Przybyło tylko i aż szesnaście. Pięć razy historia, cztery razy współczesna fantastyka, i siedem staroci.
Z historii nabyłem zeszyt Polskiego Słownika Biograficznego – zdarza mi się co jakiś czas któryś kupić, jeśli są akurat interesujące mnie hasła. Jak widać, w tym tomie powinny być szkice biograficzne naszych Świętosław, Świętopełków i Świętoborów. I, niestety, jestem trochę zawiedziony. Przykładowo, nie ma szkicu biograficznego córki Mieszka I wydanej najpierw za Eryka Zwycięskiego szwedzkiego, a następnie za Swena Widłobrodego duńskiego – zazwyczaj zwie się ją właśnie Świętosławą, co jest błędem, ale jej prawdziwego słowiańskiego imienia nie znamy. Jak sprawdziłem już po zakupie, jej szkic jest w innym tomie, pod hasłem Storrada.
Wśród Świętopełków średniowiecznych są duże braki, nie ma nawet haseł poświęconych Świętopełkowi synowi Mieszka I i Świętopełkowi tzw. Odrzańskiemu z początków XII wieku. Świętobor jest tylko jeden – książę pomorski z pierwszej połowy XII wieku. I tak się zastanawiam czy PSB nie powinien też obejmować Pomorza Zachodniego, a przynajmniej przedstawicieli dynastii Gryfitów i ich słowiańskich poddanych...
Polski Słownik Biograficzny to dość ciekawe wydawnictwo, wychodzi od 1935 roku, teraz wreszcie zbliża się do końca – ostatnie opublikowane hasło to „Turowicz Jadwiga”. Tyle że przez dziewięćdziesiąt lat wiele się w naszej wiedzy zmieniło, więc pewnie jak już skończą na jakimś Żyrosławie Żyżyńskim, to będzie trzeba zaczynać od nowa :D Na razie do ostatniego zeszytu każdego tomu dorzucają broszurkę z uzupełnieniami i sprostowaniami, ale to prowizorka.
Eseje cenionego czeskiego historyka Martina Wihody o czeskim odpowiedniku naszego Galla Anonima – o Kosmasie i jego kronice. Brałem niechętnie, bo wydawca jest powiązany jakoś z soloszurem Andrzejem Kozickim i tenże Kozicki tłumaczył książkę Wihody. Z przyczyn oczywistych nie ufam ani wydawcy, ani tłumaczowi, w mojej opinii Kozicki to człowiek, który jest w stanie zniekształcić przekaz dodając to, co jego zdaniem powinno w nim być, lub odwrotnie coś usuwając. Po prostu, jak to szur.
Co to jest soloszur. Pisałem już na blogu o szurach-turbolechitach i szurach-turbowikingach, a soloszur to taki, który jak najbardziej jest szurem, ale nie da się go przypisać do żadnego nurtu (ewentualnie można Kozickiego zwać turbożydem, bo twierdzi, że nasze państwo stworzyli Żydzi, i że Mieszko I był Żydem, ale to, po pierwsze, nie wyczerpuje jego szurowskiej inwencji tfurczej, po drugie, po co tworzyć nurt dla jednego typa, ewentualnie dwóch, bo jego wizje propaguje niejaki Ryszard Derdziński, znany w internetach jako Galadhorn).
Ale kupiłem tego Kosmasa, bo zdaje się, że prof. Wihoda czyta po polsku (czy mówi, to nie wiem) i pewnie sprawdził przekład.
Druga pozycja to dość już leciwa (oryginalne wydanie z 1998 roku), ale i tak najnowsza biografia jedynego króla litewskiego Mendoga (w wydaniu litewskim tytuł był po prostu Mindaugas). Mendog to trochę odpowiednik naszego Mieszka I – był twórcą litewskiego państwa, więc mamy tu omówiony cały proces państwotwórczy. A że jest lepiej naświetlony źródłowo, niż powstawanie Polski, to można poszukać analogii.
Historia lokalna – dzieje podgnieźnieńskiego Żydowa.
I jeszcze jedna biografia. Nasz komuszek Bruno Jasieński – zainteresował mnie jako autor fantastycznego (apo + utopia) dzieła Palę Paryż, które nabyłem w czerwcu.
