Rzeczony pisarz tworzy także fantastykę, więc wpisuje się w „linię programową” :D bloga. Na liście antykremlinów Laudańskiego (tu lista) się nie znalazł, być może dlatego, że jednak postrzegany jest bardziej jako twórca głównonurtowy (choć to czterokrotny laureat rosyjskiej fantastycznej Nagrody Literackiej im. Arkadego i Borysa Strugackich).
I tak chyba niewielkim echem odbiła się próba zabójstwa pisarza Dmitrija Bykowa, znanego w Polsce z biografii Okudżawy oraz powieści ŻD (political fiction, fantasy, postapo) i Uniewinnienie (tytuł głupio przetłumaczony, bo rosyjskie Оправдание to raczej nasze Usprawiedliwienie – to pierwszy tom trylogii Fantazja historyczna, dwa pozostałe na razie nie wyszły po polsku).
Bykow jest także dziennikarzem, pracował dla opozycyjnych mediów (m.in. Nowaj Gaziety, telewizji Dożd i radia Echo Moskwy) – tych, które raszyści zlikwidowali w marcu. Jakie są poglądy pisarza, najlepiej ilustruje jego odpowiedź na tezę, że Putin reaktywuje sowietyzm:
O nie! To nie kurs na Sowiety, całość wygląda dużo gorzej. To kurs na panslawizm, Konstantynopol, prawosławny mesjanizm w duchu rosyjskich przedsowieckich kompleksów. Rosyjskość będzie gorsza od sowieckości.
W czasach, kiedy Putin jeszcze udawał cywilizowanego prezydenta, dwukrotnie zapraszał Bykowa na swoje spotkania z ludźmi kultury. Ale ten nie bardzo chciał zobaczyć się z dyktatorem. Za pierwszym razem (2009 rok), tłumaczył, że spotkanie jest w dniu urodzin Putina, więc nie wypada mówić mu przykrych rzeczy (widocznie nieprzykrych do przekazania nie miał). Za drugim razem (2011) Bykow „nie miał czasu”.
Pisarz startował także do rosyjskiej Dumy, z listy opozycyjnej. Krytykował w 2014 roku zajęcie Krymu. Można rzec, że był etatowym uczestnikiem wszelkich antyputinowskich inicjatyw.
W styczniu 2018 roku zaangażował się w kampanię wyborczą Kseni Sobczak, konkurentki Putina do stanowiska prezydenta Rosji (nota bene, Sobczakowie są polskiego pochodzenia). I tu chyba pałka się przegła...
Pisarz z siłownickim ogonem
W maju 2018 roku Bykow wybrał się samolotem do Ufy (stolicy rosyjskiej autonomicznej republiki Baszkirii), żeby opowiadać dzieciom o Karlssonie z dachu (bohater cyklu Astrid Lindgren). Jak ustalili potem dziennikarze portali śledczych The Insider (to portal rosyjskojęzyczny, ale mający siedzibę na Łotwie) i Bellingcat (portal mający wersje angielską i rosyjską, siedziba w Holandii) – tym samym samolotem lecieli funkcjonariusze rosyjskiej FSB: Władimir Panjajew i Walerij Suchariew (ten drugi na lewych papierach, jako Nikołaj Gorochow).
Także w maju żona Bykowa zauważyła po raz pierwszy, że z domu naprzeciwko ktoś obserwuje ich przez lornetkę. Trwało to jakiś czas – do lata, aż kobieta pomachała ręką do obserwatora; stało się jasne, że został zdemaskowany i więcej się nie pojawił (lub – co chyba bardziej prawdopodobne – obserwację prowadził z innego miejsca i dyskretniej).
Kiedy w listopadzie 2018 roku Bykow poleciał do Rostowa, w tym samym mieście pojawili się znowu agenci Panjajew i Suchariew.
Dmitrij Bykow – wieczór poetycki w Rostowie nad Donem w listopadzie 2018 (screen z filmu rosyjskiej regionalnej telewizji Don 24) |
Wiosną 2019 roku pisarz miał ponownie w Ufie spotkać się z dziećmi – tym razem miał opowiadać o Harrym Potterze oraz dorosłymi – dla nich był wykład o rosyjskich kawałach politycznych. Wylot zaplanował na szóstego kwietnia. Dzień wcześniej jego żona zorientowała się, że ktoś próbuje zhakować jej konta w portalach społecznościowych – skutecznie w przypadku konta na rosyjskim Telegramie. Szóstego kwietnia Bykow wyleciał do Ufy; tego samego dnia, ale innym samolotem, do tego samego miasta udali się znani nam już agenci FSB – Władimir Panjajew i Walerij Suchariew.
Kolejna podróż Bykowa – 13 kwietnia 2019 rok do Nowosybirska. Został zaproszony na Totalne Dyktando, imprezę promującą poprawne pisanie; Bykow miał czytać tekst dyktanda. Pisarz nie bardzo miał ochotę na wyjazd, ale organizatorzy byli natarczywi, nawet zaoferowali bilety samolotowe nie w klasie ekonomicznej, tylko biznesowej. Oczywiście opłacili mu również nocleg – w Hotelu Domino, co (jak zobaczymy niżej) zapewne nie było przypadkowym wyborem.
Tegoż 13 kwietnia w Nowosybirsku pojawił się jeden z agentów FSB, Władimir Panjajew, tym razem w towarzystwie Iwana Osipowa, również pracownika FSB, ale raczej nie agenta – Osipow podaje się za lekarza, a pracuje konkretnie w Instytucie Kryminalistyki FSB. Panjajew i Osipow działali znowu na lewych dokumentach – odpowiednio jako: Władimir Aleksiejew i Iwan Spirodonow.
Hotel Domino należy do włoskiej firmy. Nie przeszkadza to jednak FSB, które najwyraźniej bardzo lubi tę lokalizację. Czternastego sierpnia 2020 roku miał w tym hotelu nocować Aleksiej Nawalny. Na szczęście (krótkotrwałe) dzień wcześniej zameldowała się w nim jego współpracowniczka Maria Piewczich. Już w drodze z lotniska zauważyła, że ma ogon – nie udało się go zgubić. Przy meldowaniu się w hotelu przeszła prawdziwe przesłuchanie, a następnie dostała pokój łączący się balkonem z innym pokojem. Zażądała zamiany pokoju, co było możliwe, bo pół hotelu było puste. Mimo tego obsługa odmówiła. W tej sytuacji Piewczich, bez informowania personelu, zmieniła miejsce noclegowe.
Być może właśnie to uratowało Nawalnego – wiadomo, że tego samego dnia pod hotelem Domino był niejaki Aleksiej Aleksandrow, którego portal Bellingcat zwie „członkiem oddziału trucizn FSB”. Jak powszechnie wiadomo, uratowało Nawalnego nie na długo, bo już 20 sierpnia 2020 roku trafił do szpitala z objawami zatrucia.
Niebezpieczna bielizna
Wracając do Bykowa. jak już wiemy noce 13/14 i 14/15 kwietnia 2019 roku spędził w hotelu Domino w Nowosybirsku. Stamtąd odleciał do Jekaterynburga, gdzie miał kolejny wykład i gdzie spędził noc. Szesnastego kwietnia rano Bykow z żoną zjedli śniadanie. Następnie pisarz przebrał się i pojechali na lotnisko. Tuż przed 11.00 Bykow źle się poczuł, ale wsiadł do samolotu do Ufy. Co było dalej, relacja portalu Bellingcat:
Podczas wznoszenia się samolotu na wysokość przelotową zaczął wymiotować, jego oddech stał się cięższy, a skóra pokryła się dużymi kroplami potu. jak wspominał, co potwierdziła Ekaterina [żona Bykowa – pm], jego umysł „włączał się i wyłączał” – okresowo zamykał oczy i pochylał głowę, ale nie tracił całkowicie przytomności i dalej reagował na jej słowa. Po pewnym czasie położył się na podłodze w przejściu, wyjaśniając, że dzięki temu poczuł się lepiej.
To niemal identyczne objawy, jak te, które półtora roku później miał Nawalny (różnicą było to, że Nawalny stracił świadomość, a Bykow przez cały czas był przytomny, nawet żartował). Przypomnę, że Nawalny został otruty nowiczokiem, czyli wynalezioną w Związku Sowieckim trucizną o działaniu paralityczno-drgawkowym. W 2018 roku także nowiczokiem otruty został Siergiej Skripal (podwójny agent – pracownik rosyjskiego wywiadu wojskowego pracujący także dla Brytyjczyków) i jego córka. Tę samą truciznę prawdopodobnie podano i to dwukrotnie (2015 i 2017 rok) rosyjskiemu opozycjoniście i dziennikarzowi Władimirowi Kara-Murzie. Kolejni zapewne truci nowiczokiem: Emilian Gebrew, bułgarski biznesmen z branży zbrojeniowej i jego syn, do próby zabójstwa doszło w 2015 roku; w styczniu 2020 pojawiła się informacja, że w tej sprawie oskarżono trzech obywateli Rosji.
Dmitrij Bykow w Nowosybirsku. Zdjęcie dostarczone do portalu Bellingcat |
Wracając do Ufy. Po wylądowaniu Bykow został przewieziony do szpitala. Jego koledzy z Nowaj Gaziety zdawali sobie sprawę, że potrzebni są zaufani lekarze – „wyczyścili” firmowy fundusz medyczny i wynajęli lekarzy ze znanego moskiewskiego Instytutu Burdenki, którzy mieli przewieźć Bykowa do Moskwy prywatnym samolotem. Jednak rosyjskie władze początkowo nie chciały się na to zgodzić. Jak 17 kwietnia oznajmił Igor Mołchanow, główny resuscytator i anestezjolog Ministerstwa Zdrowia Federacji Rosyjskiej:
Nie przeniesiemy D. Bykowa do Moskwy, teraz jest na sztucznym oddychaniu w śpiączce wywołanej medycznie. Jego stan ocenia się jako poważny. Dokonaliśmy korekty planu leczenia, ale nie ma potrzeby niczego radykalnie zmieniać. Lekarze monitorują jego stan.
Wg Mołchanowa, Bykow cierpiał na encefalopatię – to taka diagnoza, kiedy coś się dzieje z mózgiem, a nie wiadomo do końca co i dlaczego (encefalopatia – przewlekłe lub trwałe uszkodzenie struktur mózgu przez czynniki różnego pochodzenia). Z kolei w szpitalu w Ufie początkowo zdiagnozowano udar mózgu, potem jakieś powikłania związane z cukrzycą (przy czym Bykow nigdy na cukrzycę nie chorował).
Doktor Iwan Osipow i Władimir Panjajew. Źródło: pliki paszportowe (bellingcat.com) |
Dopiero po publicznych naciskach ministerstwo wyraziło zgodę na transport. Osiemnastego kwietnia dwóch lekarzy z Instytutu Burdenki wyleciało prywatnym samolotem do Ufy. Kiedy zbliżali się już do celu, pilot dostał z rosyjskiego ministerstwa zdrowia rozkaz, że ma natychmiast zawracać do Moskwy. Jednocześnie ministerstwo zdrowia chciało wysłać po Bykowa własny samolot (co chyba nie byłoby szczęśliwą okolicznością). Dmitrij Muratow, redaktor naczelny Nowaj Gaziety (laureat pokojowej nagrody Nobla za 2021 rok) zaczął wydzwaniać na Kreml – chyba do wielu osób, bo sam nie wie, które połączenie zakończyło się sukcesem. W każdym razie pilotowi zezwolono lecieć do Ufy i odebrać pacjenta, a lot samolotu ministerstwa został odwołany.
Leczenie Bykowa powiodło się – Instytut Burdenki opuścił 29 kwietnia – choć lekarze do końca nie wiedzieli czy i czym został otruty (to stało się jasne dopiero po przypadku Nawalnego, bo objawy były takie same).
Jak doszło do otrucia Bykowa. Zapewne kiedy 13 kwietnia przebywał poza hotelem Domino, do jego pokoju weszli agenci FSB i zatruli nowiczokiem bieliznę (konkretnie chyba koszulkę) w walizce. Żeby wejść do cudzego pokoju, musieli mieć zagwarantowaną współpracę obsługi hotelu – w Domino jest masa kamer i bez tego albo by nie weszli, albo zostaliby nagrani. Kierownictwo hotelu, do którego pytania wysłał portal The Insider, nie chciało sprawy komentować.
Skoro bieliznę zatruto 13 kwietnia, to czemu Bykow zachorował dopiero po trzech dniach (objawy po zatruciu nowiczokiem występują po dwóch-trzech godzinach)? Mówiąc oglądnie, pisarz nie jest wielkim czyścioszkiem i dopiero wtedy się przebrał. Pewnie to go uratowało, bo chyba w Nowosybirsku wszystko było przygotowane, żeby w szpitalu nie został uratowany.
Druga korzystna okoliczność: w karetce pogotowia w Ufie Bykowowi zrobiło się gorąco, więc zdjął koszulkę, co prawdopodobnie skróciło czas kontaktu trucizny ze skórą. Nie ma pewności czy rzeczywiście zatruta była koszulka (a nie np. gacie), ale kiedy Bykow nieco już doszedł do siebie w Moskwie, na jego plecach pojawiła się czerwona plama wielkości pięści, skóra w tym miejscu łuszczyła się, wyszły pęcherze, i było to dość swędzące. Po miesiącu plama zniknęła. Podobno sam nowiczok nie powinien wywołać takiego skutku, ale możliwe, że coś do niego domieszano.
Co ciekawe, w otruciu Bykowa i Nawalnego brały udział te same osoby – na pewno w obu przypadkach czynni byli Władimir Panjajew (vel Władimir Aleksiejew) i Iwan Osipow (vel Iwan Spirodonow).
Iwan Osipow zdjęcie z portalu vkontakte (rosyjskiego odpowiednika facebooka) |
A mnie zastanawia, jak to jest, że rosyjskie służby mają na koncie tyle nieudanych prób trucia nowiczokiem: Gebrew z synem, Kara-Murza, Skripal z córką, Bykow, Nawalny – wszyscy przeżyli. Jak to możliwe – rosyjski burdel i amatorszczyzna? Zbiegi okoliczności? A może tak miało być, może to były tylko groźby (mało prawdopodobne, bo skąd służby miały wiedzieć, że ofiary uda się uratować)?
Rosyjski rak
Bykow z działalności opozycyjnej nie zrezygnował, np. we wrześniu 2020 roku podpisał list popierający protesty na Białorusi (po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach prezydenckich). Tym niemniej zdaje się, że jest dużo ostrożniejszy. Np. o agresji Rosji na Ukrainę na facebooku wypowiedział się raz, zaraz następnego dnia po napaści (czyli 25 lutego) – jego zdaniem, przyszłość Rosji jest niewiadomą, wierzy w odnowę, ale uważa, że ogromna część społeczeństwa rosyjskiego ma mentalnego raka, A z rakiem, jak wiadomo, bywa różnie, można nie przeżyć. I na koniec:
Chcę tylko powiedzieć moim ukraińskim przyjaciołom: będziemy z Ukrainą, bo dziś stoi ona samotnie, powiedzmy sobie szczerze, przeciwko potwornej, bezprawnej, brutalnej agresji.
Potem już do wojny nie wracał, być może w związku z nowym rosyjskim prawem, które zakłada kary do piętnastu lat więzienia za głoszenie „nieprawdy” (a co jest „prawdą” ustala Kreml). Tym niemniej krytyki ojczyźnie i rodakom nie szczędzi, jak ta z 25 kwietnia:
Głównym słowem rosyjskiej mentalności nie jest „może”, lecz „ale”. Żyjemy najgorzej, ale jesteśmy najlepsi; nienawidzimy wszystkich, ale jesteśmy najmilsi.
Być może na więcej sobie pozwala podczas spotkań z czytelnikami, bo czytałem niedawno wypowiedź pewnej Rosjanki:
Bykow powiedział ostatnio, że jednym ze sposobów odkupienia winy jest nauka języka ukraińskiego
* * *
Tytuł notki zaczerpnąłem z portalu The Insider (tam to jest jako: Zatruj prześmiewcę. Jak FSB próbowała zabić Dmitrija Bykowa). Zdjęcie u góry strony z konta Bykowa na facebooku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz