Bardzo dobra rzecz. Najpierw kilka słów o autorce, bo to wiele wyjaśnia. Mary Dorii Russell wychowała się w rodzinie katolickiej, ale od religii odeszła. Ponownie zainteresowała się nią, kiedy już miała dzieci – wgłębiła się, bo chciała zobaczyć, co z treści religijnych warto przekazać kolejnemu pokoleniu. Początkowo oczywiście był to katolicyzm, ale ostatecznie – po wielu latach poszukiwań – przeszła na judaizm (w 1993 roku). Z wykształcenia jest „podwójnym” antropologiem – kulturowym i biologicznym. Naukowo zajmowała się neandertalczykami. Z tego wychodzi, że jej dwie pasje to religia i „obce” inteligentne gatunki. I to właśnie połączyła we Wróblu.
O co chodzi w powieści – nie jest to spojler, bo już na pierwszej stronie, w prologu mamy wyjaśnione – ludzie odkrywają planetę położoną względnie niedaleko, najwyraźniej zasiedloną przez inteligentny gatunek. Oczywiście zostaje zorganizowana wyprawa – ale nie przez jakiś rząd, lecz przez Kościół, konkretnie zakon jezuitów wysyła na Rakhat (jak nazwano ową planetę) misjonarzy, albo i nie misjonarzy (str. 7: Jezuiccy uczeni podjęli misję na Rakhat, by poznawać, a nie nawracać. ... Wyprawili się na Rakhat ... dla większej chwały Bożej. Nie zamierzali nikogo skrzywdzić).
Sama ekspedycja nieco niedzisiejsza, tym bardziej nie przyszłościowa, to raczej kłaniają się czasy Juliusza Verne; chodzi np. o wyposażenie, o przygotowanie uczestników, o ich dobór – taka trochę wyprawa na pałę w nieznane.
Anglosaskie okładki takie trochę na jedno kopyto... |
Akcja powieści toczy się na dwóch przeplatających się polach czasowych (bardzo podobnie do powieści, o której niedawno pisałem: Gateway. Brama do gwiazd Frederika Pohla; zresztą podobieństw jest więcej, moim zdaniem Russell ewidentnie inspirowała się Pohlem). Pierwsze zaczyna się w 2019 roku, drugie w 2059. Głównym bohaterem obu jest jezuita, ojciec Emilio Sandoz. W 2019 roku widzimy Emilio – młodego, przystojnego, energicznego, sympatycznego duchownego i jego równie fajnych przyjaciół przygotowujących się do misji na Rakhat. Jednak warto dodać, że Sandoz ma predyspozycje do bycia guru sekty. Czterdzieści lat później mamy tego samego, lecz nie takiego samego Emilia – widzimy człowieka złamanego, wręcz zniszczonego psychicznie i okaleczonego fizycznie, już nie jest charyzmatyczny, budzi litość i pogardę. Jego przyjaciół nie ma. Co się stało na Rakhat?
Wróbel jest bardzo popularny we Francji, tu okładki: z 2001 i ebookowa z 2017 |
Do tej wiedzy zbliżamy się powoli. I zygzakiem; co jakiś czas dostajemy informacje burzące nasz dotychczasowy obraz wydarzeń, w szczególności roli Sandozy. Nieraz autorka wręcz nas lekko usypia obyczajówką, by nagle jednym zdaniem postawić czytelnika na baczność. Owszem, obyczajówką, bo mało tu technologii, ta jest trochę na uboczu zainteresowań Russell. Bardziej ją interesuje psychologia, oczywiście teologia, relacje międzyludzkie, relacje między Obcymi, relacje ludzie – Obcy, a nawet problemy z zachowaniem celibatu. Nieco to przypominało pisarzy latynoamerykańskich lub – na gruncie SF – wspomnianego Pohla, albo powieść Molly Gloss Światło dnia.
Bardzo interesująca kreacja Obcych, którzy na pozór są nam bliscy, a w rzeczywistości bardzo dalecy. Właściwie to tak teraz siedzę i myślę: bliscy czy dalecy? Dla obu wersji znalazłbym argumenty, przy czym początkowo przeważa bliskość, a im bliżej końca, tym więcej obcości. I żeby uzyskać ten efekt, Russell wcale nie musiała wymyślać nie wiadomo czego, widać wiedza antropologiczna zrobiła swoje.
Jeszcze Francja: 2017 i 2019 |
Ogólnie odniosłem wrażenie, że Wróbel to boksowanie się Russell z religią, a konkretnie z chrześcijaństwem. Bo pokazuje, że nie każda religia jest dla każdego – chrześcijaństwo (także islam, buddyzm) to religia misyjna, co innego judaizm. Żydzi nie mają potrzeby nawracania nieżydów – nie zabraniają przechodzić na judaizm, ale nie namawiają, nie prowadzą misji (paradoksalnie, jedną z bohaterek powieści, „misjonarką”, jest żydówka).
Powieść dobrze napisana, dojrzała, inteligentna i – jak to Wojtek z wydawnictwa Terminus określił na instagramowym profilu SeCzytam – wstrząsająca. Czy dobre SF, to już rzecz dyskusyjna. Tym niemniej gorąco polecam. I zalecam: nie sugerujcie się blurbem z ostatniej strony okładki, to pisał jakiś wybitny oszołom, który zapewne nawet nie przeczytał Wróbla (jego zdaniem to skrzyżowanie Imienia róży z serialem Ptaki ciernistych krzewów).
Jeszcze jedno wydanie francuskojęzyczne, tym razem kolekcjonerskie z kanadyjskiego Quebecu. Obok Rumunia |
A tak na koniec warto dodać, że pomysł Mary Dorii Russell nie jest jakąś nowinką w SF, bo znacznie wcześniej powstała powieść Kwestia sumienia Jamesa Blisha (wydana w 1958 roku, nagrodzona Hugo w 1959, niedawno wznowiona w serii Wehikuł Czasu wydawnictwa Rebis). U Blisha ojciec Ramon Ruiz-Sanchez – znowu jezuita, znowu Latynos – na obcej planecie bada miejscowy inteligentny gatunek.
Wróbel i jego kontynuacja, Dzieci Boga, to niestety jedyne dzieła SF Mary Dorii Russell, poza nimi napisała kilka powieści historycznych. Cykl Emilio Sandoz miał doczekać się serialu, ale chyba na zapowiedziach (z 2014 roku) się skończyło...
OCENA: 8/10.
M. D. Russell, Emilio Sandoz, t. 1: Wróbel, tłum. A. Polkowski, wydawnictwo Zysk i S-ka (seria: Kameleon), Poznań 1999, stron: 492.
O pacz pan, właśnie się zabrałem za tę książkę. Kiedyś ją kupiłem po jakimś twoim komentarzu na Katedrze i tak sobie czekała na lepsze czasy. Zobaczymy jak będzie.
OdpowiedzUsuńŁap drugą opinię, Wojtka z wydawnictwa terminus:
Usuńhttps://www.facebook.com/seczytam/posts/pfbid0jC26ygKXZLryaBM4uwqHkJNYiUJLoZ8tEDnXMEHKSAmDZcyrqQ9rzBBScrYjwp9ml?comment_id=673153830891053
Lubię tę serię, bo można się w niej natknąć na takie właśnie rarytasy.
OdpowiedzUsuńFakt, ale przez okładki, blurby zacierające przynależność gatunkową, można przegapić ciekawe książki. Dlatego teraz skupuję stare pozycję z serii Kameleon Zyska i jej bliźniaczki - serii Salamandra z Rebisu.
Usuń