Kawałek mojej biblioteczki |
Do tegoż wyzwania nominowała mnie Sylwia z bloga unserious. Obiecałem, że się wyrobię przed Gwiazdką, lecz nie wyszło – to wyzwanie trochę pracy ode mnie wymagało. Ale już nie ściemniam, od razu do rzeczy.
Wskaż książkę ze swojej biblioteczki, którą najbardziej cenisz?
A mogę dwie?
Pierwsza, to nie książka, tylko kserokopia. Cenię, bo wiele zachodu i trochę kasy kosztowało mnie jej zdobycie. To rosyjskie tłumaczenie krzyżackiej kroniki Piotra z Dusburga. Potrzebowałem to do pracy, głównie ze wzglądu na wstęp, komentarze itp. autorstwa (chyba, bo teraz to leży w kartonie, więc nie sprawdzę) Wiery I. Matuzowej.
Jak zacząłem poszukiwania, okazało się, że w żadnej polskiej bibliotece nie ma tej książki. W końcu ściągnięto mi ją z Moskwy przez wypożyczalnię międzybiblioteczną (pośrednikiem była Biblioteka im. Raczyńskich w Poznaniu). Skserowałem całość i oddałem. Ale pewnie nawet kserokopii tegoż jest w Polsce niewiele. Choć przydatność dziś jest znacznie mniejsza, a to za sprawą polskiego tłumaczenia, które później się ukazało.
Takich książek, które rzadko obecnie można spotkać w prywatnych bibliotekach, mam więcej, ale to dla większości samo nudziarstwo – głównie historyczne, że wymienię np. Józefa Nowackiego, Opactwo św. Gotarda w Szpetalu pod Włocławkiem zakonu Cysterskiego z 1934 roku.
Natomiast drugą pozycją, którą bardzo sobie cenię, jest Czesława Miłosza Zniewolony umysł – wydanie podziemne. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ukazało się kilka takich wydań. Na moim egzemplarzu nie ma ani informacji o wydawcy, ani roku i miejscu wydania. I takowych nie znalazłem też w internetach. Początkowo myślałem, że wydała to podziemna oficyna KOS – a to za sprawa ptaka na okładce.
Ale logo KOS-a było inne, a ptak wygląda raczej na wronę. To pozwala przypuszczać, że jest to wydanie z lat 1982-1983, a owa wrona odnosi się do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON). WRON, powszechnie zwana właśnie „wroną”, to była komunistyczna junta wojskowa zarządzająca Polską po wprowadzeniu stanu wojennego. Istniała od grudnia 1981 roku do lipca 1983.
Jestem trzecim pokoleniem w rodzinie, do którego owa książka należy. Jeszcze w latach osiemdziesiątych dziadek dał to mojemu ojcu, a teraz jest u mnie.
To typowe wydanie podziemne – przepisane na maszynie i powielone. Bez justowania tekstu, spięte zszywaczami nawet nie na grzbiecie, lecz na marginesie. O tak to wygląda w środku (a obok kilka biuletynów Solidarności także znajdujących się w mojej biblioteczce).
Czy jest książka, o której marzysz, ale z różnych powodów nie będziesz mógł zrealizować tego marzenia?
Marzyć to może nie, ale gdybym upadł na głowę, to kupiłbym komiksowe kolekcje Marvela – niżej cena za pierwszych 68 tomów Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, a wydano w Polsce dotąd 134, całość ma mieć 160. Z przyjemnością przygarnąłbym również Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski, ale to też swoje kosztuje.
O kosztuje tyle – aktualne oferty z Allegro (z lewej Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, z prawej Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski):
Przy czym, jak już się przekonałem, komiksowe kolekcje są bardzo nierówne, więc i tak pewnie wszystkich tomów bym nie przeczytał. Z kolei Kodeks jest bez problemów dostępny w bibliotekach. Więc byłyby to zakupy tylko po to, żeby na półkach oczy cieszyło. Może jestem chory na książkoholizm, ale jeszcze resztki zdrowego rozsądku gdzieś tam w czaszce kołaczą :D
Choć w styczniu sprawiłem sobie tego rodzaju prezent, ale za zupełnie inną cenę. O tym w raporcie za styczeń. I dogaduję właśnie jeszcze jeden taki prezent (który zresztą zmusi mnie pewnie do zakupu kolejnej biblioteczki).
Czy wracasz do przeczytanych książek? Jeżeli tak to dlaczego?
Do książek naukowych wracam bardzo często, ale raczej nie na zasadzie czytania od deski do deski, tylko coś mi potrzebne, to wyszukuję.
Natomiast rzadko teraz wracam do beletrystyki. Ukazuje się tyle fajnych książek, że jakoś szkoda czasu na powtórki. Chociaż za sprawą grudniowych nabytków, będę musiał wrócić do cykli Glena Cooka i Roberta M. Wegnera. Kiedyś czytałem trzy pierwsze tomy Cooka i pierwszy Wegnera, ale już nie pamiętam treści. Teraz dokupiłem pozostałe tomy, więc wypada odświeżyć stare.
I jest jeszcze kilka książek, które czytam kiedy jestem zmęczony i potrzebuję wciągnąć kilka stron przed snem. Otwieram na chybił trafił i czytam. To książki, które wyjątkowo sobie cenię: Chłopi Reymonta, Lalka Prusa, Przygody dobrego wojaka Szwejka Haška, Mistrz i Małgorzata Bułhakowa, Konopielka Redlińskiego.
Natomiast próbowałem niedawno wrócić do powieści, którą ongiś lubiłem – Straceńcy Eugeniusza Paukszty – i poległem. Jakoś nie mogłem się w to wciągnąć.
Czy utożsamiasz się z bohaterami czytanych książek?
Nie. Ale lubię bohaterów, którym mogę kibicować lub wręcz przeciwnie – życzyć jak najgorzej. Bezbarwni bohaterowie, to najprostszy sposób na zniechęcenie mnie do danej książki.
Jaką książkę wciąż powtarzasz sobie, że przeczytasz, ale dobrze wiesz, że tego nie zrobisz?
Chyba takich nie ma. Chociaż na dziś mam dwie książki, które chcę przeczytać, ale chwilowo – wkurzony na wydawców – rąbnąłem na półki. Niestety, tak mam, że jak wydanie jest skopane, to nie potrafię się skupić na treści, tylko w myślach bluzgam na wydawcę.
Pierwsza z tych książek, to Scotta Lyncha Kłamstwa Locke'a Lamory. Mag drukował to w słabej drukarni (takiej, która nawet twarde okładki potrafi schrzanić – patrz delikatniutkie oprawy Uczty Wyobraźni). W tym przypadku mamy miękkie, ale margines wewnętrzny tak mały, że trzeba ostro rozginać książkę, żeby móc czytać. A ja obchodzę się z książkami jak z jajkiem. Więc do Lyncha wrócę, jeśli Mag kiedyś wyda to porządnie.
A druga, niedawny nabytek – Bennetta Miasto schodów. Czytając zastanawiałem się, co za mędrzec wpadł na pomysł dania w miejsce „normalnej” kursywy, pseudoładnej (czyt. słabo czytelnej) i mikroskopijnej czcionki. Przy czym nie są to wyłącznie kilkuwersowe wstawki, bo zdarzają się nawet kilkustronicowe.
Po kilkudziesięciu stronach książka poleciała na półkę. No oczu na loterii nie wygrałem. To kolejna pozycja Papierowego Księżyca skopana przez wydawcę. Nie rozumiem ich polityki – proch próbują wymyślić? Niech kupią jakąś książkę np. Rebisu i zobaczą, jak to powinno wyglądać.
Czy zdarza Ci się czytać książki w języku obcym? Co to za język i dlaczego akurat ten?
Od dawna nie. Kiedyś czytywałem, ale raczej literaturę naukową (to sporadycznie jeszcze mi się zdarza). I Bułhakowa w oryginale wiele lat temu; od tamtego czasu uwsteczniłem się z rosyjskim i pewnie już bym nie dał rady.
U mnie problemem jest umiejętność szybkiego czytania. Dlaczego problemem... Bo w obcych językach tak nie umiem (a już zupełnie w przypadku innych alfabetów, jak np. cyrylicy). Kiedy nie mogę „popłynąć” z książką w swoim tempie, zaczynam się irytować i przyjemność z lektury diabli biorą. Być może zresztą jest to także przyczyna mojego wku... poirytowania ową czcionką w Mieście schodów.
O której książce najchętniej wolałbyś zapomnieć?
Ooo, tu mam zdecydowanego faworyta – Achaja Ziemiańskiego. Książka źle napisana, głupia i wulgarna. Jak niedawno pisałem: największy szajs w polskiej fantasy. To jest pozycja, dla której złamałbym własne zasady oceniania i dał równe ZERO – tu przypomnę, że jedynkę dostają książki, które uważam za odpad toksyczny.
Z innych powodów nie lubię sobie przypominać książek typu Malowany ptak Kosińskiego – mam chyba zbyt miękkie serduszko i takiego stężenia makabry nie lubię.
Wiesz, że za tydzień nastąpi katastrofa. Jesteś jednak tym szczęśliwcem, który znalazł się na liście osób, które wraz z rodzinami mogą zająć miejsce w schronie. Poza małym bagażem podręcznym możesz zabrać ze sobą tylko trzy książki. Jakie byłby to tytuły?
Nie wiem. Pewnie byłby to opasłe tomiszcza, których jeszcze nie czytałem. Na przykład Na południe od Brazos, które dziś omawia Kasia w Kąciku z książką.
Jeśli nie książki, to co? Jak jeszcze spędzasz wolny czas?
Komiksy i prasa :D
W moim przypadku nieraz jest problem z odróżnieniem czasu wolnego od pracy. Bo praca polega na pisaniu i redagowaniu. Teraz niby mam czas wolny. I co robię? Piszę. Czasami coś smaruję niby w ramach rozrywki (np. jakiś artykulik z historii lokalnej), a potem to puszczam gdzieś w gazecie.
Zresztą w ogóle jestem człowiekiem słowa pisanego. Prawie nie słucham muzyki (jeśli już coś włączę to rock, metal). Nie oglądam telewizji (choć, jak jestem bardzo zmęczony pracą, lubię sobie zrobić dzień serialowy; filmy oglądam znacznie rzadziej). Nie gram w gry komputerowe, za to czasami ze znajomymi łupiemy w karty. Nie mam potrzeby zwiedzania, podróżowania, choć nie mam też awersji – jest mi wszędzie dobrze, więc z mojego punktu widzenia, nie ma wielkiej różnicy czy siedzę pod swoją chatą czy pod Wieżą Eiffla; ważniejsze jest z kim, a nie gdzie.
Poza tym mam pięć psów i dwa koty, którymi trzeba się zająć. I jak wszyscy, nieraz jakaś impreza – choćby dla higieny psychicznej trzeba czasem zresetować główkę.
Wymień kilka blogów, które warto odwiedzić.
I tu się wymigam. Odwiedzam sporo blogów – nie tylko książkowych, bo też komiksowych, historycznych. Gdybym miał to teraz omówić, to ta notka podwoiłaby swoją objętość (a i tak już nasmarałem dużo). Może kiedyś zrobię o tym odrębną notkę.
Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:
Pięć psów i dwa koty? Niezły zwierzyniec! Wykarmienie takiej gromadki to pewnie niełatwa sprawa. :) Gdybym nie mieszkała w bloku, też trzymałabym dużo zwierząt.
OdpowiedzUsuńOj tam, pieski wciągną jakieś 12 kg mięsa dziennie :D
UsuńOoo, jestem tu :D Swoją drogą, Kłamsta Locke'a Lamory to mój wyrzut sumienia stojący na półce dobrych kilka lat i mam takie przeczucie, że mu nie zadośćuczynię, bo zbieram się i zbieram i zebrać nie mogę...
OdpowiedzUsuńNie miałem od wczoraj prądu - jakiś orkan Fryderyk przeleciał - to przy świeczkach czytałem Miasto schodów. Jeszcze kilka takich dni i Kłamstwa Locke'a Lamory bym wciągnął :D
UsuńNo dobra, przyznaję się do puszczenia Lamory'ego w świat dwa dni temu. Już mnie nie będzie zawstydzał z półki :D
UsuńMetoda opisana przez Wałęsę: Stłucz pan termometr, nie będziesz miał gorączki :D
Usuń