Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 lipca 2018

Nowe komiksy z wikingami


Od mojego przeglądu biblioteczki wikingofila minęło nieco czasu, więc częściowo już jest nieaktualny. Moda na wikingów nie mija, wciąż się ukazują nowe pozycje. To kilka propozycji komiksowych z ostatnich miesięcy.


Dzięki wydawnictwu Egmont pod koniec czerwca dostaliśmy pierwszy tom cyklu Northlanders Ludzie północy. Oryginalnie, w USA, wydawało to wydawnictwo DC (naturalnie imprint Vertigo). W latach 2008-2012 ukazało się tam pięćdziesiąt zeszytów zebranych potem w trzech grubych tomach. Po polsku na razie dostaliśmy tom z podtytułem Saga anglosaska. Kolejne (Saga islandzka i Saga europejska) jeszcze w tym roku – tom 2 we wrześniu.


Jak tylko zobaczyłem tytuł, okładkę – są wikingowie, decyzja „bierę”. Nawet nie sprawdzałem co konkretnie jest między okładkami. I w pierwszym momencie nieco się rozczarowałem, bo liczyłem na jakąś monumentalną opowieść, a okazało się, że to zbiory opowiadań są. Więc do czytania usiadłem nieco skrzywiony. Ale po chwili robię „łał, kurde, dobre to jest”.

W tomie mamy pięć opowieści – dwie długie, dwie krótkie i taki szorcik. Ich akcja toczy się w różnych stuleciach, w różnych rejonach, łączą je jedynie wikingowie. I scenarzysta. Bo rysownicy już się zmieniają, choć nie zmieniają się dwie rzeczy: wszystkie historie zostały świetnie zilustrowane a wszystkie ilustracje utrzymane są w tym samym, mrocznym klimacie.

Pierwsza opowieść umieszczona została w końcówce VIII wieku – 793 rok i najazd wikingów na klasztor na wyspie Lindisfarne. Ale głównym bohaterem nie jest wiking, lecz saski chłopiec, który z rodziną żyje nieopodal klasztoru. Chłopiec – w przeciwieństwie do swojego ojca i brata – niespecjalnie kocha chrześcijańskiego Boga...

W drugiej opowieści przenosimy się do 868 roku. Osada duńska na północy Anglii. Mężczyźni „wybyli” na wiking, a na osadę napadają Anglosasi. Trzy kobiety stają do walki.


Moim zdaniem to najlepiej zilustrowana opowiastka. Choć dzieła Danijela Žeželja są najmniej realistyczne, to jednak najbardziej klimatyczne. Oglądacz ma wrażenie, że wciąż panuje ciemność, a bohaterowie są ledwo oświetleni blaskiem księżyca czy ogniska. Mroczne senne koszmary – z tym mi się kojarzyła ta opowieść.


Kolejny akt – rok 980. Zaczynamy w Bizancjum, potem przenosimy się na Orkady. To najdłuższa opowieść (prawie 190 stron). Swen służy w gwardii wareskiej cesarza bizantyjskiego. Dowiaduje się, że na dalekich Orkadach zginął jego ojciec, a ziemie i majątek przejął stryj Gorm. Swen decyduje się na powrót do północnej ojczyzny. Przez całą opowieść czytelnik zastanawia się, po jakiego właściwie diabła wrócił – władzy nie chce, północy nie lubi, niby chce pieniędzy, ale właściwie ich nie potrzebuje. A za sobą, w Bizancjum, zostawił wygodne życie. Czy motywacje Swena staną się dla czytelnika jaśniejsze? To już trzeba przeczytać.


Następny jest wspomniany szorcik. Rok 990. Hebrydy Zewnętrzne. Pięknie narysowany, ale fabularnie jakoś taki zbyt pośpieszny i z nijakim zakończeniem.

Na koniec przenosimy się do XI wieku (1014 rok) i do Irlandii (przyznam, że zawsze mam problem czy „do” czy „na”; do Irlandii – jeśli chodzi o państwo, ale logika mi mówi, że „na” Irlandię jeśli chodzi o wyspę, jednak z drugiej strony, jakoś „na Irlandię” zgrzyta mi w uszach). To druga z długich opowieści (140 stron).


Mamy tu coś na kształt kryminału. Ktoś morduje Skandynawów, którzy osiedlili się na wyspie – oczywiście osiedlili się, bo najpierw jej część podbili, są okupantami. Fabułę śledzimy zarówno „oczami” samego zabójcy, jak i ścigającego go wikinga Ragnara Ragnarsona. Bardzo zaskakujące zakończenie, którego oczywiście zdradzał nie będę.


Oczywiście polecam zakup – dla ilustracji, ale także scenariusza. Dla wikingofila pozycja obowiązkowa.

Ocena: 8/10
Ludzie północy, t. 1: Saga anglosaska, wydanie oryginalne: DC – Vertigo, wydanie polskie: Egmont, Warszawa 2018, stron: 464.
B. Wood – scenariusz, tłum. P. Braiter.
D. Ormston, D. Žeželj, D. Gianfelice, M. Churchland, R. Kelly – rysunki.



O mandze Saga winlandzka już pisałem przy okazji przeglądu biblioteczki wikingofila. Od tamtej pory dostaliśmy dwa kolejne tomy. Zaczęło się dobrze, a w kolejnych tomach jest jeszcze lepiej. Makoto Yukimura zaplanował Sagę na wielotomową opowieść, więc ma czas, żeby nam przybliżyć bohaterów. Zresztą to jest to, co podoba mi się w mangach – zazwyczaj bohaterowie nie tylko mają jakąś psychikę, ale jeszcze dowiadujemy się co ją ukształtowało. I tak samo w tym przypadku – rozumiemy, dlaczego Thorfinn jest taki „wścieknięty”. W Sadze nie ma właściwie ani postaci czarnych, ani białych – są „normalni” ludzie ze złożoną psychiką. Każdy z nich ma jakieś cechy pozytywne i negatywne.


Ciekawe są stosunki między Thorfinnem, a jego szefem Asceladdem. Thorfinn nienawidzi Asceladda i marzy, by go zabić. W drugim tomie dochodzą kolejni interesujący bohaterowie: Thorkell, którego żywiołem jest wojna (walczy po stronie słabszych, nie dlatego, że taki szlachetny, o nie – po prostu, tak jest ciekawiej) i książę Knut (tak, ten Knut, wnuk Mieszka I, późniejszy król Danii, Anglii i Norwegii – przedstawiony jako zniewieściały, acz całkiem bystry młodzian).

W Sadze podobają mi się też rysunki. Jeśli standardową mangę wyobrażacie sobie jako komiks z bohaterami o wielkich oczach, fryzurach „pierun w mietłę strzelił” i niemal identycznych twarzach (różnice dotyczą koloru i długości włosów), to Saga winlandzka nie jest taką mangą. Do tego piękne krajobrazy, dynamiczne walki – czegóż chcieć więcej? Moim zdaniem, to najlepszy obecnie cykl komiksowy o wikingach.


Warto dodać, że długo będziemy się nim cieszyć, bo na razie w Japonii wyszło chyba 21 tomów (piszę „chyba”, bo angielska wiki podaje stan na grudzień 2017 i wtedy było 20 tomów, ale ukazują sie co pół roku – w czerwcu powinien wyjść t. 21). W Polsce dostajemy po dwa tomy oryginalne w jednym woluminie, więc na razie mamy sześć tomów oryginalnych.

OCENA: 10/10.
Makoto Yukimura, Saga winlandzka, t. 1, tłum. R. Bolałek, wydawnictwo Hanami, Warszawa 2017, stron: 452.
Makoto Yukimura, Saga winlandzka, t. 2, tłum. R. Bolałek, wydawnictwo Hanami, Warszawa 2017, stron: 424.
Makoto Yukimura, Saga winlandzka, t. 3, tłum. R. Bolałek, wydawnictwo Hanami, Warszawa 2018, stron: 432.



Non Stop Comics sięgnęło do chyba najbardziej powołanych do pisania o wikingach, czyli Skandynawów. VEI to dzieło szwedzkich artystów. Inaczej, niż pozycje omówione wyżej, tym razem mamy do czynienia nie z komiksem historycznym, lecz fantasy. Grupa wikingów próbuje – skutecznie – dostać się do krainy olbrzymów. Później pojawiają się także bogowie, z Odynem i Lokim na czele.


Scenariuszowo nie ma tu żadnych cudów (mnie jakoś skojarzyło się z Mortal Kombat). Ot, proste, miejscami naiwne young adult. Rysunki pewnie znajdą swoich fanów – takie ładne, sterylne. Więc nie, nie jestem zachwycony tym komiksem. Ale też daleki jestem od potępiania w czambuł. Ot, niewymagająca rozrywka na chwilę. Pewnie kupię kolejny tom.



