Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 maja 2025

Styczeń-kwiecień 2025 – raport z biblioteczki



Przybyło pięćdziesiąt dwie, w tym historia – trzydzieści, fantastyka – dwanaście, klasyka polskiej literatury – cztery, szurownia – dwie, manga – jedna i trzy pozycje encyklopedyczne.

Co ciekawe, z fantastyki anglosaskiej tylko dwie pozycje. Antologia i to rzeczy prastarych oraz coś napisane przez osobiszcze niebinarne z Orkadów (to wyspy na północ od Szkocji). Acz tu niezbędna jest uwaga – nie uwzględniam ebooków, bo to dla mnie jakoś nie książka (w biblioteczce nie ustawię :D), a przez zapchanie chaty staram się teraz nowszą fantastykę anglosaską kupować właśnie w wydaniach cyfrowych.

Fantastyka. Antologie. Te wydania PIW – Opowieści niesamowite z języka... – świetna rzecz.


Ze starszych rzeczy dwa „skarby” wydłubane na jakiejś wystawce. Dostojewski to wiadomo kto zacz, ale młodsi mogą nie kojarzyć Jadwigi Żylińskiej. To jedna z prekursorek współczesnej polskiej fantasy. A ta konkretna książeczka należy do cyklu pięciu retellingów mitów greckich dla dzieci (pozostałe były o Dedalu, Tezeuszu, Jazonie i Achillesie) – dla mnie to wyprawa do dzieciństwa, bo miałem jako dzieciak wszystkie, potem zaginęły w dziejowych zawieruchach (zdaje się, że gdzieś w drugim szeregu jest jeszcze Młodość Achillesa); parę lat temu kupiłem wydanie w omnibusie pt. Minojska baśń Krety i… znowu mi zaginęło. Co ciekawe, jak teraz przejrzałem Opowieść o Heraklesie, to okazało się, że w mojej pamięci skontaminowała się z inną adaptacją mitów greckich dla dzieci – z Opowieściami z Zaczarowanego Lasu Nathaniela Hawthorne.


Jak już jesteśmy przy starej polskiej fantastyce, to kupiłem wznowienie młodzieńczych wprawek Jacka Piekary w omnibusie. Tom zawiera polskiego Conana (o którym kiedyś pisałem), cykl o smokach Haldoru i zbiór opowiadań Zaklęte miasto.

Drugą książkę nabyłem po lekturze czasopisma, o którym za chwilę – był w nim wywiad z autorem i jakoś mnie zaciekawił. Brak nazwiska autora i tytułu na okładce jest nieco dziwaczny, więc już podaję: Łukasz Czarnecki Apostata.


A czasopismo to Horyzont Zderzeń Fantastycznych (Fanzin Sekcji Literackiej Krakowskiej Sieci Fantastyki) – wyszły dwa numery (zerowy w 2022 i pierwszy w 2023), no i chyba na tym koniec. Redaktorem naczelny był/jest znany Wam pewnie pisarz Paweł Majka.


Z egzotycznej fantastyki jest trzeci tom cyklu Francuza Érica-Emmanuela Schmitta (tu pisałem, entuzjastycznie, o pierwszej części) i zbiór opowiadań hiszpańskiej pisarki Ariadny Castellarnau.


Na koniec coś właśnie osobiszcza-autoryszcza (nie wiem czy po zmianie prezydenta takie określenia będą obligatoryjne, czy też dla odmiany będą podpadać pod ustawę cenzorską) – na razie nie czytałem, więc nic nie powiem. I polecony mi Wieloryb Koreanki Myeong-Kwan Cheon.


Manga. Fajnie byłoby, gdyby jeszcze mangi zaczęli wydawać w ebookach – chyba niektóre są do czytania online, ale jednak potrzebowałbym z opcją ściągnięcia. Bo np. After god, czyli aktualny nabytek, ma najmniejszy format mangowy (szkoda, bo rysunki przyzwoite); i właśnie takie, kieszonkowe wydania wolałbym kupować w pliku.


Polska klasyka. Znalezione na wystawce. Prus to jeden z moich ulubionych pisarzy, a Emancypantki uważam ze drugą najlepszą jego powieść po Lalce. Miałem swoją, komuś pożyczyłem i amba żdżarła. To wydanie chyba fajniejsze, bo moje stare było jednotomowe, a czytanie takiego opasłego tomiszcza nie jest wygodne.


Kraszewski to nie jest mój ulubiony pisarz, to XIX-wieczna taśma produkcyjna. Tym niemniej mam w domu sporo jego książek, częściowo z moich nabytków, częściowo odziedziczone po rodzicach. I to co mam w większości jest z tego wydania, a akurat tych dwóch brakowało, co więcej – to interesujący mnie okres, czyli średniowiecze.


Z wystawki przytargałem jeszcze trzy pozycje encyklopedyczne. Zachodzicie w głowę, po kiego grzyba, skoro w necie jest „wszystko”. Otóż nie, często szukam coś o jakimś pisarzu z lat pi razy drzwi 1850-1990 i nie mogę w sieci znaleźć. Więc na pewno te książki będą przydatne. Jestem bardzo wdzięczny ludziowi, który je wrzucił na regał wystawkowy.


