Nie wierzę, normalnie nie wierzę, że Weber coś takiego oddał do druku. Zawsze go miałem za przyzwoitego rzemieślnika, a tu takie partactwo. I wcale go nie usprawiedliwia to, że najgorsze fragmenty zapewne wyprodukowała współautorka.
Sam pomysł nie najnowszy, ale też nie do cna wyeksploatowany – zderzenie dwóch światów, w jednym dominuje magia, w drugim nauka. Znamy to choćby z cykli Xanth Piersa Anthonyego, Stare Królestwo Gartha Nixa czy Blackwater Nika Pierumowa. A właściwie światów jest więcej, bo to wieloświat – między światami można się przemieszczać przez portale. Obywatele Arkany eksplorując (i eksploatując) obce „Ziemie” nigdy nie natknęli się na inne istoty inteligentne. Aż do teraz – podczas poszukiwań wyjątkowego skupiska portali oddział Arkańczyków napotyka innych ludzi…
Początkowo czytało się to jako tako – ot, standardowy Weber, aż nagle się skichało: niekończące się i w znacznej mierze niepotrzebne opisy, czyli dłużyzny i to jeszcze z lekka chaotyczne, akcja ledwo człapie – wieje nudą, a to grzech śmiertelny w przypadku militarnej fantastyki. Do tego „milion” bohaterów, których losy mamy głęboko w… powiedzmy, że w nosie. Zaczynam przewracać kartki czytając tylko co którąś. W końcu, gdzieś po czterdziestu procentach pierwszej części – odkładam. Podobno, jak twierdzą autorzy niektórych anglojęzycznych recenzji, zrezygnowałem tuż przed „miodem” (raczej: nieco lepszą częścią), podobno tuż przed połową robi się ciekawiej.
Może powinienem wrócić do lektury, jednak po pierwsze: jakoś nie dowierzam tym recenzjom, bo mam wrażenie, że te znośne kawałki pochodzą od Webera, a te niestrawne od Evans, która może chce, ale nie potrafi, a przecież wciąż jest współautorką, więc na pewno jeszcze niejeden rozdział popełniła. No i po drugie: spółka autorska Weber & Evans zaplanowała to na dłuższy cykl, po czym po wydaniu dwóch tomów (lata 2006-2007) porzuciła go na lata; dopiero w 2016 Weber już z inną współautorką (Joelle Presby) puścił tom trzeci – o kolejnych nic nie słuchać. Na domiar złego polski wydawca poprzestał na pierwszych dwóch odsłonach cyklu (Wrota piekieł i Ognie piekieł) – wydanych w czterech woluminach.
No nie, ja pasuje i w to brnąć nie będę. I Wam też odradzam.
OCENA: 3/10.
D. Weber, L. Evans, Nowe Multiwersum, t. 1: Wrota piekieł, cz. 1, tłum. G. Komerski, wydawnictwo ISA, Warszawa 2007, stron: 512.
D. Weber, L. Evans, Nowe Multiwersum, t. 1: Wrota piekieł, cz. 2, tłum. G. Komerski, wydawnictwo ISA, Warszawa 2008, stron: 512.
Inne tego autora:
Zob. też:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz