Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 sierpnia 2025

Obłąkany literat mordercą


Jan Huskowski – poeta, prozaik, fantasta czasami stawiany w jednym szeregu ze Stefanem Grabińskim. Miał zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, kiedy sam zniszczył swoją karierę pisarską. Rok później zapadł się pod ziemię i do dziś nie wiemy co się z nim stało...

Huskowski był człowiekiem anormalnym – oceniał w maju 1912 roku dziennikarz krakowskich „Nowin” – a w ostatnich czasach anormalność ta spotęgowała się u niego bardzo znacznie. Po kawiarniach opowiadał znajomym niestworzone rzeczy i wyprawiał awantury. W pismach jego znać było objawy chorobliwe, które po wczorajszym wypadku nabierają właściwego oświetlenia.

Do wypadku dojdziemy w swoim czasie. Jan Huskowski urodził się zapewne 23 kwietnia 1883 w Piaskach Wielkich, w ówczesnym zaborze rosyjskim (obecnie to powiat świdnicki w województwie lubelskim). Już po ukończeniu gimnazjum zaczął pisać wiersze. W 1904 roku, uciekając przed służbą w rosyjskiej armii, przeniósł się do Krakowa, gdzie próbował znaleźć jakąś pracę.

Atoli z powodu jego nieudolności życiowej starania pozostały bez skutku – podawał dziennikarz „Nowin” w maju 1912 roku. – Cierpiąc najskrajniejszą nędzę, tułając się o głodzie, bez dachu nad głową, po ulicach, żył w ciągłej obawie przed jutrem. W czasie tym zawarł znajomość z kilkoma aktorami prowincjonalnych teatrów, a pod ich wpływem wyjechał do Lwowa, gdzie wstąpił najpierw do teatru p. Pilarskiego, później Czajkowskiego. Na scenach tych teatrów występował z niemałym powodzeniem przez blisko rok.

Następnie Huskowski dostał całkiem niezłą fuchę, umożliwiającą też studiowanie, w hotelu Imperial we Lwowie. Problemem jest co to była za fucha, bo miał być to dyrektorem (krakowski „Głos Narodu”), to zarządcą (polonijna „Gazeta Polska Chicago”), to znowu buchalterem, czyli księgowym („Nowiny”). No i kto mu tę robotę załatwił: miłośnicy poezji („Głosu Narodu”) czy osoby wpływowe („Nowiny”) – zresztą jedno nie wyklucza drugiego. Warto zapamiętać, że dzierżawcą hotelu, czyli pracodawcą Huskowskiego, był Leon Bogusiewicz.

Poeta pracował u niego przez trzy lata, w tym czasie opublikował tomik wierszy pt. Po drodze (1907). Książka bardzo dobrze przyjęta, a już w kolejnym roku Huskowski „załapał” się do Antologii współczesnych poetów polskich, która obejmowała „utwory najwybitniejszych pisarzów” (określenie dziennikarza „Kurjera Poznańskiego) obok takich sław, jak Wyspiański, Kasprowicz, Konopnicka, Tetmajer czy Staff.


Tymczasem – czytamy w „Głosie Narodu” – napisał i wydrukował parę wierszy, które krytyka, do Imperialu zachodząca pochwaliła. To Huskowskiemu przewróciło w głowie.

Podobnie wpływ sukcesu na psychikę poety oceniał dziennikarz „Nowin”:

Poezye te wywołały w krytyce lwowskiej żywą polemikę. Część krytyków zarzucała mu nieudolność formy, pospolitość wyrażania uczuć i myśli – druga zaś część znowu podnosiła bezpośrednią szczerość w wyrażaniu przeżyć na tle otaczającego go życia i zdarzeń codziennych. Huczek, jaki powstał koło tej książki, wywołał niewątpliwie w Huskowskim coś w rodzaju manii wielkości.

Można rzec, wszystko szło w dobrą stronę, młody wszak człowiek ma już jakieś sukcesy literackie, ma dobrą posadkę... Ale się „Huskowskiemu przewróciło w głowie”. Bezpośrednim impulsem miał być felieton niejakiego Królikowskiego (chyba Jana Kazimierza Królikowskiego, lwowskiego nauczyciela, literata i współpracownika prasy). Otóż ów Królikowski nazwał poetę „królem kelnerów”. Co warto dodać, nie był on jedynym takim szydercą (dziś byśmy rzekli: hejterem), bo na łamach lwowskiego „Gońca”, w maju 1908 roku, niejaki J. Zölönyi kpił:

Jan Huskowski, na razie zostający na stanowisku dyrektora kelnerów w hotelu „Imperial”, ale w przyszłości niezawodnie zostanie on honorowym członkiem „Tow. ochrony zwierząt” i może nawet prezesem klubu „Zjednoczonych grafomanów”.

W tej sytuacji Huskowski uznał, że posada w hotelu go poniża, więc ją rzucił.

Sądzę jednak, że oskarżanie „hejterów” jest nietrafne, oni po prostu wbili się w odpowiedni moment, kiedy poeta już dostawał szmergla. A stan psychiczny chyba pogorszył odbiór jego kolejnej książki. Jak pisał dziennikarz „Nowin”:

Mniejsze powodzenie następnej książki p.t.: „Spojrzenia” (zbiór nowel i aforyzmów), wywołało w nim dające się już zauważyć rozdrażnienie. 

Notko-recka z gazety „Świat” (26 października 1912)


***

Pewnie skutkiem tego szmergla była karuzela stanowisk. Po rezygnacji z dyrektorowania w hotelu Imperial...

dostał się do czeskiego Banku, gdzie wybył zaledwie dwa miesiące – opisywał „Głos Narodu”. – Przez dłuższy czas żył z łaski drugich. Następnie był współpracownikiem niewychodzącego już „Gońca”, gdzie pisywał tygodniowe kroniki. Po krótkim czasie przeniósł się do Dyrekcji skarbu na urzędnika, stamtąd poszedłszy pracował u Spigla w „Skorowidzu adresowym”.

Nigdzie długo nie był, bo wiecznie miał w głowie rymy. Jednem słowem w życiu jego był ustawiczny rozdźwięk, rozstrój i dysonanse.

W końcu poczuł w sobie talent sceniczny i starał się nawet o „engagement” u dyrektora Hellera. Gdy to nie przyszło do skutku, Huskowski założył, a było to w r. 1910 własną trupę i po prowincji dawał „Skiza” ku wielkiemu zgorszeniu tak pani Zapolskiej, jak i publiczności. Po nieudałej dyrekturze teatralnej był współpracownikiem „Gazety Wieczornej” znowu przez czas krótki, poczem do dziś tułał się w mieście bez zajęcia. [Tu słowo wyjaśnienia: Skiza to tytuł komedii w trzech aktach autorstwa Gabrieli Zapolskiej – pm].

„Głos Narodu” podaje chyba tylko część miejsc pracy Huskowskiego, bo „Nowiny” mają nieco inną listę (i zapewne to nie jest sprzeczność, tylko relacje wzajemnie się uzupełniają). Wg „Nowin”, poeta nawet na pewien czas wrócił na teren zaboru rosyjskiego (nie zważając na grożące mu pewnie konsekwencje związane z ucieczką przed służbą wojskową). Z kolei w 1911 roku występował z kabaretem „Wesoła Buda” w Zakopanem.

Zakopane wpłynęło na jego psyche bardzo dobrze – oceniał dziennikarz „Nowin”. – Czuł się zdrowszym, chodził na wycieczki, a w stosunkach z otoczeniem był miłym towarzyszem. „Wesoła Buda” atoli się rozbiła i Huskowski powrócił do Lwowa.

Jeszcze skądinąd („Gazeta Wieczorna”, 1911) wiemy, że był też kierownikiem literackim scenki literacko-artystycznej „Wiatrak” (Na program składa się humor, satyra, pio­senka, deklamacya, oraz „revue” pod tyt. „Sprawiedliwość” napisane na tle aktualnych zagadnień – czytamy we wspomnianej gazecie). Chyba nader krótko tam pracował, bo 20 października „Gazeta Wieczorna” informowała, że objął kierownictwo, a już cztery dni (!) później podała: P. Jan Huskowski prosi nas o zaznaczenie, że z dniem 23 bm. przestał być kierownikiem literackim „Wiatraka”.

Ostatecznie stracił wszystkie źródła utrzymania…

***

Tu rozpoczął się na nowo jego nieprzerwany łańcuch nędzy i codziennych utarczek z życiem – opisują „Nowiny”. – Wysokie poczucie honoru nie pozwoliło mu nigdy poniżyć się do jakiejś prośby o pomoc – to też nawet jego najbliżsi znajomi nie wiedzieli nieraz, że człowiek ten literalnie przymierał z głodu.

Coraz bardziej pogubionym poetą opiekowali się literaci Kornel Makuszyński i Adam Dobrowolski, ten drugi jednak zmarł w maju 1912 roku (bardzo młodo, miał 28 lat). Makuszyński załatwiał Huskowskiemu druk jego prac na łamach lwowskiego „Słowa Polskiego”.

Nasz bohater wydawał też w formie książkowej, np. w 1912 roku tomik nowel W Płomienisku.

Czytałem już o tem, że p. Huskowski ma talent – oceniał tę pozycję anonimowy (podpisany jako „cz.”) recenzent na łamach „Głosu Narodu”. – Stwierdzam też to chętnie po przeczytaniu nowel i poezyi prozą p.t. „W Płomienisku”. Talent to nawet bardzo ciekawy, choć często się w dziwaczność przystraja. Nie sądziłbym jednak, by to był brylant jaśniejący i oszlifowany już z wszelkich usterek.

Recenzent zwrócił uwagę na niedostatki warsztatu literackiego Huskowskiego, i na koniec radził: Więcej stałości, skupienia, prostoty i jasności potrzeba autorowi.

Recenzent recenzentem, a tak ocenił ten zbiór zwykły dziennikarz (gazeta „Nowa Reforma”): Niedawno ukazał się na półkach księgarskich tom Huskowskiego p.t. „W płomienisku”, zaradzający już wyraziście anormalność autora.

Na łamach „Dziennika Polskiego” była publikowana w odcinkach powieść Gesty, która w 1913 została wydana w formie książkowej.

Reklama publikacji wydawnictwa Księgarnia Gebethner i Sp., m.in. Gestów Huskowskiego („Nowa Reforma”, maj 1913)

A tak okoliczności napisania tej powieści przedstawiał krytyk Tadeusz Dąbrowski – to pokazuje jak Huskowski pogrążał się w szaleństwie. Niestety, relacja była zamieszczona w dwóch częściach w dzienniku „Wiek Nowy” – mam dostęp tylko do części drugiej, stąd pewnych wydarzeń muszę się domyślać. Huskowski przyszedł do Dąbrowskiego z jakąś zupełnie fantastyczną opowieścią o samobójstwie w jednym z hoteli. Obaj udali się do rzeczonego lokalu. Relacja krytyka:

Przeszukaliśmy księgę wypadków: żadnego takiego samobójstwa w czasie podanym nie było zanotowanego. Uprzejmie uśmiechając się, radził dyr. Reinländer Huskowskiemu, by się leczył nerwowo, obiecał ewentualnie przesłuchać jeszcze ową pokojową i sprawę rzucił ad acta. Był to krok niewłaściwy, należało powiedzieć stanowczo i z przekonaniem, że wypadek taki jest stanowczo wykluczony. Widziałem, jak Huskowski wyszedł z niechętnem niedowierzaniem: zapewne odtąd uważał p. Reinländera za przekupionego przez mafię.

I to samobójstwo istniejące tylko w czaszce Huskowskiego, sprawiło że Dąbrowski wpadł na pomysł: jak szaleństwo kolegi wykorzystać pozytywnie, tak żeby miało to dobry wpływ i na karierę pisarską, i na stan psychiki Huskowskiego.

Tłómaczyłem Huskowskiemu – relacjonował krytyk (zachowuję oryginalną pisownię) – że tu ma znakomity temat na powieść. Niech tylko wszystko dokładnie spisze. Byłem przekonany, że w powieści dotrze do owego tajemniczego zajścia początkowego, że przez opis wzruszenie się wyładuje, że uraz psychiczny zostanie tym sposobem zniesiony i psychika wróci do stanu normalnego.