OCENA: 6/10.
S. B. Elfgren (scenariusz), K. Johnsson (rysunki), VEI, t. 1, tłum. M. Greczichen, wydawnictwo Non Stop Comics, Katowice 2018, stron: 160.




I informacyjnie – Egmont wznawia w integralu polski komiks o wczesnym średniowieczu, o którym pisałem też w przeglądzie biblioteczki wikingofila. Doman, bo o tym komiksie mowa, ma ukazać się 19 września. Tom w twardej oprawie, kreda i dodatki. Łącznie 180 stron. To wszystko za jedyne sześćdziesiąt zł (okładkowo, oczywiście).




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

22 komentarze:

  1. Chyba przestanę do Ciebie zaglądać, bo w końcu naprawdę się złamię i zacznę kupować te komiksy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może niedługo omówię tę zbiorówkę Vertigo od Egmontu, żeby Ci pobudzić apetyt :D

      Usuń
    2. Toż ja cały czas powtarzam, jako człek świadom swoich wad i zalet, że jedną z tych drugich jest zbyt miękkie serduszko :D

      Usuń
  2. Doman wznowiony, toż to piękna wiadomość! A już zastanawiałem się nad kupnem starych zeszytów. N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie wiem czy kupię, bo to wprawdzie historia polskiego komiksu, ale to słabe było nawet jak na lata 80...

      Usuń
  3. Lekko mnie przeraziła ta manga o wikingach, bo tak, miałam wyobrażenie w tym momencie wielkich oczu i fryzur a'la pierun dupnął w szczypiorek... Ufff, dobrze, że to nie takie klimaty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, czytaj. A jak lubisz "Berserka" to obowiązkowo. Saga winlandzka ma poziom najlepszych tomików Berserka.

      Usuń
  4. Uwielbiam Sagę Winlandzką. Czytałam ją na długo, zanim w ogóle zaczęła u nas wychodzić, i chyba w końcu się złamię, zacznę ją zbierać i czytać jeszcze raz... :D Niestety po iluś tomach seria zupełnie zmienia kierunek, a złośliwi określają ją potem jako "Farmland Sagę". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że Farmland, bo przestają fruwać flaki itd. itp. NIe wiem czy zmieni to moje zdanie o Sadze, bo najbardziej wciągające są w niej (chyba) relacje międzyludzkie.

      Czytałaś pewnie Berserka - większość uważa, że fajnie robi się od tomu bodajże 14, kiedy kończą się retrospekcje, bo własnie od tego momentu (do tomu 17 co najmniej - ten dostaliśmy na razie jako ostatni) Guts tnie wszystko równo z murawą, flaki fruwają, posoka się leje :D Osobiście wolałem tomy retrospekcyjne z ciekawie zarysowanymi relacjami między Gutsem, Griffithem, Cascą i pozostałymi członkami Drużyny Jastrzębia.

      Usuń
    2. Dokładnie tak i sporo osób wtedy zaliczyło focha na autora. :) Skoro tak, to nie powinno Ci to bardzo doskwierać, bo psychologia postaci i relacje międzyludzkie dalej są fenomenalne. Mnie ten Farmland na początku przeszkadzał, bo sieczka jednak jest w tej mandze cudowna i trochę tęskniłam. :D Aczkolwiek nie jestem na bieżąco i nie wiem, co tam się teraz dzieje. :)

      Właśnie Berskerka czytałam... tylko do trzeciego tomu. :D Nie podszedł mi, swoje trzy tomy sprzedałam, ale znajomi twierdzą, że trzeba przeczytać więcej i skończyłam w złym momencie. Więc zamierzam zrobić podejście drugie. :) Ja najpierw czytałam Vinland Sagę a za Berskerska chciałam się wziąć, bo porównywano to poziomem. Jeszcze Vagabond jest podobno warty uwagi i zamierzam sprowadzić sobie w sierpniu pierwszy tom, bo to totalnie moje klimaty. :D W Polsce niestety wyszło tylko kilka tomów, a potem wydawnictwo upadło i nie ma szans na kontynuowanie tej serii.

      Usuń
    3. łeeee, tomy 1-3 Berserka są najsłabsze. W 3 jest dokończenie "wprowadzającej" historyjki i początek retrospekcji - ale to mamy Gutsa dzieciaka. Moim zdaniem zrezygnowałaś przed najlepszym :D

      Z ciekawych mang dla dorosłych mogę jeszcze polecić Green Blood - ale to inne klimaty. Nowy Jork w XIX w., wojna gangów.

      Usuń
    4. No tak właśnie mi mówili, ale o tym się dowiedziałam, jak już swoje tomy sprzedałam i jeszcze nie robiłam drugiego podejścia. :D

      To ja mogę polecić Monstera, ale to bardziej kryminał. Ewentualnie jeszcze Atak Tytanów, ale to shounen, aczkolwiek naprawdę dobry i piękna tam rzeź jest. :) Byłam pewna, że to seinen, ale jak teraz sprawdziłam, to jednak klasyfikują jako shounen.

      Usuń
    5. Atak Tytanów zacząłem oglądać anime i to zdecydowanie nie dla mnie. Co prawda nie lubię anime (no, poza Blame!), bo irytuje mnie wrzaskliwość bohaterów - sprawiają na mnie wrażenie nie do końca zrównoważonych, ale z drugiej strony nawet jak anime mi się nie podoba, to potrafię po niej ocenić czy spodoba mi się manga (tak było właśnie z Berserkiem). Atak tytanów raczej mi się nie spodoba :D

      Z mang na razie kompletuję:
      - Berserk.
      - Saga winlandzka.
      - Green Blood.

      Na wypróbowanie czekają (już kupione):
      - mangi Tanabe Gou na podstawie Lovecrafta.
      - All You Need Is Kill.

      Rozważam:
      - Battle Angel Alita - wziąłbym za ceny Blame! (bo to identyczne wydanie), ale wydawca odgraża się, że na to nie będzie rabatów, a ceny spore (jakieś 70-120 zł za miękką i 80-130 zł za twardą oprawę) + cykl wielotomowy (na razie zapowiedzieli, z seriami pobocznymi, 12 tomów). To cenowo pobije na głowę Sandmana, a nie wiem czy jest tego warte...
      - Ku twej wieczności (na pewno kupię pierwszy tom i potem zadecyduję co dalej).
      - Boso na front (jw.).

      Usuń
    6. Ja się w swoim życiu naoglądałam duuuużo anime, ale jak zrobiłam się starsza, to przyznaję, że mnie też to irytuje i właściwie nic już nie oglądam... Teraz niby ruszył nowy sezon Tytanów i próbuję coś z nim podziałać, ale kiepsko mi idzie. :)

      Czytałam All You Need Is Kill i nawet mam tę mangę. Dla mnie nic specjalnego, do przeczytania i zapomnienia. Battle Angel Alita... też rozważałam, ale bardziej interesuje mnie w tej chwili Blame, a i jeszcze chciałam zbierać Pluto, plus Vagabonda, i zaczęłam Sandmana... Drogie to wszystko. :(

      Od autorki Ku twej wieczności czytałam całą inną mangę -- Kształt twojego głosu. Było całkiem spoko, ale nie na tyle, żebym chciała kupować inną jej serie... aczkolwiek czytałam, że to zupełnie coś innego, więc trochę jestem ciekawa. Jak kupisz, to czekam na opinię. :)

      Usuń
    7. Nie wiem czy kupię Alitę, trochę za drogo wychodzi. Raczej poczekam czy wydawcy zmięknie rura i będą lepsze promocje.

      A czytałaś mangi Gou Tanabe wg Lovecrafta? Bo własnie ma wyjść w dużym formacie czterotomowa (u nas w dwóch woluminach) "W Górach Szaleństwa" - ja tam czekam :D

      Usuń
  5. Jeśli tak podoba Ci się Saga winlandzka, to gorąco polecam mangę Vagabond. Kreska i fabuła moim zdaniem jeszcze lepsza.
    https://www.komiks.gildia.pl/komiksy/vagabond/1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ta manga wychodziła w latach 2005-2007, więc pewnie jest już nie do dostania.

      Usuń
    2. Tomy, które wydano w Polsce kupiłem w tym roku na Allegro i OLX. Oczywiście nie były to nówki. Polecam również Hadashi no Gen , Mugen no junin, Planetes, Eden: It's an Endless World ...

      Usuń
    3. A na Planetes to rzeczywiście się trochę czaję :D

      Usuń
  6. Oj, Sagę winlandzką i Vei chętnie bym przytuliła. :D

    OdpowiedzUsuń