i rzekoma autorka.

Taki jestem naiwny, że dość długo czekałem, aż się ta fantastyka zacznie. Nie zaczęła się.

W każdym razie, Bogini udaje pamiętnik pani, która zawodowo jest skrzyżowaniem psychologa z prostytutką. Właśnie, udaje, bo nie jest to rzeczywisty memuar (mimo takich twierdzeń promocyjnych), nawet ukoloryzowany – to literacka fikcja. Przy czym obstawiam na osiemdziesiąt procent, że napisału to wspomniane autoru. Dlaczego zatem pod pseudonimem? Autoru znane jest z różnej literatury, ale chyba dotąd pornoli na koncie nie ma. Odbieram to jako chęć sprawdzenia się na nowym polu bez podpierania się znanym nazwiskiem lub – wprost przeciwnie – ukrywanie, że się w takim czymś dłubie. Dwadzieścia procent daję, że powieść rzeczywiście została napisana przez debiutantkę, a autoru byłu tylko redaktoru, przy czym w procesie redagowania tekst został głęboko przeorany.

Skąd te wnioski... Bo jest słownictwo, zdania, erudycja, zainteresowania, poglądy autoru. Gdyby to była rzeczywiście debiutantka, to bym rzekł: niech kobita napisze coś z innej bańki, bo ewidentnie pisać umie.

Jednak obstawiam, że to autoru napisału. Poza stylem itp. przemawia za tym jeszcze jedna rzecz – wydawca, czyli firma self-publishingowa, oferuje m.in. dystrybucję i rzeczywiście ich książki są dostępne w wielu księgarniach internetowych. W tym przypadku jednak pozycja ani nie jest umieszczona na stronie wydawcy, ani nie trafiła do księgarń (jest na allegro). Czyli osoba płacąca za wydanie, zrezygnowała z tej opcji. Dlaczego? Sądzę, że nie chciała rozliczać się z wydawcą, żeby ukryć swoją tożsamość nawet przed nim.

Czy to jest słaba książka? Nie, już samo to, że doczytałem do końca (nie lubiąc takiej literatury) dowodzi, że w swojej niszy jest to dobra, a może nawet bardzo dobra pozycja. Idalia Mastrino – ktokolwiek kryje się pod tym pseudonimem – starała się odejść od pornoschematu zrazem przy nim zostając. Stąd mamy pewne elementy romansu (no dobra, te zazwyczaj bywają w takiej literaturze skierowanej do kobiet), thrillera, a nawet powieści psychologicznej.

Nie umiem tak do końca ocenić tej książki – brakuje mi tła, kojarzę zaledwie pięć przeczytanych pornoli, które do tego były z zupełnie innej bajki (2 x klasyka tego gatunku, de Sade Justyna czyli nieszczęścia cnoty i Guillaume Apollinaire vel Wilhelm Apolinary Kostrowicki Jedenaście tysięcy pałek, plus trylogia Anne Rice o śpiącej królewnie).

Parę pozycji znam jeszcze ze słyszenia i w pewnym sensie jest to powieść (chyba) nawiązująca do Pięćdziesięciu twarzy Greya E. L. James czy „naszych” 365 dni Blanki Lipińskiej. Tyle że w Bogini stroną dominującą jest kobieta.

Tak, wiem, to nie są dobre wzorce literackie. Ale autoru to pisarzu o kilka półek wyżej, niż obie wspomniane panie. Stąd jest to sprawnie napisana, lekka erotyka. Lekka nie przez poruszane tematy, tylko czyta się to łatwo, prosto i przyjemnie, a po zamknięciu ostatniej strony nie będziecie się zastanawiać, jakie przesłanie Idalia Mastrino ma dla czytelników. Chociaż... Może ktoś jednak zadumie się nad finałem, bo jest chyba nieco nietypowy dla tego typu literatury.

Zdaje się, że książka nie miała redakcji (poza ewentualną autorstwa autoru :D); nie jest źle, ale trochę szlifu by się przydało (np. drugi wers i niepotrzebne „ja”, czyli zaimkoza; ostatni wers – „w międzyczasie” niby zaczyna być ulgowo traktowane przez językoznawców, ale mimo wszystko chyba nie w tym znaczeniu

Są liczne wtręty filozoficzne, może nawet religijne, a także psychologiczne, przy czym te ostatnie wyglądają tak, jakby w procesie tworzenia uczestniczył i mężczyzna, i kobieta. Ale nie jest to psychologia na nie wiadomo jakim poziomie, pewnie wystarczy poczytać trochę fora, żeby w takim zakresie udanie naśladować poglądy płci przeciwnej.

W Bogini nie chodzi tylko o bzykanie, choć to oczywiście też jest – mamy tu grę między parą głównych bohaterów, przy czym jest to i gra międzypłciowa, i gra na linii terapeutka – pacjent. Jak się nietrudno domyślić, terapii poddają się ludzie z problemami, zaburzeni, więc momentami dostajemy elementy thrillera.

A tak poza tym, to oboje bohaterowie mieszczą się jakoś w schematach gatunku – ona puszczalska i choć niby dominująca, to jednak okazuje się nie taka twarda, on bogacz, mroczny prawie jak jaki wampir.

Tak prawie na koniec: nie ma lania wody, jest to może nawet nie powieść, a minipowieść, bo stron mało, a czcionka dość duża.

Zupełnie już na koniec, pseudonim autorki: Idalia to jedno z określeń greckiej bogini miłości, czyli Afrodyty, Mastrino w języku esperanto oznacza kochankę.

Podsumowując: jeśli ktoś z Was takiej literatury nie lubi, to zapewne i Bogini nie polubi. Natomiast jeśli lubicie takie klimaty, to śmiało bierzcie do ręki – to przynajmniej nie obraża inteligencji czytelnika. Sam na kontynuację (już zapowiadaną) polować nie będę, ale jeśli gdzieś mi w łapy wpadnie, przeczytam.

Oceniam w danej kategorii, więc będzie pozytywnie, ale nielubiący takiej literatury odejmą dwa, a może nawet trzy punkty, ci bez uprzedzeń mogą zostać przy mojej ocenie :D, a fani takowych powieści powinni dodać punkcik.

OCENA: 7/10.

I. Mastrino, Bogini. Pamiętnik seksterapeutki, wydawnictwo W Promieniach, Warszawa 2022, stron: 200.

Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:


4 komentarze:

  1. Czy to przypadek, że tę samą powieść zrecenzował Przewodas? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej chwili pomyślałam: "Dlaczego on sobie to robi" XD

    Hm, szczerze mówiąc, nie wiem, czy przełamywanie schematów w tego typu literaturze jest w ogóle potrzebne. Czytelniczki (bo to zwykle kobiety czytają) szukają w tego typu literaturze czegoś znajomego (a jak szukają rzeczy mniej oczywistych, to internet oferuje zatrzęsienie fanfików wszelkiej maści i wszelkich kinków, do wyboru do koloru i to za darmo), a umówmy się, mało kto (ktokolwiek?) pisze porno z chęci literackiego wykazania się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że można sięgnąć po klasykę porno, ale czytanie powieści Anny Rice o śpiącej królewnie to masochizm. Wiem, bo czytałem🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń