Widziałem pod ostatnia notką – serialową komentarz: „widzę i czytam że se troszku książki odpuściłeś”. No tak, to fakt. Wpadłem w kryzys czytelniczy. Trafiło mi się pod rząd kilka mało satysfakcjonujących lektur. To tak myślę: na przełamanie wezmę pewniaka. Jacek Piekara w pewnym stopniu jest dla mnie pewniakiem.
Jest to facet z pierwszej ekipy Klubu Tfurców; co by o nich nie mówić, technicznie pisać się nauczyli. I też pomijając młodzieńcze wprawki, właściwie lubię większość tego co napisał – cykl SF Planeta masek, humorystyczne fantasy Arivald z Wybrzeża, tradycyjne fantasy Rycerz kielichów, Alicja i ciemny las, sarmackiego Szubienicznika (niedokończonego, niestety), dark fantasy Necrosis. Żeby nie było różowo – nie znoszę sarmackiego Charakternika i tych inkwizytorskich popłuczyn (cykl podstawowy może być, ale te prequele i sequele do prequeli są żenujące). Już po tej liście widać, że Jacko odnajduje się w najróżniejszych odmianach fantastyki.
Wziąłem te Bestie i ludzi z myślą: może nie zachwyci, ale będzie miło. Nie było, a kryzys czytelniczy tylko się pogłębił.
Dobrzy sąsiedzi
Pierwsze opowiadanie wcale na to nie wskazywało. Dobrzy sąsiedzi to przede wszystkim fajny świat i fajne bestiarium; mnie to przypominało skrzyżowanie dwóch rosyjskich książek: Kysia Tatiany Tołstoj i Sopla Pawła Kornewa. Arktyczny klimat, chyba mamy postapo, ale przyczyn katastrofy nie poznajemy. Nadciąga coś strasznego, ale co – też się nie dowiadujemy. To jak podpatrywanie z okna jadącego pociągu, widzisz „tu i teraz”, nie widzisz co było wcześniej, nie zobaczysz co było później. Mimo wszystko ten „okruch” jest bardzo przyjemny. To kolejny świat Piekary (gdzie ciąg dalszy Necrosis?), który prosi się o rozwinięcie – chętnie bym do niego wrócił.
OCENA: 7/10.
Klub Wyjątkowych Dżentelmenów
No i tyle było dobrego. Kolejne opowiadanie pokazuje nam znowu jakiś okruch, tym razem akcja umieszczona jest w wieloświecie (mnie to nieco przypominało Królikarnię Guzka). Nie jest złe, nie jest też dobre, jest trochę nijakie. Żeby stało się „jakieś” potrzebne byłoby rozwinięcie, a tu zabrakło.
OCENA: 5/10.
Pan Wierszokleta i magiczny świat elfów
Tym razem dark urban fantasy. Znowu fajny świat, znowu opowiadanie trochę o niczym, znowu okruch, znowu prosi się o rozwinięcie.
OCENA: 6/10.
Mysterious Stories from the Darkside
Można napisać dokładnie to samo, co przy poprzednim opowiadaniu, tyle że jest nieco słabsze.
OCENA: 5/10.
Kwiatki i czekoladki
Teraz zombie. Rzecz, która pozostawiła mnie totalnie obojętnym. To znaczy, rozumiem, jaki wydumany dylemat chciał przedstawić autor, ale to w niczym nie zmienia mojej obojętności.
OCENA: 4/10.
Trzymaj mnie za rękę, kochanie
To pierwsze z cyklu trzech opowiadań opartych na tym samym schemacie. Rozumiem, że dla wielu czytelników te opowiadania mogą być odrzucające, bulwersujące i z tego powodu niestrawne.
Wszystkie trzy to opis mokrych fantazji erotycznych dewianta – facet porywa kobietę, unieruchamia i i robi różne „fajne” rzeczy – gwałci, torturuje, zabija... Jedno takie opowiadanie uznałbym za wypadek przy pracy, ale trzy? W tej ilości odbieram to jako wołanie o pomoc – autor dzieli się nimi z całym światem w nadziei, że przeczyta to jakiś psychiatra, psycholog czy seksuolog i mu pomoże...
OCENA: 3/10.
Strzeżcie się Marsjan, nawet gdy przynoszą dary
To samo, tylko głupiej.
OCENA: 2/10.
Panna Chlupka i piesełek
Po raz trzeci to samo, tylko ciut lepiej. Lepiej o świat, bo to dość interesujące dark urban fantasy. I lepiej o bohaterów, bo są mniej oczywiści. Gdyby Piekara rozwinął to uniwersum, może by coś z tego było.
OCENA: 5/10.
Moskiewskie wieczory
Nawet nieźle napisane (przy okazji dowiadujemy się jaki typ kobiet kręci Piekarę – blondynki w stylu Mariji Szarapowej i Denise Richards), fajny wstęp do czegoś więcej, ale że więcej nie ma, to jest opowiadanie o niczym. Uwaga: w tym opowiadaniu fantastyki nie zdiagnozowałem.
OCENA: 4/10.
Posłowie
Takie dziwo: Posłowie czyta się lepiej, niż większość opowiadań. Dowiadujemy się z niego, skąd pomysły na poszczególne kawałki, jest nawet jakaś analiza własnych dzieł. Autor nam wyjaśnia, że ta „okruchowatość” opowiadań była zamierzona – powtórzę to, co nieraz piszę: to, że dany zabieg jest celowy, nie oznacza, że jest dobry. W każdym razie po lekturze Posłowia możemy spojrzeć nieco inaczej, przychylniej na niektóre opowiadania, ale czy na pewno chodzi o to, żeby broniły się dopiero po dodatkowych wyjaśnieniach?
OCENA: 6/10.
* * *
Całość tego zbioru bardzo mi przypominała reklamę CDA.pl: Potwory zapolują na ludzi, ale co jeśli największym potworem jest człowiek? Nic odkrywczego. Może niektóre opowiadania, gdyby były umieszczone w jakimś czasopiśmie lub antologii wieloautorskiej, robiłyby wrażenie przewrotnych, ale w kupie nie robią, w kupie są przewidywalne.
Co się stało z tym błyskotliwym pisarzem? Tu nie chodzi nawet o to, że ogólnie te opowiadania są dość słabe, ale to wygląda tak, jakby ktoś pod… ukradł polot Piekarze. A może były to rzeczy, które sam Jacko wrzucił do szuflady, bo uznał, że ich pokazanie światu nie postawi go w dobrym świetle, ale wydawca cisnął: „No, kolego Piekara, kiedy kolejny Inkwizytor?”, to mu Jacko na odczepne rzucił niedopracowane, niedokończone projekty i zwykłe śmieci wygarnięte z szuflady? No nie wiem, chyba nie, bo w Posłowiu nas postraszył:
Mam solidnie opracowane pomysły na kilkanaście kolejnych opowiadań z podobnym motywem przewodnim i nieśmiało marzę, by przygotować w najbliższym czasie dwa kolejne zbiory. Jeden pod tytułem „Potwory i ludzie”, drugi pod tytułem „Monstra i ludzie”.
Jacku, miej litość nad nami!
Rada na przyszłość: Dobrych sąsiadów dołączyć do innego zbioru (albo rozwinąć w cykl!), część pozostałych albo rozwinąć, albo nigdy nie wznawiać, a co do pozostałych, to modlić się, żeby czytelnicy o nich zapomnieli (co zresztą nie jest trudne, bo jakoś te kawałki szybko z głowy ulatują).
J. Piekara, Bestie i ludzie, wydawnictwo Fabryka Słów, Lublin 2018, stron: 416.
Zob. też:
No to polecam Marolna Wiedźma księżycowa Króla pająk i Wieloryb cheon myeong-kwan dla mnie książki roku 2024 oraz Mój dom horror Tomasza sablika i Olvido odkrycia 2034
OdpowiedzUsuńMarlona muszę nabyć, "Czarny Lampart, Czerwony Wilk" czytałem, nawet niezłe:
Usuńhttps://seczytam.blogspot.com/2021/04/james-marlon-czarny-lampart-czerwony.html
ale trochę mnie przeraża zapowiedź, że "Wiedźma Księżyca, Król Pająk" to jeszcze raz to samo, tylko z innego punktu widzenia. Potwierdzasz?
"Olvido" mam, a "Wieloryba" nabędę skoro polecasz. Dzięki.
Ps Grzegorz to polecajka od stałego czytelnika postów...
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz dzięki za polecajki.
Usuń