Ocenianie klasyka trochę przypomina tresurę słonia – czy mu przywalisz, czy go pogłaszczesz, słoniowi wszystko jedno (tym bardziej jeśli klasyk zszedł już z tego łez padołu). A głupka z siebie można zrobić. Szwed Frans Gunnar Bengtsson klasykiem jest bez wątpienia i to właśnie za sprawą Rudego Orma. Więc do pisania przystępuję z pewną dozą nieśmiałości.