Powieść ukazała się dziewięć lat po Widmie, co widać, słychać i czuć. I trzynaście lat przed Zewem nocnego ptaka, co też widać, słychać i czuć. Najwyraźniej pisarskie dojrzewanie McCammona było długie; małe kroczki, ale chociaż zawsze do przodu.
W Godzinie wilka mamy dwa plany czasowe. Główny w okresie II wojny światowej. Michael Gallatin, agent Jego Królewskiej Mości, walczy ze złymi nazistami. Ale nasz bohater jest jeszcze bardziej zajebisty, niż James Bond, bo jest wilkołakiem.
Akcja wątku retrospekcyjnego toczy się w sowieckiej Rosji w okresie międzywojennym. Dowiadujemy się jak Miszka Gałatinow został wilkołakiem, obserwujemy początki jego wilkołaczego życia.
Wątek główny dość sztampowy – źli chcą zyskać władzę nad światem (zewsząd dobiega ich szatański chichot); nasz przezajebisty bohater w towarzystwie nadobnej niewiasty i giermka (a właściwie dwóch giermków, bo w pewnym momencie następuje podmiana) musi uratować świat, czyli Wielką Brytanię. Jak się to skończy wiadomo już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Jeśli ktoś lubi Bonda (ja nie lubię) będzie usatysfakcjonowany.
Po angielsku ukazał się jeszcze zbiór opowiadań o Michaelu Gallatinie , może i nam Vesper wyda? |
O wiele lepszy jest wątek drugi. Tam waga wydarzeń zdecydowanie mniejsza, więc źli (w tym przypadku sowieci) ograniczają się do chęci opanowania lasu (głośnego od ich szatańskiego chichotu). Ale mamy też trochę dorastania Gałatinowa, trochę obyczajówki. W każdym razie, wątek o niebo mniej sztampowy, niż główny. W moich oczach właśnie on ratuje powieść.
Tym niemniej, nawet wątek drugowojenny jest lepszy, niż to co nam autor zaprezentował w Widmie – walkę z nazistami wyceniłbym na 5/10, a leśne życie w sowieckiej Rosji na 7/10.
Gatunkowo zazwyczaj wrzuca się Godzinę wilka do horroru, choć moim zdaniem całkowicie błędnie. No gdzie w horrorze sytuacja: potwór cacy, ludzie be? Mamy tu do czynienia z powieścią historyczną i sensacyjną z elementami fantasy (powieści fantasy z akcją podczas II wojny chyba nawet nie mają swojej podgatunkowej nazwy).
Godzina wilka ukazała się po polsku dość dawno, ale teraz Vesper zapowiada jej wznowienie (wstępnie na przyszły rok).
Jak widać, przybyło mi w biblioteczce kilka dzieł McCammona, więc jeśli będzie czas i chęci, to Was trochę nim pognębię :D |
Tak na marginesie, niefajnie teraz czyta się powieści z bohaterem pozytywnym Rosjaninem. W każdym razie, ja tak mam.
OCENA: 6/10.
R. R. McCammon, Godzina wilka, tłum. J. Skowron, wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 1997, stron: 558.
No nareszcie jakiś wpis 😆nie moje klimaty ale cieszę się i tak.Kiedy biblioteczne wpisy mamy już październik za pasem a u Ciebie jeszcze Maj🤣
OdpowiedzUsuńZa dużo do opisania, to trochę zejdzie. Popłynąłem książkowo w ostatnich miesiącach.
UsuńW końcu się zabrałem się za Malezjańską ...ciekawi mnie twoja opinia bo jakoś nie znalazłem ?
OdpowiedzUsuńSzesnaście lat temu pisałem na Katedrze:
Usuń>Przeczytałem pierwszy tom i wynudziłem się niemożebnie. SE skąpi wielu wyjaśnień potrzebnych dla zrozumienia fabuły, a z drugiej strony rozwlekle opisuje pierdołowate wydarzenia typu skakanie po dachach przez kilka stron.
Do tego bohaterów wymyślił tragicznych. Arystokrata czy złodziej, prostytutka czy chłop mówią identycznie, mają identyczne motywacje - ludzie z papieru
Cóż, Martinowi SE do pięt nie dorasta<.
Potem przeczytałem chyba dwa opowiadania z tego cyklu. Nie poprawiło to mojej opinii o warsztacie pisarskim Eriksona.
No coś w tym jest niby rozbudowany świat ale nie h...o co w tym biega a bohaterowie tak jak opisałeś bez wyrazu za dużo ich ...ale zaparłem się i jadę 2 tom się zobaczy ...
OdpowiedzUsuńPanie Pawle, po takiej przerwie zasługujemy na jakieś "mięsko" - może kolejny wpis o turboszurach? Albo miażdżąco surową, acz sprawiedliwą recenzję jakiejś pracy historycznej? :-)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Czcigodny Gospodarz może już mieć tego dość. Szuria turbolechicka wyczerpała się, niczego nowego nie potrafi stworzyć. Bieszk na fejstłuku "maca" inne dziedziny Szurlandii, ale kiedy mu tam do innych specjalistów w tej dziedzinie. U Bialczyńskiego i Rudego Łba posucha, prawie nikt tam nie zagląda, bo i nie ma po co. Nawet Adrian Leszczyński opadł z sił. Czasami coś rzeźbią w komentarzach na YT jacyś wyjątkowo kiepscy pogrobowcy i też tak jakoś bez entuzjazmu.
UsuńCzekam na opinie bo Magiczne Lata mnie jakoś odrzuciły
UsuńCzekam na opinie bo Magiczne Lata mnie jakoś odrzuciły a opinie Wooo
UsuńZastanawiam się nad tymi turboszurami, bo po COVIDzie zaczynają wracać do formy. Teraz nawet kierowca mechanik Waldemar Wróżek pomaga w bredzeniu Bieszkowi - mają wspólnie wydać książkę z monetami rzekomo z czasów pogańskich. Szury będą rozwijać mitomanię szura Wolańskiego.
Usuńobywatelgc80
Usuń"Magicznych lat" nie czytałem - kiedyś nie kupiłem, a teraz ceny wyśrubowane. Niedługo Vesper wznowi, to przeczytam. Recenzje widziałem różne, od zachwytu, po "bleee, młodzieżówka".
O jak ja się diablo cieszę, że trafiłam na tego bloga!
OdpowiedzUsuńZapraszam częściej :)
UsuńStinger już przeczytany?
OdpowiedzUsuńA gdzie tam. Za to przywlokłem kolejne książki McCammona :D
Usuń