Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 września 2022

Sierpień 2022 – raport z biblioteczki

Oj to był ciężki miesiąc dla mnie, a do tego ciężkie jeszcze się nie skończyło. Najpierw upały zagotowały mi mózg, a jak tylko się skończyły – załapałem COVIDa. Ciekawie się ten COVID zaczyna – przez pierwsze trzy dni tylko trochę drapało w gardle, to myślę „podziębiłem się”. Ale potem siekło konkretnie, taka grypa razy dwa (pewnie to skutki uboczne zdalnego regulowania czipów przez Billa Gatesa :D). Dziś pierwszy dzień, że jakoś funkcjonuję. A co najgorsze, człowiek jest jakiś taki rozbity, trudno się na czymś skupić, więc nawet czytanie nie bardzo wychodzi.

Do rzeczy: przybyło dwadzieścia pięć; osiem komiksów i siedemnaście książek. Książki z bardzo różnych półek.

Z prehistorii dwie pozycje. Książka Michaela A. Morse i Dimitry Papagianni Neandertalczyk odkryty na nowo – po wielkiej wtopie, jaką był zakup wyjątkowo bełkotliwie przełożonej pracy Rebecci Wragg Sykes Krewniacy. Życie, miłość, śmierć i sztuka neandertalczyków stwierdziłem, że nic więcej od tego wydawcy nie kupię (ani od tego tłumacza – niejaki Adam Tuz wylądował u mnie dożywotnio na czarnej liście). Ale patrzę, tłumacz inny, redaktor inny, to się złamałem. Nie wiem czy słusznie, bo już na pierwszej stronie straszy mnie koszmarek: odkrycie dokonane w Kenii. Nie odkrycie w Kenii, nie odkrycie z Kenii, nie kenijskie odkrycie – musi być dokonane, bez tego słowa byłoby niedokonane...

Druga pozycja to wydana dawno temu powieść, którą znalazłem w poznańskim antykwariacie za pięć czy sześć zł (ktoś przyniósł parę ciekawych pozycji wyglądających jak nieczytane). Jakoś tak się utarło – przyczyny są dla mnie niezrozumiałe – że powieści z akcją osadzoną w prehistorii zalicza się do fantastyki (zwie się to fikcją prehistoryczną lub paleofikcją). Gdzie tu mamy fantastykę, jeśli autorem jest bardzo uznany swego czasu (Björn Kurtén zmarł w 1988 roku) paleontolog, a powieść to beletrystyczna prezentacja jego naukowych hipotez i domysłów (fakt, jak sam zaznaczył, w tej formie mógł się posunąć dalej, niż w pracach naukowych)? W każdym razie, w momencie powstania była to książka jak najbardziej zgodna z nauką.

Z historii średniowiecza tylko jedna pozycja popularnonaukowa; z ciekawości. O bitwie pod Cidinii mamy dwie krótkie wzmianki źródłowe, łącznie pewnie pół strony maszynopisu. A już ongiś Paweł Rochala nasmarał o niej książkę mającą 248 stron. Samp zawstydził Rochalę – nalał wody na 320 stron.

Historia regionalna. Dwie już dość leciwe prace o historii wielkopolskiego Kościoła.

Wrześnianie w Powstaniu Wielkopolskim to prezent – coś załatwiałem w drukarni, która to drukowała, jak właściciel zobaczył moje zainteresowanie, to jedną mi podarował.

A kwartalnik Wyklęci z tego powodu, że są dwa artykuły o zbrojnej antykomunistycznej opozycji w południowej Wielkopolsce. Fajnie wydawane, acz nie podobają mi się mało przejrzyste paginy.

Beletrystyka. Dwa prastare dzieła, Gilgamesz to wręcz początki literatury. W przypadku Beowulfa mamy fajne tłumaczenie, bo jest poetyckie (nie lubię), ale jest też prozatorskie (lubię). Oba dzieła przybliżył nam Robert Reuven Stiller, o którym kiedyś parę słów nasmarałem.

Z fantastyki (Gilgamesz i Beowulf to też de facto fantastyka, ale teraz bardziej współczesna) tylko osiem pozycji. Zaledwie dwie spoza kręgu anglosaskiego. Polska powieść pod dłuuugim tytułem (Daraena albo Drzewo jest światem, świat Drzewem, czyli opowieść o dwóch czasach, jednej nieskończoności i kilku pomyłkach) Marty Kładź-Kocot. To jej trzecia powieść, poprzednich nie mam, bo recenzje były takie se. A tym razem mamy pochwały samego Radka Raka, to trzeba sprawdzić. Wydało to małe wydawnictwo Bibliotekarium w serii Rubieże Rzeczywistości – oni mają chyba małe nakłady, wiec w wielu księgarniach już książki brak, ale jeśli kogoś to interesuje, jest w Bonito/Arosie.

Dwie poprzednie powieści fantasy z kręgu fińsko-estońskiego od wydawnictwa Marpress wyjątkowo przypadły mi do gustu (tu o książce Kivirähka, a tu Karili), więc Gogolowe disco Paavo Matsina jest zakupem oczywistym.

Z fantastyki anglosaskiej głównie starocie, a w przypadku Josepha Sheridana Le Fanu mamy nawet arcystarocia (to opowiadania z lat 1851-1872). Fajnie, że wydawnictwo C&K umożliwia nam poznanie tych grozowatych antyków.

Zielonego człowieka Kingsleya Amisa znalazłem w antykwariacie – miałem na liście zakupowej, acz nie pamiętam z jakiego powodu :D Książka wydana już dość dawno, ale na papierze książkowym, a nie dominującym obecnie toaletowym, więc wygląda lepiej, niż współczesne nówki.

Z SF dwa klasyki. Gene Wolfe zbieram i mam nadzieję, że teraz (po skończeniu podcyklu Księga Nowego Słońca, Mag da nam kolejne część cyklu słonecznego, a jakby dorzucili zbiorek pięciu opowiadań + esej z tegoż cyklu to byłoby całkiem dobrze – ale takie rzeczy to raczej w Vesperze...).

Banksa nie kupiłem wcześniej, bo raz, że średnio mnie kręci, dwa, że to Zysk, więc mizerne szanse na wydanie cyklu Kultura w komplecie. Ale jeśli książka wyglądająca jak nieczytana (i świetnie wydana, z ładnym papierem i w oprawie twardej szyto-klejonej) leży w antykwariacie za osiem zł...

Na koniec fantasy. Las Ożywionego Mitu prezentacji nie wymaga, bo pisałem już chyba dość dużo.

Wietnamszczyznę pani Kupersmith nabyłem, bo Moreni ładnie zachwalała.

Komiksy to z jednym wyjątkiem kontynuacje serii. Czyli cztery nowe tomiki gwiezdnowojenne. Jeden z prehistorii starwarsowej, czyli czasów Starej Republiki i trzy z „obecnych” czasów – i to chyba jest zaraza tocząca Marvela, czyli crossover różnych serii (w takowych crossoverach zazwyczaj chodzi o bezsensowne wprowadzanie masy popularnych bohaterów przy pretekstowej fabule ograniczającej się do łubudu, tylko czekać na crossover Gwiezdnych Wojen ze Strażnikami Galaktyki).


Kolejny tomik z Uniwersum Sandmana.

Mangi. Tu jedyna nowa seria w mojej biblioteczce, czyli Pluto. Spodobał mi się Monster Urasawy, to wziąłem się za kolejny jego komiks. Wyczekiwany i opóźniony drugi tom Dorohedoro (powinien wyjść w lipcu, wyszedł w sierpniu) oraz reklamowany w lipcu dziewiąty tom Sagi winlandzkiej.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:


18 komentarzy:

  1. Człowieka, który znał mowę węży oraz Polowanie na małego szczupaka kupiłem w ciemno, przez internet, kierując się wyłącznie Twoją pozytywną recenzją i była to jak najbardziej słuszna decyzja, Gogolowe Disco musi zatem dołączyć do kolegów :)

    M.M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Gogolowe to coś innego. Ja w tym "czuję" Bułhakowa i Oldiego.

      Usuń
  2. Zysk na Facebooku zadeklarował niedawno że docelowo chcą wydać cały cykl Kultura - wprawdzie fakt że nadal nie ma kolejnego tomu na to nie wskazuje ale skoro obiecali to może kiedyś się doczekamy całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na drugi tom Kultury czekamy zaledwie 3 lata i 2 miesięcy. Cały cykl to 9-10 tomów (9 powieści + 3 opowiadania), więc w ciągu 30, góra 40 lat Zysk powinien wydać całość :D

      Usuń
    2. No tak, licząc w ten sposób to faktycznie moglibyśmy się nie doczekać końca serii :) Ale myślę że jak wreszcie się pojawi tom 2 to reszta pójdzie szybciej. Przydałby się jakiś serial na podstawie to wtedy cały cykl mielibyśmy pewnie w 2 lata :)

      Usuń
    3. Ewentualnie gra na podstawie Gracza, o ile takowa już nie powstała , bo coś gdzieś takiego obiło się już o moje o uszy :)

      Usuń
    4. Problem z wydawaniem Kultury jest taki, że pierwsza książka z tego uniwersum (bo nie cyklu - są to oddzielne powieści osadzone w tym samym świecie), czyli właśnie "Wspomnij..." jest IMO fatalna. W drugiej powieści, "Graczu", następuje skok jakościowy, ale czytelnik zniechęcony pierwszym tomem się już tego nie dowie.

      Usuń
    5. Wzrost poziomu jest od Gracza czy tylko w Graczu? Innymi słowy, jak jest z kolejnymi tomami cyklu?

      Usuń
  3. Ej ale w SW High Republic to już nowożytność (200 lat z hakiem przed episode one), a Old Republic jest już niekanoniczna 🙃

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, niedobrze u Ciebie. COVID. Ja już go miałam. Lekarz ostrzegał, że u mnie będzie ciężki przebieg ze względu na to, że od dziecka mam astmę, tymczasem nie miałam w ogóle żadnych objawów. Gdyby mnie nie wysłali na przymusowy test, nawet bym się nie domyśliła, że złapałam wirusa. Może pomogły szczepienia. Tak że życzę zdrówka. „Zielony człowiek” – ciekawy tytuł. Ale pewnie chodzi o kosmitę, a nie o zielonego ludzika. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mam astmę - pieczołowicie wyhodowaną :D Tak się kończy nieleczona alergia. I pewnie znoszę w miarę ok, jak porównam z opowieściami znajomych, to jest super. Ale niby już jakiś czas temu mi przeszło, ale wciąż czuję takie zmęczenie i rozbicie (ostatnio do Poznania pojechałem pociągiem, bo bałem się autem - jakieś problemy z koncentracją mam).

      Zielony człowiek to nie kosmita, to postać z mitów (chyba brytyjskich).

      Usuń
  5. Czekam zatem na wrażenia z wietnamszczyzny. Sama za to kupiłam Las Ożywionego Mitu i mam duże oczekiwania😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie wpadłem w dwa grubasy: Trylogia Magów Prochowych (3 x 700 stron) i Zew nocnego ptaka (916 stron). A od jutra zaczynam nadrabiać zaległości COVIDowe, więc z czasem będzie krucho. Wietnamszczyzna poczeka.

      Usuń
  6. Jakie wrażenia z dzieł Sampa. Po przeczytaniu Odnowiciela odłożyłem autora do indeksu autorów zakazanych. Dziw bierze, że pono wykładowcą jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że na razie nie ruszyłem tak konkretnie żadnej jego książki, przeczytałem część tej o Odnowicielu i przeleciałem bibliografię - na podstawie tych niepełnych informacji, nie odniosłem wrażenia, żeby to była jakaś wybitna słabizna. Na pewno literaturę zna lepiej, niż Dróżdż.

      A co konkretnie tak Cię zbulwersowało w tej ksiażce?

      Usuń
  7. Jestem w trakcie "Gogolowego disco" i niestety, słabiej niż u Kivirahka i "Szczupaka". Choć to specyficzny bardzo typ pisania, taki właśnie mocno wschodni, czasem nawet lubię poczytać coś w tym stylu, ale od tej literatury się odbijam ;/ Dzięki Tobie dowiedziałam się o Daraenie, hm, może to być cudne, a może być wydumane, ale chyba zaryzykuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gogolowe jest zdecydowanie inne, nie do "połykania" a do delektowania się językiem. W opisach Matsina jakoś czuję Bułhakowa. Ale już wcześniej sygnalizowałem, że wielu czytelników może się rozczarować, że lepiej zacząć tego autora od "Kongo Tango".
      https://seczytam.blogspot.com/2022/01/klejdry-akuratne-i-nieakuratne-zez.html

      Usuń