Duże zaskoczenie. Stara SF (a to książka wydana oryginalnie po raz pierwszy w 1977 roku) może się kojarzyć z różnymi różnościami, ale raczej nie z psychologią. A tu właściwie mamy powieść mniej SF, a bardziej psychologiczną.
Główny bohater to Robinette Broadhead (wbrew imieniu, to mężczyzna) – zdrobniale Bob. Bardzo, bardzo majętny człowiek. Poznajemy go na kozetce u psychoanalityka. Niezwyczajnego, bo Sigfrid von Psych – jak go ochrzcił Bob – jest sztuczną inteligencją. I jeden z dwóch wątków, to wątek terapii Boba, jego gierek z SI, komentarzy do wydarzeń z przeszłości.
Natomiast same wydarzenia poznajemy w wątku retrospekcyjnym. Bob wywodzący się z ziemskiej biedoty, ma marzenie: chce zostać poszukiwaczem. Ki pies... Otóż ludzie znaleźli pozostałości obcej, zaawansowanej cywilizacji – jej twórców nigdy nie spotkali, ich pisma nie odczytali, więc zwą ich umownie Heechami. Najpierw odkryli ich tunele na Wenus, ale potem coś wyjątkowego – wydrążoną asteroidę, która była bazą obcych. Nazwano ją właśnie Gateway.
W bazie było sporo niewielkich, wciąż działających statków kosmicznych. Statki kurs mają wbity, ludzie nie potrafią zmienić koordynat, więc można jedynie wsiąść i lecieć w nieznane (potem statek wraca do bazy). Latają nimi właśnie poszukiwacze – to dość lukratywne zajęcie (w zależności od tego, co się znajdzie w miejscu docelowym; można stać się naprawdę zamożnym człowiekiem), jednak bardzo ryzykowne (śmiertelność wśród poszukiwaczy jest wysoka). Poszukiwacze oczywiście „polują” na twory cywilizacji Heechów. Największą kasę można zgarnąć za znalezienie żywego Heecha (Znajdź go tylko. Potem możesz zażądać dowolnej ceny).
Ale to tylko marzenie Boba, bo żeby zostać poszukiwaczem, najpierw trzeba dostać się na Gateway, a bilet kosztuje tyle, że jest poza zasięgiem przeciętnego Ziemianina. I tu los sprzyja – Bob wygrywa na loterii. Nie, nie streszczam wam tu wiele – to pierwszych kilkanaście stron.
Okładka wyd. II (z Solaris) |
W każdym razie, większa część powieści to na przemian: terapia Boba (a może nawet wiwisekcja psychologiczna) i jego życie na Gateway. Podróży kosmicznych tu niewiele. Raczej zajmujemy się tym, co Boba zaprowadziło na kozetkę u Sigfrida von Psycha.
Przy czym Bob zdecydowanie nie jest kandydatem na pomnikową postać. Ale poznajemy znacznie więcej mieszkańców Gateway – bohaterowie bardzo wiarygodni od strony psychologicznej; każdy ma swoje wady, zalety. I ich życie – takie normalne: imprezy, związki, konflikty, problemy finansowe (życie na Gateway kosztuje)...
Sama fabuła, jeśli nie oczekujecie nie wiadomo jakich „efektów specjalnych”, też sroce spod ogona nie wypadła. Ta gra Boba z Sigfridem, a właściwie z samym sobą, wciąga. Z każdym ich spotkaniem dowiadujemy się coraz więcej o tym, co zaprowadziło poszukiwacza do psychoterapeuty. Ale zakończenie i tak trudno przewidzieć.
Nie irytują, a raczej wywołują uśmiech ramotkowe wstawki, takie jak np. ogłoszenia drobne, ręcznie pisane listy na Ziemię... A właśnie, bo poza dwoma wątkami mamy w powieści coś jeszcze – ramki. To jakieś instrukcje, fragmenty naukowych wykładów, ogłoszenia, listy itp. – czasami wiele wyjaśniające, a czasami nieco zabawne.
W każdym razie, zasłużony deszcz nagród („kareta” najważniejszych i to w czasach, kiedy były to nagrody literackie: Hugo, Nebula, Locus, Nagroda im. Johna W. Campbella).
I niespodzianka – pisałem, że któryś z polskich wydawców kupił prawa do wydania cyklu Gateway. Nietrafnie domyślałem się, że Zysk i S-ka. A jednak Mag – Gateway ma wyjść w nowym tłumaczeniu, w serii Artefakty, w omnibusach zbierających po dwa oryginalne tomy (mam nadzieję, że nie zapomną o opowiadaniach, także tych, które powstały po wydaniu zbioru Pohla The Gateway Trip, u nas znanego jako Kupcy wenusjańscy i inne opowieści). Wstępnie Mag planuje wydanie pierwszego omnibusika w drugim kwartale 2023 roku (ale do zapowiedzi Maga bym się nie przywiązywał).
Przy okazji zła informacja od Maga o Artefaktach, jak poinformował Andrzej Miszkurka: Artefakty są już zamknięte. Nie będziemy kupowali więcej tytułów. Wydamy tylko to co mamy. Jest też dobra informacja: to nie oznacza natychmiastowej śmierci serii, bo Mag kupił prawa do tylu tytułów, że wydadzą jeszcze prawie tyle samo, ile wydali do tej pory (a przypomnę, że na razie mamy trzydzieści Artefaktów).
Wracając do Bramy do gwiazd...
OCENA 9/10.
F. Pohl, Gateway. Brama do gwiazd, brak informacji o tłumaczach [M. Iwińska i P. Paszkiewicz], Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1987, stron: 248.
Posłowie :D
OdpowiedzUsuńTak semilczę, bo - jak co roku w upały - umarnąłem (lub, jeśli ktoś woli, dedłem). Tę notkę napisałem już w upały, jak jeszcze kołatało we mnie jakieś 10% życia :D, więc podoba mi się wcale, ale to wcale. Jednak drugi raz pisać nie będę :(
OdpowiedzUsuńTe zapowiedzi Maga że kończą Artefakty niewiele znaczą - jak zresztą większość ich zapowiedzi. Jeśli ogłaszają że wydadzą jakąś książkę np. za kilka miesięcy to znaczy tylko tyle że kiedyś ta książka się ukaże ale równie dobrze może to być również za kilka lat a nie miesięcy. Wobec tego ta zapowiedź końca Artafaktów oznacza tylko tyle że kiedyś się skończą - co było wiadomo już na samym starcie :) Te 30 tytułów wydawali przez 7 lat więc przez następne 7 koncepcja im się zmieni pewnie po drodze jeszcze kilka razy - wystarczy popatrzeć na Ucztę Wyobraźni która również miała zostać uśmiercona ok. 50 tomu a mamy już wydanych 20 kolejnych tytułów w serii :)
Tak jak mówisz - seria wychodzi od 7 lat, skoro są na półmetku, to czeka nas kolejne 7 lat. W tym czasie w Magu koncepcje mogą się zmienić pięćdziesiąt razy (no nie jest to wydawca, którego można "trzymać za słowo", w tym przypadku lepiej jeśli zapowiedzi nie dotrzyma i Artefakty pociągnie dalej).
UsuńŚwietna książka, przy okazji pokazująca potencjał czegoś, co przed Pohlem wydawało się mieć niewielki potencjał (znaczy, rozrywkowy duży, ale treściowo niezbyt). To jest przecież kundel książki psychologicznej, owszem, ale ze space operą. Duuużo później podobne podejście można znaleźć u Reynoldsa i paru podobnej proweniencji autorów.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, strasznie żałuję, że Pohl u nas wydawniczo jest traktowany po macoszemu i tak niewiele jego tekstów znamy.
Rozumiem, że znasz kolejne odsłony cyklu, bo po lekturze pierwszej nie jestem w stanie powiedzie czy to bardziej hard SF, czy space opera. Ale opisy kolejnych części faktycznie bardziej zalatują operą.
UsuńNo, Reynolds jest debeściak, acz sam uważam, że najlepiej psychologię bohaterów oddaje VanderMeer (jak mnie Mag wkurza, że nie chce wydać w Uczcie Wyobraźni "Dead Astronauts" i kolejnych książek tego autora).
A co do Pohla, to poza Gateway, coś tam wydaje Sedeńko, dawniej także wydawali inni. Ale - co ciekawe - głównie rzeczy, które Pohl popełnił we współpracy z innymi autorami: Cyrilem M. Kornbluthem ("Handlarze kosmosem", "Powrót do gwiazd", "Wilczojad"), Arthurem C. Clarke ("Ostatnie twierdzenie") czy Lester del Rey ("Dopuszczalne ryzyko"). W każdym razie, niech Mag wyda chociaż Gateway w całości - będę happy.
Tak, znam wszystko to, co wydał Sedeńko - i całość zdecydowanie przesuwa się w stronę space opery. Jest słabsza, choć wciąż daje się czytać, a momentami jest bardzo dobra.
UsuńSpółki Pohla z innymi autorami trudno mi ocenić, znam jedynie "Handlarze kosmosem", która to książka moim zdaniem dosyć brzydko się zestarzała. Za to "Człowiek Plus" - wciąż ma moc i żałuję, że nikt nie wydał drugiej części. No i Pohl ma na koncie sporo książek samodzielnych. Myślę, że w porywach to autor dużego kalibru.
Brakuje mi recenzji tych antyków od Sedeńki, dlatego kupuję niewiele, bo jednak ryzyko wtopy spore. Dzięki za polecenie "Człowieka plus" - poszukam.
UsuńNie znałam wcześniej tej książki, ale brzmi jak idealna dla mnie. Ciekawa jestem nowego wydania. :)
OdpowiedzUsuńBierz, bierz. Sądzę, że są tam też wątki, które spodobają się kobiecie.
UsuńStaroć, a bohater jeszcze mniej przyjemny niż Complain z Non Stopu. W zasadzie gadzina.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetna książka.
Gateway jest planowana jako baza wokółksiężycowa. Ale myślę, że nie ma to związku z książką Pohla.
Ja odbieram bohatera inaczej - może zbyt litościwie :D Nie widzę tu "gadziny", tylko człowieka z pewnymi problemami psychicznymi mającymi korzenie w dzieciństwie. On swoje niegodziwe posunięcia przeprowadza nie dlatego, że jest planującym psychopatą. On jest tchórzem, człowiekiem impulsywnym, stąd wynikają pewne zachowania. I żałuje tych swoich świństw.
UsuńPowieść rzeczywiście doskonała, a Robinette Broadhead jest po prostu człowiekiem, a nie pomnikowym herosem.
UsuńJest bohaterem literackim, a nie tylko książkowym :D
UsuńKolejna książka kupiona w ciemno, tylko na podstawie recenzji pana Pawła :) Teraz poleży na mej kupce wstydu pewnie z rok albo i dłużej :D
OdpowiedzUsuńEee, to mało stron ma :)
UsuńA tak z innej beczki - może Pan polecić jakiś blog książkowy, na którym recenzowane byłyby książki popularnonaukowe z dziedzin takich jak biologia, chemia, fizyka, astronomia itp.? Coś w rodzaju Pańskich bezlitosnych i uczciwych recenzji książek historycznych :-)
UsuńKsiążki popularnonaukowe z różnych dziedzin:
Usuńhttps://www.madreksiazki.uj.edu.pl/
Innych nie znam.
Nie wiem czy tu jeszcze zajrzysz, ale wrzucę tego bloga o ksiązkach naukowych:
Usuńhttp://naukowadzungla.pl/