Żeby napisać sensowną powieść potrzebne jest minimum talentu literackiego. I to Saramonowicz ma. Trygław. Władca losu to powieść trzymająca się kupy i na poziomie zdania, i na poziomie całości. Niestety, gorzej jest na poziomie pośrednim – akapitu, rozdziału.
Widać, że autorka przeczytała Galla Anonima, ruską Powieść minionych lat (mamy przeniesioną w polskie realia opowieść o zdobyciu Iskorostenia przez księżną Olgę), coś o Piotrze Włostowicu (być może wystarczyła powieść Kraszewskiego: Historia prawdziwa o Petrku Właście, palatynie, którego zwano Duninem), którąś z prac Tomasza Jasińskiego o Gallu Anonimie.
I co z tego, że coś przeczytała, skoro na szczegółach wykłada się jak SLD na aferze Rywina.
Akcja powieści toczy się w latach 1104-1106. Skąd to wiem... No właśnie, autorka unika dat, unika miejsc. Ale wiem stąd, że głównym tematem powieści jest „wyprodukowanie” następcy tronu przez Bolesława Krzywoustego. Następca – Władysław, później zwany Wygnańcem, urodził się w roku 1105, to zakładam, że „produkcja” zaczęła się w 1104. Końcówka powieści to starcie braci: Bolesława Krzywoustego i Zbigniewa, które miało miejsce w 1106.
I teraz zonk. W powieści gdzieś w 1105-1106 umiera teść Krzywoustego – Swiatopołk II kijowski. Hmmm... Akurat datę śmierci tego władcy znamy – 16 kwietnia 1113 roku. I tak właśnie niefrasobliwie poczyna sobie Małgorzata Saramonowicz z historią.
Niektóre jej wymysły niszczą dwunastowieczny klimat (ja go w ogóle nie czułem). Bo w XII wieku nie było jeszcze w Polsce ani zamków, ani miast, ani murów miejskich, ani tym bardziej władz miejskich. Były grody, podgrodzia, wały, palatia. I nie, polskie rody jeszcze nie miały herbów (jak chce Saramonowicz na str. 163) – herby to najwcześniej XIII wiek, a właściwie dopiero XIV; nawet Piastowie w XIII wieku nie mieli jednego, konsekwentnie używanego herbu.
Trudno byłoby też Zbigniewowi nająć wikingów, bo to już nie były ich czasy – za ostatniego wikinga uchodzi Harald III Hardraada zmarły w 1066 roku, ewentualnie Magnus Bosy zmarły w 1103. Ale cała druga połowa XI wieku, to już wikińskie ostatki.
Jedźmy dalej: Bolesław Szczodry jest w powieści dziadkiem Bolesława Krzywoustego (str. 37) – w rzeczywistości był stryjem.
Mamy osmański dwór skupujący niewolników i to „dawno temu” (str. 103). Przypomnę czas powieści: lata 1104-1106. Nazwa Turków osmańskich pochodzi od Osmana I, który żył w latach 1258-1324...
Krzywousty nadaje biskupowi krakowskiemu Baldwinowi ziemie gdzieś na pograniczu z Prusami, czyli na północnym Mazowszu. Taka ciekawostka: w tym czasie Polska była podzielona na północ (Wielkopolska, Mazowsze) i południe (Śląsk, Małopolska). Północ należała do Zbigniewa. Więc nie wiem jakim cudem Krzywousty mógł tam czynić darowizny.
Wystarczy, choć mógłbym ciągnąć dalej – chyba czarno na białym widać, że od strony historycznej jest to powieść niedorzeczna.
Ale wymienione zonki to małe piwo. Dużym piwem jest oparcie całej fabuły na bezsensownym pomyśle. Otóż zdaniem autorki, władcy, który nie wyprodukował potomka, groziła utrata tronu. I Zbigniew z Bolesławem Krzywoustym ścigają się, kto pierwszy tegoż następcy się dorobi. A Krzywousty cały czas trzęsie tyłkiem, że brat go uprzedzi, a on sam tron straci.
Jest to pomysł idiotyczny na dwóch poziomach. Poziom pierwszy – wiek Bolesława Krzywoustego. Facet urodził się w 1086 roku, czyli kiedy zaczyna się akcja powieściowa ma zaledwie osiemnaście lat! To nastolatek. A jego żona była mniej więcej w tym samym wieku. Rozumiałbym: poddani są zaniepokojeni, bo czterdziestoletni władca nie ma następcy. Ale nastolatek? Litości.
