Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 listopada 2023

William King, World of Warcraft: Illidan

Dawno, dawno temu, po obejrzeniu dobrego filmu Warcraft: Początek, rozważałem zakup powieści z tej serii. Ostatecznie odpuściłem, bo jednak literatura okołogrowa zazwyczaj jest dość słaba. Ale ostatnio szukając na Allegro czegoś na dopchnięcie paczuszki do Smarta, zobaczyłem Illidana.


Nie ukrywam, że Williama Kinga lubię, zapewne to sentyment – jego dwa opowiadania z innej gry, Warhammer, swego czasu (rok 1990) zrobiły w Polsce furorę. Nic dziwnego, bo to było pierwsze heroic fantasy z akcją umieszczoną w tak podłym świecie, jakie mogliśmy przeczytać po polsku. Po czym przez pięć lat nasi wydawcy Kinga omijali, dopiero w latach 1995-1997 Mag wznowił jedno i rzucił dwa nowe opka tego autora. I znowu parę lat ciszy, aż Copernicus zaczął publikować wychodzącą do dziś serię książek o Gotreku i Feliksie. Sam z czytaniem zatarłem się na tomie trzecim, bo o ile opowiadania są całkiem przyzwoite, o tyle z powieściami było gorzej.

King jest „etatowym” wyrobnikiem literatury okołogrowej, ale popełnił też samodzielne dzieła, z czego w Polsce dostaliśmy całkiem przyzwoitą (opinia sprzed niemal dwudziestu lat!) trylogię Kroniki Terrarchów.

Więc tak wrzuciłem tego Illidana do koszyka z nadzieją, że a może znowu... I zarazem z obawami, że jednak już wyrosłem z takiej literatury, że będzie wielkie rozczarowanie. Wyszło pośrednio – ani mnie to porwało, jak swego czasu Gotrek i Felix, ani też odrzuciło.

Mogło być lepiej, ale – niestety – autor dość wysoko ustawił „próg wejścia”. Po pierwsze, zapewne założył, że pisze do fanów jeśli nie gier, to przynajmniej świata Warcrafta, takich co niejedną książkę już przeczytali (a Illidan jest piętnastą powieścią z tego cyklu). Sam główny bohater jest postacią znaczącą w grze i okołogrowej literaturze – fan Warcrafta pewnie zna jego historię, ja niestety nie znałem. Tak samo uniwersum potraktowane nieco po macoszemu.

Po drugie, nawet obecne losy bohatera początkowo dostajemy ze sporymi lukami. Wystarczy przeczytać tytuły kolejnych części: „Sześć lat przed upadkiem”, „Cztery lata przed upadkiem”, „Pięć miesięcy przed upadkiem”. Łatwo policzyć, że „dziury” to dwa lata oraz trzy i pół roku, a w tych okresach naprawdę sporo się działo. Co jeszcze gorsze, autorowi najwyraźniej nie chciało się zajmować tym okresem dziejów Illidana, więc zastosował wiele naiwnych uproszczeń, byle szybciej do przodu. Dopiero od części „Pięć miesięcy przed upadkiem” czyta się gładko.

Świat przedstawiony oczywiście nie jest Kinga. Nie jest też tajemnicą, że wzorowany jest – miejscami wręcz na pograniczu plagiatu – na świecie Warhammera. To dobra rekomendacja: świat tolkienowski, tylko bardziej parszywy. A właściwie to nie tyle świat, co światy, bo choć głównym jest Azeroth, to zaglądamy też do innych (bliżej tu do Feista, niż samego Tolkiena). Często gęsto zdarza się, że jakiś świat jest zagrożony czy wręcz zniszczony przez siły zła, więc różne „rasy” uciekają do innych światów (w filmie Warcraft: Początek mogliśmy zobaczyć taką inwazję orków z planety Draenor do Azeroth).

Owe światy zamieszkuje mrowie różnych „ras” (w grze można wybrać jedną z dziewiętnastu, ale jest ich znacznie więcej), część z nich znana z klasycznej (czyt. tolkienowskiej) fantasy, jak elfy, orkowie, trolle, gobliny, ogry i oczywiście ludzie, inne mniej wyeksploatowane (jak np. nagi), jeszcze inne wymyślone na potrzeby gry (np. naaru, draenei czy ich potomkowie: złamani).

Politycznie podzielone to jest na sporo stronnictw, z których dla czytelnika istotne są: Przymierze (elfy, ludzie, draenei, krasnoludy, gnomy), Horda (orkowie, trolle, krwawe elfy, nieumarli) i Płonący Legion (demony). Ci ostatni zagrażają wszystkiemu, co żyje, więc czasami zmuszają Przymierze i Hordę do zawarcia sojuszu.

Tytułowy bohater powieści Kinga – Illidan Stormrage jest elfem i łowcą demonów, jednak bardzo upodobnił się do swoich ofiar. Kiedy zaczyna się powieść, Illidan siedzi od dziesięciu tysięcy lat w więzieniu. To w gruncie rzeczy porządny chłop, tylko nikt go nie rozumie (więzienia są takich pełne). Ongiś przyłączył się do Płonącego Legionu w roli Konrada Wallenroda, czego jednak jego ziomkowie nie docenili, a sam Illidan doczekał się ksywy Zdrajca.

Ale właśnie znowu Legion zaczyna zagrażać, więc trzeba uwolnić łowcę demonów. Po stu wiekach niewoli facet nie jest szczęśliwy i nie do końca pała miłością do swoich rodaków. Najwyraźniej nie ma też zamiaru zwierzać im się ze swoich planów, więc ksywa Zdrajca jakby dostaje aktualnego wymiaru. Niestety, przy omawianiu tych wydarzeń mamy akurat luki w powieści Kinga, sam coś tam doczytałem w World of Warcraft Wiki, ale bez tego może być problem z ogarnięciem o co biega.

Illidan. Przyjemniaczek, co?

Co ciekawe, właściwie wszyscy istotni bohaterowie są niejednoznaczni. Że Illidan, to wiadomo. Ale podobnie jest ze ścigającą go elfią strażniczką Maiev Shadowsong, ze sprzymierzeńcem Illidana – złamanym Alamą, czy z szukającym zemsty elfem Vandelem. Przyznam, że spodobali mi się bohaterowie powieści.

O wydaniu – na biednie i głupio: okładka miękka bez skrzydełek, naturalnie ujeb... meszkiem. Nie rzuciły mi się w oczy żadne kompromitujące błędy tłumaczki i redaktorki.

Podsumowując: pierwsze trzy części to (dla niewtajemniczonych) 1/10, zero przyjemności z czytania. Reszta całkiem przyjemna, gdzieś 6/10, a zaskakujący (dla niewtajemniczonych) finał – 7/10. Chciałbym przeczytać kontynuację dziejów Illidana pióra Kinga, bo wstępną pańszczyznę już odwalił, więc mogłoby być całkiem przyzwoicie. Ale za tę odsłonę nie dam więcej, niż:

OCENA: 5/10.

W. King, World of Warcraft, [t. 15]: Illidan, tłum. D. Repeczko, wydawnictwo Insignis, Kraków 2016, stron: 416.

Zob. też:



Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

15 komentarzy:

  1. Nie dziwota, że przypomina atmosferą WH, bo pierwszy Warcraft miał się nazywać Warhammer: Orcs and Humans ale się Blizzard pokłócił z GW o w sumie nie wiadomo co. Ci jako, że mieli prawie gotową grę postanowili ją wydać. Gw to się nie spodobało i ich pozwali co koniec końców skończyło się ugodą (z orków pozostał tylko wygląd) i do teraz obie strony bardzo się pilnują. Orkom wyszło to na dobre, bo są "rasą" z własną historią, kulturą, religiami i tożsamością w przeciwieństwie do młotkowych naćpanych debili z syndrome Wolverina rodzacymi sie z grzybni :D
    Co do tej książki to jest ona raczej streszczeniem kampanii nocnych elfów z W3 dla graczy w WoWa którzy nie grali w trzecią część no i oczywiście w̶y̶ł̶o̶m̶o̶t̶a̶ć̶ ̶z̶ ̶k̶a̶s̶y̶ ̶f̶a̶n̶ó̶w̶ sprzedać merch. Generalnie gry nie ma szczęścia do powieści, a uniwersum Warcrafta szczególnie przez pierdolnik w lore 🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co to jest Iore i jaki tam jest pierdolnik...
      No tak, domyślam się, że powieść pod graczy, ale dla mnie to rozczarowanie, bo w opowiadaniach z Warhammera King jednak pisał po prostu dla czytelników.

      Usuń
    2. Lore to jakby historia tamtego świata, a to ciągnie się od jakiś 20 lat z przeskakiwaniem po kilku liniach czasowych różnych planetach tak więc często książki i komiksy są zwykłymi suplami do wydarzeń z gry lub wprowadzeniem do jakiejś większej zadymy czy domknieciem wątku na który zabrakło czasu. Dla graczy spoko ale jeśli w tym nie siedzisz to może być nie zaciekawie (coś się zaczyna dziać, reszta w samej grze i domknięcie w kolejnej książce) :D. Jeszcze te starsze serie np. Knaaka da się ogarnąć soute ale im dalej w las tym gorzej.
      Z okołogrowych to raczej Assassin's Creed lub Mass Effect da się jako tako polecić ale też dupy nie urywa ;)

      Usuń
    3. Przeczytałbym może tego Knaaka, ale drogie to jak diabli.
      A "Narodziny Hordy" Christie Golden też takie trudne do ogarnięcia?

      Usuń
    4. ta raczej nie, bo to jeszcze era przedwowowa i calkiem znośna ale jak to u nas wydali to nie wiem.
      ps. Illidan to 22 książka i bez pogrania albo przeczytania trylogii Wojny Starożytnych to faktycznie o so choci :D

      Usuń
  2. Chyba jeśli chodzi o literaturę okołogrową, to pierwszym wyborem jest jednak Dragonlance. A tak z innej beczki, będzie bigosowanie Skroka i Krydy? Pytam, bo miałbym gdzie odsyłać znajomych :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zacząłem pisać o tych najazdowcach, ale nie wiem ile mi zejdzie. Ledwo zacząłem pisać - COVID się przypałętał i prawie dwa tygodnie wyjęte z życiorysu.

      Usuń
    2. Jasne, mam teraz nieco podobnie :/

      Usuń
    3. A tak co do Dragonlance - próbowałeś opowiadania Kinga z Warhammera (zbiory "Zabójca trolli" i "Zabójca skavenów")? Albo powieści z AD&D ze świata Birthright (u nas wyszło: "Żelazny tron" Simona Hawke i "Szlachetny" Dixie Lee McKeone)?

      Usuń
    4. Nie, nie próbowałem. Przyzwoita, choć nie wybitna jest trylogia o smoczych kościach Weiss i Hickmana. Ale to chyba znasz. Ze świata Warcrafta kiedyś wpadł mi w ręce "Dzień smoka" Knaaka i to chyba było wszystko. Jak polecasz tego Kinga, to sprawdzę.

      Usuń
    5. Smoczych kości czytałem tylko t. 1. Jakoś pozostałe nie wpadły mi w ręce.
      Sprawdź Kinga, ale najlepiej wypożycz, albo poszukaj w necie - przynajmniej dwa opka z Nowej Fantastyki powinny gdzieś być.

      Usuń
  3. Nawiasem mówiąc, to chyba może Cię zainteresować:
    https://www.stara-szuflada.pl/WIELKOPOLSKA-NA-MORZU-Szkice-historyczne-i-wspolczesne-p15162

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam, kupiłem zaraz jak się ukazało. Drogie to trochę, ale z drugiej strony to wielka kobyła (nie dość, że gruba, to jeszcze duży format) i ładnie wydana.

      Usuń
  4. Raporty miesięczne z biblioteczki umarły już na amen? :(

    OdpowiedzUsuń