Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 lutego 2021

Ľudo Zúbek, Wiosna Adeli

Chyba dziecinnieję, bo przeczytałem to z przyjemnością. Ludo Zubek (1907-1969) to słowacki powieściopisarz historyczny. Akcja Wiosny Adeli toczy się w latach 1846-1856. To okres kiedy zaczyna tworzyć się naród słowacki. We wczesnym średniowieczu Słowacja należała do państwa wielkomorawskiego, po jego upadku w 906 roku została podbita przez Węgrów. I była częścią Węgier (tzw. Węgrami Górnymi) przez ponad tysiąc lat, aż do roku 1918. Nie była to okoliczność sprzyjająca procesowi narodowotwórczemu, tym bardziej że za miedzą byli inni chętni do „przygarnięcia” Słowaków – Czesi, dla których Słowacy to taka śmiesznie mówiąca odmiana Czechów.

Jako pierwszy językową odrębność Słowaków podkreślał Ludovit Sztur (Ľudovít Štúr) – autor pracy Gwara słowacka albo potrzeba pisania w tej gwarze. Wokół niego skupiła się grupa młodych słowackich inteligentów, których program dotyczył nie tylko spraw narodowych, ale też społecznych (zniesienie pańszczyzny, walka z alkoholizmem).

Na Słowacji Wiosna Adeli była wydawana wielokrotnie, tu wydania z 1968 i 1973 

Właśnie Sztur jest jednym z głównych bohaterów powieści. Ale nie, nie jest to powieść o walce narodowowyzwoleńczej i słowackiej martyrologii, a to za sprawą dwóch bohaterek, bardzo młodych kobiet: Ewy Jonaszówny, córki wiejskiego nauczyciela, która pełni rolę narratora oraz tytułowej Adeli Ostroluckiej należącej do zamożnego rodu ziemiańskiego.

Wydania z 1984 i 2004 

Więc „sprawa słowacka”, choć obecna, a nawet bardzo istotna, nie zdominowała powieści – to raczej obyczajówka z wątkiem narodowym w tle. I jest to młodzieżówka; styl Zubka najbardziej przypomina mi Lucy Maud Montgomery, a w szczególności ostatnią część cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza – Rilla ze Złotego Brzegu (ale to wrażenie może być błędne z upływu czasu, wszak książki Montgomery czytałem pacholęciem będąc).

I jak przez cykl Montgomery, płynie się przez Wiosnę Adeli lekko, bohaterowie są sympatyczni, tylko na końcu mamy nie do końca happy end.

Wydania czeskie z 1960 i 1977 roku

Ogólnie warto przeczytać, przede wszystkim dla informacji historycznych – Słowacja, obok Białorusi, jest sąsiadem, którego przeszłość Polacy znają najmniej.

OCENA: 7/10

L. Zubek, Wiosna Adeli, tłum. E. Witwicka, wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 1975, stron: 264.

W latach siedemdziesiątych wyszły w Polsce jeszcze dwie książki tego autora


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:


11 komentarzy:

  1. Jak tak sobie myślę, to faktycznie o Słowacji nikt nie uczy w szkołach. Ot, no sąsiad nasz i tyle. A jednocześnie dogadujemy się ze Słowakami bez problemu. Sama w Bratysławie byłam kilkukrotnie na wystawie psów, choć zwiedzanie nigdy nam nie wychodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowackie książki można czytać bez znajomości języka :D A jest w książce sporo o Polsce, bo Štúr i jego "wyznawcy" zaczytują się słowiańską literaturą, w tym naszymi romantykami (Štúr znał polski i to bardzo dobrze - uczył się nie tylko mówić po polsku praktycznie, ale też polskiej gramatyki i historii).

      O ile dobrze pamiętam, to Štúr na podstawę literackiego słowackiego wybrał gwarę bliską polskiemu. Pewnie celowo tę, która była najdalsza czeskiemu - wszak Czesi twierdzili wówczas, że mieszkańcy Słowacji to Czesi, a słowackie gwary to dialekt czeskiego.

      Štúr w pewnym momencie nawet próbował dojść do porozumienia z Czechami i proponował stworzenie języka czechosłowackiego, opartego i na czeskim, i na gwarach słowackich, ale Czesi nie byli chętni do takiego kompromisu. Wg czeskich uczonych, stworzenie wspólnego narodu i języka miało polegać na tym, że Słowacy staną się Czechami i zaczną mówić po czesku.

      Stanowisko czeskie miało zresztą pewne poparcie wśród części słowackiej inteligencji, jego zwolennikiem był np. Ján Kollár, panslawista i maniakalny poszukiwacz słowiańskich run, o którym już kiedyś wspomniałem przy okazji omawiania idoli z Prillwitz:
      http://seczytam.blogspot.com/2017/09/o-rzekomym-sowianskim-pismie-1-idole-z.html

      Usuń
  2. Nie dziecinniejesz, wiele osób lubi czytać książki dla młodzieży i oglądać kreskówki. :) Czyli jednym z bohaterów jest znany z historii Sztur. A Ewa i Adela to postacie autentyczne czy autor je sobie wymyślił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adela Ostrolúcka de Osztroluka jest postacią historyczną i rzeczywiście była osobą bliską Štúrowi. Podobnie postacią historyczną jest ksiądz Samuel Štúr, brat Ľudovíta.
      Ewa chyba nie jest postacią historyczną.

      PS
      Jeśli chcesz przeczytać książkę, nie szukaj w necie informacji o losach Adeli i Ľudovíta, bo sobie zrobisz spojlera :D

      Usuń
  3. O rany, a ja w pierwszy momencie gdy spojrzałem na okładkę, pomyślałem, że to powieść jakoś powiązana z tym filmem: https://www.filmweb.pl/film/Adela+jeszcze+nie+jad%C5%82a+kolacji-1977-37489

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że niedawno to oglądałem? Lubię komedie Lipskiego - "Lemoniadowy Joe", "Adela jeszcze nie jadła kolacji", "Tajemnica zamku w Karpatach".

      Usuń
  4. I tym oto sposobem przypomniałeś mi niechcący inną młodzieżówkę: "Trójkolorową kokardę". Tam też pojawia się nieznana w Polsce "kwestia narodowa" na obszarze Węgier.
    I zaraz przypomniała mi się też filmowa trylogia husycka Otokara Vavry. Rzecz ciekawa z różnych względów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójkolorowa kokarda - teraz mi przypomniałeś o istnieniu takiej książki. Czytałem to w szkole podstawowej - nic nie pamiętam :D

      Sprawdziłem tę trylogię husycką Vavry, to lata pięćdziesiąte, chyba nie obejrzę. Zbyt mnie irytuje muzyka w takich starych filmach.

      Usuń
    2. Wiesz, ta trylogia husycka warta jest obejrzenia w celach edukacyjnych🤣🤣🤣 "Krzyżacy" Forda przy tym wymiękają.

      Usuń
    3. Jak znajdę czas, to spróbuję z tą trylogią husycką. Chociaż ja nie za bardzo w filmy, jednak jestem mocno ukierunkowany na słowo pisane :D

      Usuń
    4. To spróbuj z kokardą, skoro dziecinniejesz. Ja tam w ramach dziecinnienia swego czasu przypomniałem sobie (z przyjemnością) Meliklesa Greka, a nawet obejrzałem sobie (z rozbawieniem) filmowe hiciory z podstawówki, czyli cykl "Winnetou". Nie zdziecinniałem aż tak bardzo, żeby ponownie dzieła Karola Maya czytać.

      Usuń