I rzecz druga. Polscy władcy: Bezprym i Otto, Henryk Sandomierski, Władysław Laskonogi, Bolesław I mazowiecki, Bolesław Wstydliwy, Bolesław Pobożny, Leszek Czarny, Henryk Probus, Mściwoj II, Kazimierz Wielki. Wiecie co ich łączyło? Żaden z nich nie miał syna. I żaden z tego powodu nie stracił tronu. Tronu nie stracił też Przemysł I, który umierał bez dziedzica (jego jedyny syn – Przemysł II urodził się jako pogrobowiec). Więc, jak widać, brak następcy wcale nie był powodem do obalenia władcy.
Idźmy dalej w absurdy. Otóż tenże Krzywousty, kiedy dowiaduje się, że jego ślubna urodzi córkę, zastanawia się czy pozbyć się tylko płodu, czy od razu też małżonki. A wydawałoby się logicznym, że cenną będzie kobieta, która płodności dowiodła...
Te wszystko pokazuje, na jak mało wiarygodnym pomyśle oparta jest ta książka. Nie ogarniam, jaki sens miało wciskanie tego w naszą historię – gdyby akcję umieścić w never never landzie, byłoby lepiej.
Teraz sama fabuła. Tytuł cyklu (tak, bo to wypączkowało w cykl, na razie dwutomowy) to Xięgi Nefasa. Owego Nefasa bez trudu zidentyfikujemy z Gallem Anonimem. A Xięgi – w liczbie mnogiej – bo mamy jakby dwie: jedną oficjalną i drugą pokazującą „prawdę”. Zaprawdę, jest to dziwaczna „prawda”. Spisek goni spisek, a są to spiski na wielką skalę – zamieszani i ludzie Kościoła, i poganie (mający świątynię Trygława chyba gdzieś w okolicach Krakowa), a nawet Arabowie i Gruzin (o arabskim imieniu), do tego wykonuje się tradycyjną chińską karę śmierci o nazwie Leng T'ché (Kara tysiąca cięć)... Dziwnym trafem, brakuje Żydów i Niemców.
Sama narracja może być męcząca. Skoro to są Xięgi, to mamy dużo opisu, mało dialogu, a do tego opis jest z lekka stylizowany na język średniowiecznego kronikarza. Dziś się tak już nie pisze. To akurat dla mnie nie jest wadą, może nawet pewną zaletą. Ale zdaję sobie sprawę, że w dobie internetu może to być zniechęcające.
Natomiast wielką wadą są dla mnie liczne okrutne sceny. Bo to nie jest budowanie klimatu, jak w przyzwoitym grimdarku, a zwyczajne epatowanie okrucieństwem, coś niesmacznego i bliskiego tabloidom. I znowu, nie wiem po co tyle ich autorka napchała, choć przypuszczam dlaczego – bo chciała być jak Martin (ten od Gry o tron). Nie wyszło.
Jest i element fantasy. Z tym że scen jednoznacznie fantastycznych jest niewiele, większość można tłumaczyć omamami itp.
Nefasa można uznać (jeśli ktoś ma dobrą wolę) za przyzwoicie skrojonego bohatera. Pozostali po prostu są – nie wzbudzają większych emocji, a dokładniej mówiąc, nie wzbudzają też mniejszych.
Podsumowując: jest to powieść napisana przyzwoitym językiem i na tym kończą się zalety. Od strony historycznej mamy pozycję niedorzeczną, od strony literackiej taką se – przekombinowaną, przefajnowaną. Być może lepiej jest z tomie drugim, bo autorka wysłała Nefasa w zaświaty, więc pewnie irytujących historycznych niedorzeczności jest mniej. Sprawdzę, opiszę. Tylko dlatego, że być może tom drugi jest lepszy, daję pierwszemu zawyżoną ocenę:
OCENA: 5/10
M. Saramonowicz, Xięgi Nefasa, t. 1: Trygław. Władca losu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, stron: 478.
"Te wszystko pokazuje, na jak mało wiarygodnym pomyśle oparta jest ta książka. Nie ogarniam, jaki sens miało wciskanie tego w naszą historię – gdyby akcję umieścić w never never landzie, byłoby lepiej."
OdpowiedzUsuń- ale czytelnicy jedynej słusznej gazety codziennej czy innego najniższego czasu powieści osadzonej w neverlandzie nawet by nie zauważyli, a dzięki temu pseudohistorycznemu zabiegowi wrzucą do koszyka recenzowane dziełko w pakiecie z jakimś lechickim gniotem i sprzedaż jest.
"Dziwnym trafem, brakuje Żydów i Niemców."
- bo target ani jednych ani drugich nie lubi i czytać o nich nie chce :-)
>bo target ani jednych ani drugich nie lubi i czytać o nich nie chce<
UsuńA możliwe, że masz rację, bo jakoś tak dziwnie wygląda brak Niemców i Żydów przy obecności Arabów i Gruzina.
Ach, jakże się mylisz w tej recenzji, ceny Gospodarzu! Nie zauważyłeś solidnego przygotowania autorki, tych ksiąg w pocie czoła czytanych, by było "historycznie" i paru innych rzeczy jeszcze😂😂😂
OdpowiedzUsuńMasz tu samą Autorkę, przeczytaj a pokajaj się:
https://niestatystyczny.pl/2017/02/11/wywiad-z-malgorzata-saramonowicz/
Przeczytałem pierwszy akapit i już to wystarczyło aby moje gałki oczne eksplodowały :-O
Usuń"... została okrzyknięta polską następczynią E.A. Poe. Ta łatka nie była do końca usprawiedliwiona, bo Saramonowicz ma swój własny, rewelacyjna i niepokojący styl.
Sattivasa
UsuńZastanawia mnie czy autorka jest taką historyczną ignorantką (mimo historycznego wykształcenia i jakichś lektur), czy raczej celowo zniekształca historię. Tylko po co zniekształcać? NIe znajduję sensu w tym zabiegu.
Anonimowy
UsuńTen blurb jest tak idiotyczny, że aż zabawny. No chyba że to miało imitować średniowieczny panegiryk. W blurbie jest jeszcze coś takiego o Xięgach Nefasa:
>Czerpiąc z historii i słowiańskiej mitologii, Małgorzata Saramonowicz stworzyła sagę fantasy na miarę A. Sapkowskiego, J. Grzędowicza i G.R.R. Martina<.
Paweł Miłosz
UsuńUważam, że to ignorancja sprzężona z niedbalstwem. Autorka skończyła studia dwadzieścia cztery lata przed wydaniem powieści, a pytana o to (wywiad), skąd czerpała wiedzę o epoce Bolesława Krzywoustego, pochwaliła się, że ma "dwa wysokie regały książek poświęconych średniowieczu". A potem zrobiło się facepalmicznie:
"Podstawą były oczywiście źródła. Najważniejsze dla mnie były kroniki. Oprócz Galla, inne tomy dziejopisarskie: Kadłubek, Janko z Czarnkowa, Długosz, Kronika Wielkopolska, „Kronika Słowian” Helmonda, Kronika Mistrzów Pruskich, Thietmar, Ibrahim Ibn Jakub, Roczniki Kapituły Krakowskiej."
Nawet "Kronika Mistrzów Pruskich"... Pewnie chodzi o Marcina Muriniusa, bo to jest przełożone na polski. Ale uznać książkę wydaną w 1582 roku za źródło do dziejów przełomu XI/XII wieku... Historyczka, kurde :D
UsuńCzyż jeszcze śmieszniej nie wygląda ten Thietmar pospołu z Ibrahimem?
UsuńZależy co chciała z tego np. Thietmara wyciągnąć, bo jeśli jakiś ogląd na czasy wczesnego średniowiecza, to OK (bo przecież o Krzywoustym u niego nie przeczyta :D). Tyle że i tak realia (o ile o "realiach" możemy mówić) są raczej późno-, a nie wczesnośredniowieczne.
UsuńPewnie ma to jakiś związek z tym, że dorzuciła "Jesień średniowiecza".
UsuńMam pytanie. Piszesz: „Krzywousty, kiedy dowiaduje się, że jego ślubna urodzi córkę, zastanawia się czy pozbyć się tylko płodu, czy od razu też małżonki”. Skąd wiedział, że żona nosi w brzuchu dziewczynkę, a nie chłopca? W tamtych czasach nie było przecież USG. :) Podejrzewano wprawdzie, że kobieta urodzi dziewczynkę, jeśli ma apetyt na słodkie potrawy – no ale to były tylko domysły, które często się nie sprawdzały.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, że autorka podchodzi bardzo niefrasobliwie do historii.
>W tamtych czasach nie było przecież USG. :) <
UsuńAle to też fantasy - czarodzieje byli :D
Aha. :)
UsuńNo :D
UsuńMuszę skomentować, żeby nie było 13 komentarzy - wcale nie jestem przesądny, ale lepiej na zimne dmuchać :D
O, przydatna opinia, niedawno oglądałam te książkę w biblio, ale styl wydał mi się nieciekawy, no i próby szokowania brutalnością to coś, czego nie lubię. Zastanawiam się tylko, jakim cudem Szczodry jest dziadkiem Krzywoustego? Ten wywiad... No nie wierzę, że ten dziennikarz nie jest dobrym znajomym autorki
OdpowiedzUsuńKarmena
Nie przeglądałem nigdy tego portalu, ale te internetowe portaliki to w 90% wazelina - zero krytyki, bo jeszcze ktoś się obrazi i reklamy nie da. Tylko to kręcenie bata na własny tyłek, bo w takim razie po co czytelnik ma tam zaglądać...
Usuń