Czas akcji można ustalić dość precyzyjnie, bo Związkiem Sowieckim rządzi Jurij Andropow – to jeden z dwóch (drugi to Czernienko) czerwonych carów krótko władających między Breżniewem i Gorbaczowem. Andropow panował przez rok i trzy miesiące, od 12 listopada 1982 do 9 lutego 1984.
Na Ziemię wraca statek kosmiczny z dwuosobową załogą. I pasażerem na gapę. Główni bohaterowie to jeden z kosmonautów, dowódca wojskowej stacji naukowej, piękna lekarka – cywilka ściągnięta do trudnego przypadku i miejscowy lekarz.
Pierwsza mniej więcej połowa filmu, kiedy jeszcze mało się dzieje, naprawdę wciąga. Bardzo dobra praca kamer, odpowiednie oświetlenie, świetne – takie industrialne, brudne wnętrza i tajemniczość tworzą mroczny, klaustrofobiczny klimat, a widz czuje zagrożenie.
Niestety, to wszystko siada, kiedy tajemnica jest już rozwikłana. Bohaterowie nie dość, że zaczynają się zachowywać, jakby im amputowali co najmniej po trzy czwarte mózgów, to jeszcze wchodzą w buty standardowych postaci z takich opowiastek. Nielogiczność poganiana nielogicznością, a głupota głupotą – fajny film zostaje ściągnięty do poziomu amerykańskiego łubudu.
Być może pewną decyzję lekarki tłumaczyłaby retrospekcja, ale trudno wyczaić, że to retrospekcja. W ogóle niesygnalizowana, krótka scena ni z gruchy, ni pietruchy. Sam się zastanawiałem o co tu k... chodzi, że Alosza nagle mówi Nie jestem chłopcem, mam na imię Tatiana. W końcu mnie oświeciło, że to retrospekcja z dzieciństwa lekarki. Inna rzecz, że ta scena może tłumaczyć jedną z jej decyzji, właściwie bez znaczenia dla fabuły, a pozostałe idiotyzmy zostają idiotyzmami.
Ostatecznie dostajemy przeciętniaka, który można obejrzeć, ale nie trzeba. Jeśli lubicie serię Obcy, to polecam. Sputnik, po niewielkich modyfikacjach, mógłby robić za jedną z części tego cyklu. Na Filmwebie ma ocenę identyczną, jak amerykański Life z 2017 roku – oba po 6,3. I tu się zgodzę: to poziom porównywalny z Life, tyle że patrząc całościowo. Bo pierwsza połowa – moim zdaniem – znacznie powyżej Life, druga poniżej.
A jeśli ktoś chce obejrzeć, to jest z napisami na CDA, o tutaj.
PLUSY:
Efekty specjalne – nieustępujące tym made in USA.
Gra aktorska.
Praca kamer.
Muzyka.
Fabuła i klimat pierwszej połowy filmu.
Wtórność.
Słaba druga połowa filmu.
Nielogiczności i diotyzmy.
OCENA: 5/10.
Sputnik (2020), tytuł oryginalny: Спутник.
Reżyseria: Jegor Abramenko.
Scenariusz: Oleg Malowiczko i Andriej Zołotariow.
Produkcja: Rosja.
Myślę że ten film będzie bardzo dobrym urozmaiceniem wieczoru wigilijnego. W sam raz!
OdpowiedzUsuńNo, do opłatka jak znalazł :D
UsuńUm, ten obcy przypomina trochę skrzyżowanie pająka z nietoperzem. Fuj...
OdpowiedzUsuńJakie fuj? Psitulić, pomiziać za uszkiem :D A nie wszyscy "fuj" - to potem ma zaburzenia osobowości i jest złe :D
UsuńPająki i nietoperze są super, a taki mix. <3 Ledwo ostatnio odwiedziłamm znajomego, który ma panią babcię pająka - dziewczyna ma 18 lat i jest cudowna.
UsuńKatrina
UsuńOsiemnastoletniego pająka? To to paskudztwo tak długo żyje?
A no. Samce żyją po kilka lat, samice dużych gatunków często są długowieczne. Ale jest mały haczyk. Im częściej karmisz tym szybszy mają metabolizm i tym szybciej padają. Dlatego im się chyba podaje jedzenie raz na 2-3 tyg.
UsuńNie będę karmił częściej, znaczy w ogóle nie będę karmił pająków :D
UsuńPotworek fajny taki miziasty.
OdpowiedzUsuńCzuć klimat Związku Sowieckiego w tym filmie? W końcu to potencjalnie najciekawsza rzecz, a nie "american heroes", ale mówiący tylko po rosyjsku.
Ta scena z retrospekcją. Czyli Tatiana jest transem? No tego to chyba nie mieli w Sowietach.
Co do klimatu, to raczej amerykański.
UsuńNo nie, spojlera robić nie będę :D
I tak oglądać nie będę.
Usuń