Huskowski podłapał pomysł, a Dąbrowski kuł żelazo póki gorące – niedługo po tym zaciągnął przyjaciela do potencjalnego wydawcy (księgarni Gubrynowicza). Huskowski miał już „konspekt”:

Powieść osnuta będzie na tle stosunków życia współczesnego. Będę usiłował przedstawić całokształt życia inteligentnej jednostki od dnia budzenia się pierwszej bezświadomej spostrzegawczości, aż do kresu jej intelektualnej dojrzałości, do zenitu napięcia jej siły życiowej, kiedy poczyna się słabnąć i coraz mniej posiadać jakichkolwiek zadatków twórczych.

Dąbrowski, po wysłuchaniu przyjaciela, tak ocenił jego zamiary: Nie miałem dotąd sposobności przeczytania tej powieści, lecz przypuszczam, że do momentu decydującego Huskowski w niej nie dotarł. Skończyło się więc na katastrofie. – Jak wiemy, tu krytyk pobłądził, bo jednak poeta powieść napisał.

***

Wspomniałem już, że jednym z opiekunów Huskowskiego był Kornel Makuszyński. No i poczciwy autor Koziołka Matołka (i wielu innych książeczek dla dzieci) też „oberwał” przez obłąkanie poety... Otóż Huskowski na pewnym etapie ubzdurał sobie, że nie jest zwykłym Janem Huskowskim tylko Janem hrabią Huskowskim. A Makuszyński rzekomo chciał mu nazwisko ukraść. I to nie były przelewki, bo jak relacjonował „Kurjer Warszawski”:

Huskowski nosił się od dawna z zamiarem zastrzelenia znanego krytyka, Makuszyńskiego, o którym mówił, że wszędzie przedstawia się jako Huskowski, a tylko używa pseudonimu Makuszyński.

Nie tylko Makuszyńskiego poeta oskarżał, że chce go pozbawić tytułu hrabiowskiego. Teraz wracamy do Leona Bogusiewicza (przez niektóre gazety zwanego błędnie Bohusiewiczem), dzierżawcy hotelu Imperial, czyli byłego pracodawcy Huskowskiego. Poeta – który najwyraźniej już zapomniał, że bycie „królem kelnerów” go poniżało, więc sam rzucił robotę – zaczął obwiniać Bogusiewicza, że go zwolnił. Ale to nie wszystko, w urojeniach poety były pracodawca miał go prześladować, a do tego...

ostatnio zaś zaczął rozgłaszać, że jest jego ojcem, ażeby go w ten sposób pozbawić rodowego nazwiska, zniesławić, zhańbić. [„Nowa Reforma”; identycznie „Kurjer Warszawski”].

Poeta musiał poważnie dokuczyć hotelarzowi, bo kiedy spotkali się w pasażu handlowym Mikolascha i Huskowski zaczął opowiadać swoje bzdury (jak to określił jego przyjaciel Tadeusz Dąbrowski, chciał wyjaśnić sprawę owych halucynacyjnych szeptów), to...

Bogusiewicz (wedle relacyi Huskowskiego) oświadczył, że go nie zna, że go znać nie chce i że zawezwie policyi, jeśli go nadal napastywać będzie. [T. Dąbrowski w „Wieku Nowym”].

Pasaż handlowy Mikolascha, kartka pocztowa z 1908 roku

To niejedyne takie zdarzenie, inne miało miejsce w hotelu George’a, który także dzierżawił Bogusiewicz – najwyraźniej Huskowski go naszedł, a hotelarz wezwał pracowników i...

zawleczono Huskowskiego do wnętrza westybulu hotelu Georgea, dokąd Bogusiewicz sprowadził policyę [T. Dąbrowski].

Policjanci, dowiedziawszy się, że mają do czynienia ze znanym literatem, kazali go uwolnić. Ale te „prześladowania” ze strony Bogusiewicza skłoniły Huskowskiego do złożenia doniesienia do prokuratury. Chyba stróże prawa nie potraktowali poety poważnie...

Przed kilku dniami poszedł tam, aby się dowiedzieć o stanie sprawy; powiedziano mu jednak, że, z powodu braku istoty czynu karygodnego, żadnych kroków prawnych prokuratorja przeciwko Bogusiewiczowi nie zamierza wdrożyć. [„Nowa Reforma”, „Kurjer Warszawski”].

W tej sytuacji poeta zapragnął wymierzyć „sprawiedliwość” na własną rękę. I Bogusiewiczowi, i Makuszyńskiemu.

***

Trzydziestego maja 1912 roku od samego rana łaził rozdrażniony, świadkowie wręcz mówili, że uległ niezwykle silnemu atakowi obłędu, przejawiającego się w manii prześladowczej.

Huskowski mieszkał w hotelu „Metropole” – relacjonowała „Nowa Reforma” – wraz z pewnym aktorem. We środę rano przyszedł on do domu ogromnie zdenerwowany Współlokator jego oświadczył mu, iż otworzył list, nadesłany pod jego adresem. W liście tym jeden ze znanych literatów krakowskich donosił Huskowskiemu, że może mu ofiarować w Poroninie albo w Zakopanem bez płatne mieszkanie. Zapytał więc Huskowskiego: Cóż, jedzie pan do Zakopanego?

Na te słowa Huskowski zerwał się i krzyknąwszy: Co? Ja do Zakopanego? – rzucił się na niego z rewolwerem, chcąc go zastrzelić. Aktor przestraszony uciekł.

A poeta, około trzynastej, poszedł wymierzać „sprawiedliwość” – wg dziennikarzy chciał dorwać Makuszyńskiego; czekał na niego pod hotelem George’a. Traf chciał, że nie pojawił się Makuszyński, za to z budynku wyszedł Bogusiewicz. Huskowski szedł za nim aż do sklepu z bronią Alfreda Modesta Dzikowskiego (sklep znajdował się w budynku Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego przy ul. Karola Ludwika 1).

Lwów, hotel George’a, widokówka sprzed I wojny

Tam dopiero – relacjonował dziennikarz „Nowin” – przystąpił do Bohusiewicza i zaczął z nim o czemś rozmawiać, przyczem żywo gestykulował. W pobliżu wylotu ul. Sykstuskiej stanął, wyjął rewolwer i strzelił w głowę Bohusiewiczowi raz, potem drugi raz, a ujrzawszy, że Bohusiewicz słania się i pada, odwrócił się i spokojnie, wolnym krokiem ruszył ku ul. Kopernika.

Relacje gazet różnią się w szczegółach. Bo np. wg „Gazety Polskiej Chicago”, Huskowski najpierw strzelił hotelarzowi w pierś, a gdy ten się przewrócił, chciał go dobić strzelając w głowę (spowodował tylko ranę policzka). Z kolei wg „Głosu Narodu”, poeta nie oddalił się, lecz... Huskowskiego publiczność przytrzymała i oddała w ręce policyi. A jeszcze inaczej „Gazeta Lwowska”: Na odgłos strzałów przybiegł patrolujący w tej ulicy żołnierz policyjny i ubezwładnił Huskowskiego (podobna wersja w „Czasie”). Tak czy siak, poeta został zatrzymany.

Leon Bogusiewicz, po opatrzeniu przez dr. Kruszyńskiego, trafił do szpitala (sanatorium dra Soleckiego), ale tu znowu mamy rozbieżność w relacjach prasowych. Wg „Głosu Narodu” stan hotelarza budzi poważne obawy, austriacka gazeta „Illustrierte Kronen-Zeitung” podała wręcz, że jest w agonii, ale wg „Nowej Reformy”: Stan Bohusiewicza nie jest groźny. Najprawdopodobniej ofiara przeżyła, w każdym razie w prasie brak wzmianek o zgonie hotelarza.

Miejsce zamachu: róg ulic Karola Ludwika i Sykstuskiej we Lwowie (widokówka z 1904 roku)

Podczas policyjnego przesłuchania Huskowski złożył „bardzo obszerne zeznania” powtarzając te wszystkie bezdurne zarzuty, które już wyżej przytaczałem.

Po spisaniu protokołu – relacjonuje „Nowa Reforma” – odesłano go do aresztów, a następnie do sądu. Huskowski zachowywał się zupełnie spokojnie. Na rozkaz komisarza wsiadł do doróżki z agentem i odjechał do aresztów sądowych.

***

Zeznania, które składał Huskowski, jeden z dziennikarzy określił, jako: zeznania człowieka zupełnie anormalnego, więc nie zaskakuje informacja z czerwca, że został skierowany na badania psychiatryczne. W lipcu diagnoza była już znana (cytat z „Kuriera Lwowskiego” – nie mam dostępu do tego czasopisma, więc podaję za Krzysztofem Prabuckim):

Lekarze sądowi dr Chomin i dr Kruszyński ukończyli już badanie stanu umysłu Jana Huskowskiego uwięzionego za zamach na dzierżawcę hotelu Bogusiewicza. Obaj rzekli, że Huskowski jest dziedzicznie obciążony skłonnością do chorób umysłowych. Zauważono u niego skłonność do halucynacji, objawy manii wielkości i objawy manii prześladowczej. Podług orzeczenia lekarzy Huskowski cierpi na pomieszanie umysłu pierwotne (paranoia chronica), wobec czego nie może odpowiadać za czyn popełniony, a ponieważ jest wysoce niebezpieczny dla otoczenia, uznali lekarze za konieczne umieszczenie go w zakładzie dla obłąkanych.

I z tym umieszczeniem pojawił się problem (znowu Kurier Lwowski)…

policja odwiozła wczoraj na Kulparków. Zakład jednak nie przyjął go, robiąc trudności tego powodu, iż Huskowskiemu brak jakichś świadectw. Wobec tego pomieszczono go w aresztach policyjnych (…). O ile dotychczas Huskowski był spokojny, obecnie staje się coraz bardziej gwałtownym. Dziś wdrożyła policja kroki, zmierzające do zmuszenia zakładu kulparkowskiego, aby bezwarunkowo przyjął Huskowskiego w swoje mury. Obawia się policja jakiej ekstrawagancji ze strony Huskowskiego, szczególnie zaś, ażby się przypadkowo nie targnął na własne życie.

Ta notka pojawiła się w Kurierze Lwowskim 25 lipca, natomiast dzień wcześniej w lubelskim „Kurjerze” czytamy (pogrubienie moje):

Huskowski (...) uznany został przez psychjatrów za chorego umysłowo, skutkiem czego prokuratorja postawiła wniosek o umorzenie śledztwa, oraz oddania go w ręce władz rosyjskich, jako poddanego rosyjskiego.

I na tym kończą się informacje o życiu Jana Huskowskiego. Najprawdopodobniej rzeczywiście wrócił do zaboru rosyjskiego.

Losy lwowskiego fantasty – podaje Marcin Bukalski – urywają się gwałtownie w roku 1913, gdy (...) nie odesłał odpowiedzi na ankietę A. Peretiakowicza i M. Sobeskigo, którzy przygotowywali biogramy Współczesnej kultury polskiej.

W 1916 roku publikowano poezję Huskowskiego w „Gazecie Toruńskiej”, w 1921 w „Gazecie Olsztyńskiej” reklamowano jego powieść Gesty (czyżby wznowienie?). Ale to, oczywiście, nie jest żaden dowód życia.

Wiersz Huskowskiego w „Gazecie Toruńskiej”, 1916

Huskowski zamachem morderczym zakończył okres bolesnych napięć woli i przeszedł w świat posępnych spełnień... (Karol Irzykowski, październik 1912).

Jak widać Huskowskiego nie zapomniano - Zadanie Literackie i jego rozwiązanie z numerów 28 i 33 tygodnika „Świat Dom i Szkoła” z 1929 roku

***

W ostatnich latach Huskowski bywa wznawiany, wydawnictwo Agharta nawet wydało go w jednym woluminie z Grabińskim. Fakt, swego czasu mistrz weird fiction wypowiedział się dość ciepło o twórczości fantastycznej naszego bohatera:

Obiecująco zapowiadała się twórczość nieszczęśliwego Jana Huskowskiego, autora szkicu powieściowego Cienie i cyklów nowelistycznych: W płomienisku i Spojrzenia, zwłaszcza silne wrażenie sprawia nowela Sen, gdzie Huskowski, podobnie jak Maupassant w Horli, zdaje się odtworzył w ponurym skrócie preludia straszliwej, nurtującej go już wtedy choroby umysłowej.

Tym niemniej, wspólne wydanie obu panów zbulwersowało badacza (Radosława Siomę):

Można by (...) zastanawiać się nad zasadnością przypominania tekstów Jana Huskowskiego, który wprawdzie, jak Grabiński, był lwowianinem, jednak wbrew zamieszczonej na IV stronie okładki opinii redaktora zbioru, Stanisława Żuławskiego, do mistrzów, i to nie tylko polskiej noweli grozy, bez wątpienia nie należy.

Publikacje wydawnictwa Agharta

***

Tytuł artykułu od określenia Huskowskiego, które było dość częste w 1912 roku, w każdym razie „obłąkanym literatem” zwali go krakowscy dziennikarze „Nowej Reformy” i „Nowin”, z kolei Karol Irzykowski nazwał go „obłąkanym dziś poetą”, a dziennikarz „Głosu Narodu” – „poetą-maniakiem”.

Przed trzema laty Spojrzenia wznowiło Wydawnictwo IX

Ilustracja u góry strony pochodzi z „Nowości Ilustrowanych” (próba zamordowania Bogusiewicza była tzw. czołówką, więc redakcja zleciła narysowanie scenki) – to chyba jedyne wyobrażenie Jana Huskowskiego, acz pewnie imaginacyjne.

***

Korzystałem z odpowiednich roczników gazet (jeśli tytuł jednoznacznie tego nie wskazuje, to w nawiasie miejsce wydawania):

„Czas” (Kraków).
„Gazeta Lwowska”.
„Gazeta Olsztyńska”.
„Gazeta Polska Chicago”.
„Gazeta Poniedziałkowa” (Kraków).
„Gazeta Toruńska”.
„Gazeta Wieczorna” (Lwów).
„Głosu Narodu” (Kraków).
„Goniec” (Lwów).
„Illustrierte Kronen-Zeitung” (Wiedeń).
„Kurjer” (Lublin).
„Kurjer Poznański”.
„Kurjer Warszawski”.
„Nowa Reforma” (Kraków).
„Nowe Słowo” (Warszawa).
„Nowiny” (Kraków).
„Nowości Ilustrowane” (Kraków).
„Nowy Kurjer Łódzki”.
„Orędownik” (Poznań).
„Słowo Polskie” (Lwów).
„Świat” (Warszawa – Kraków).
„Świat Dom i Szkoła” (Warszawa).
„Wiek Nowy” (Lwów).

Ponadto:

Bukalski Marcin, Tragedia we Lwowie. O Janie Huskowskim, Biuletyn Carpe Noctem, nr 1 (4), 2012, s. 9-10.
Czachowski Kazimierz, Stefan Grabiński. Z cyklu: Współcześni pisarze polscy, Ilustrowany Dziennik Śląski Polska Zachodnia, nr 295, 27 października 1935, s. 12.
Niewiadowski Andrzej, Huskowski Jan (1883–19..?). Poeta, prozaik, dramatopisarz, Fantastyka, nr 11 (26), 1984, s. 56-57.
Prabucki Krzysztof, „Samotny idę po mizernym stepie”. Wokół poezji Jana Huskowskiego, Poznańskie Studia Polonistyczne Seria Literacka, t. 47 (67), 2024, s. 261-283.
Sioma Radosław, Bezbronność tekstu. O wznowieniach utworów Stefana Grabińskiego, Litteraria Copernicana, t. 1 (11), 2013, s. 340-345.
Smirnow Jurij, Lwowskie sensacje. Złodzieje i wariaci (cz. 3), Nowy Kurier Galicyjski, nr 22 (410), 2022, s. 22-23 [niestety, artykuł dość bałamutny].
Trzy wywiady ze Stefanem Grabińskim, wstęp i opracowanie Adrian Mianecki, Litteraria Copernicana, t. 1 (11), 2013, s. 262-275.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz