Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 października 2022

Arkady Saulski, Serce Lodu

Nie spodziewałem się, że jeszcze ktoś takie rzeczy pisze, oczywiście poza literaturą okołogrową. No właśnie, to poziom opowiastek produkowanych pod różne gry i to nie tych najlepszych, a średniactwa. Ot prawie taki R. A. Salvatore, a konkretnie najbardziej przypominało mi to jego Trylogię Doliny Lodowego Wichru (przypomniało mi też powieść ze świata Warhammera: Zabójca demonów Williama Kinga, ale King pisze lepiej). Gatunkowo to typowe heroic fantasy.


Plusem mogłoby być umieszczenie akcji w arktycznym klimacie, jednak Saulski to nie Dan Simmons, więc tego klimatu co kot napłakał.

O cóż tu chodzi... Milionowa wyprawa w poszukiwaniu magicznego duperela, który akurat trafił w ręce złego czarnoksiężnika. Tym razem poszukuje nie Conan, lecz duet bohaterów. Bohaterów drętwych, jak na herosów z heroic fantasy przystało.

O fabule nie ma się co dużo rozpisywać, bo to jak zapis sesji RPG z akcją popier... lecącą na łeb na szyję. Z jedną uwagą – autor rozścielił pod nogami herosów czerwony dywan, żeby Boże broń, nie uszkodzili sobie paluszka na kamieniu. A tak poważniej, to mamy takie nagromadzenie szczęśliwych zbiegów okoliczności, że ze zdziwienia ślipia mi z orbit wychodziły (prawie jak panienkom z Instagrama). To mniej więcej tak idzie:

SCENA 1:
We wrogim kraju bohaterowie ścigani są przez dzikusów opętanych czarami szamana. I co za szczęśliwy zbieg okoliczności – w lesie napotykają ostatniego partyzanta z AA (Armii Antyszamańskiej). Ten ich oczywiście ratuje, karmi; to siedzą przy ognisku i gawędzą.
– Czemu nas uratowałeś?
– A tak se, nudziłem się.
– Wiesz, że idziemy zabić króla?
– Zajebiście, chrzanić szamana, idę z wami zabić króla.
– Tylko jest problem, nie wiemy jak się dostać do zamku...
– Ale ja akurat wiem, znam sekretną drogę.

SCENA 2:
Na dalekim lodowym pustkowiu, gdzie pingwiny nie widziały człowieka od stu lat, jeden z naszych bohaterów niespodziewanie :D napotyka oddział marines.
– Chłopaki, tam jest paru moich kumpli, atakuje ich milion olbrzymów!
– Super, idziemy im pomóc.

Oczywiście to nie są dokładne sceny z powieści, ale mniej więcej takie rozwiązania fabularne stosuje Saulski. Tak, wiem, że to jest zabawne, ale nie przez 340 stron. I zdaje się, że autor nie planował pastiszu, ot, po prostu tak wyszło (czyli nie wyszło).

Jedyne co jeszcze jakoś przykuło moją uwagę, to świat. Znajdziemy w nim „nasze” lądy i państwa, ale bardzo zniekształcone. To zabieg znany w literaturze fantastycznej, także w heroic fantasy (np. Conan Howarda), z tym że w literaturze fantasy najczęściej miało to udawać zamierzchłą, prehistoryczną przeszłość. U Saulskiego mamy raczej przyszłość. Zdaje się, że to inna planeta, na którą Ziemianie przybyli po jakiejś katastrofie – pewien heretycki ruch wierzył, że ludzkość zniszczyła swój świat, po czym Żelazny Anioł na skrzydłach przeniósł ludzi „tutaj”. Ale to ruch heretycki, więc może to jednak Ziemia, tylko postapokaliptyczna? Układ lądów jakiś dziwny – zbliżony do naszego, ale jednak inny (czyli argument za postapo). Ów świat przyszłość, z nieznanych przyczyn, ma wiele elementów zaczerpniętych z naszego średniowiecza.

Dość ciekawy system magii: przed ludźmi owo „tutaj” należało do obcego gatunku (co z kolei jest przesłanką na rzecz innej planety), który wyginął, ale zostały po nim glify – właśnie glify umożliwiają stosowanie magii.

Język prościuteńki, raczej poprawny. Parę głupotek, typu: w jednym z miast żony rybaków pomalowały dachy domów w różne kolory po to, żeby ich mężowie, wracając w nocy z popijawy, nie mylili chałup. Proszę wyjść w nocy na dwór i spojrzeć na dach. Jaki ma kolor? Nie widać? No, i to wszystko o sensowności tego zabiegu.

Podsumowując: lektura dla mniej wymagających smarkatersów, raczej płci męskiej; choć autor wetknął też wątek romansowy, więc może również smarkatersy płci żeńskiej to zainteresuje. Jeśli skończyłeś już szesnaście lat i przeczytałeś więcej niż pięćdziesiąt książek, lepiej tego nie tykaj.

OCENA: 3/10.

A. Saulski, Serce Lodu, wydawnictwa Fabryka Słów, Lublin 2019, stron: 352 (powieść kończy się na 341, potem mamy fragment książki Krzysztofa Haladyna w charakterze reklamy).



Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

8 komentarzy:

  1. W czasach, kiedy książka dopiero co wyszła miałem ją w rękach i przeczytałem prolog, który wyglądał jak wypisz wymaluj intro do Diablo 2 Tron Baala jakoś mnie tknęło i napisałem wiadomość do autora w tej sprawie i dostałem szybką odpowiedź, że owszem był to cytat zamierzony, a w książce takich smaczków dla fanów popkultury jest więcej, więc podziękowałem za miłą odpowiedź, ale już nigdy więcej nie zajrzałem do książki wolę oryginalne historie, niż wieczne mruganie do czytelnika i jakoś od tego czasu nic innego od Pana Saulskiego nie czytałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Diablo ani nie grałem, ani nic nie czytałem, więc nie wyłapałem nawiązania. Możliwe, że Saulski nawiązuje do nieznanych mi gier (sam nie jestem graczem, a literaturę okołogrową czytywałem raczej przed wiekami, kiedy dominowały światy AD&D i Warhammer) - w ciągu ostatnich 10 lat przeczytałem tylko trzy powieści ze światów znanych z gier:

      - Laurell K. Hamilton "Śmierć mrocznego lorda" ze świata Ravenloft z AD&D (słabe),

      - Greg Keyes "Miasto w przestworzach" z gry The Elder Scrolls (przyzwoite),

      - Dan Abnett "Wywyższenie Horusa" z gry Warhammer 40,000 (średnie, ale ponad przyzwoitość wzorowane na powieści hiszpańskiego pisarza Rafaela Marína "Krople światła").

      Usuń
    2. Pierwsze zdania w Sercu Lodu to dosłownie początek ze Skyrim, z wozem, lasem, złodziejem koni... Żeby nie było, Czerwony Lotos Saulskiego jest jednym dużym "nawiązaniem" do Ghost of Tsushima. Bardzo oryginalnie, bardzo.

      Usuń
    3. chyba Pan Zniszczenia, bo Tron Baala to dodatek do Baldur’s Gate (też setting AD&D ale Forgotten Realms), nawet nie wiem czy Paweł tego nie recenzował wieki temu :D (swoją drogą polecam przeczytać jeśli lubicie tracić czas, kasę i chęć życia).
      Może spróbuję streścić początek Pana Zniszczenia:
      Mija jakieś pół roku od zgładzenia Wielkiego Złego Lorda i w pewnej twierdzy na dalekiej północy zjawia się kolejny Wielki Zły Lord wraz z wielką armią i żąda oddania mu Potężnego Artefaktu, bo wpierdol. Dumny&Szlachetny ale dziki lud pokazuje mu faka i zaczyna się oblężenie, a ty herosie nie możesz mu na to pozwolić, bo przypał na cały świat (i to nie tylko twój).
      Coś mniej więcej takiego jest w tej książce? 🙃

      Usuń
    4. Tu na pewno nie recenzowałem Wrót Baldura - czytałem to w tak zamierzchłych czasach... 1999 rok. Możliwe, że coś pisałem na temat tej książki na forum nieistniejącej już Załogi G - ale to też byłoby parę lat przed Potopem :D

      A w "Sercu lodu" chodzi o to, że pewien kapłan na arktycznych terenach zdobywa magiczny artefakt - dzięki niemu uzależnia okoliczne plemiona i tworzy armię. Zostaje wysłana misja, która ma odebrać magicznego duperela i spacyfikować kapłana. Misja dwuosobowa: zakonny rycerz i jego pomocnik/przewodnik - przestępca. Blurb wydawcy:

      >Zdarzyło się niewyobrażalne: na dalekim południu starożytnego, Świętego Kontynentu dzikie plemiona pierwszy raz w historii zjednoczyły się, by wspólnie wystąpić przeciw osadnikom i Kościołowi. Kolejne miasta znikają pod naporem armii złożonej z barbarzyńców, szamanów i nadprzyrodzonych istot. W świecie, w którym magia wypaliła się przed tysiącami lat ludzie są całkowicie bezbronni wobec obudzonej na nowo Mocy. Ksiądz Seth i Erin Barinor- morderca, oszust i żołnierz, wyruszają w samo serce hekatomby. Obaj wiedzą, że gra nie toczy się o życie osadników, ale o przetrwanie całego Cesarstwa.
      Mimo że stoi za nimi cała potęga Cesarstwa, tu na krańcach cywilizacji jedyne co może ich ocalić to ostrza ich mieczy i gorąca wiara ich serc.
      Odwieczna walka Dobra ze Złem w nowej, epickiej odsłonie. Poczujcie mróz, który ścina duszę<.

      Usuń
    5. @bamboose

      Racja pomyłka pisałem na szybko i miałem w głowie postać Baala i jakoś mnie tak nakierowało na ten tytuł z automatu.

      Usuń
  2. Kurka, ale jak kiedyś znajdę gdzieś w bibliotece, to to przeczytam. Własnej kasy mi na takie rzeczy szkoda, ale jak mogę czytać za darmo, to chociaż dla świata zerknę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I prawidłowo, że szkoda - od takich testów są biblioteki. Od kiedy zapisałem się do biblioteki, taszczę starty książek z gatunku: "mam złe obawy, to nie kupię" - i faktycznie może z 20% nadaje się do czytania.

      Usuń