Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 stycznia 2024

Grzegorz Rosiński, Jean Van Hamme, Thorgal, kolekcja Hachette, t. 1-3

Samego Thorgala nie ma sensu oceniać, bo to w końcu chyba najpopularniejszy – no może obok Kajka i Kokosza – w Polsce komiks, więc każdy opinię ma wyrobioną. Co innego wydanie, bo dzieło Van Hamme i Rosińskiego dotąd wielkiego szczęścia do wydawców nie miało.


Najpierw Thorgala mogliśmy przeczytać na łamach czasopisma Relax (od 1978 roku), potem były miękkookładkowe edycje KAW-u i Orbity (od 1988). Wreszcie serię przejął gigant na naszym rynku, czyli Egmont – są twarde oprawy, ale wciąż w standardowym formacie i pojedynczych albumach (nadal Egmont nie może się zdobyć na integrale). Hachette też już wcześniej wydało kolekcję Thorgala, ale w pomniejszonym formacie, co mnie zniechęciło do kupowania. Integrale też były, i to w wersjach kolorowej oraz czarno-białej, od wydawnictwa Polish Comic Art, ale zarówno cenowo (około 500 zł), jak i formatem (tak dużym, że utrudnia czytanie) skierowane do kolekcjonerów.

Sam kiedyś, dawno temu przerwałem kupowanie Thorgali (na półce jako ostatni kupiony tom widzę siedemnasty: Strażniczkę kluczy, czyli wydanie z roku 1991), bo te edycje nie sprostały moim wygórowanym oczekiwaniom. Po prostu czekałem na integrale w formacie ciut (ale nie ekstremalnie) powiększonym. Prawda, że to wymagania z kosmosu?

Kiedy zobaczyłem, że Hachette ponownie przymierza się do wydania kolekcji Thorgala, długo się zastanawiałem, bo...
Na plus nieco powiększony format, oprawa szyto-klejona i przyzwoita panorama (w poprzedniej kolekcji była fatalna), dla prenumeratorów plusem są też trzy dodatkowe tomy, a raczej zdublowane tomy 1-3 z nowym pokolorowaniem.
Na minus brak integrali i wysoka cena (tom w prenumeracie 46,99 zł, w kioskach 49 zł – twardookładkowe wydanie Egmontu, dzisiejsza cena z Gildii, 27,90 zł za tomik).
Na „diabli wiedzą” papier offsetowy (Egmont daje na kredzie).

Reklama kolekcji z panoramą

W końcu zamówiłem prenumeratę, w razie czego zawsze można zrezygnować, a pierwsza przesyłka akurat z ceną promocyjną (44,89 zł za trzy tomiki + prezent). Odebrałem i nadal się zastanawiam, ale o przyczynach pod koniec.

Jak to się prezentuje. Dostałem trzy tomy w powiększonym formacie, na przyzwoitym papierze, zatem same komiksy wizualnie prezentują się bardzo dobrze. Do tego plakat:


trzy grafiki luzem (po sztuce na tom):


bardzo dobra teczka na te grafiki (twarda oprawa, łączenie płócienne) i notatnik w twardej okładce:


Materiały dodatkowe – po każdym komiksie (okładka + 46 stron) dostajemy osiem stron dodatków. Chyba są przeniesione z pierwszej kolekcji bez zmian (np. w każdym tomie, na marginesie ostatniej strony dodatków, dowiadujemy się, że w grudniu 2013 roku zostanie wydana biografia Rosińskiego).

Te dodatki budzą we mnie bardzo mieszane uczucia. Przykładowo na drugiej stronie dodatkowej dostajemy streszczenie tego, co właśnie przeczytaliśmy plus małą reprodukcję okładki w wydaniu francuskim – tej samej okładki, która zdobi tenże tom. Na co to komu? Do tego małą reprodukcję olejnego obrazu (chyba Rosińskiego, acz zaznaczone to nigdzie nie jest). To może zamiast tego durnego przypominania co właśnie przeczytaliśmy/obejrzeliśmy, dać większą reprodukcję?

Dalej mamy trochę historii (OK), słowniczek postaci – czasem zrobiony sensownie, czasem bzdurnie (bzdurne np. hasło Starcy z tomu trzeciego). Na ostatniej stronie kalendarium – o ile w tomach 1-2 uzasadnione (t. 1: kalendarium Grzegorza Rosińskiego, t. 2: kalendarium Jeana Van Hamme), o tyle to z tomu trzeciego wywołuje tylko wzruszenie ramionami (to kalendarium komiksowe za 1979 rok – dowiadujemy się np., że w tym roku wyszła pierwsza manga po francusku; wiedza doskonale zbędna).

Kadr z t. 1

I o ile w samych komiksach większych byków nie wyłapałem (Hachette pewnie dostało gotowce z Egmontu), o tyle dodatki profesjonalnej korekty nie widziały. Mamy błędy wynikające z ignorancji i niechlujności.

Z ignorancji. Wciąż (np. t. 1, druga strona dodatków: sześciokrotnie) powtarzający się zły zapis skrótów odmian wyrazu numer. Bo numer skracamy jako nr (bez kropki, skoro wyraz i skrót kończą się tą samą literą), ale już numeru skracamy albo jako nr., albo jako nru, a w ogóle najlepiej zapisać bez skracania. Tymczasem w każdym tomie Thorgala, w dodatkach mamy po kilka razy błędnie zapisany skrót numeru: nr (bez kropki). Owszem, jest to błąd powszechny, co jednak nie oznacza, że profesjonalny korektor nie powinien go wyłapać. Dalej mamy też zapis 3 % (t. 3, str. 55) – to błąd, bo między cyfrą a symbolem nie dajemy spacji. Notorycznie pojawiają się też Wikingowie, choć poprawnie jest małą literą (to „profesja”, nie naród).

Z niechlujności. Przykładowo, w kalendariach mamy niekonsekwentny zapis: nieraz po roku jest wielka litera, nieraz mała (np. t. 1: 1952 Rodzina..., 1955 nastolatek...). Do błędów z niechlujności można dodać jeszcze braki spacji (zlane wyrazy) lub dla odmiany spacje podwójne.

I błędy niezrozumiałe. Przyznam, że nie ogarniam np. dawania w podpisie do rysunku (t. 1, pierwsza strona dodatków) takiego czegoś: « Thorgal ». Po pierwsze, szewrony – czyli cudzysłów niemiecki »« lub francuski «» – w naszym języku służą głównie do zaznaczenia cytatu w cytacie, a tu mamy po prostu tytuł w cudzysłowie (to powinno być normalnie: „Thorgal”). Po drugie, po co spacje po otwarciu i przed zamknięciem cudzysłowu? I po trzecie, znowu niekonsekwencja – dwie strony dalej w podpisie do rysunku, tytuł jest zapisany normalnie: „Korespondent Wszędobylski”. I jeszcze śmieszniej, na tej samej stronie mamy inne rysunki, a w podpisach do nich tytuły w ogóle bez cudzysłowu (tekst jest kursywą, tytuł prosty)! Tak, trzy różne zapisy...
Inne coś, czego nie rozumiem – strona piąta dodatków w tomie pierwszym: Gandalf szalony jest określony jako „teść” Thorgala; o co chodzi z tym cudzysłowem? Przecież on naprawdę był teściem Thorgala i to czy panowie się lubili czy nie, znaczenia nie ma. To może zacznijmy pisać, że Bolesław Krzywousty i Zbigniew to „bracia”, Odon był „synem” Mieszka Starego, a Władysław Laskonogi to „stryj” Władysława Odonica. A tak, Jacek Kurski i Jarosław Kurski to też „bracia”.

Niby ta korekta nieco lepsza, niż w innych kolekcjach Hachette (tu o Mistrzach Horroru i Fantastyki, a tu o Superbohaterach Marvela), ale jak na to, że te same teksty idą po raz drugi, to jest bardzo źle.

Kadry z t. 2

Dla mnie dodatki większego znaczenia nie mają, więc ich wpływ na ocenę kolekcji jest niewielki. Natomiast istotne jest coś innego: dostawa. Paczka przyszła zapakowana tak se: karton, trochę folii bąbelkowej i komiksy zafoliowane. Nie jest to może siara w stylu Tantisu, ale pancernie też nie jest. A powinno być, bo przesyłki dostarcza nie InPost, tylko Poczta Polska. No i ja na trzy tomiki, dwa dostałem uszkodzone (trzeci ma nieznacznie zbite narożniki) – na tyle uszkodzone, że będę reklamował. I teraz się zastanawiam czy na pewno chce mi się użerać z wydawcą, bo zanosi się na reklamowanie co miesiąc... Co prawda jest opcja dostawy InPostem, ale wtedy za dostawę dodatkowo płacimy, zatem większego sensu to nie ma, bo porównywalnie cenowo wyjdzie kupowanie w Empiku.

Gdyby nie wysokie ryzyko zabaw z reklamowaniem, polecałbym tę kolekcję, bo na lepsze wydanie za rozsądne pieniądze na razie się nie zanosi. A tak to sam nie wiem...

Informacyjnie: na razie Hachette zapowiada, że w kolekcji będzie 66 tomików (seria główna – czterdzieści, Kriss de Valnor – osiem, Louve – siedem, Thorgal. Młodzieńcze lata – jedenaście). Tymczasem już mamy na rynku tom 41 serii głównej oraz jeden dostępny i jeden zapowiedziany nowej serii: Thorgal. Saga. A przypomnę, że w poprzedniej kolekcji obok Thorgala były jeszcze inne komiksy narysowane przez Rosińskiego: Yans (pięć tomów), Szninkiel (trzy) i Skarga Ziem Utraconych cykl pierwszy (cztery). Pal licho Yansa i Skargę..., bo te serie potem kontynuowano bez Rosińskiego, więc dostalibyśmy tylko wycinek całości, ale Szninkla bym przytulił... Napisałem do Hachette z pytaniem, czy seria zostanie rozszerzona chociaż o te tomy Thorgala, które wyjdą w tzw. międzyczasie. Taką dostałem odpowiedź:

Nie są nam znane plany Wydawcy, także* nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy kolekcja zakończy się na 66 numerach czy będzie powiększona. (* Tak, tu jest byk, ale nie mój, cytuję wiernie).

Pewnie wszystko zależy od tego, jak się będzie sprzedawać.

Kadr z t. 3

Co do samego komiksu, to jak wspomniałem, oceniać nie ma sensu, ale wiadomo, że to klasyka, jeden z najważniejszych komiksów europejskich. Potem poziom leci, jednak te pierwsze tomy zawsze warto mieć w biblioteczce. Tak formalnie, jeśli jakimś cudem ktoś nie znał: to mikst opowieści o wikingach z fantasy i SF.

Ocena samych komiksów:

OCENA: 10/10.

G. Rosiński, J. Van Hamme, Thorgal, t. 1: Zdradzona czarodziejka, brak nazwiska tłumacza, wydawnictwo Hachette, Warszawa, brak roku wydania [2024], stron: 56.

G. Rosiński, J. Van Hamme, Thorgal, t. 2: Wyspa Lodowych Mórz, brak nazwiska tłumacza, wydawnictwo Hachette, Warszawa, brak roku wydania [2024], stron: 56.

G. Rosiński, J. Van Hamme, Thorgal, t. 3: Trzej starcy z kraju Aran, brak nazwiska tłumacza, wydawnictwo Hachette, Warszawa, brak roku wydania [2024], stron: 56.



Jeszcze porównanie wymiarów różnych Thorgali (w milimetrach):





Zob. też inne notki o wikingach:



Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

8 komentarzy:

  1. Daniel Muszyński23 stycznia 2024 08:34

    "Przyznam, że nie ogarniam np. dawania w podpisie do rysunku (t. 1, pierwsza strona dodatków) takiego czegoś: « Thorgal ». Po pierwsze, szewrony – czyli cudzysłów niemiecki »« lub francuski «» – w naszym języku służą głównie do zaznaczenia cytatu w cytacie, a tu mamy po prostu tytuł w cudzysłowie (to powinno być normalnie: „Thorgal”). Po drugie, po co spacje po otwarciu i przed zamknięciem cudzysłowu?"

    Może tak było w oryginalnych, zachodnioeuropejskich wydaniach. Ale się czepiasz :)

    "Inne coś, czego nie rozumiem – strona piąta dodatków w tomie pierwszym: Gandalf szalony jest określony jako „teść” Thorgala; o co chodzi z tym cudzysłowem? Przecież on naprawdę był teściem Thorgala i to czy panowie się lubili czy nie, znaczenia nie ma."

    Ja fanem Thorgala nigdy nie byłem. Dawno temu miałem album "Czarnej galery" i jak widziałem w bibliotekach to wypożyczyłem sobie pojedyncze albumy i czytałem najczęściej w nie chronologicznej kolejności. Potem, po takiej lekturze, byłem najczęściej znudzony, wiec nie wiem. Ale oni tam mieli jakąś oficjalną ceremonię zaślubin? Bardzo możliwe, że się mylę, ale mi się wydawało, że po prostu razem odeszli z tej wioski wikingów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby gdzieś korektor puścił trzy różne sposoby oznaczania tytułów.

      Co do "teścia":

      Tom 2 zaczyna się od przygotowań do ślubu Thorgala i Aarici, przy czym Aaricia mówi: "Kiedy zostanę jego żoną, opuścimy wioskę na zawsze". Potem następują pewne komplikacje, ale na końcu wszystko wraca do normy.

      Tom 3, początek: Thorgal i Aaricia opuszczają wioskę i Aaricia mówi: "Jesteś teraz moim mężem, Thorgalu".

      Usuń
    2. Daniel Muszyński24 stycznia 2024 19:36

      Aha ok, pamiętam te sceny i komplikacje z tomu 2. A co do tomu 3, to w pamięci dobrze pozostała mi okładka, ale streszczenia, które znalazłem na internecie nic mi nie mówią, więc chyba nigdy go nie czytałem :)

      Usuń
    3. Warto nadrobić - acz trudno określić, do którego tomu warto czytać. Wg niektórych do 16 (Wilczyca), wg innych do 23 (Klatka), jeszcze inni twierdzą, że do 25 (Błękitna zaraza). Ja tam wciągnę całość, najwyżej mnie zemdli :D

      Usuń
  2. Jeśli ktoś nie jest jakimś maniakiem Thorgala to wydanie Egmontu jest w zupełności wystarczające i o wiele tańsze - w Gildii są co jakiś czas promocje na komiksy Egmontu i wtedy te najnowsze dodruki są po 23,90 zł a starsze po 20,90 zł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Thorgala w twardej oprawie jako pierwsze wydało wydawnictwo Korona. Oni wydali trzy tomy: 1, 2, 17.

    Podobno Korona powstała tak, że Jacek Rodek, obecnie właściciel Maga, odszedł z Orbity i założył Koronę. Mądre to chyba nie było, ponieważ szybko padły oba wydawnictwa. Więcej o tym pisali na stronie KZ Magazyn Miłośników Komiksu.
    https://www.kzet.pl/2008_02/m_orbita.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, sprawdziłem - rzeczywiście pierwsza na twardo puszczała Korona, nawet wspomnianą wyżej "Strażniczkę kluczy" mam chyba od nich (przywalona jest innymi komiksami, więc teraz nie będę wyciągał i sprawdzał, ale chronologicznie bardziej mi pasuje, że kupowałem na początku lat 90.).

      Usuń