Książka historyczna naukowa i popularnonaukowa. Teraz będziemy obserwować wysyp książek o Bolesławie Chrobrym – w końcu to tysiąclecie koronacji. Z ciekawości kupiłem pięć dostępnych biografii tego władcy, wcześniej znałem z nich tylko jedną – Zakrzewskiego. Pewnie chcecie spytać: którą polecam. Już odpowiadam: żadną. Zakrzewski jest bardzo przestarzały (w tym roku jest setna rocznica pierwszego wydania), a reszta albo cienka jak zadek węża, albo koło naukowości (choćby z dodatkiem: „popularnej”) nawet nie stała. Pewnie napiszę odrębną notkę, więc dziś na tym poprzestanę.



A skoro Chrobry, to wszedłem na stronę wydawnictwa Posnania, żeby nabyć najnowszy numer Kroniki Miasta Poznania z artykułami o tym władcy (to, dla odmiany, polecam). A jak już wszedłem… Kupiłem sześć numerów Kroniki.



Dorzuciłem trzy wydawnictwa źródłowe. Do czego od innego wydawcy doszło jeszcze tłumaczenie Historii Bohemica Eneasza Sylwiusza Piccolominiego (późniejszego papieża Piusa II, zmarłego w 1464 roku).



Dwie pozycje z powszechnej historii średniowiecza (ależ paskudne okładki ma ta seria Repliki).


Pakiet ze średniowiecza polskiego (Osada Świętego Gotarda również z wydawnictwa Posnania). Zdaje się, że Studia Lednickie też z wystawki.


I jeszcze coś ze średniowiecza. Kiedyś omawiałem jedną książkę Piotra Pranke ujmę to tak: była to opinia mało entuzjastyczna. Tego jeszcze nie przeczytałem, ale zacząłem – już widzę, że będę się długo męczył, bo językowo jest to (znowu) wyjątkowe drewno.


Skserowałem sobie parę starszych rzeczy, częściowo pod cykl o turbowikingach. Ale jak już miałem wypożyczone te prastare numery pism Slavia Occidentalis i Slavia Antiqua, to skopiowałem nie tylko to, co potrzebowałem na „już”, lecz w większości, bo jest w nich sporo artykułów o wczesnym średniowieczu.


Takoż do cyklu turbowikińskiego Imiennictwo dynastii Piastów Jacka Hertla. Tu ciekawostka – miałem to już skserowane dawno temu, ale uznałem, że wolę jeszcze raz kserować, niż przeglądać „sto” kartonów. No i jak tylko skończyłem pisać o tych nieszczęsnych najazdowcach – poprzednia kserówka sama mi w ręce wpadła.

A to o Cedyni zawiera de facto dwa zbiory artykułów: Cedynia i okolice poprzez wieki z 2013 roku oraz Civitas Cedene. Studia i materiały do dziejów Cedyni, t. 1 z 2014.


Jeszcze cztery skserowane książki – miałem to od jakiegoś czasu w domu, w końcu należy oddać do biblioteki, a że jednak będę potrzebował…



I dwie pozycje szurowskie. MacLellan (szurostwo powszechne) z wystawki, Bacior (szurostwo polskie – turbolechickie), niestety, nabyty.




Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

8 komentarzy:

  1. „Mrok jest miejscem” to świetne opowiadania. A w „Opowiadaniach fantastycznych” Dostojewskiego tej fantastyki chyba nie ma zbyt wiele. Kiedyś czytałam jedno z opowiadań, „Potulną”, i była to bardzo smutna historia o krzywdzeniu kobiety, całkowicie realistyczna.
    Okładka bez nazwiska autora i tytułu? Dziwne. Ciekawe, czy to celowe działanie, czy pomyłka wydawnictwa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia skąd ten pomysł na okładkę książki Czarneckiego. Ale - moim zdaniem - nie jest to mądry pomysł.

      Usuń
    2. "Potulną" (w innej wersji "Łagodną") Dostojewskiego czytałem kiedyś, lata temu i wówczas do głowy by mi nie przyszło, że to mogłoby w jakiś sposób podchodzić pod fantastykę :-O

      Usuń
    3. Poczytam, to zobaczę. Ale fakt, ta "Potulna" jest w tym zbiorze.

      Usuń
  2. Panie Pawle, liczę na Pańską recenzję i ocenę "Anglosasów", ponieważ sam przymierzam się do jej zakupu :-)

    P.S. zawsze zastanawiało mnie, czy jest (lub był) ktoś kto przebrnął przez wszystkie powieści Kraszewskiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anglosasi to nie jest coś, o czym mam jakąś większą wiedzę, żeby recenzować. Lubię ten okres w historii Wysp, ale to jest na poziomie zwykłego czytacza.

      Usuń
  3. Chwilunia, a gdzie komiksy? Niejeden fan trafil tu z forum komiksowego. Prośbunia o czytanie komiksów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, komiksy to coś na dłuższą rozprawę. Chwilowo jestem zniechęcony do zakupów. Tak jak Studio Lain przez parę lat mnie nakręcało na komiksy, tak teraz mnie zniechęca. Zniechęca mnie ich metoda sprzedażowa - rzucanie nakładów tak nielicznych, że godzinę po ogłoszeniu przedsprzedaży już się wszystko wyprzedało.

      To traktowanie klienta jak idiotę - kupuj bez zastanowienia, bo za pięć minut nie będzie. Nie będę uczestniczył w takim cyrku. Chwilowo Studio Lain trafiło u mnie na czarną listę, ale przez nich nawet nie mam ochoty zajrzeć na Gildię czy do stacjonarnego KIK. Pewnie przez jakiś czas będę się ograniczał do mang, których wydawcy jednak czytelnika szanują.

      Usuń