Starocie. H. Rider Haggard był mistrzem odmiany fantastyki, która obecnie jest bardzo niemodna: opowieści o zaginionych światach/cywilizacjach. Jego sztandarowe – i powiązane ze sobą – cykle to Allan Quatermain (osiemnaście tomów) i Ona (cztery tomy). Z tego pierwszego po polsku ukazało się siedem powieści, z czego tylko pięć wznowiono po drugiej wojnie, a właściwie tylko jedna, najsłynniejsza (Kopalnie króla Salomona) bywa co jakiś czas wydawana. Te dwie, które wyszły tylko przed wojną, to właśnie Zemsta Maiwy i W krainie Kor. O ile pierwsza z nich bywa często na Allegro czy OLX, o tyle z drugą są problemy – dziś są na Allegro dwa egzemplarze za 300 i 200 zł, oba w bardzo słabym stanie; na OLX jeden, za sto zł, w stanie dramatycznym. To co kupiłem to też nie jest stan igła, ale lepszy od tych z Allegro/OLX, no i cena była atrakcyjna (choć i tak to nie są tanie rzeczy, zgrzewkę piwa trzeba dać :D).
O świetnym estońskim fantasy Antona Hansena-Tammsaare niedawno pisałem.
A teraz początki polskiej fantastyki. Dwie pozycje łączące fantastykę z marynistyką. Mah-Jong Rychlińskiego bywa dostępne, ale rzadko dobry stan idzie w parze z dobrą ceną, a mnie udało się kupić tanio w stanie idealnym jak na stuletnią książkę.
Jerzy Sosnkowski był bratem znanego generała Kazimierza Sosnkowskiego, który odegrał olbrzymią rolę w wojnie z bolszewikami, w tym w tzw. Cudzie nad Wisłą, a wiele lat później, po śmierci Sikorskiego, został Naczelnym Wodzem Wojska Polskiego. Zbiór Bosman Finta Jerzy Sosnkowski poświęcił właśnie bratu. To ważna pozycja w historii polskiej fantastyki, a znajdujące się w niej opowiadanie Lot w zaświaty to jedno z lepszych dzieł międzywojennej literatury niesamowitej (ostatnio było wznowione w antologii PIW: Opowieści niesamowite z języka polskiego).
Na koniec staroci, kolejna fajna zdobycz: Świątki i centaury Edwina Jędrkiewicza. W maju kupiłem inny jego zbiór opowiadań – Jędrek i szczęście, wtedy pisałem: „Jędrkiewicz przed wojną napisał dwa zbiory fantastycznych opowiadań – drugi to Świątki i centaury z 1921 roku. Za komuny wydano u nas (także pt. Świątki i centaury) wybór opowiadań z obu przedwojennych tomów. Chciałem mieć komplet, to wziąłem wydanie sprzed wojny”. To teraz mam już kompletny komplet – oba zbiory w wydaniach przedwojennych.
A sprzedawca, nieproszony, dorzucił mi do paczki przedwojenną powieść historyczną dla młodzieży zupełnie już zapomnianej Marii Świderskiej (1850-1926).
Nowa fantastyka, z polskiej dwie pozycje. Pierwsza to świetna (polecam, coś napiszę w weekend) sarmacka fantasy/sarmacki horror. Druga to nowe czasopismo fantastyczne z wydawnictwa OdeSFa (jeszcze nie przeczytałem).
I na koniec dwie najnowsze odsłony Uczty Wyobraźni.








Andrzej Kozicki publikował kiedyś na fejsie wyimki ze swojej powstającej książki, dotyczące rzemiosła artystycznego. Kilka osób zwróciło uwagę, że wyimki są dziwnie podobne do opisów publikowanych wcześniej na twitterze przez użytkownika EasyRider, na co Kozicki odpisał dość bezczelnie, jakoś w stylu „Jeśli czymkolwiek uraziłem pana/panią EasyRider, to przepraszam”. EasyRider, poza tym, że to znawca rzemiosła artystycznego, jest prawnikiem, więc miałam nadzieję, że puści plagiatora w skarpetkach, ale widocznie uznał, że nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze wcześniej kupiłam książkę Kozickiego o odbudowie Warszawy, pisaną lekko, z polotem i wdziękiem – ale po tej sprawie jakoś zaczęła mnie brzydzić.
No własnie, i jak tu mieć zaufanie do takiego autora?
UsuńJako że to mój pierwszy komentarz to najpierw ze dwa zdania ogólne, żeby nie było monotematycznie. Blog odkryłem jakieś dwa czy trzy lata temu, od tego momentu od czasu do czasu tu zaglądam. Przejrzałem większość wpisów, ze spojrzeniem autora na jedne kwestie się zgadzam, na inne nie (co oczywiste i normalne), natomiast jestem ciekaw jego opini, czasem potrafią mnie one do czegoś przekonać. Na przykład teraz, zastanawiałem się czy kupić i przeczytać Krzywdę p. Pawła Rzewuskiego, wrzuciłem w google, zobaczyłem że jest tutaj jej recenzja i oczywiście zajrzałem. Nawiasem mówiąc zachęciła mnie do zakupu i wrzucenia na listę do przeczytania, więc z podziękowaniem. Autor i wydawnictwo mogły by odpalić jakąś działkę :-)
UsuńNatomiast ten Andrzej Kozicki. Szurów Turbosłowian i szurów Turbowikingów rozumiem [*] natomiast co do przedstawienia p. Andrzeja Kozickiego jako soloszura - ja tego nie łapię.
Pomijając kwestię Mieszko - przechrzta (która jest kompletnie nieistotna dla clou autora, to przecież ciekawostka na marginesie) to to co jest naprawdę istotne to reinterpretacja wydarzeń z przełomu wieków IX i X w świetle innej metodologii. Pamiętam jak czytałem Teokrację papieską p. Adama Wielomskiego - tam we wstępie autor dotyka czegoś podobnego (co ciekawe obaj panowie wspominają ciepło Jana Baszkiewicza w kontekście mediewistycznym), czyli zastosowania metodologii jednej dziedziny nauki do innej. Konkretnie co politolog dostrzega czytając o wydarzeniach historycznych [**].
Andrzej Kozicki zaproponował pewne odczytanie wydarzeń sprzed tysiąca lat. Nie jestem specjalistą, nie wiem czy ma rację, wiem że np. Bieszka nawet nie usiłowałem czytać, a tutaj obie książki (czyli Cesarz Bolesław Chrobry oraz Dwu cesarzy zachodnich jako zasada ustrojowa) owszem, uważnie i ze dwa, trzy razy. Prawdę mówiąc najbardziej to byłbym ciekaw recenzji p. Dariusza Sikorskiego (zwłaszcza mocno krytycznej), ale to jednak nie moje sfery, natomiast zastanawiała mnie opinia znajomego archeologa. Pożyczyłem, wrażenia były dość podobne do moich (czyli że to naprawdę intrygująca hipoteza), zaciekawiła go ona do tego stopnia że mój egzemplarz został zaanektowany i poszedł w obieg; dostałem w zamian nowy.
Ja rozumiem że historyk może się zżymać na zaproponowane rozwiązanie (czyli tetrarchia, bo przecież to ona stanowi clou pomysłu Andrzeja Kozickiego), potrafię także zrozumieć irytację stylem (dla mnie trochę za nowocześnie popkulturowy, choć tworzący przez to swoisty specyficzny smaczek), ale robienie z niego szura to chyba, trochę pójście za daleko. Przynajmniej dla mnie.
Ale oczywiście recenzję autora bloga - jak rozumiem bardzo krytyczną - chętnie bym przeczytał.
[*] chociaż wystawa w Gnieźnie dotycząca Turbolechitów to była IMVHO koszmarną porażką, zamiast odwołania się do logiki, rozumu i pokazania braku sensowności samego pomysłu i zakorzenienia w faktach dominowało wyśmianie i beka; dla mnie to było smutne i żałosne, do tego obawiam się że raczej kontrproduktywne, traktowanie ludzi jak durniów którzy niczego nie są w stanie zrozumieć i są zdatni jedynie do tresury jest w moim odczuciu po prostu głupie.
Wolę podejście zaprezentowane na tym blogu, czyli kiedy elementy szydery nie zastępują konkretu.
[**] co jest swoją droga arcyciekawe (=co fachowiec z jednej dziedziny potrafi zobaczyć w przeszłych wydarzeniach). Dawno temu czytałem artykuł (w już od lat się nie ukazującym czasopiśmie dotyczącym amerykańskiej wojny domowej lat 1861-1865) na temat zamachu na prezydenta Abrahama Lincolna. Artykuł doprowadził mnie do zakupu książki Come Retribution. A ta historia wzięła się stąd, że pracownik amerykańskiej organizacji wywiadowczej, po przejściu na emeryturę spojrzał na jeden z dwóch najsłynniejszych zamachów w historii USA i zobaczył coś, czego nie potrafił zobaczyć, ze względu na brak doświadczenia, historyk - czyli prowadzenia agenta/szpiega poprzez organizację. Poszedł tym tropem i dostalismy w efekcie (w dwóch ksiązkach) niezwykle ciekawą monografię tajnej służby CSA.
>natomiast co do przedstawienia p. Andrzeja Kozickiego jako soloszura - ja tego nie łapię<
UsuńTo Ci to wyjaśnię na jednym przykładzie. Wiesz, jak Kozicki wpadł na to, że Mieszko I był Żydem? Bo w jednym ze źródeł Mieszko został nazwany „perfidus”, a zdaniem Kozickiego, tak określano wyłącznie Żydów. Pokazał w ten sposób tylko tyle, że nie ma zielonego pojęcia o średniowieczu, a prof. Banaszkiewiczem tylko sobie gębę wyciera. Tak, chodzi o prof. Jacka Banaszkiewicza, badacza średniowiecznych fabuł, mitów, legend itp., za którego ucznia podaje się Kozicki (kilka godzin zajęć czyni z niego ucznia teoretycznie, ale praktycznie oczywiście nie) – natomiast Jan Baszkiewicz był badaczem raczej myśli politycznej, systemów politycznych średniowiecza.
Do meritum, czyli do źródeł.
Niemiecki kronikarz bp Thietmar (ks. VI, rozdział 92) o Bolesławie Chrobrym:
„Attende, lector, quid inter tot flagicia his PERFIDUS agat”.
Gall Anonim (rozdział 26) o poganinie-Pomorzaninie Świętopełku zwanym nakielskim:
„PERFIDUS hostis et traditor”.
Kronikarz Ortlieb z Zwiefalten o polskim wojewodzie Piotrze Włostowicu:
„PERFIDUS disponsator”.
Piotr z Dusburga, krzyżacki kronikarz, o Świętopełku wschodniopomorskim (rozdział 60):
„PERFIDUS Swantepolcus”
Długosz o Warcisławie z Gotartowic, który przez swoją nieudolność stracił zamek w Bobrownikach na rzecz krzyżaków:
„maledictus et PERFIDUS”.
Bardzo częste w średniowieczu:
„PERFIDUS nempe Mahumetus”.
Perfidus to po prostu zdradziecki, wiarołomny, perfidny, także niewierny – nie ma żadnego klucza religijnego; tym epitetem obrzucono i chrześcijan, i pogan, i żydów.
Perfidus to obelga wręcz zwyczajowo rzucana na wroga, np. w starożytnym Rzymie „perfidię” powszechnie przypisywano Kartagińczykom, a zwrot „perfidus Hanibal” stał się wręcz przysłowiowy. Ale skąd biedny Kozicki ma to wiedzieć…
I o to chodzi – typ z zerowym przygotowaniem merytorycznym, z zerową wyobraźnią (bo gdyby ją miał, to sprawdziłby, co naprawdę znaczyło „perfidus”) konstruuje kosmiczne pseudo-hipotezy pod prąd dorobku nauk historycznych. Jest to taki sam szur, jak Bieszk, Kosiński, Szydłowski, Kryda czy Ruszczyński. I tak samo magelomańsko jęczy, że historycy mają w pompach jego wypociny, i tak samo ta niechęć do „akademików” nie przeszkadza mu szukać możliwości dowartościowania się kontaktami z tymi akademikami (ostatnio pojawił się na Kongresie Mediewistów Polskich, jako widz, a tak skonstruował notkę na portalu X, że można z niej wnioskować, że był zaproszonym gościem („Kongres Mediewistów Polskich w Gnieźnie, czyli uznali mnie za Polaka”).
>wystawa w Gnieźnie dotycząca Turbolechitów to była IMVHO koszmarną porażką, zamiast odwołania się do logiki, rozumu i pokazania braku sensowności samego pomysłu i zakorzenienia w faktach dominowało wyśmianie i beka<.
UsuńTrzeba było przyjść na popularnonaukową konferencję zorganizowaną w związku z tą wystawą.
Super, że wyciągasz takie klasyki. Od czasu kiedy pracuję za pomocą AI i wiem jakie ma możliwości nie czytam książek powstałych po 2024 roku. Będę wpadał po inspiracje.
OdpowiedzUsuńHipokryzja
UsuńBo?
UsuńAnonimowy9 sierpnia 2025 21:41
Usuń?????
Do czego pijesz?
Anonimowy9 sierpnia 2025 11:06
UsuńDzięki i zapraszam :)
Będziesz pisać recenzje tych książek Haggarda ?
OdpowiedzUsuńJak już się zabiorę za czytanie, to napiszę. Ale z czytaniem staroci to jest problem, bo tu co chwila coś nowego kusi :D
Usuń