Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 kwietnia 2024

Michael J. Sullivan, Epoka mieczy

I co tu się stało się, że po przyzwoitym pierwszym tomie, przyszła taka nędza? Epoka mitu była wtórnym, ale sprawnie napisanym czytadłem (o tu opinia). Epoka mieczy nadal jest wtórnym czytadłem, ale nie jest dobrze napisana.


Autor tym razem w miejsce klimatu (którego w części pierwszej też nie było) i akcji (była) postawił na ględzenie: infantylne rozkminy bohaterów. Ciągłe rozkminy o tym samym – po raz dziesiąty o zabiciu olbrzyma Rapnagara, po raz piętnasty o wyborze keeniga. I żeby to coś nowego wnosiło, ale nie, cały czas międlenie tego samego. Powieść jest zamulona ponad moją (wszak legendarną) tolerancję.

Zachowania bohaterów co najmniej dziwaczne. Mogę jeszcze zaakceptować (nie zrozumieć) Arion, bo to wszak modelowa przedstawicielka współczesnej lewicy. Ale zachowanie Raithe jest dla mnie kuriozum. Jak nas przekonuje Sullivan, ów wybitny wojownik ma rozkminy jak piętnastoletnia panienka. W koło Macieju o tym samym:
– Raithe, zostań wodzem.
– Ale ja nie chcę.
– Ale zostań.
– Ale nie chcę.
– No nie daj się prosić, zostań.
– Ale ja nie chcę.
I tak do zrzygania.

Dowiadujemy się coś więcej o systemie magii. Niestety. Bo nie dość, że to system raczej toporny, to jeszcze podany w wyjątkowo nudny i rozwleczony sposób. Przy okazji dostajemy psudomądre maksymy pokroju: Najlepszy sposób na pokonanie obaw przed porażką to zacząć odnosić sukcesy (też mam taką mądralińską maksymę: Najlepszy sposób na pokonanie obaw przed biedą to wygrać w TotoLotka). Albo: Ostatecznie ciemność była ciemnością – naprawdę, nie żartuję, Sullivan wypisuje takie pierdy!

Chciał nam też pokazać, jak ludzkość zaczyna wkraczać na drogę postępu technologicznego – właśnie wymyślają koło, łuk i pismo, a nawet beczkę i kieszeń. Nudnawe to i znowu infantylne.

Starsze książki Sullivana chwalono za poczucie humoru. Jakoś tego nie zauważyłem podczas przerabiania Epoki mitu, jednak w Epoce mieczy faktycznie próbuje żartować, wprowadził zresztą na scenę dość komicznych Dhergów (odpowiedniki krasnoludów). Te żarty nie są wysokich lotów, niektóre wręcz żenujące, jednak kilka mnie rozbawiło. O np. ta rozmowa dwóch Dhergów:

– Jesteś idiotą. – Mróz pokręcił głową i uśmiechnął się przepraszająco do Arion. Jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Powódź odparował:
– Taa, no cóż, twoja matka sypiała z całą osadą.
– Jesteśmy braćmi! – odparł Mróz.

Dość przaśne to, ale zabawne. Jednak to chyba najlepszy z dowcipasów, pozostałe częściej wywołują przewracania oczami, niż śmiech.

Poza tym dialogi są słabe, intrygi toporne i niewiarygodne. Bohaterowie, którzy w pierwszym tomie dawali nadzieję na fajny rozwój, niestety, raczej się zwinęli – płytkie, w znacznej mierze infantylne ludziki z papieru plus Sullivan zaczyna jechać woke. Oczywiście, tak samo, jak w poprzednim tomie, zero tajemniczości, zero zagadek, wszystko podane na tacy.

Zwróciliście uwagę ile razy napisałem „infantylne”? No właśnie, o ile Epoka mitu dawała nadzieję na coś w stylu starej, dobrej fantasy dla każdego (od lat dwunastu do lat stu), o tyle Epoka mieczy jedzie wyraźnie w stronę współczesnej YA-ideolo, a nawet w tej kategorii jest dość słaba.

Tak jak pierwszy tom bym doradzał, tak ten bym odradzał, ale z ostateczną opinią powstrzymam się do przeczytania części trzeciej. A za Epokę mieczy:

OCENA: 3/10.

M. J. Sullivan, Legendy Pierwszego Imperium, t. 2: Epoka mieczy, tłum. A. Hałas, wydawnictwo Mag, Warszawa 2023, stron: 560.





Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

2 komentarze:

  1. T. 1 może dla nastolatków, ale t. 2 to kupa, której nawet nastolatkom bym nie polecał. Dla mnie to koniec znajomości z Sullivanem i nawet dobre recenzje nie przekonają mnie do kupienia innych jego książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam miałem przeczytać ten trzeci tom, ale jakoś nie mogę się za niego zabrać.

      Usuń