Przybyło dziewiętnaście – pięć komiksów, jedna książka naukowa, jedna powieść historyczna, reszta to fantastyka.
Pozycja naukowa to księga jubileuszowa prof. Jerzego Strzelczyka. Aż pięćdziesiąt dwa artykuły, głównie historyków polskich, ale nie tylko. W tomie jest też bibliografia prof. Strzelczyka; w ciągu pięćdziesięciosiedmioletniej naukowej kariery napisał – uwaga – około 1700 książek, artykułów, recenzji itp.
Przy okazji mamy coś mało fajnego: cenę. Nie ma jej co prawda nadrukowanej na IV stronie okładki, ale jest w księgarniach jako cena wydawcy. Jedyne 189 zł. Nie, to nie jest jakieś wyjątkowo fajne wydanie, niby jest twarda oprawa, ale strasznie delikatna. I na tej oprawie bajery się kończą. Cóż, wszystko drożeje, ale książka naukowa szybciej, niż popularnonaukowa, beletrystyka czy komiks.
Powieść historyczna to dość głośni Lisowczycy Ossendowskiego. Fantastyka w jego wykonaniu niespecjalnie przypadła mi do gustu, oby na gruncie historycznym było lepiej.
Komiks. Kolejny, już trzeci tom jubileuszowego wydania Kajka i Kokosza – jesteśmy na półmetku.
Kolejny Hellblazer i najnowsze dzieło Jakuba Rebelki.
Robiłem zakupy w Carrefourze i akurat przy wejściu był stojak z kolekcją (czy raczej kolekcyjką) Marvela: Wielkie Pojedynki. Były wszystkie części – dziesięć, ale pozostałe albo miałem w innych wydaniach, albo mnie nie interesowały. Sabretooth to superłotr, którego lubię od czasów śp. TM Semic – poświęcony mu był jeden numer serii Mega Marvel. A Strażników Galaktyki dorzuciłem, bo spodobały mi się rysunki.
Superbohaterszczyzna mało mnie interesuje, ale gdyby kolekcja z taką ceną wychodziła, to bym brał – nie jest to może cud wydanie (miękka okładka, papier offsetowy, ale całkiem przyzwoity), jednak cena jak sprzed ćwierć wieku: 13,99 zł.
No i fantastyka. Najpierw polska. Jak wiecie cenię wydawnictwo Powergraph, które wydaje mało, ale sensownie. Po bardzo pozytywnej ocenie Płomienia Magdaleny Salik sporo człowieków doradzało, żebym wziął i książkę Cetnarowskiego, bo to lepsze/równie dobre/niewiele gorsze. Trochę kręciłem nosem, bo coś mi tu zalatuje cyberpunkiem (nie lubię), ale OK, dobra – przekonam się.
Biała Reduta leżała za grosze w kartonie w Carrefourze. Normalnie bym tego nie kupił, bo Kołodziejczak leci sobie w ch... penisa..., no dobra: w kulki, w kulki sobie leci. Przypomnę, że w roku 2014 facet wydał (znaczy nie sam, Fabryka Słów mu wydała) pierwszy z planowanych trzech tomów powieści. Drugi miał być w 2015, a trzeci w 2016. Mamy 2022, a tomu nr 2 ani widu, ani słychu. Jakoś tak to przewidziałem i dlatego nie kupiłem Białej Reduty. Ale te 9 zł mogę zainwestować w coś, co nie zostało i zapewne nie zostanie dokończone.
Fantastyka niepolska – sporo z Maga, choć jestem na tego wydawcę ostro wpieniony. Mag wydaje po partacku, ale z dziwnych przyczyn bawi się w niepotrzebne pierdółki, jak np. wstążeczki. Chciałem kupić w Empiku Eriksona Wspomnienie lodu – na półce stały cztery egzemplarze, wszystkie się rozklejały w miejscu wstawienia owej idiotycznej wstążeczki. Skrzydlate opowieści Samatar są tylko połowicznie pociągnięte klejem przy grzbiecie (na szczęście to książka szyto-klejona, gdyby była tylko klejona, to bym nie odebrał). Jeszcze miałem zamówioną Przestrzeń objawienia Reynoldsa – za pierwszym razem się rozklejał (tak Mag wydaje), za drugim razem miał podarte kartki – to już nie wina Maga i parszywej jakości wydań, tylko Empiku (choć pewnie ta srajtaśma, którą Mag ładuje między okładki, może się podrzeć sama z siebie).
W Empiku wpadli na genialny pomysł, jak zaoszczędzić parę groszy – nie pakują zamówień, tylko przysyłają do sklepów luzem (zapewne jedzie to w jakimś wielkim kartonie z masą innych książek). Pierwsze moje marcowe zamówienie w Empiku (Samatar + Reynolds) w całości wróciło do sprzedawcy, bo Reynolds – jak wspomniałem – się rozklejał, a Samatar była okrutnie poobijana. Drugie zamówienie odebrałem połowicznie – choć nie powinienem tej źle sklejonej Samatar – Reynoldsa nie wziąłem, bo sorry, ale z podartymi kartkami?
A teraz drugi pomysł cwaniaczków z Empiku. Otóż jak nie odbierzesz zamówienia, bo książki są zniszczone, to oni traktują tak, jakbyś nie odebrał z własnej winy. Skutek jest taki, że nie przychodzą internetowe ankiety dotyczące zadowolenia z transakcji. I słusznie – co ma im ocenę psuć jakiś warchoł, niech ankiety wypełniają tylko zadowoleni.
W każdym razie z Maga przybyło sześć pozycji z Uczty Wyobraźni – trzy nowości:
I trzy części cyklu Ady Palmer. Jakoś mnie nie kręcą opisy tych książek, ale tyle jest hymnów pochwalnych w internetach, że się złamałem.
Jeszcze Artefakt z Maga i Wehikuł Czasu z Rebisu – Haldemana to kupię nawet w tych półtwardych (zresztą półtwarde Rebisu są znacznie lepsze od twardych Maga).
Na koniec zbiory opowiadań: Kelly Barnhill, o którym nie mam nic do powiedzenia i ramota, podobno bardzo dobra, Algernona Blackwooda.
Sorry, że nie odpowiadam na posty i maile, ale chwilowo nie bardzo mam czas, ale nadrobię :)
Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:
niestety Lisowczycy słabi bardzo. duże rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńAż tak źle?
UsuńBlackwood jest dobry, ale to zbiór opowiadań - w związku z czym nierówne. "Wierzby", czy tytułowe "Wendigo" moim skromnym zdaniem znakomite, natomiast słabo poszły np "Koty". Straszne dłużyzny jak dla mnie. Może jednak inaczej ocenisz.
OdpowiedzUsuńJak już dojdę do pozycji na kupce wstydu, a ostatnio wolniej ubywa, bo jakoś wpadłem w czytanie starych Feniksów - kurde, to jednak dobre pismo było za czasów, kiedy wydawał Mag.
UsuńO Barnhill pisałam jakiś czas temu. To bardziej zabawa formą niż treścią,ale mi się podobała.
OdpowiedzUsuńhttps://kronikaksiazkoholika.blogspot.com/2022/02/straszliwe-mode-damy-i-inne-osobliwe.html?m=1
No i na nowości Maga z UW też sobie żeby ostrzę. Choć Samatar to jeszcze muszę poprzednią przeczytać.
Ja też jeszcze nie przeczytałem. Dobrze, że mniej ukazuje się interesujących mnie rzeczy - kupka wstydu wreszcie może zacznie maleć.
Usuń