Bo ja wiem czy podobało mi się... Teraz pewnie myślicie: no jak, głuptaku, nie wiesz czy ci się podobało? No nie wiem. Pewne elementy były niezłe i nawet jak sobie przypomnę to mnie bawią, ale podczas oglądania momentami przynudzało. Może to jest lepszy film po seansie, niż podczas seansu?
Co to jest „Minecraft” pewnie każdy wie, nawet jeśli nie grał – ja nie grałem, bo jakoś gry to nie moja bajka. W każdym razie, chyba każdy kojarzy ten śmiesznie kwadratowy świat (wiem, że w filmie zamiast kwadratów są sześciany foremne, ale dalej piszę o kwadratach, bo jestem humanistą i mogę). Humorystyczne jest już samo zrobienie z tego filmu aktorskiego, a nie animacji.
Te kwadratowe zwierzątka są zabawne (nawet jeśli gesty kanciatej lamy przypominały osła ze Shreka). Zabawny jest też Jason Momoa, który gra Garretta, nieudacznego nerda wyglądającego jak gwiazda muzyki pop z lat siedemdziesiątych. Uśmiech wywołuje również Dawn, która ze względu na szczupły rynek lokalny, prowadzi dwie działalności gospodarcze: pośrednictwo nieruchomości i... mobilne ZOO (zamawiasz ZOO, a ona przywozi ci zwierzaki pod dom). Podobnie życzliwy grymas twarzy wywołują Marlena, dyrektorka szkoły i jej nowy przyjaciel.
Wielu widzów bawił chyba Steve, którego gra Jack Black, ale to w połączeniu z całością jego kariery aktorskiej, której najzwyczajniej nie znam (oglądałem z nim zero filmów), więc mnie ten bohater jakoś wielce nie rozweselał.
Problem jest też taki, że po pierwsze, większość tego, co zabawne, jest w naszym świecie, a akcja toczy się głównie w kwadratowym, po drugie, jak napisałem: wywołuje życzliwy uśmiech. „No fajne to, niegłupie” – ale żeby człowiek tak chociaż z raz nie uśmiechał się, tylko ryknął po całości, to co to, to nie. Żeby dać etykietkę „świetna komedia”, jednak jest trochę za mało śmiesznie.
To może fabuła nam wynagrodzi? Drużyna bohaterów (tzn. początkowo jeszcze nie drużyna, tylko przypadkowy zbiór postaci) z naszej Ziemi dostaje się do owego kwadratowego świata. Żeby wrócić, muszą zdobyć magiczny duperel – kwadratową kulę (w kwadratowym świecie nawet kula jest kwadratowa), bo ten, który mieli, przypadkowo zniszczył fajtłapa Garrett. Pomaga im Steve, Ziemianin od dawna żyjący w kanciatym świecie.
Za czarny charakter robi wiedźma Małgosia, władczyni piglinów, która również chce zdobyć kulę. Potrzebuje jej do zablokowania światła słonecznego i zmienienia kwadratowego świata w typową, mroczną krainę zła. Małgosia dysponuje niesamowitą bronią w postaci... Potężnego Wieprza (i to chyba jest najzabawniejsze). Mnie ta wiedźma przypominała Gul’dana z filmu Warcraft. Początek, ale pojęcia nie mam czy to żart, czy twórcy kpią z Warcrafta, czy też Małgosia została przeniesiona z gry Minecraft (kurcze, nikt mi nie wyjaśnił, więc nie wiem czy powinienem się śmiać).
Jak widać, fabuła jest dość daleka od oryginalności (jak mawia przysłowie: gdzie scenarzystów pięciu, tam nie ma co oglądać). Bohaterowie też – i pewnie o to chodziło, to takie życzliwe i delikatne kpienie z szablonowych postaci fantasy.
Mnie Minecraft kojarzy się z różową (zanim któraś z pań ryknie śmiechem, proszę pamiętać, że mężczyźni rozróżniają tylko trzy kolory, więc tu i tak wszedłem na wyżyny) kurteczką Garretta – niby to zabawne, ale nie za bardzo, żarty raczej grzeczne, przemoc umowna. Ot, kino familijne.
Po zakończeniu seansu film bardzo szybko ulatuje z czaszki. W głowie zostaną kanciate zwierzaczki, Jason Momoa w dziwnym wdzianku i może ze dwa żarty. Trochę mało, ale z drugiej strony znika wszystko to co przynudzało (i pewnie dlatego Minecraft zdaje się lepszy po obejrzeniu, niż podczas oglądania).
Dzieło z gatunku: można obejrzeć (zwłaszcza z dziećmi), ale nie trzeba.
OCENA: 5/10.
Minecraft. Film (2025).
Tytuł oryginalny: Minecraft.
Reżyseria: Jared Hess.
Scenariusz: Chris Browman, Hubbel Palmer, Neil Widener, Gavin James, Chris Galletta.
Produkcja: USA, Szwecja, Kanada, Nowa Zelandia.
Zob. też:

.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz