Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 stycznia 2017

Czym mnie dręczyli w szkole, czyli TAG lekturowy

Kasia z Kącika z książką zaprosiła mnie do TAG-a lekturowego. To jedziemy:


1. Moja ukochana lektura szkolna to...

O rany, nie bardzo już pamiętam, które książki były lekturami, a tym bardziej na jakich etapach edukacji. Z etapu dziecięcego przychodzą mi do głowy Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren i Pan Kleks Jana Brzechwy.

Z młodzieżowego coś Edmunda Niziurskiego, chyba lekturą był Sposób na Alcybiadesa – choć bardziej podobały mi się inne jego książki: Siódme wtajemniczenie (to ze względu na humor),  zbiór opowiadań Trzynasty występek (bardziej poważna tematyka) oraz Szkolny lud, Okulla i ja (do dziś używam zwrotu „szufelska sprawiedliwość”: Byłeś zamieszany w drakę — podlegasz karze. Nieważne czy ty napadłeś, czy ciebie napadli, czy ty ukradłeś, czy tobie ukradli :D ). Lekturą była chyba też książka tego autora, której wyjątkowo nie trawię – socrealistyczny gniot Księga urwisów.
I – tu zaskoczę panie – przeczytałem (nie raz) cały cykl o Ani z Zielonego Wzgórza. Długo tego do rąk nie brałem, aż podczas wakacji – po przerobieniu biblioteczek prababci i różnych ciotek – została do czytania tylko ta „dziewuszyńska” literatura. Okazało się całkiem przyjemną lekturą.

Z klasyki w podstawówce numerem 1 była Trylogia Sienkiewicza (lekturą był chyba tylko Potop). Dziś bardziej cenię inne pozycje: Lalka Prusa, Chłopi Reymonta oraz Mistrz i Małgorzata Bułhakowa. Książki Orwella Rok 1984 i Folwark zwierzęcy na pewno dziś są lekturami, ale czy były jak chodziłem do szkół, pojęcia nie mam.

I oczywiście mity greckie i rzymskie, które czytałem w iluś opracowaniach – Parandowskiego, Markowskiej, Gravesa, Stabryły, Chadzinikolau, Żylińskiej...


2. Najgorsza lektura szkolna, jaką przeczytałem, to...

O tym już kiedyś pisałem: romantyzm po całości. Gdyby to ode mnie zależało, zostawiłbym na liście lektur ze dwa fragmenty Pana Tadeusza i Zemstę Fredry. Reszta w pisdu, bo – moim zdaniem – te przestarzałe bzdety mogą jedynie zniechęcić do czytania. Podobnie zresztą Żeromski.

Nie pamiętam czy w moich czasach było to jeszcze lekturą (wcześniej na pewno), ale przeczytałem takiego gniota: Jak hartowała się stal Nikołaja Ostrowskiego – socrealistyczny pean na cześć komunizmu i Armii Czerwonej. To chyba jedyna książka, którą wywaliłem do śmieci.
Na pewno za to lekturą był inny radziecki gniot, o wspaniałym życiu pionierów: Timur i jego drużyna Arkadego Gajdara. Bleeee.


3. (Pierwsza) lektura, której nie przeczytałem, to…

Pierwsza? Hmmm, a co z romantyzmu jest pierwsze przerabiane? Bo przeczytałem tylko Grażynę i Konrada Wallenroda Mickiewicza oraz Balladynę Słowackiego – te dałem radę ze względu na niewielką objętość. Nie czytałem Pana Tadeusza, Dziadów, a Słowacki to nawet nie wiem co jeszcze napisał i niespecjalnie mnie to interesuje :D Słyszałem jeszcze takie nazwisko jak Norwid, ale z czym się to je, pojęcia nie mam :D

Wiem, że Mickiewicz napisał jeszcze coś takiego jak Reduta Ordona, bo w podstawówce przerabiało się to – co oddaje stosunek młodzieży do romantyzmu – na Redutę Kondona i smarowało się na drzwiach w toaletach wierszyk (będzie wulgarnie):
Wstąpiłem na działo,
a działo wyjebało.


4. Lektura szkolna, którą przeczytałem więcej niż raz, to...

Wiele było takich książek. Większość lektur przeczytałem zanim były przerabiane – skutek dobrze zaopatrzonej biblioteczki rodziców. Potem, jak dochodziło do przerabiania, najczęściej powtarzałem.

Jeszcze dziś do niektórych wracam, zwłaszcza do Chłopów Reymonta. Nieraz, jak jestem zmęczony i nie mam ochoty na zaczynanie nowej książki, a potrzebuję przeczytać kilka stron przed zaśnięciem, biorę Chłopów, otwieram na chybił trafił i czytam. Drugą taką książką są Przygody dobrego wojaka Szwejka, ale tu znowu nie pamiętam czy to była lektura szkolna.


5. Lektura szkolna, do której wróciłem po latach...

Chyba takiej nie ma. Są książki, o których już pisałem, wciąż obecne w moim życiu, natomiast nie kojarzę ani jednej przeczytanej w szkole, do której wróciłbym po wielu latach.


6. Lektura szkolna, którą przeczytałem zanim dowiedziałem się, że jest lekturą, to...

Większość. Oczywiście były wyjątki, z tego co pamiętam: romantycy, Żeromski i – zapomniałem o tym tytule przy punkcie 2 – Odprawa posłów greckich.


7. Lektura szkolna, którą udało mi się przeczytać dopiero niedawno, to...

Nie ma takiej pozycji. Natomiast za moich czasów lekturą nie były Opowieści z Narnii (a teraz chyba są) - przeczytałem je jakiś czas po skończeniu szkoły średniej.


8. Lektura szkolna, która powinna zniknąć z kanonu, to...

A to jeszcze raz to samo – większość romantyków. Nudne, ciężkostrawne, nijak mające się do współczesności. Tylko zniechęcają młodych ludzi do czytania. Pan Tadeusz – precz, Dziady – precz (precz też precz :D ).


9. Książka, która według mnie powinna być lekturą szkolną, to...

Czyli książka, która nie jest lekturą, a być powinna? Nie mam pojęcia, nie wiem co teraz przerabia się w szkołach. Zresztą nawet gdybym wiedział, to od dawna nie siedzę w literaturze dziecięcej i młodzieżowej. Nie mam nawet pojęcia co mogłoby spodobać się urodzonym w XXI wieku.


10. Lektura dowolna to ostatnia lektura przerabiana w czerwcu na języku polskim. Nauczyciel nie podaje żadnych wytycznych, uczeń sam wybiera książkę, którą chce przeczytać i przedstawić klasie. Co sądzisz o idei "lektury dowolnej"?

Bardzo dobry pomysł, wyjście poza czytanie przymusowe. A jak to wygląda w praktyce? Ile czasu ma uczeń na prezentację takiej lektury? Bo jeśli łącznie jest to jedna lekcja, czyli 45 minut podzielić między 25 uczniów, to jakoś traci sens...

18 komentarzy:

  1. Fajnie, że zrobiłeś ten TAG :)
    Widzę, że romantyzm naprawdę wyjątkowo Ci nie podpasował, sama za nim nie przepadałam, ale byłam z tych czytających niemal wszystkie lektury. Swoją drogą nie wiem, z którego jesteś rocznika, ale u mnie Potop przerabiany był dopiero w połowie LO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Potopem masz rację, był w LO, tyle że ja przeczytałem w podstawówce.

      A reumatyzm jest okropny :D Zamiast tej kiszki powinno być więcej lektur współczesnych. Nota bena, gdzieś w necie widziałem zestawienie tematów maturalnych z bodajże 8 lat i stosunek romantyzmu do literatury współczesnej był 7:2. Bez jaj, szkoły chyba nie są od tego, żeby wypuszczać ludzi osadzonych mentalnie w XIX wieku.

      Usuń
    2. Coś w tym jest, że szkoła jest zafiksowana na punkcie romantyzmu, u mnie z współczesnej literatury jakoś kiepsko było, bo nie kojarzę zbyt wielu książek. Czwarta klasa LO upłynęła w połowie pod hasłem II WŚ, aż do przesady.

      Usuń
    3. Pisząc o współczesnej literaturze mam na myśli okres po 45 roku, a może jeszcze później - gdzieś od lat 70. Nie wiem czy jeszcze tak jest, ale kiedyś długo wałkowano epoki od starożytności po Młodą Polskę, a na współczesną zazwyczaj czasu zabrakło.

      Nie do końca zgadzam się też z przerabianiem (to raczej o etapie LO) wyłącznie wielkich dzieł. Dlaczego na liście lektur nie ma prawie literatury popularnej - dobrej powieści historycznej, kryminału, fantastyki? O, tak do pkt. 9, świetnie na lekturę nadaje się "Czarnoksiężnik z Archipelagu" - umiarkowana objętość, wartość literacka, świetne tłumaczenie Barańczaka. Albo tejże autorki "Lewa ręka ciemności" - te same zalety (tłumacz: Lech Jęczmyk).

      Usuń
    4. Zrozumiałam o co Ci chodziło, miałam tylko na myśli, że u mnie w IV klasie przerabiana była literatura wojenna i na tę po 45. zwyczajnie brakło czasu. Z tych, które dobrze pamiętam i sobie cenię to "Władca much" i książki Orwella. Generalnie uważam, że nacisk jest kładziony nie na taką literaturę, jak być powinno. Zwłaszcza że nastolatek nie zachwyci się i pewnie też nie zrozumie w pełni połowie tego co jest właśnie "przerabiane", bo czasem trudno to nawet nazwać omawianiem.

      Usuń
    5. No właśnie, zazwyczaj na literaturę (podobnie z historią) po 45 roku brakuje czasu. A obecny rząd pewnie sprawi, że będzie jeszcze gorzej - wystarczyło mi info, że na biologii ograniczają nauczanie o ewolucji i ochronie środowiska - nie będę sprawdzał co jeszcze wymyślą, bo szkoda sobie nerwy szargać.

      Władca much jest lekturą? Kiedyś nie było, ale to akurat super.

      Usuń
    6. O obecnie zaproponowanym programie nauczania i listach nowych lektur wolę się nie wypowiadać, bo mi ciśnienie skacze...

      I nie mam pojęcia, jak wygląda obecnie sprawa z Władcą much, od mojej przygody z LO minęło sporo czasu ;) Wtedy też Władca nie był na liście obowiązkowej, tylko uzupełniającej, a że byłam w klasie z rozszerzonym polskim i miałam naprawdę świetną polonistkę, to nam go wprowadziła.

      Usuń
  2. Nudne lektury nie zniechęcą do książek, ponieważ czytanie się wynosi z domu, a nie ze szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc po mnie, masz rację - moi rodzice czytali, moi dziadkowie czytali, moi pradziadkowie czytali. Ale kiedyś musiało się to zacząć, ktoś był pierwszy = nie wyniósł tego z domu. Być może szkoła ma mniejsze znaczenie, niż dom rodzinny, ale nie wierzę, że w ogóle go nie ma.

      Usuń
  3. Może być szkoła, może być dom. Ważne, aby zacząć mozliwie wcześnie, najlepiej w dzieciństwie, bo potem to już trudno zarazić się miłością do książek i czytania. A tak w ogóle z Twojego TAG-u lekturowego wynika, że mamy podobne gusta i doświadczenia lekturowe :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do listy lektur które powinny zniknąć raz na zawsze dodałabym też te wszystkie koszmarne nowelki: Antki, Janki Muzykanci, Dymy i Nasze szkapy. Zgroza, zgroza. Miałam 10 lat gdy mnie tym męczono i śmiem twierdzić, że to doświadczenie pozostawiło trwałą rysę na mózgu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co Ty opowiadasz? Chcesz dzieciom odebrać tak piękne sceny, jak Rozalka wsadzona do pieca na trzy zdrowaśki? Albo jakże na czasie, dające odpór oszalałym feministkom, przemyślenia Antka po wystruganiu wiatraka (Cóż to była za radość! Teraz brakowało Antkowi tylko żony, żeby mógł ją bić, i już byłby z niego prawdziwy młynarz!) :D

      Usuń
  5. "Szkolny lud, Okulla i ja" przeczytałem chyba z pięć razy, tak samo jak "Niesamowite przypadki Cymeona Maksymalnego", ale za mojego dzieciństwa lekturami nie były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cymeona Maksymalnego nie kojarzę, a musiałem czytać, bo przerobiłem chyba wszystko Niziurskiego... Pesel robi swoje :D

      Usuń
  6. Z kanonu lektur wyrzuciłbym "Nad Niemnem". No chyba że wyszłaby wersja mini, w której pominięto by wszystkie opisy, a reszta byłaby dla szczególnie zainteresowanych tematem:D Męczy mnie to, że nie przeczytałem "Nad Niemnem". Obiecuję sobie, że kiedyś do niego wrócę, ale póki co nic z tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle to szkoda, że nic nie piszesz :) Chętnie poczytałbym Twoje opinie, zwłaszcza na temat książek historycznych :)

      Usuń
    2. Jest taki serial ;) "Nad Niemnem" ;) Tam pominęli te wszystkie opisy, a zostawili dobre dialogi.

      Usuń
    3. No zatarłem się z pisaniem, ale taki lajf - trzeba zarobić na papu dla siebie i 5 psów :D

      Usuń