Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 czerwca 2025

Haruo Iwamune, Kolor końca świata, t. 1

Zapowiada się przyzwoite postapo, ale czy takie jest w rzeczywistości, będzie można ocenić po drugim, a może nawet trzecim tomiku – na razie dostaliśmy wprowadzenie w formie krótkich rysunkowych opowiadań.


To co mamy na pierwszych stronach. Wiemy, że była jakaś wielka wojna, a potem…

Ponad pół wieku temu większość ludzkości zginęła, a wszystko za sprawą dziwacznych istot, które nagle pojawiły się znikąd. Wydzielane przez nie wysoce toksyczne wyziewy doprowadziły gatunek ludzki na skraj zagłady. W pewnym momencie zaczęto je nazywać egzekutorami.

Toksyny prowadzą do choroby zwanej krystalozą – nazwa stąd, że z ciał zarażonych wyrasta coś przypominającego sześciany jakiegoś minerału. Śmierć przychodzi niemal natychmiast.


Przy czym wygląda to na bardzo drastyczną depopulację Ziemi, bo tu nie ma typowych dla postapo grup ludzkich (przynajmniej na razie) – są nieliczne jednostki. Właśnie jedną z nich jest główna bohaterka Saya, „sprzątaczka”. Jej zadaniem jest likwidacja ognisk choroby, np. przez palenie ciał zmarłych, a także poszukiwania ewentualnych ocalałych. Po uprzątnięciu danego fragmentu miasta, przenosi się do innego.


Już tu mamy masę pytań. Kto jej zlecił tę pracę? Jak to jest, że trujące wyziewy jej nie szkodzą, że błyskawicznie się regeneruje, że wygląda na nastolatkę, choć pracuje co najmniej od pięćdziesięciu kilku lat? Może jest androidem? Chyba nie, bo musi jeść. I tu kolejne pytanie: dlaczego żarcie z marketów, przeterminowane o pół wieku, jej nie szkodzi? Pod koniec dostajemy jakiś podstawowe objaśnienie.


Jak pisałem, w tym tomiku mamy wprowadzenie – okruchy z życia Sayi. Obserwujemy jej życie codzienne, pracę. Ma jakiegoś towarzysza, ale czym jest ów Ku, wyglądający jak mały zwierzak, pojęcia nie mam. Jak na tom pierwszy, jest okej, ale mam nadzieję, że w kolejnych dostaniemy jakąś sensowną opowieść (w tym miesiącu w Japonii ma się ukazać tom czwarty, więc szybko manga trafiła do Polski).

Klimatem – czyli trudnymi do doprecyzowania odczuciami, które towarzyszą czytelniko-oglądaczowi – kojarzyło mi się to z Blame! Tsutomu Nihei, z tym że Kolor końca świata jest łatwiejszy do ogarnięcia. Czytelnicy komentowali, że czuć w mandze Haruo Iwamune smutek, przygnębienie – mnie towarzyszyły inne odczucia, przede wszystkim pustki wielkiego miasta, upadku naszego gatunku.


Trochę trudno mi to wycenić (scenariusz, bo rysunkowo to już wiem, że jest zdecydowanie powyżej mangowej średniej), ponieważ nie wiem gdzie to podąża; to jest jednak zbyt mała próbka, żebym mógł wyrobić sobie sensowne zdanie. Powiedzmy, że w oczekiwaniu na ciąg dalszy:

OCENA: 7/10.

Haruo Iwamune, Kolor końca świata, t. 1, tłum. M. Zdonek, Wydawnictwo Studio JG, Warszawa 2025, stron: 224.


Zob. też:




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz